Tytu³: Czas i przestrzeñ - wykraczaj±c poza teoriê Einsteina Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Grudzieñ 06, 2009, 12:15:33 Ogólna teoria wzglêdno¶ci na równi z materi± traktuje geometriê. Naturalne jest wiêc pytanie: czy mog± byæ one przeistoczone jedno w drugie?
Czas i przestrzeñ - wykraczaj±c poza teoriê Einsteina ABHAY ASHTEKAR, JERZY LEWANDOWSKI Powstanie ogólnej teorii wzglêdno¶ci Alberta Einsteina jest powszechnie uznawane za intelektualny triumf nauki dwudziestego wieku. Teoriê tê cechuje "niezwyk³o¶æ proporcji" Francisa Bacona charakterystyczna dla najbardziej wysublimowanych dzie³ stworzonych przez cz³owieka. Jest piêkna i doskona³a pod wzglêdem matematycznym. Weryfikowana do¶wiadczalnie od chwili swego pojawienia siê przetrwa³a zwyciêsko wiele najsurowszych testów. W teorii tej Einstein splót³ pole grawitacyjne, przestrzeñ i czas w jedn± strukturê zwan± czasoprzestrzeni±. Si³y grawitacyjne s± wyró¿nione spo¶ród wszystkich oddzia³ywañ i interpretowane jako objaw zakrzywienia czasoprzestrzeni. Materia za po¶rednictwem swojej masy ugina czasoprzestrzeñ, a ta z kolei poprzez swoj± krzywiznê mówi materii, jak siê poruszaæ. Albert Einstein (1879 -1955) - jeden z najwybitniejszych fizyków w historii nauki. Po opublikowaniu pierwszych istotnych prac naukowych (m.in. o cz±steczkowej teorii ¶wiat³a) zosta³ profesorem na uniwersytetach w Zurychu, Pradze i Berlinie. Po doj¶ciu Hitlera do w³adzy zosta³ zmuszony do emigracji i rozpocz±³ pracê w amerykañskim Institute od Advanced Study. Oprócz najwa¿niejszych swoich prac - sformu³owania szczególnej i ogólnej teorii wzglêdno¶ci - zajmowa³ siê równie¿ teori± pola elektromagnetycznego oraz podstawowymi zagadnieniami teoretycznymi zwi±zanymi z natur± ¶wiat³a, za co w 1921 roku otrzyma³ Nagrodê Nobla. Bra³ równie¿ udzia³ w amerykañskim programie Manhattan Project, maj±cym na celu uzyskanie broni j±drowej podczas drugiej wojny ¶wiatowej. Wnioski z teorii Einsteina To dog³êbne zrozumienie istoty grawitacji doprowadzi³o do zaskakuj±cych wniosków. Einstein przewidzia³ wp³yw grawitacji na szybko¶æ up³ywu czasu: wzory ogólnej teorii wzglêdno¶ci s± ka¿dego dnia wykorzystywane przez system nawigacji GPS. Innym wnioskiem jest istnienie grawitacyjnych fal - zmarszczek czasoprzestrzennej geometrii podró¿uj±cych przez wszech¶wiat z prêdko¶ci± ¶wiat³a. Zosta³o ono po¶rednio potwierdzone przez analizê orbit podwójnych gwiazd neutronowych odkrytych przez Russella Hulse'a, Josepha Taylora i Aleksandra Wolszczana. Wed³ug ogólnej teorii wzglêdno¶ci wszech¶wiat powsta³ w wyniku Wielkiego Wybuchu (Big Bang) oko³o 15 miliardów lat temu. Dok³adne pomiary kosmicznego mikrofalowego promieniowania t³a pozwalaj± obserwowaæ pozosta³o¶ci tej "eksplozji". Teoria wzglêdno¶ci przewiduje wreszcie istnienie czarnych dziur, które, jak obecnie zak³adamy, tkwi± w centrach wiêkszo¶ci galaktyk, czêsto s³u¿±c jako potê¿ne silniki napêdzaj±ce szereg zjawisk energetycznych obserwowanych we wszech¶wiecie. Dyskrecja czy precyzja Mimo niebywa³ych sukcesów, jakie odnosi ogólna teoria wzglêdno¶ci, fizycy s± zgodni, ¿e na podstawowym poziomie jest ona dalej niekompletna. Ca³kowicie pomija bowiem kwantow± fizykê, która dominuje wszystkie atomowe i subatomowe zjawiska. ¦wiat ogólnej teorii wzglêdno¶ci jest klasyczny, naznaczony ci±g³o¶ci±, geometryczn± precyzj± i pe³n± przewidywalno¶ci±, podczas gdy ¶wiat kwantowy jest dyskretny, probabilistyczny, pe³en nieoznaczono¶ci. Poniewa¿ materia zaginaj±ca czasoprzestrzeñ niezaprzeczalnie wykazuje kwantowe w³asno¶ci, konsystencja teorii wymaga tego samego zachowania od krzywizny czasoprzestrzeni. P³ynie st±d sugestia, ¿e kontinuum czasoprzestrzeni jest jedynie przybli¿eniem rzeczywisto¶ci. Kawa³ek gazety znajduj±cy siê w tej chwili przed czytelnikiem dla ludzkiego oka wydaje siê ci±g³y, bez dziur czy przerw. Wiemy jednak, ¿e gdy obejrzymy go pod mikroskopem elektronowym, uka¿e siê nam jego dyskretna struktura atomowa. Z³amane przybli¿enie Analogiczna sytuacja ma przypuszczalnie miejsce w przypadku samej czasoprzestrzeni. Je¶li tak jest, to czym s± te elementarne cegie³ki - atomy - czasoprzestrzeni? Jakie maj± w³asno¶ci? Jak scaliæ geometryczny ¶wiat Einsteina z fizyk± kwantow±, nie pozbawiaj±c go jego istoty? S± to niezwykle trudne pytania. Ju¿ Einstein sugerowa³, ¿e obraz kontinuum jest przybli¿ony. Jednak przybli¿enie to za³amie siê dopiero w najmniejszej ze skal d³ugo¶ci - 10-33 cm - zwanej d³ugo¶ci± Plancka. Jest to oko³o dwudziestu rzêdów wielko¶ci mniej ni¿ promieñ protonu oraz siedemna¶cie rzêdów mniej ni¿ b³±d, z jakim potrafimy oszacowaæ do¶wiadczalnie promieñ elektronu. Obecnie brak jest mo¿liwo¶ci przeprowadzenia bezpo¶redniego pomiaru tych efektów. Nowy jêzyk W ci±gu ostatniej dekady dokonano znacz±cego postêpu w rozwoju prac teoretycznych. Prace te pierwotnie rozpoczête w Syracuse University oraz w Penn State University w USA s± obecnie kontynuowane przez kilkana¶cie o¶rodków naukowych rozsianych po ca³ym ¶wiecie. Jednym z nich jest Uniwersytet Warszawski. Dziêki systematycznemu wysi³kowi wy³oni³a siê kwantowa teoria geometrii, oferuj±ca jêzyk s³u¿±cy do sformu³owania poszukiwanego uogólnienia teorii Einsteina. Szczególna teoria wzglêdno¶ci - sformu³owana przez Einsteina w 1905 roku i opublikowana w pracy "O elektrodynamice cia³ w ruchu". Po³±czy³a dwa uprzednio niezale¿ne pojêcia - przestrzeñ i czas, wprowadzaj±c pojêcie czasoprzestrzeni. Zgodnie z teori± prêdko¶æ, z jak± porusza siê cia³o, nie mo¿e byæ wiêksza ni¿ prêdko¶æ ¶wiat³a. Konsekwencj± teorii jest s³ynny wzór E=mc2, wi±¿±cy ca³kowit± energiê cia³a E z jego mas± m i prêdko¶ci± cia³a w pró¿ni c. Ogólna teoria wzglêdno¶ci - t³umacz±ca zjawiska grawitacyjne w³asno¶ciami geometrycznymi zakrzywionej czasoprzestrzeni, sformu³owana przez Einsteina w 1916 roku. W my¶l tej teorii promieñ ¶wiat³a porusza siê od punktu do punktu wzd³u¿ najkrótszej drogi, jednak ze wzglêdu na w³asno¶ci czasoprzestrzeni nie jest to prosta, lecz krzywa zwi±zana z "zanurzon±" w czasoprzestrzeni mas±. Teoria ta przewiduje istnienie fal grawitacyjnych i czarnych dziur. Zosta³a potwierdzona eksperymentalnie przez obserwacje astronomiczne - m.in. zjawisko soczewkowania grawitacyjnego. Czasoprzestrzeñ - przestrzeñ czterowymiarowa, w której obok "normalnych" trzech wymiarów przestrzeni wystêpuje równie¿ czwarty - czas. Fizyka kwantowa - dzia³ fizyki opisuj±cy zjawiska mikro¶wiata - cz±steczki, atomy, cz±stki elementarne. Opisywane tu zjawiska nie podlegaj± bezpo¶redniej percepcji cz³owieka Teoria Wielkiego Wybuchu (Big Bang) - teoria, wed³ug której ewolucja wszech¶wiata rozpoczê³a siê od Wielkiego Wybuchu w osobliwym punkcie czasoprzestrzeni. Wybuch oznacza pocz±tek przestrzeni, materii i czasu. Potwierdzeniem tej teorii jest m.in. zjawisko ci±g³ego rozszerzania siê wszech¶wiata oraz istnienie jednorodnego mikrofalowego promieniowania t³a (tzw. reliktowego). Czarna dziura - obiekt astronomiczny - gwiazda o tak ogromnej masie i gêsto¶ci, ¿e z jej pola grawitacyjnego nie mo¿e uciec nawet ¶wiat³o. Czarna dziura jest zatem niewidoczna. Mo¿na j± jednak zaobserwowaæ dziêki zjawiskom zachodz±cym w otaczaj±cym j± polu grawitacyjnym. Tkanina wszech¶wiata Jêzyk ten operuje pojêciem "kwantowych wzbudzeñ geometrii". S± one jednowymiarowe, przypominaj± polimer. Zwi±zek z trójwymiarow± przestrzeni±, do której jeste¶my przyzwyczajeni, mo¿na zilustrowaæ na przyk³adzie kawa³ka tkaniny. Dla celów praktycznych reprezentuje on dwuwymiarowe kontinuum, choæ w rzeczywisto¶ci jest utkany z jednowymiarowych nitek. To samo jest prawd± dla "tkaniny", z której stworzona jest czasoprzestrzeñ. Rejon wszech¶wiata, który zamieszkujemy, jest niezwykle ciasno utkany z kwantowych nitek geometrii i jedynie dlatego postrzegamy czasoprzestrzeñ jako kontinuum. Przecinaj±c dowoln± (dwuwymiarow±) powierzchniê, ka¿da niteczka, czyli "polimerowe wzbudzenie", obdarza j± malutkim, plankowskim kwantem pola powierzchni wynosz±cym oko³o 10-66 cm kw. Pole 100 cm kw. jest rezultatem 1068 takich przeciêæ. Liczba ta jest ogromna, przeciêcia s± rozmieszczone bardzo blisko siebie i pojawia siê iluzja kontinuum. Matematyka kwantowej geometrii przewiduje, ¿e d³ugo¶ci, pola i objêto¶ci s± skwantowane w bardzo swoisty sposób i umo¿liwia obliczenie ich "widm", tzn. dozwolonych, dyskretnych warto¶ci. Wyniki te zosta³y wykorzystane do rozwi±zania pewnych od dawna znanych zagadek teorii grawitacji. Zilustrujemy to poni¿ej na dwóch przyk³adach. Dok±d mo¿na ¶ledziæ ewolucje Pierwszy dotyczy Wielkiego Wybuchu. Ogólna teoria wzglêdno¶ci przewiduje, ¿e zarówno pole grawitacyjne, jak i gêsto¶æ materii staj± siê wówczas nieskoñczone; wykracza to poza zakres stosowalno¶ci fizyki. Jednak od dawna panowa³o przekonanie, ¿e rezultat ten jest niefizyczny, podczas Wielkiego Wybuchu musia³y bowiem silnie ingerowaæ efekty kwantowe. Geometria kwantowa spe³nia to oczekiwanie. Wed³ug niej czasoprzestrzeñ rzeczywi¶cie nie istnieje, gdy cofniemy siê do chwili zanim wszech¶wiat osi±gn±³ promieñ 10-29 cm, lecz fizyka obowi±zuje dalej. Wielki Wybuch ma ci±gle miejsce, jest opisany dobrze okre¶lonymi "kwantowymi wzbudzeniami geometrii". Gêsto¶æ materii jest wówczas ogromna, jednak nie nieskoñczona. Mo¿emy rozwa¿aæ ró¿ne warunki pocz±tkowe w tym momencie i analizowaæ ich wp³yw na formowanie siê wczesnego wszech¶wiata. Co wiêcej, to brzmi jak fantastyka, ale mo¿na nawet ¶ledziæ ewolucje kwantowej geometrii wszech¶wiata wstecz, do czasów poprzedzaj±cych Wielki Wybuch! Nowa alchemia Drugi przyk³ad zwi±zany jest z teori± czarnych dziur. Na pocz±tku zesz³ego stulecia dowiedzieli¶my siê ze szczególnej teorii wzglêdno¶ci, ¿e materia i energia s± tym samym. Masa spoczynkowa cz±stki mo¿e zamieniæ siê w energiê promieniowania i odwrotnie. Ogólna teoria wzglêdno¶ci na równi z materi± traktuje geometriê. Naturalne jest wiêc pytanie: czy mog± byæ one przeistoczone jedno w drugie? W 1974 roku Stephen Hawking wykaza³, ¿e czarna dziura emituje kwantowe promieniowanie zmniejszaj±c jednocze¶nie swoje pole powierzchni. Jest to mocna przes³anka za tym, ¿e pole powierzchni horyzontu czarnej dziury mo¿e byæ zamienione w materiê. Obliczenia Hawkinga zosta³y przeprowadzone dla klasycznej czasoprzestrzeni (w której nie wystêpowa³y "kwanty" geometrii) zgodnej z ogóln± teori± wzglêdno¶ci. Jedynie materia by³a kwantowa. Stosuj±c geometriê kwantow±, mo¿emy ponownie zanalizowaæ ten proces. Kwantami pola powierzchni horyzontu s± przeciêcia z nitkami polimerowych wzbudzeñ geometrii. Proces Hawkinga polega na zamianie kwantów pola powierzchni na kwanty materii. W ten sposób Einsteinowska wizja fizycznej natury geometrii realizuje siê na poziomie teorii kwantowej. Takie przeistoczenie geometrii w materiê to w³a¶nie "Einsteinowska alchemia". Dr Abhay Ashtekar jest profesorem Katedry Eberly'a na Pennsylvania State University i dyrektorem Center for Gravitational Physics and Geometry, zajmuje siê grawitacj± i kwantow± geometri±. Dr hab. Jerzy Lewandowski jest profesorem nadzwyczajnym na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego w Zak³adzie Teorii Wzglêdno¶ci i Grawitacji Instytutu Fizyki Teoretycznej, zajmuje siê klasyczn± i kwantow± teori± grawitacji. Tytu³: Odp: Czas i przestrzeñ - wykraczaj±c poza teoriê Einsteina Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Grudzieñ 17, 2009, 21:22:16 Czas i przestrzeñ pod mikroskopem
Naukowcy z California Institute of Technology (Caltech) niedawno opracowali nowe techniki obrazowania, które teraz pozwoli³y im na wykonanie zdjêæ pó³ elektrycznych tworz±cych siê wskutek interakcji elektronów i fotonów. Mogli te¿ ¶ledziæ zmiany zachodz±ce w strukturach w skali atomowej. Czterowymiarowa mikroskopia (4D) wykorzystuje pojedynczy elektron, który do tradycyjnej mikroskopii elektronowej wprowadza wymiar czasu, dziêki czemu mo¿liwe jest ¶ledzenie zmian w skali atomowej. Podczas testów naukowcy byli w stanie skupiaæ strumieñ elektronów na wybranym przez siebie obszarze obserwowanego obiektu. W tradycyjnej mikroskopii strumieñ elektronów uderza w obiekt, elektrony odbijaj± siê od atomów obiektu, trafiaj± do detektora, dziêki któremu uzyskujemy obraz. Je¶li jednak atomy obiektu siê poruszaj±, obraz jest zamazany, przez co czê¶ci detali nie mo¿na dostrzec. Uczeni z Caltechu wykorzystali impulsy elektronów w miejsce sta³ego ich strumienia. Najpierw testowa próbka, w tym wypadku by³ to kawa³ek krystalicznego krzemu, jest podgrzewana za pomoc± krótkiego impulsu lasera. Nastêpnie trafia w ni± femtosekundowy impuls elektronów. Dziêki temu, ¿e trwa on niewiarygodnie krótko, atomy w próbce nie zd±¿± przemie¶ciæ siê na zbyt du¿± odleg³o¶æ, dziêki czemu uzyskujemy ostry obraz. Odpowiednio dobieraj±c czas pomiêdzy kolejnymi podgrzaniami próbki a bombardowaniem jej elektronami, naukowcy mog± wykonaæ ca³± seriê "fotografii", któr± nastêpnie sk³adaj± w "film". Technikê t± opracowa³ wybitny naukowiec Ahmed Zewail, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie chemii. Bra³ on te¿ udzia³, wraz z Brettem Barwickiem i Davidem Flanniganem, w stworzeniu techniki nazwanej indukowan± przez fotony mikroskopi± elektronow± bliskiego pola (PINEM). Korzysta ona z faktu, ¿e w nanostrukturach fotony generuj± zanikaj±ce pole elektryczne, które mo¿e byæ ¼ród³em energii dla elektronów. Uczeni wykorzystali ten fakt do o¶wietlania niektórych materia³ów impulsem lasera, co powodowa³o, ¿e materia³y te zaczyna³y "¶wieciæ". Rozb³ysk trwa³ bardo krótko, od dziesi±tek do setek femtosekund, wystarczaj±co jednak d³ugo, by uda³o siê go zarejestrowaæ. Podczas swoich eksperymentów uczeni o¶wietlali impulsami lasera wêglowe nanorurki i srebrne nanokable. Natychmiast po impulsie laserowym w kierunku próbek wysy³ano elektrony, które "¿ywi³y" siê energi± generowanych przez fotony pól elektrycznych. Ilo¶æ energii pobieranej przez elektrony by³a proporcjonalna do d³ugo¶ci fali ¶wiat³a laserowego. Technika ta pozwala na obrazowanie zanikaj±cych pól elektrycznych dziêki badaniom zmian w poziomie energii poszczególnych elektronów. Jak zauwa¿yli twórcy nowej techniki, otwiera ona nowe mo¿liwo¶ci przed specjalistami zajmuj±cymi siê plazmonik±, fotonik± i dyscyplinami pokrewnymi. To, co jest najbardziej interesuj±ce z punktu widzenia fizyki to fakt, ¿e mo¿emy obrazowaæ fotony za pomoc± elektronów. W przesz³o¶ci, z powodu trudno¶ci w odró¿nieniu energii i momentu elektronów i fotonów, nie s±dzili¶my, ¿e uda siê uzyskaæ technikê podobn± do PINEM czy ¿e uda siê zwizualizowaæ to w czasie i przestrzeni - stwierdzi³ Zewail. Autor: Mariusz B³oñski http://kopalniawiedzy.pl/California-Institute-of-Technology-Caltech-Ahmed-Zewail-Brett-Barwick-David-Flannigan-PINEM-laser-elektron-foton-pole-elektryczne-mikroskopia-4D-9275.html Tytu³: Odp: Czas i przestrzeñ - wykraczaj±c poza teoriê Einsteina Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Grudzieñ 23, 2009, 23:33:21 To da³o pocz±tek fizyce kwantowej. Dzi¶ ju¿ wiemy, ¿e ani czas, ani przestrzeñ, energia czy masa nie zmieniaj± siê liniowo.
