Tytu³: Proklos czyli o szczê¶ciu Marinos Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Grudzieñ 04, 2009, 19:05:22 Marinos z Neapolis, uczeñ, nastêpca w Akademii Platoñskiej i biograf Proklosa, który zadedykowa³ mu swój komentarz na temat mitu Hera w Pañstwie Platona. Na polu filozofii niczym szczególnym siê wyró¿ni³. Znany g³ównie jako autor biografii Proklosa, napisanej zapewne w roku 486.
1. Gdy uzmys³owi³em sobie wielko¶æ duszy i wszystkie inne zalety wspó³czesnego naszego, filozofa Proklosa, a potem zastanawia³em siê, jakiego przygotowania, jakiej si³y s³owa nale¿a³oby wymagaæ od tych, którzy chcieliby przyst±piæ do opisania jego ¿ycia, i jak ja sam jestem bezradny na niwie literackiej, wówczas dochodzi³em do przekonania, ¿e lepiej, ¿ebym siê za to w ogóle nie bra³, nie skaka³ przez dó³ (jak mówi przys³owie) i nie wystawia³ siê na ¿adne z niebezpieczeñstw, jakie niesie z sob± podobnego rodzaju dzie³o. Ale gdy przyk³ada³em do tego inn± miarê, gdy my¶la³em sobie, ¿e i w ¶wi±tyniach nie wszyscy przecie¿ przychodz± do o³tarza z jednakowymi ofiarami, ¿eby pozyskaæ przychylno¶æ bogów, którym ten o³tarz jest po¶wiêcony, ale jedni z bykami, drudzy z koz³ami, inni jeszcze z czym innym, a jeden uk³ada pochwalne wiersze, inni obywaj± siê bez wszelkich wierszy, a ci, którzy nie maj± czego przynie¶æ, przychodz± jedynie z placuszkiem, a jak siê trafi, z ziarenkiem kadzid³a, do bogów za¶ zwracaj± siê jedynie krótk± modlitw±, ale tym niemniej tak¿e ich pro¶by bywaj± wys³uchane – wiêc gdy tak sobie pomy¶la³em, to przel±k³em siê, czy aby, wedle s³ów Ibikosa, nie zamieniam czci dla bogów na cze¶æ u ludzi (choæ w moim przypadku nie chodzi o cze¶æ dla bogów, ale dla mêdrca, bo zdaje mi siê, ¿e nie przystoi, bym jako jedyny spo¶ród wszystkich jego uczniów zachowywa³ milczenie, skoro zapewne bardziej ni¿ komu innemu wypada³oby mi w miarê swoich si³ opowiedzieæ ca³± prawdê o nim), choæ pewnie ludzie i tak nie raczyliby okazaæ mi swego uznania, bo przecie¿ pomy¶leliby raczej, ¿e zaniecha³em tego jedynie z lenistwa albo z jakiej¶ innej s³abo¶ci duszy, a bynajmniej nie z odrazy do pychy. I po wszystkich tych rozwa¿aniach postanowi³em jednak opisaæ choæby niektóre z niezliczonych zas³ug naszego filozofa, opowiadaj±c o nich tylko autentyczn± prawdê. 2. Zacznê swoj± przemowê nie tak, jak to zwykle czyni± pisarze, przedstawiaj±c wszystko w sposób uporz±dkowany, punkt po punkcie; za jej podstawê przyjmê tu my¶l o szczê¶ciu cz³owieka b³ogos³awionego, nic bowiem w tym przypadku nie mo¿e byæ bardziej w³a¶ciwe: jestem pewien, ¿e spo¶ród wys³awianych we wszystkich czasach ludzi to on w³a¶nie by³ najszczê¶liwszy. Mam na wzglêdzie nie tylko szczê¶cie mêdrców, ow± cnotê, która sama jedna wystarcza do osi±gniêcia b³ogostanu – choæ i to dane by³o mu w stopniu najwy¿szym; i nie tylko tê ¿yciow± pomy¶lno¶æ, któr± s³awi± tak liczni – chocia¿ i tu w porównaniu z innymi lud¼mi nie ominê³o go powodzenie i by³ hojnie obdarowany wszystkimi tak zwanymi zewnêtrznymi dobrami.; nie, mówiê tu o pewnym doskonalszym szczê¶ciu, sk³adaj±cym siê i z jednego, i z drugiego. 