Paradoks Zenona z Elei – paradoks filozoficzny, ale równie¿ matematyczny i fizyczny. Je¶li czas i przestrzeñ bêdziemy rozumieæ jako wielko¶ci ci±g³e, linearne to ... ano pomy¶lmy. Biegacz musi przebiec jak±¶ ¶ci¶le okre¶lon± odleg³o¶æ. Zanim jednak osi±gnie met± musi najpierw pokonaæ 1/2 d³ugo¶ci, ale zanim to osi±gnie musi najpierw dobiec do 1/4, no ale przedtem musi najpierw dobiec do 1/8, i tak w nieskoñczono¶æ. Konkluzja : biegacz ma do przebycia nieskoñczon± ilo¶æ odcinków, natomiast czas jest co prawda nieograniczony, ale skoñczony. Zadanie zatem niewykonalne. Nigdy nie ukoñczy swego biegu. Je¶li przyjmiemy, ¿e paradoks jest s³uszny dla dowolnej d³ugo¶ci, to dojdziemy do wniosku, ¿e biegacz nie mo¿e nawet zacz±æ biegu. Dystans 1 mm to te¿ dystans. W staro¿ytno¶ci mia³y udowodniæ tezê, ¿e ruch w ¶wiecie, który postrzegamy, jest z³udzeniem,które nie jest mo¿liwe w rzeczywisto¶ci. http://www.eioba.pl/a117093/slynne_paradoksy Tytu³: Odp: Czas i przestrzeñ - wykraczaj±c poza teoriê Einsteina Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Grudzieñ 31, 2009, 20:04:44 Przestrzeñ i czas
Geometria czasoprzestrzeni Wyobra¼my sobie wielk± kulê. Nawet je¶li widzimy j± w trójwymiarowej przestrzeni, zewnêtrzna powierzchnia kuli ma geometriê sfery w dwóch wymiarach, gdy¿ istniej± tylko dwa niezale¿ne kierunki ruchu wzd³u¿ powierzchni. Gdyby¶my byli bardzo mali i ¿yli na powierzchni takiej kuli, mogliby¶my pomy¶leæ, ¿e znajdujemy siê nie na sferze, lecz na ogromnej p³askiej, dwuwymiarowej p³aszczy¼nie. Jednak gdyby zmierzyæ dok³adnie odleg³o¶ci dziel±ce np. dwa dowolne punkty, okaza³oby siê, ¿e nie ¿yjemy na p³askiej powierzchni ale na zakrzywionej p³aszczy¼nie wielkiej kuli. Ideê krzywizny powierzchni kuli mo¿emy zastosowaæ do ca³ego Wszech¶wiata. By³a ona ogromnym prze³omem w ogólnej teorii wzglêdno¶ci Einsteina. Przestrzeñ i czas s± zjednoczone w tzw. czasoprzestrzeñ, która mo¿e byæ zakrzywiona tak, jak powierzchnia opisywanej wy¿ej kuli. Najwygodniejszym sposobem, w jaki matematycy definiuj± p³aszczyznê sfery, jest opisanie ca³ej sfery, nie tylko jej czê¶ci. Jednym z trudniejszych aspektów opisywania geometrii czasoprzestrzeni jest konieczno¶æ uwzglêdnienia i czasu i przestrzeni. To oznacza przedstawienie przesz³o¶ci, tera¼niejszo¶ci i przysz³o¶ci jednocze¶nie. Geometria czasoprzestrzeni jest matematyczn± jedno¶ci±. Co determinuje geometriê czasoprzestrzeni? Fizycy usi³uj± znale¼æ równania, których wyniki najlepiej opisywa³yby mechanikê czasoprzestrzeni. Równanie Einsteina obrazuje j± w sposób klasyczny, gdy¿ nie uwzglêdnia niepotwierdzonych, jak dot±d, procesów kwantowych. Geometria czasoprzestrzeni traktowana jest bez jakichkolwiek (zakrêconych) konsekwencji mechaniki kwantowej. Równanie Einsteina mówi o tym, ¿e krzywizna czasoprzestrzeni w dowolnie zadanym kierunku jest ¶ci¶le powi±zana z energi± i pêdem wszystkiego co tak± czasoprzestrzeni± nie jest. Innymi s³owy, równanie to wi±¿e grawitacjê z nie-grawitacj±, geometriê z nie-geometri±. Krzywizna jest grawitacj± a wszystko poza ni± - elektrony i kwarki, które tworz± atomy, a te z kolei buduj± materiê, promieniowanie elektromagnetyczne, ka¿da cz±stka, po¶rednicz±ca w tworzeniu oddzia³ywañ nie bêd±cych grawitacj± - znajduje siê w zakrzywionej czasoprzestrzeni i w tym samym czasie determinuje tê krzywiznê zgodn± z równaniem Einsteina. Jaka jest geometria naszej czasoprzestrzeni? Jak zosta³o napisane wcze¶niej, pe³ny opis naszej czasoprzestrzeni uwzglêdnia nie tylko ca³± przestrzeñ ale równie¿ ca³y, absolutny czas. Mówi±c inaczej, wszystko co kiedykolwiek siê wydarzy³o i co dopiero siê wydarzy w tej czasoprzestrzeni. Teraz oczywi¶cie, t³umacz±c to sobie zbyt dos³ownie, napotykamy pewien problem. Nie mo¿emy przecie¿ prze¶ledziæ wszystkiego, co zasz³o oraz co dopiero ma nast±piæ, aby zmieniæ rozk³ad energii i pêdu (ilo¶ci ruchu) we Wszech¶wiecie. Na szczê¶cie ludzie zostali obdarzeni wyobra¼ni± i mo¿liwo¶ci± przewidywania, dlatego te¿ potrafimy tworzyæ abstrakcyjne modele, które maj± na celu przybli¿yæ rzeczywisty wygl±d Wszech¶wiata, powiedzmy w skali gromad galaktyk. Aby rozwi±zaæ równania, nale¿y przyj±æ pewne u³atwiaj±ce za³o¿enia. Pierwszym z nich jest to, ¿e czas i przestrzeñ mo¿na starannie rozdzieliæ. Nie jest to w³a¶ciwe we wszystkich przypadkach, np. w pobli¿u rotuj±cej czarnej dziury przestrzeñ i czas s± ze sob± ¶ci¶le zwi±zane i nie mog± byæ w ¿aden sposób odseparowane. Za³o¿eniem jest wiêc fakt, ¿e czasoprzestrzeñ okre¶lamy jako przestrzeñ zmieniaj±c± siê w czasie. Kolejnym wa¿nym za³o¿eniem, zaraz po teorii Wielkiego Wybuchu, jest to, ¿e w ka¿dej, dowolnej chwili czasu we Wszech¶wiecie, przestrzeñ wygl±da identycznie w ka¿dym kierunku je¶li ogl±damy go z dowolnie wybranego punktu. Zjawisko niezale¿no¶ci w³asno¶ci fizycznych Wszech¶wiata od dowolnego kierunku nosi nazwê izotropii, a niezale¿no¶æ od dowolnie wybranego miejsca nazywamy homogenizmem (jednorodno¶ci±). Podsumowuj±c, przestrzeñ jest izotropiczna i jednorodna. Kosmologowie okre¶laj± to za³o¿enie jako maksymaln±, idealn± symetriê. Jest to widoczne zw³aszcza w odniesieniu do znacznych odleg³o¶ci. Rozwi±zuj±c równanie Einsteina, uczeni wyró¿nili trzy podstawowe typy energii, które mog± zakrzywiaæ czasoprzestrzeñ: 1. energia pró¿ni 2. promieniowanie 3. materia Kiedy przedstawiono za³o¿enia jednolito¶ci ¼róde³ energii oraz idealnej symetrii przestrzeni, równanie Einsteina zosta³o zredukowane do dwóch prostszych, które mo¿na ju¿ bez problemu rozwi±zaæ. Wynik przedstawia geometriê przestrzeni oraz sposób, w jaki jej rozmiar zmienia siê w czasie. http://www.eioba.pl/a71894/przestrzen_i_czas Tytu³: Odp: Czas i przestrzeñ - wykraczaj±c poza teoriê Einsteina Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Grudzieñ 31, 2009, 20:25:23 W odniesieniu do obiektywnej czasoprzestrzeni w teorii wzglêdno¶ci Einsteina
Pytanie o to, czym s± czas i przestrzeñ wydaje siê byæ kluczowe dla zrozumienia otaczaj±cej nas rzeczywisto¶ci. Czy czas i przestrzeñ s± czym¶ zinternalizowanym w podmiocie jak chcia³ tego Kant, czy raczej istniej± obiektywnie i s± relatywne, jak g³osi teoria wzglêdno¶ci Einsteina? I czy miêdzy tymi dwoma stanowiskami mo¿liwe jest jakie¶ rozwi±zanie kompromisowe? Jak pisze Cassirer: "to, co w tym punkcie wydaje siê stwarzaæ trudno¶ci, gdy idzie o porozumienie miêdzy fizykiem a filozofem, to fakt, ¿e obaj napotykaj± tutaj na wspólny problem, do którego zabieraj± siê z zupe³nie innej strony" . W Krytyce czystego rozumu Kant rozpoczyna swoje studium nad ludzk± wiedz± od zgody na twierdzenie g³osz±ce, ¿e nasze poznanie rozpoczyna siê wraz z do¶wiadczeniem. Wszelka zmys³owo¶æ wytwarza w nas wra¿enia, a one s± z kolei organizowane przez formy czystej naoczno¶ci, filozof stwierdza bowiem: "Czystym nazywam wszelkie przedstawienie, w którym nie znajduje siê nic, co by by³o wra¿eniem. Natrafimy przeto a priori w umy¶le na czysta formê zmys³owych tre¶ci naocznych w ogóle, w której ogl±damy wszystko to, co ró¿norodne w zjawiskach" . Wspomnianymi formami czystej formy naoczno¶ci s± przestrzeñ i czas: "istniej± dwie czyste formy zmys³owej naoczno¶ci (...) mianowicie czas i przestrzeñ" . Kant wyró¿nia tzw. zmys³ zewnêtrzny i wewnêtrzny. Zmys³em zewnêtrznym jest przestrzeñ, dziêki której, jak pisze filozof: "przedstawiamy sobie przedmioty jako bêd±ce poza nami, a wszystkie te przedmioty razem wziête jako bêd±ce w przestrzeni" . Mo¿na powiedzieæ, ¿e przestrzeñ ulega u Kanta internalizacji, staje siê tym, bez czego, jak czytamy w Krytyce, "nie mo¿na by okre¶leñ przypisaæ ¿adnej rzeczy" , nale¿y ona do konstrukcji podmiotu. ¦wiat fenomenalny, zjawiskowy to pewnego rodzaju struktura umys³u wytworzona na bazie czystych form naoczno¶ci i wra¿eñ. W opozycji do pogl±dów Kanta pozostaje ogólna teoria wzglêdno¶ci Einsteina, w niej bowiem dochodzi do swoistego po³±czenia czasu i przestrzeni: do trójwymiarowej przestrzeni euklidesowej zostaje dodana czwarta wspó³rzêdna. Jak pisze wspó³czesny fizyk, Stephen Hawking: "Zdarzenie jest czym¶, co zachodzi w okre¶lonym punkcie i okre¶lonej chwili. Aby wyznaczyæ zdarzenie nale¿y zatem podaæ cztery wspó³rzêdne" . Podobnie Cassirer stwierdza: "okazuje siê, ¿e mo¿emy zrozumieæ i przedstawiæ teoretyczne relacje, które zachodz± w rzeczywistej przestrzeni jedynie poprzez odtworzenie ich w jêzyku czterowymiarowej nieeuklidesowej rozmaito¶ci" . Czasoprzestrzeñ fizyczna nie jest pojmowana jako konstrukcja umys³u, ale jako realna struktura rzeczywisto¶ci. Kolejnym punktem spornym w koncepcji Kanta i teorii Einsteina, jak mog³oby siê wydawaæ, jest pogl±d na relacjê zachodz±c± pomiêdzy przedmiotem a przestrzeni±. Dla Kanta przestrzeñ istnieje niezale¿nie od zjawisk: „nie mo¿na sobie wyobraziæ, ¿e nie ma przestrzeni, jakkolwiek mo¿na sobie pomy¶leæ, ¿e nie spotykamy w niej ¿adnych przedmiotów" . Fenomeny w ¿aden sposób na ni± nie wp³ywaj±, jak bowiem stwierdza Kant: "przestrzeñ uwa¿a siê za warunek mo¿liwo¶ci zjawisk, a nie za okre¶lenie od nich zale¿ne" . Jak stwierdza Cassirer: "fakt, ¿e ani czysta przestrzeñ ani czysty czas (...), a tylko ich wype³nienie jakim¶ okre¶lonym materia³em empirycznym daje to, co nazywamy rzeczywisto¶ci±, nale¿y do podstawowej doktryny krytycznego idealizmu" . Na tym tle zupe³nie inaczej prezentuje siê czasoprzestrzeñ fizyki, która w obecno¶ci masywnych obiektów (np. planet, gwiazd, czarnych dziur) mo¿e ulegaæ zakrzywieniu. Hawking w Krótkiej historii czasu pisze: "Czasoprzestrzeñ nie jest p³aska, lecz zakrzywiona lub pofa³dowana przez roz³o¿ona w niej energie i masê" . Nie jest ona zatem tworem niezale¿nym, apriorycznym ale pod³o¿em dla istnienia przedmiotów, które mog± na ni± wp³ywaæ i modyfikowaæ jej konstytucjê. Ponadto Kant postuluje, i¿ mo¿e istnieæ "tylko jedna jedyna przestrzeñ" . Dlaczego? Otó¿, jak pisze, "przestrzeñ wyobra¿amy sobie jako nieskoñczon± dan± nam wielko¶æ" , dlatego "je¿eli mówi siê o wielu przestrzeniach, to rozumie siê przez to tylko czê¶ci jednej i tej samej przestrzeni" . Przestrzeñ jako forma czystej naoczno¶ci nie jest bowiem w ¿aden sposób podzielona. We wspó³czesnej kosmologii sformu³owano natomiast koncepcjê tzw. multiversum, sk³adaj±cego siê z nieskoñczonej ilo¶ci tzw. wszech¶wiatów niemowlêcych. Koncepcja ta opiera siê na za³o¿eniu, i¿ zapadaj±ca siê czarna dziura w momencie osi±gniêcia gêsto¶ci krytycznej generuje niejako na zewn±trz naszego Wszech¶wiata now± czasoprzestrzeñ innego wszech¶wiata. W koncepcji multiversum mamy zatem do czynienia z wielo¶ci± czasoprzestrzeni. Hawking pisze: "zgodnie z teori± wzglêdno¶ci istnieje wiele mo¿liwych zakrzywionych czasoprzestrzeni, odpowiadaj±cych ró¿nym stanom pocz±tkowym" . Ró¿nice pomiêdzy stanowiskiem Kanta a stanowiskiem wspó³czesnej fizyki dotycz± równie¿ pojêcia czasu. Filozof pojmuje czas jako zmys³ wewnêtrzny, dziêki któremu "mo¿na sobie wyobraziæ, ¿e niektóre przedmioty znajduj± siê w jednym i tym samym czasie, lub te¿ w ró¿nych czasach" . Czas istnieje niejako poza zjawiskami; to one ujmowane s± w czasie. Co istotne, Kant dopuszcza istnienie tylko jednego kierunku czasu: "przedstawiamy sobie nastêpstwo czasowe jako id±c± w nieskoñczono¶æ liniê, w której to co ró¿norodne tworzy ci±g o jednym tylko wymiarze" . Zupe³nie inaczej prezentuje siê problem czasowo¶ci we wspó³czesnej fizyce. Teoria wzglêdno¶ci obali³a sensowno¶æ pojêcia absolutnego czasu, który od tej pory uwa¿any jest za relatywny. Wynikaj± z tego liczne wnioski, jak pisze Hawking: "konsekwencj± ogólnej teorii wzglêdno¶ci jest stwierdzenie, ¿e czas powinien p³yn±æ wolniej w pobli¿u cia³ o du¿ej masie" . Ponadto miara czasu zmienia siê wraz z prêdko¶ci±, tzn. przy prêdko¶ciach bliskich prêdko¶ci ¶wiat³a czas p³ynie wolniej. Interesuj±ce jest równie¿ i to, ¿e teoria Eisteina dopuszcza istnienie tzw. tuneli czasoprzestrzennych, w których czas mo¿e ulegaæ zapêtleniom, zaburzaj±cym strza³kê czasu, tj. jego kierunek. Wydawaæ by siê mog³o, i¿ zmiana rozumienia pojêæ czasu i przestrzeni we wspó³czesnej fizyce niejako dyskredytuje pogl±dy Kanta w tej dziedzinie, sprawia, ¿e staj± siê one bezzasadne. Warto siê jednak zastanowiæ czy tak w³a¶nie jest. Otó¿ przede wszystkim nale¿y rozgraniczyæ filozoficzne rozumienie tych pojêæ od ich rozumienia fizycznego, jak pisze Cassirer, trzeba zauwa¿yæ ów "kontrast pomiêdzy przestrzeni± i czasem rozumianym jako subiektywne i fenomenalne, z jednej strony, a przestrzeni± i czasem rozumianym jako obiektywne i matematyczne z drugiej" . Przede wszystkim to, ¿e czas i przestrzeñ stanowi± jedno¶æ w fizyce, wcale nie oznacza, ze nie mog± one byæ rozwa¿ane oddzielnie: "faktyczne przenikanie siê przestrzeni i czasu we wszelkich empiryczno-fizykalnych pomiarach nie wyklucza tego, ¿e s± one czym¶ zasadniczo ró¿nym, co prawda nie jako przedmioty, lecz jako sposoby okre¶lania przedmiotów" . Fizyk stara siê uchwyciæ to, co konkretne, mo¿liwe do empirycznego zweryfikowania. Filozof stara siê okre¶liæ natomiast, w jaki sposób mo¿liwe jest poznanie tego, co konkretne i empiryczne. Dlatego skonkretyzowane w fizyce pojêcie czasu i przestrzeni wymaga niejako czego¶, co umo¿liwi jego uchwycenie. Jak czytamy u Cassirera: " filozof bezwarunkowo uzna³ tê têsknotê fizyka za konkretn± okre¶lono¶ci± pojêæ; jednak z drugiej strony wci±¿ wskazuje na fakt, ze istniej± ostateczne idealne okre¶lenia, bez których nie mo¿na poj±æ i uczyniæ zrozumia³ym tego, co konkretne" . To, ¿e drogi badawcze fizyka i filozofa rozchodz± siê wcale nie musi prowadziæ do konfliktu pomiêdzy nimi, bowiem wystarczy uznaæ, ¿e rozwa¿aj± oni pojêcia czasu i przestrzeni w odmienny sposób, mianowicie: "to, co fizyk nazywa czasem i przestrzeni± jest dla niego konkretn± mierzaln± ró¿norodno¶ci± (...); dla filozofa, przeciwnie, czas i przestrzeñ nie oznaczaj± nic wiêcej jak tylko formy" . Zatem kantowskie formy naoczno¶ci to co¶ zgo³a innego ni¿ czas i przestrzeñ w fizyce. Filozofia transcendentalna nie traktuje czasu i przestrzeni jako rzeczy, lecz jako ¼ród³a poznania. Nie widzi w nich samoistnych