3. Tak wiêc przyjmiemy najpierw podzia³ cnót na naturalne, moralne i spo³eczne, a z drugiej strony na wy¿sze – oczyszczaj±ce (kaJartikaί) i kontemplacyjne (Jewrhtikaί), nie mówi±c o jeszcze wy¿szych, tak zwanych teurgicznych (Jeourgikaί), miejsce ich bowiem jest powy¿ej tego, co stanowi udzia³ cz³owieka; i przyjmuj±c to, zaczniemy nasz wywód od cnót naturalnych. Wszystkich, którzy s± nimi obdarzeni, cechuj± one od urodzenia; i tak te¿ by³o w przypadku wychwalanego tu b³ogos³awionego mê¿a – by³y mu one wrodzone, odznacza³ siê nimi od samego pocz±tku. Przejawia³y siê one wyra¼nie nawet w zewnêtrznej doskona³o¶ci jego oblicza, podobnego jak gdyby do królewskiej purpury. Pierwsz± z nich by³a najwy¿sza doskona³o¶æ wszystkich zewnêtrznych zmys³ów, nazywana przez nas „rozumieniem cielesnym”, w szczególno¶ci za¶ nieskazitelno¶æ wzroku i s³uchu, tych najznakomitszych naszych zmys³ów, darowanych cz³owiekowi przez bogów jako dobro ¿yciowe i dla poszukiwania m±dro¶ci. Doskona³o¶æ ta utrzymywa³a siê u niego niezmiennie przez ca³e ¿ycie. Drug± z nich stanowi³a si³a organizmu, odpornego na wysi³ek i ch³ód, wytrzymuj±cego proste od¿ywianie siê, w czym Proklos wykazywa³ niefrasobliwo¶æ, oraz owe prace, którym oddawa³ siê dniem i noc±, kiedy modli³ siê, wertowa³ ksi±¿ki, pisa³, rozmawia³ z przyjació³mi, a wszystko to robi³ z tak± ¿arliwo¶ci±, jakby ka¿de z tych zajêæ by³o dla niego jedynym. Takie predyspozycje do sprawiedliwo¶ci mo¿na nazwaæ „mêstwem cielesnym”. Trzeci± cielesn± cnot± by³a uroda, któr± mo¿na porównaæ z harmoni± duszy: by³y wszelkie podstawy do stwierdzenia pe³nej zbie¿no¶ci miêdzy tymi w³a¶ciwo¶ciami. W istocie, jak ow± w³a¶ciwo¶æ duszy upatruje siê w zgodno¶ci ró¿nych jej si³, tak uroda cia³a uwidacznia siê w szczególnej proporcjonalno¶ci wszystkich czê¶ci cia³a. A Proklos by³ wyj±tkowo poci±gaj±cy z wygl±du, i to nie tylko z racji swojej dobrej budowy, ale i z racji tego, ¿e jego dusza rozkwita³a w ciele, jak jakie¶ ¿yciowe ¶wiat³o, roztaczaj±c wokó³ cudowny blask, trudny do wyra¿enia s³owami. By³ tak piêkny, ¿e jego wizerunek nie udawa³ siê ¿adnemu malarzowi, i choæby nie wiem jak dobre by³y ró¿ne istniej±ce jego podobizny, to i tak jeszcze daleko im do tego, ¿eby oddaæ jego autentyczn± fizjonomiê. Czwart± cielesn± cnotê, zdrowie, pojmuje siê na podobieñstwo sprawiedliwo¶ci i prawo¶ci duszy: jaka jest sprawiedliwo¶æ duszy, taka te¿ jest „sprawiedliwo¶æ cielesna”. W samej rzeczy, przecie¿ sprawiedliwo¶æ nie jest niczym innym jak uk³adem zaprowadzaj±cym pokój miêdzy wszystkimi czê¶ciami duszy; dok³adnie tak samo w¶ród s³uchaczy Akademii zdrowiem nazywa siê to, co w chaos ¿yciowych zasad wnosi ³ad i wzajemn± odpowiednio¶æ. I zdrowie to od najm³odszych lat mia³ on tak znakomite, ¿e na pytanie, ile razy chorowa³, odpowiada³, ¿e tylko dwa-trzy razy w ca³ym d³ugim ¿yciu, a prze¿y³ pe³nych siedemdziesi±t piêæ lat. Potwierdzone to jest i przez to, czego sam by³em ¶wiadkiem w jego ostatniej chorobie: Proklos z wielkim trudem rozpoznawa³ owe bóle, których doznawa³o cia³o – tak dalece by³y one dla niego czym¶, do czego nie przywyk³. wiêcej znajdziesz tutaj http://www.gnosis.art.pl/e_gnosis/aurea_catena_gnosis/proklosie_o_marinos.htm Tytu³: Odp: Proklos czyli o szczê¶ciu Marinos Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Grudzieñ 06, 2009, 10:55:44 25. W takiej samej mierze zachowywa³ wstrzemiê¼liwo¶æ stanowi±c± nastêpstwo tych cnót. Polega ona na tym, ¿e dusza kieruje siê do wewn±trz, ku Umys³owi, i niedostêpna jest dla wszystkiego innego, nic z tych rzeczy jej nie zak³óca.
Towarzysz±ca im dzielno¶æ cechowa³a go w stopniu równie doskona³ym: przedmiotem jego d±¿eñ by³a beznamiêtno¶æ, stanowi±ca w³a¶nie cel tej cnoty; doszed³ w swoim jestestwie do beznamiêtno¶ci i ca³e jego ¿ycie by³o, wedle s³ów Plotyna, nie tyle ¿yciem dobrego cz³owieka, kieruj±cego siê cnotami spo³ecznymi, co ¿yciem w³a¶ciwym bogom, w imiê którego porzuci³ ¿ycie ludzkie: we wszystkim by³ podobny do bogów, a nie do dobrych ludzi." |