przedmiotów, które mo¿na uchwyciæ na drodze obserwacji b±d¼ eksperymentu, stanowi± one bowiem „warunki mo¿liwo¶ci do¶wiadczenia", na mocy których mo¿liwe s± obserwacje i eksperymenty. Jak pisze Cassirer: "to, co — jak czas i przestrzeñ — umo¿liwia konstytucje przedmiotów, samo nie mo¿e byæ dane jako szczególny przedmiot" . Dlatego, w tym kontek¶cie, bezpodstawne wydaje siê stwierdzenie Hawkinga, i¿ "podobnie jak nie sposób mówiæ o wydarzeniach we Wszech¶wiecie pomijaj±c pojêcia czasu i przestrzeni, tak te¿ bezsensowne jest rozwa¿anie czasu i przestrzeni poza Wszech¶wiatem" . W odniesieniu do estetyki transcendentalnej opinia ta wydaje siê nieuzasadniona, bowiem "teoria czasu i przestrzeni rozwijana przez teoriê wzglêdno¶ci jest i pozostaje doktryn± empirycznej przestrzeni i empirycznego czasu, nie za¶ czystej przestrzeni i czystego czasu" . Kantowskie czysta przestrzeñ i czysty czas mog± zatem byæ rozwa¿ane „poza Wszech¶wiatem", jako warunki mo¿liwo¶ci jego poznawania i badania przez nauki empiryczne. http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,5713 Tytu³: Odp: Czas i przestrzeñ - wykraczaj±c poza teoriê Einsteina Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Grudzieñ 31, 2009, 20:29:04 Continuum czasoprzestrzenne
„Rewolucja francuska zaczê³a siê w Pary¿u dnia 14 lipca 1789 roku”. W zdaniu tym okre¶lone zosta³y miejsce i czas zdarzenia. Komu¶, kto s³ysza³by to zdanie po raz pierwszy, a nie wiedzia³, co znaczy s³owo „Pary¿”, mo¿na wyt³umaczyæ, ¿e jest to miasto na kuli ziemskiej po³o¿one pod 2° d³ugo¶ci wschodniej i 49° szeroko¶ci pó³nocnej. Tak wiêc dwie liczby charakteryzowa³yby miejsce, w którym zasz³o zdarzenie, za¶ „14 lipca 1789 roku” – czas, w którym ono zasz³o. Dok³adne okre¶lenie, gdzie i kiedy zasz³o zdarzenie, jest w fizyce jeszcze wa¿niejsze ni¿ w historii, gdy¿ dane te stanowi± podstawê ilo¶ciowego opisu. Dla uproszczenia rozwa¿ali¶my dot±d tylko ruchy wzd³u¿ linii prostej. Naszym u. w. by³a sztywna sztaba maj±ca pocz±tek, lecz nie maj±ca punktu koñcowego. Utrzymajmy nadal to ograniczenie. We¼my pod uwagê ró¿ne punkty na sztabie. Ich po³o¿enia mo¿na scharakteryzowaæ jedn± tylko liczb±, wspó³rzêdn± punktu. Powiedzenie, ¿e wspó³rzêdna punktu wynosi 7,586 metra, oznacza, ¿e punkt ten jest oddalony od pocz±tku sztaby o 7,586 metra. I na odwrót, je¶li kto¶ poda mi dowoln± liczbê i jednostkê, zawsze mogê znale¼æ na sztabie punkt odpowiadaj±cy tej liczbie. Mo¿emy stwierdziæ: ka¿dej liczbie odpowiada okre¶lony punkt na sztabie, a ka¿demu punktowi na sztabie odpowiada okre¶lona liczba. Matematycy wyra¿aj± ten fakt nastêpuj±cym zdaniem: wszystkie punkty na sztabie tworz± jednowymiarowe continuum. Dla ka¿dego punktu na sztabie zawsze istnieje punkt dowolnie bliski. Dwa odleg³e punkty na sztabie mo¿na po³±czyæ ze sob±, posuwaj±c siê dowolnie ma³ymi odcinkami. Mo¿liwo¶æ ³±czenia odleg³ych punktów za pomoc± dowolnie ma³ych odcinków jest wiêc charakterystyczn± cech± continuum. A teraz inny przyk³ad. Mamy p³aszczyznê lub – je¶li kto woli co¶ bardziej konkretnego – powierzchniê prostok±tnego sto³u. Po³o¿enie punktu na tym stole mo¿e byæ scharakteryzowane przez dwie liczby, a nie, jak uprzednio, przez jedn±. Te dwie liczby to odleg³o¶ci od dwóch prostopad³ych krawêdzi sto³u. Ka¿demu punktowi na p³aszczy¼nie odpowiada nie jedna liczba, lecz para liczb; ka¿dej parze liczb odpowiada okre¶lony punkt. Innymi s³owy: p³aszczyzna jest dwuwymiarowym continuum. Dla ka¿dego punktu na p³aszczy¼nie zawsze istniej± punkty dowolnie bliskie. Dwa odleg³e punkty mo¿na po³±czyæ krzyw±, daj±c± siê podzieliæ na dowolnie ma³e odcinki. Tak wiêc dowolna ma³o¶æ odcinków daj±cych po³±czenie dwóch odleg³ych punktów, z których ka¿dy mo¿e byæ przedstawiony za pomoc± dwóch liczb, jest znów charakterystyczn± cech± dwuwymiarowego continuum. (http://www.wiw.pl/fizyka/ewolucja/pict/rys31_01small.gif) Jeszcze jeden przyk³ad. Wyobra¼my sobie, ¿e chcemy uwa¿aæ nasz pokój za u. w. Znaczy to, ¿e chcemy opisywaæ wszystkie po³o¿enia w stosunku do sztywnych ¶cian pokoju. (http://www.wiw.pl/fizyka/ewolucja/pict/rys31_02small.gif) Po³o¿enie koñca lampy, je¶li lampa ta pozostaje w spoczynku, mo¿na zapisaæ w formie trzech liczb: dwie z nich wyznaczaj± odleg³o¶æ od dwóch prostopad³ych ¶cian, trzecia – odleg³o¶æ od pod³ogi lub sufitu. Ka¿demu punktowi przestrzeni odpowiadaj± okre¶lone trzy liczby; ka¿dym trzem liczbom odpowiada okre¶lony punkt przestrzeni. Wyra¿amy to zdaniem: nasza przestrzeñ jest trójwymiarowym continuum. Dla ka¿dego punktu przestrzeni istniej± punkty dowolnie bliskie. I znów dowolna ma³o¶æ odcinków daj±cych po³±czenie odleg³ych punktów, z których ka¿dy jest przedstawiony przez trzy liczby, jest charakterystyczn± cech± trójwymiarowego continuum. Wszystko to jednak ma niewiele wspólnego z fizyk±. Aby powróciæ do fizyki, musimy rozwa¿yæ ruch cz±stek materialnych. Chc±c obserwowaæ i przewidywaæ zdarzenia zachodz±ce w przyrodzie, musimy braæ pod uwagê nie tylko miejsce, ale i czas, w którym zachodz± zdarzenia fizyczne. We¼my znów bardzo prosty przyk³ad. Z wie¿y upuszczony zostaje ma³y kamieñ, który mo¿na uwa¿aæ za cz±stkê. Przypu¶æmy, ¿e wysoko¶æ wie¿y wynosi 80 m. Od czasów Galileusza potrafimy przewidywaæ, jaka bêdzie wspó³rzêdna kamienia w dowolnej chwili po jego upuszczeniu. Oto „rozk³ad jazdy” opisuj±cy po³o¿enia kamienia po 0, 1, 2, 3 i 4 sekundach. (http://www.wiw.pl/fizyka/ewolucja/pict/rys31_03small.gif) Nasz „rozk³ad jazdy” notuje piêæ zdarzeñ, z których ka¿de przedstawione jest przez dwie liczby – wspó³rzêdn± czasow± i przestrzenn± danego zdarzenia. Pierwszym zdarzeniem jest upuszczenie kamienia z wysoko¶ci 80 metrów nad ziemi± w zerowej sekundzie. Drugim zdarzeniem jest miniêcie przez kamieñ kreski na naszej sztywnej sztabie (wie¿a) na wysoko¶ci 75 metrów nad ziemi±. Nastêpuje to po pierwszej sekundzie. Ostatnim zdarzeniem jest zderzenie siê kamienia z ziemi±. Wiadomo¶ci uzyskane z naszego „rozk³adu jazdy” mo¿emy uj±æ w nieco inny sposób. Piêæ par liczb z „rozk³adu jazdy” mo¿emy przedstawiæ jako piêæ punktów na p³aszczy¼nie. Najpierw ustalmy skalê. Jeden odcinek bêdzie odpowiada³ metrowi, drugi sekundzie. Na przyk³ad: (http://www.wiw.pl/fizyka/ewolucja/pict/rys31_04small.gif) Nastêpnie narysujmy dwie prostopad³e linie i nazwijmy na przyk³ad poziom± – osi± czasow±, pionow± za¶ – osi± przestrzenn±. Widaæ od razu, ¿e nasz „rozk³ad jazdy” mo¿na przedstawiæ w postaci piêciu punktów na p³aszczy¼nie czasoprzestrzennej. Odleg³o¶ci punktów od osi przestrzennej przedstawiaj± wspó³rzêdne czasowe, zanotowane w pierwszej kolumnie naszego „rozk³adu jazdy”, odleg³o¶ci od osi czasowej oznaczaj± wspó³rzêdne przestrzenne. Dok³adnie te same informacje mo¿na zapisaæ na dwa sposoby: za pomoc± „rozk³adu jazdy” oraz za pomoc± punktów na p³aszczy¼nie. Ka¿dy z tych zapisów mo¿na skonstruowaæ na podstawie znajomo¶ci drugiego. Wybór jednego z tych dwóch sposobów jest wy³±cznie spraw± gustu, gdy¿ s± one w gruncie rzeczy równowa¿ne. Pójd¼my teraz o krok dalej. Wyobra¼my sobie lepszy „rozk³ad jazdy”, który by podawa³ po³o¿enie nie co sekundê, lecz na przyk³ad co jedn± setn± albo jedn± tysiêczn± sekundy. Na naszej p³aszczy¼nie czasoprzestrzennej bêdziemy wtedy mieli bardzo wiele punktów. (http://www.wiw.pl/fizyka/ewolucja/pict/rys31_05small.gif) Je¶li wreszcie po³o¿enie bêdzie okre¶lone dla ka¿dej chwili, czyli, jak powiadaj± matematycy, je¶li wspó³rzêdna przestrzenna bêdzie zadana jako funkcja czasu, wówczas nasz uk³ad punktów stanie siê lini± ci±g³±. Nastêpny rysunek przedstawia wiêc pe³n± wiedzê o ruchu, a nie, jak poprzednio, jej wycinek. Ruch wzd³u¿ sztywnej sztaby (wie¿y), ruch w przestrzeni jednowymiarowej, jest tu przedstawiony w postaci krzywej w dwuwymiarowym continuum czasoprzestrzennym. Ka¿demu punktowi naszego continuum czasoprzestrzennego odpowiada para liczb, z których jedna oznacza wspó³rzêdn± czasow±, druga – wspó³rzêdn± przestrzenn±. (http://www.wiw.pl/fizyka/ewolucja/pict/rys31_06small.gif) Continuum czasoprzestrzenne Continuum czasoprzestrzenne „R ewolucja francuska zaczê³a siê w Pary¿u dnia 14 lipca 1789 roku”. W zdaniu tym okre¶lone zosta³y miejsce i czas zdarzenia. Komu¶, kto s³ysza³by to zdanie po raz pierwszy, a nie wiedzia³, co znaczy s³owo „Pary¿”, mo¿na wyt³umaczyæ, ¿e jest to miasto na kuli ziemskiej po³o¿one pod 2° d³ugo¶ci wschodniej i 49° szeroko¶ci pó³nocnej. Tak wiêc dwie liczby charakteryzowa³yby miejsce, w którym zasz³o zdarzenie, za¶ „14 lipca 1789 roku” – czas, w którym ono zasz³o. Dok³adne okre¶lenie, gdzie i kiedy zasz³o zdarzenie, jest w fizyce jeszcze wa¿niejsze ni¿ w historii, gdy¿ dane te stanowi± podstawê ilo¶ciowego opisu. Dla uproszczenia rozwa¿ali¶my dot±d tylko ruchy wzd³u¿ linii prostej. Naszym u. w. by³a sztywna sztaba maj±ca pocz±tek, lecz nie maj±ca punktu koñcowego. Utrzymajmy nadal to ograniczenie. We¼my pod uwagê ró¿ne punkty na sztabie. Ich po³o¿enia mo¿na scharakteryzowaæ jedn± tylko liczb±, wspó³rzêdn± punktu. Powiedzenie, ¿e wspó³rzêdna punktu wynosi 7,586 metra, oznacza, ¿e punkt ten jest oddalony od pocz±tku sztaby o 7,586 metra. I na odwrót, je¶li kto¶ poda mi dowoln± liczbê i jednostkê, zawsze mogê znale¼æ na sztabie punkt odpowiadaj±cy tej liczbie. Mo¿emy stwierdziæ: ka¿dej liczbie odpowiada okre¶lony punkt na sztabie, a ka¿demu punktowi na sztabie odpowiada okre¶lona liczba. Matematycy wyra¿aj± ten fakt nastêpuj±cym zdaniem: wszystkie punkty na sztabie tworz± jednowymiarowe continuum. Dla ka¿dego punktu na sztabie zawsze istnieje punkt dowolnie bliski. Dwa odleg³e punkty na sztabie mo¿na po³±czyæ ze sob±, posuwaj±c siê dowolnie ma³ymi odcinkami. Mo¿liwo¶æ ³±czenia odleg³ych punktów za pomoc± dowolnie ma³ych odcinków jest wiêc charakterystyczn± cech± continuum. A teraz inny przyk³ad. Mamy p³aszczyznê lub – je¶li kto woli co¶ bardziej konkretnego – powierzchniê prostok±tnego sto³u. Po³o¿enie punktu na tym stole mo¿e byæ scharakteryzowane przez dwie liczby, a nie, jak uprzednio, przez jedn±. Te dwie liczby to odleg³o¶ci od dwóch prostopad³ych krawêdzi sto³u. Ka¿demu punktowi na p³aszczy¼nie odpowiada nie jedna liczba, lecz para liczb; ka¿dej parze liczb odpowiada okre¶lony punkt. Innymi s³owy: p³aszczyzna jest dwuwymiarowym continuum. Dla ka¿dego punktu na p³aszczy¼nie zawsze istniej± punkty dowolnie bliskie. Dwa odleg³e punkty mo¿na po³±czyæ krzyw±, daj±c± siê podzieliæ na dowolnie ma³e odcinki. Tak wiêc dowolna ma³o¶æ odcinków daj±cych po³±czenie dwóch odleg³ych punktów, z których ka¿dy mo¿e byæ przedstawiony za pomoc± dwóch liczb, jest znów charakterystyczn± cech± dwuwymiarowego continuum. Jeszcze jeden przyk³ad. Wyobra¼my sobie, ¿e chcemy uwa¿aæ nasz pokój za u. w. Znaczy to, ¿e chcemy opisywaæ wszystkie po³o¿enia w stosunku do sztywnych ¶cian pokoju. Po³o¿enie koñca lampy, je¶li lampa ta pozostaje w spoczynku, mo¿na zapisaæ w formie trzech liczb: dwie z nich wyznaczaj± odleg³o¶æ od dwóch prostopad³ych ¶cian, trzecia – odleg³o¶æ od pod³ogi lub sufitu. Ka¿demu punktowi przestrzeni odpowiadaj± okre¶lone trzy liczby; ka¿dym trzem liczbom odpowiada okre¶lony punkt przestrzeni. Wyra¿amy to zdaniem: nasza przestrzeñ jest trójwymiarowym continuum. Dla ka¿dego punktu przestrzeni istniej± punkty dowolnie bliskie. I znów dowolna ma³o¶æ odcinków daj±cych po³±czenie odleg³ych punktów, z których ka¿dy jest przedstawiony przez trzy liczby, jest charakterystyczn± cech± trójwymiarowego continuum. Wszystko to jednak ma niewiele wspólnego z fizyk±. Aby powróciæ do fizyki, musimy rozwa¿yæ ruch cz±stek materialnych. Chc±c obserwowaæ i przewidywaæ zdarzenia zachodz±ce w przyrodzie, musimy braæ pod uwagê nie tylko miejsce, ale i czas, w którym zachodz± zdarzenia fizyczne. We¼my znów bardzo prosty przyk³ad. Z wie¿y upuszczony zostaje ma³y kamieñ, który mo¿na uwa¿aæ za cz±stkê. Przypu¶æmy, ¿e wysoko¶æ wie¿y wynosi 80 m. Od czasów Galileusza potrafimy przewidywaæ, jaka bêdzie wspó³rzêdna kamienia w dowolnej chwili po jego upuszczeniu. Oto „rozk³ad jazdy” opisuj±cy po³o¿enia kamienia po 0, 1, 2, 3 i 4 sekundach. Nasz „rozk³ad jazdy” notuje piêæ zdarzeñ, z których ka¿de przedstawione jest przez dwie liczby – wspó³rzêdn± czasow± i przestrzenn± danego zdarzenia. Pierwszym zdarzeniem jest upuszczenie kamienia z wysoko¶ci 80 metrów nad ziemi± w zerowej sekundzie. Drugim zdarzeniem jest miniêcie przez kamieñ kreski na naszej sztywnej sztabie (wie¿a) na wysoko¶ci 75 metrów nad ziemi±. Nastêpuje to po pierwszej sekundzie. Ostatnim zdarzeniem jest zderzenie siê kamienia z ziemi±. Wiadomo¶ci uzyskane z naszego „rozk³adu jazdy” mo¿emy uj±æ w nieco inny sposób. Piêæ par liczb z „rozk³adu jazdy” mo¿emy przedstawiæ jako piêæ punktów na p³aszczy¼nie. Najpierw ustalmy skalê. Jeden odcinek bêdzie odpowiada³ metrowi, drugi sekundzie. Na przyk³ad: Nastêpnie narysujmy dwie prostopad³e linie i nazwijmy na przyk³ad poziom± – osi± czasow±, pionow± za¶ – osi± przestrzenn±. Widaæ od razu, ¿e nasz „rozk³ad jazdy” mo¿na przedstawiæ w postaci piêciu punktów na p³aszczy¼nie czasoprzestrzennej. Odleg³o¶ci punktów od osi przestrzennej przedstawiaj± wspó³rzêdne czasowe, zanotowane w pierwszej kolumnie naszego „rozk³adu jazdy”, odleg³o¶ci od osi czasowej oznaczaj± wspó³rzêdne przestrzenne. Dok³adnie te same informacje mo¿na zapisaæ na dwa sposoby: za pomoc± „rozk³adu jazdy” oraz za pomoc± punktów na p³aszczy¼nie. Ka¿dy z tych zapisów mo¿na skonstruowaæ na podstawie znajomo¶ci drugiego. Wybór jednego z tych dwóch sposobów jest wy³±cznie spraw± gustu, gdy¿ s± one w gruncie rzeczy równowa¿ne. Pójd¼my teraz o krok dalej. Wyobra¼my sobie lepszy „rozk³ad jazdy”, który by podawa³ po³o¿enie nie co sekundê, lecz na przyk³ad co jedn± setn± albo jedn± tysiêczn± sekundy. Na naszej p³aszczy¼nie czasoprzestrzennej bêdziemy wtedy mieli bardzo wiele punktów. Je¶li wreszcie po³o¿enie bêdzie okre¶lone dla ka¿dej chwili, czyli, jak powiadaj± matematycy, je¶li wspó³rzêdna przestrzenna bêdzie zadana jako funkcja czasu, wówczas nasz uk³ad punktów stanie siê lini± ci±g³±. Nastêpny rysunek przedstawia wiêc pe³n± wiedzê o ruchu, a nie, jak poprzednio, jej wycinek. Ruch wzd³u¿ sztywnej sztaby (wie¿y), ruch w przestrzeni jednowymiarowej, jest tu przedstawiony w postaci krzywej w dwuwymiarowym continuum czasoprzestrzennym. Ka¿demu punktowi naszego continuum czasoprzestrzennego odpowiada para liczb, z których jedna oznacza wspó³rzêdn± czasow±, druga – wspó³rzêdn± przestrzenn±. I na odwrót: ka¿dej parze liczb charakteryzuj±cej zdarzenie odpowiada okre¶lony punkt naszej p³aszczyzny czasoprzestrzennej. Dwa s±siednie punkty przedstawiaj± dwa zdarzenia, które zasz³y w nieznacznie tylko odleg³ych miejscach i w nieznacznie odleg³ych chwilach. Móg³by kto¶ postawiæ naszemu ujêciu zarzut, ¿e nie ma sensu przedstawiaæ jednostki czasu w postaci odcinka, ³±czyæ ten odcinek mechanicznie z przestrzeni± i tworzyæ z dwóch continuów jednowymiarowych jedno continuum dwuwymiarowe. Taki sam zarzut trzeba by jednak postawiæ wszystkim wykresom obrazuj±cym na przyk³ad zesz³oroczne zmiany temperatury w Nowym Jorku lub wykresom przedstawiaj±cym zmiany kosztów utrzymania w ci±gu ostatnich kilku lat, w ka¿dym z tych wypadków stosowano bowiem dok³adnie tê sam± metodê. Na wykresach temperatury jednowymiarowe continuum temperatury po³±czono z jednowymiarowym continuum czasu w dwuwymiarowe continuum temperaturowo-czasowe. Powróæmy do cz±stki upuszczonej z osiemdziesiêciometrowej wie¿y. Nasz graficzny obraz ruchu jest bardzo po¿yteczny, gdy¿ wyznacza on po³o¿enie cz±stki w dowolnej chwili. Wiedz±c, jak siê cz±stka porusza, chcieliby¶my jeszcze raz przedstawiæ jej ruch. Mo¿na tego dokonaæ na dwa sposoby. Pamiêtamy obraz cz±stki zmieniaj±cej w czasie swe po³o¿enie w jednowymiarowej przestrzeni. Przedstawiamy tu ruch, jako nastêpstwo zdarzeñ w jednowymiarowym continuum przestrzennym. Nie mieszamy czasu i przestrzeni, stosujemy obraz dynamiczny, w którym po³o¿enia z m i e n i a j ± s i ê z up³ywem czasu. Ale ten sam ruch mo¿na przedstawiæ inaczej. Rozwa¿aj±c krzyw± w dwuwymiarowym continuum czasoprzestrzennym, uzyskamy obraz statyczny. Ruch jest teraz przedstawiony jako co¶, co j e s t, co istnieje w dwuwymiarowym continuum czasoprzestrzennym, a nie jako co¶, co siê zmienia w jednowymiarowym continuum przestrzennym. Oba te obrazy s± ¶ci¶le równowa¿ne i wybór jednego z nich jest tylko rzecz± umowy i gustu. Wszystko, co powiedzieli¶my tu o dwóch obrazach ruchu, nie ma absolutnie nic wspólnego z teori± wzglêdno¶ci. Ka¿de z tych przedstawieñ jest równie dobre, choæ fizyka klasyczna sk³ania³a siê raczej ku obrazowi dynamicznemu, opisuj±cemu ruch jako co¶ dziej±cego siê w przestrzeni, a nie jako co¶ istniej±cego w czasoprzestrzeni. Teoria wzglêdno¶ci zmieni³a jednak ten pogl±d. Wypowiedzia³a siê ona wyra¼nie za obrazem statycznym, znajduj±c w takim w³a¶nie przedstawieniu ruchu, jako czego¶ istniej±cego w czasoprzestrzeni, wygodniejszy i bardziej obiektywny obraz rzeczywisto¶ci. Pozostaje nam jeszcze odpowiedzieæ na pytanie: dlaczego te dwa obrazy, równowa¿ne z punktu widzenia fizyki klasycznej, nie s± równowa¿ne z punktu widzenia teorii wzglêdno¶ci? Aby zrozumieæ odpowied¼ na to pytanie, rozwa¿my znów dwa u. w., poruszaj±ce siê wzglêdem siebie ruchem jednostajnym. Wed³ug fizyki klasycznej obserwatorzy w dwóch u. w., poruszaj±cych siê wzglêdem siebie ruchem jednostajnym, przypisz± danemu zdarzeniu ró¿ne wspó³rzêdne przestrzenne, ale jednakow± wspó³rzêdn± czasow±. Tak wiêc, w naszym przyk³adzie, zderzenie cz±stki z ziemi± okre¶lone jest w naszym wybranym u .w. przez wspó³rzêdn± czasow± „4” oraz przez wspó³rzêdn± przestrzenn± „0”. Wed³ug mechaniki klasycznej obserwator poruszaj±cy siê wzglêdem wybranego u. w. ruchem jednostajnym te¿ stwierdzi, ¿e kamieñ spad³ na ziemiê po czterech sekundach. Obserwator ten bêdzie jednak odnosi³ odleg³o¶æ do swego u. w. i przypisze zdarzeniu upadku na ogó³ inne wspó³rzêdne przestrzenne, choæ wspó³rzêdna czasowa bêdzie taka sama dla niego, jak i dla wszystkich innych obserwatorów poruszaj±cych siê wzglêdem siebie ruchem jednostajnym. Fizyka klasyczna zna tylko „bezwzglêdny” bieg czasu dla wszystkich obserwatorów. W ka¿dym u. w. mo¿na rozbiæ continuum dwuwymiarowe na dwa continua jednowymiarowe: czas i przestrzeñ. Z uwagi na „bezwzglêdny” charakter czasu, przej¶cie od „statycznego” do „dynamicznego” obrazu ruchu ma w fizyce klasycznej obiektywny sens. Dali¶my siê ju¿ jednak przekonaæ, ¿e na ogó³ nie wolno w fizyce stosowaæ transformacji klasycznej. Z praktycznego punktu widzenia mo¿na j± nadal stosowaæ przy ma³ych prêdko¶ciach, ale nie mo¿na z jej pomoc± rozwi±zywaæ podstawowych zagadnieñ fizyki. Wed³ug teorii wzglêdno¶ci czas zderzenia kamienia z ziemi± nie bêdzie dla wszystkich obserwatorów taki sam. Wspó³rzêdne czasowe i wspó³rzêdne przestrzenne bêd± ró¿ne w dwóch u. w., a zmiana wspó³rzêdnej czasowej bêdzie zupe³nie wyra¼na, je¶li wzglêdna prêdko¶æ bêdzie bliska prêdko¶ci ¶wiat³a. Nie mo¿na, jak w fizyce klasycznej, rozbiæ continuum dwuwymiarowego na dwa continua jednowymiarowe. Przy wyznaczaniu wspó³rzêdnych czasoprzestrzennych w innym u. w. nie wolno nam rozwa¿aæ oddzielnie czasu i przestrzeni. Rozbijanie continuum dwuwymiarowego na dwa jednowymiarowe wydaje siê z punktu widzenia teorii wzglêdno¶ci postêpowaniem dowolnym, nie posiadaj±cym obiektywnego znaczenia. Wszystko, co¶my dot±d powiedzieli, ³atwo jest uogólniæ na przypadek ruchu nie ograniczonego do linii prostej. Istotnie, do opisu zdarzeñ zachodz±cych w przyrodzie potrzeba nie dwóch, lecz czterech liczb. Nasza przestrzeñ fizyczna, wyznaczona przez obiekty i ich ruch, ma trzy wymiary i po³o¿enia okre¶lane s± przez te liczby. Chwila, w której zachodzi zdarzenie, jest czwart± liczb±. Ka¿demu zdarzeniu odpowiadaj± cztery okre¶lone liczby; ka¿dej czwórce liczb odpowiada okre¶lone zdarzenie. A wiêc: ¶wiat zdarzeñ tworzy czterowymiarowe continuum. Nie ma w tym nic tajemniczego i ostatnie zdanie jest równie prawdziwe dla fizyki klasycznej, jak i dla teorii wzglêdno¶ci. Ró¿nica ujawnia siê znów, gdy rozpatrywaæ dwa u. w., które siê wzglêdem siebie poruszaj±. Pokój porusza siê, a obserwatorzy, wewnêtrzny i zewnêtrzny, wyznaczaj± wspó³rzêdne czasoprzestrzenne tych samych zdarzeñ. Fizyk klasyczny i tym razem rozbija czterowymiarowe continua na trójwymiarowe przestrzenie i jednowymiarowe continuum czasowe. Dawny fizyk zajmuje siê tylko transformacjami przestrzennymi, gdy¿ czas jest dla niego bezwzglêdny. Rozbijanie czterowymiarowych continuów ¶wiata na przestrzeñ i czas uwa¿a on za naturalne i wygodne. Ale z punktu widzenia teorii wzglêdno¶ci przy przechodzeniu z jednego u. w. do drugiego zmienia siê nie tylko przestrzeñ, ale i czas, a transformacja Lorentza opisuje w³asno¶ci transformacyjne czterowymiarowego continuum czasoprzestrzennego zwi±zanego z naszym czterowymiarowym ¶wiatem zdarzeñ. ¦wiat zdarzeñ mo¿na opisaæ dynamicznie za pomoc± obrazu zmieniaj±cego siê w czasie i przedstawionego na tle przestrzeni trójwymiarowej. Mo¿na go jednak równie¿ opisaæ za pomoc± obrazu statycznego, przedstawionego na tle czterowymiarowego continuum czasoprzestrzennego. Z punktu widzenia fizyki klasycznej oba obrazy, dynamiczny i statyczny, s± sobie równowa¿ne. Ale z punktu widzenia teorii wzglêdno¶ci obraz statyczny jest wygodniejszy i bardziej obiektywny. Obrazem dynamicznym mo¿emy, je¶li wolimy, pos³ugiwaæ siê nawet w teorii wzglêdno¶ci. Musimy jednak pamiêtaæ, ¿e ten podzia³ na czas i przestrzeñ nie ma sensu obiektywnego, gdy¿ czas nie jest ju¿ „bezwzglêdny”. W dalszych fragmentach bêdziemy nadal pos³ugiwaæ siê jêzykiem „dynamicznym”, a nie statycznym, pamiêtaj±c jednak o jego ograniczeniach. P ozostaje jeszcze do wyja¶nienia jeden punkt. Nie rozstrzygnêli¶my dot±d jednego z najbardziej podstawowych zagadnieñ: czy istnieje uk³ad inercjalny? Dowiedzieli¶my siê ju¿ co¶ nie co¶ o prawach przyrody, ich niezmienno¶ci wzglêdem transformacji Lorentza oraz ich wa¿no¶ci we wszystkich uk³adach inercjalnych poruszaj±cych siê wzglêdem siebie ruchem jednostajnym. Mamy prawa, lecz nie znamy uk³adu, do którego mo¿na by je odnie¶æ. Aby sobie lepiej zdaæ sprawê z tej trudno¶ci, przeprowad¼my wywiad z przedstawicielem fizyki klasycznej, zadaj±c mu kilka prostych pytañ: – Co to jest uk³ad inercjalny? – Jest to uk³ad, w którym obowi±zuj± prawa mechaniki. W takim u. w. cia³o, na które nie dzia³aj± si³y zewnêtrzne, porusza siê ruchem jednostajnym. W³asno¶æ ta pozwala nam odró¿niæ inercjalny u. w. od ka¿dego innego. – Có¿ jednak oznacza powiedzenie, ¿e na cia³o nie dzia³aj± si³y? – Znaczy to po prostu, ¿e w inercjalnym u. w. cia³o to porusza siê ruchem jednostajnym. Mogliby¶my w tym miejscu powtórzyæ pytanie „Co to jest inercjalny u. w.?” Poniewa¿ jednak nie ma wielkiej nadziei na uzyskanie odpowiedzi innej ni¿ wy¿ej przytoczona, spróbujmy zdobyæ trochê konkretnych informacji, zmieniaj±c pytanie: – Czy u. w. zwi±zany sztywno z Ziemi± jest inercjalny? – Nie, gdy¿ prawa mechaniki nie obowi±zuj± w nim ¶ci¶le, a to ze wzglêdu na obrót Ziemi. W wielu zagadnieniach mo¿na za inercjalny u. w. uwa¿aæ uk³ad zwi±zany sztywno ze S³oñcem; gdy jednak mówimy o wiruj±cym S³oñcu, wówczas zwi±zanego z nim u. w. równie¿ nie mo¿na uwa¿aæ za ¶ci¶le inercjalny. – Czym wiêc w³a¶ciwie jest twój inercjalny u. w. i jaki ruch nale¿y mu przypisaæ? – Jest to po prostu po¿yteczna fikcja i nie mam pojêcia, jak j± urzeczywistniæ. Gdybym siê tylko potrafi³ dostatecznie oddaliæ od wszystkich cia³ materialnych i uwolniæ od wszelkich wp³ywów zewnêtrznych, mój u. w. by³by wówczas inercjalny. – Ale co rozumiesz przez u. w. wolny od wszelkich wp³ywów zewnêtrznych? – Rozumiem przez to, ¿e u. w. jest inercjalny. Znów powrócili¶my do pytania wyj¶ciowego! Wywiad nasz ujawnia powa¿n± trudno¶æ fizyki klasycznej. Mamy prawa, ale nie wiemy, w jakim uk³adzie je stosowaæ, a ca³y nasz gmach fizyki przypomina zamki na lodzie. Do tej samej trudno¶ci mo¿emy podej¶æ z innego punktu widzenia. Spróbujmy sobie wyobraziæ, ¿e w ca³ym wszech¶wiecie istnieje tylko jedno cia³o stanowi±ce nasz u. w. Cia³o to zaczyna wirowaæ. Wed³ug mechaniki klasycznej prawa fizyki s± inne dla cia³a wiruj±cego ni¿ dla nie wiruj±cego. Je¶li zasada bezw³adno¶ci obowi±zuje w jednym wypadku, to nie obowi±zuje w drugim. Wszystko to jednak brzmi bardzo podejrzanie. Czy wolno rozwa¿aæ ruch jednego tylko cia³a w ca³ym wszech¶wiecie? Przez ruch cia³a rozumiemy zawsze zmianê jego po³o¿enia w stosunku do innego cia³a. Tote¿ mówienie o ruchu tylko jednego cia³a jest sprzeczne ze zdrowym rozs±dkiem. Zachodzi tu wyra¼na sprzeczno¶æ miêdzy mechanik± klasyczn± a zdrowym rozs±dkiem. Recepta Newtona brzmi: je¿eli obowi±zuje zasada bezw³adno¶ci, to u. w. albo pozostaje w spoczynku, albo porusza siê ruchem jednostajnym. Je¿eli zasada bezw³adno¶ci nie obowi±zuje, to cia³o porusza siê ruchem niejednostajnym. Tak wiêc stwierdzenie ruchu lub spoczynku zale¿y od tego, czy w danym u. w. mo¿na stosowaæ wszystkie prawa fizyki, czy te¿ nie. We¼my dwa cia³a, na przyk³ad Ziemiê i S³oñce. Ruch, który obserwujemy, jest i tym razem wzglêdny. Mo¿na go opisaæ, wi±¿±c u. w. b±d¼ z Ziemi±, b±d¼ te¿ ze S³oñcem. Z tego punktu widzenia wielkie dzie³o Kopernika polega na przeniesieniu u. w. z Ziemi na S³oñce. Poniewa¿ jednak ruch jest wzglêdny i mo¿emy siê pos³ugiwaæ dowolnym uk³adem odniesienia, nie ma chyba powodu, aby uwa¿aæ jeden u. w. za korzystniejszy od drugiego. I tu znów wkracza fizyka, zmieniaj±c nasz dotychczasowy, zdroworozs±dkowy sposób my¶lenia. U. w. zwi±zany ze S³oñcem bardziej przypomina uk³ad inercjalny ni¿ u. w. zwi±zany z Ziemi±. Prawa fizyki powinno siê stosowaæ w uk³adzie Kopernika, a nie Ptolemeusza. Wielko¶æ odkrycia Kopernika mo¿na oceniæ tylko z punktu widzenia fizyki. Wskazuje ono na wielk± korzy¶æ, jaka wynika ze stosowania do opisu ruchu planet u. w. sztywno zwi±zanego ze S³oñcem. W fizyce klasycznej nie istnieje bezwzglêdny ruch jednostajny. Je¿eli dwa u. w. poruszaj± siê wzglêdem siebie, to powiedzenie: „Ten u. w. spoczywa, a ten siê porusza” nie ma sensu. Je¶li jednak dwa u. w. poruszaj± siê wzglêdem siebie niejednostajnie, wówczas powiedzenie: „To cia³o porusza siê, a to spoczywa (lub siê porusza ruchem jednostajnym)” jest zupe³nie uzasadnione. Ruch bezwzglêdny ma teraz zupe³nie okre¶lone znaczenie. Powstaje tu g³êboka przepa¶æ miêdzy zdrowym rozs±dkiem a fizyk± klasyczn±. Obie wspomniane trudno¶ci – kwestia uk³adu inercjalnego oraz kwestia ruchu bezwzglêdnego – s± ze sob± ¶ci¶le zwi±zane. Ruch bezwzglêdny mo¿liwy jest tylko dziêki koncepcji uk³adu inercjalnego, w którym obowi±zuj± prawa przyrody. Mog³oby siê wydawaæ, ¿e z tych trudno¶ci nie ma wyj¶cia, ¿e nie mo¿e ich unikn±æ ¿adna teoria fizyczna. Wynikaj± one z tego, ¿e prawa przyrody obowi±zuj± tylko w szczególnej klasie u. w., tylko w uk³adach inercjalnych. Mo¿liwo¶æ przezwyciê¿enia tej trudno¶ci zale¿y od odpowiedzi na nastêpuj±ce pytanie: Czy mo¿na tak sformu³owaæ prawa fizyki, aby obowi±zywa³y one we wszystkich u. w., nie tylko w tych, które siê poruszaj± ruchem jednostajnym, ale równie¿ w tych, które siê wzglêdem siebie poruszaj± zupe³nie dowolnie? Je¶li siê oka¿e, ¿e tak jest, to bêdzie to oznacza³o koniec naszych trudno¶ci. Prawa przyrody bêdzie mo¿na stosowaæ w dowolnym u. w. Walka miêdzy pogl±dami Ptolemeusza i Kopernika, tak zawziêta w zaraniu nauk przyrodniczych, okaza³aby siê zupe³nie bezprzedmiotowa, gdy¿ mo¿na u¿ywaæ z równym powodzeniem ka¿dego z obu uk³adów. Dwa zdania „S³oñce spoczywa, a Ziemia siê porusza” oraz „S³oñce siê porusza, a Ziemia spoczywa” oznacza³yby po prostu dwie ró¿ne umowy dotycz±ce dwóch ró¿nych u. w. Czy mo¿na zbudowaæ prawdziwie relatywistyczn± fizykê, która by obowi±zywa³a we wszystkich u. w., fizykê, w której nie by³oby miejsca na ruch bezwzglêdny, a tylko na wzglêdny? Otó¿ jest to mo¿liwe! Mamy przynajmniej jedn±, choæ bardzo ogólnikow± wskazówkê, jak tê now± fizykê budowaæ. Prawdziwie relatywistyczna fizyka musi obowi±zywaæ we wszystkich u. w., a wiêc równie¿ w szczególnym przypadku uk³adu inercjalnego. Znamy ju¿ prawa, które obowi±zuj± w inercjalnym u. w. Nowe, ogólne prawa, obowi±zuj±ce we wszystkich u. w., musz± w szczególnym przypadku uk³adu inercjalnego sprowadzaæ siê do starych, znanych praw. Zagadnienie sformu³owania praw fizyki tak, by obowi±zywa³y one w dowolnym u. w., zosta³o rozwi±zane przez tak zwan± ogóln± teoriê wzglêdno¶ci; poprzednia teoria, dotycz±ca tylko uk³adów inercjalnych, nazywa siê szczególn± teori± wzglêdno¶ci. Oczywi¶cie obie te teorie nie mog± byæ ze sob± sprzeczne, gdy¿ stare prawa szczególnej teorii wzglêdno¶ci musz± siê zawieraæ w ogólnych prawach zastosowanych do uk³adu inercjalnego. O ile jednak poprzednio inercjalny u. w. by³ jedynym, dla którego formu³owano prawa fizyki, o tyle teraz bêdzie on stanowi³ szczególny przypadek graniczny, gdy¿ dozwolone s± wszystkie u. w., poruszaj±ce siê wzglêdem siebie w dowolny sposób. Mamy wiêc program dla ogólnej teorii wzglêdno¶ci. Ale szkicuj±c drogê jego realizacji, bêdziemy zmuszeni wyra¿aæ siê jeszcze mniej jasno ni¿ dotychczas. Nowe trudno¶ci wy³aniaj±ce siê w miarê rozwoju nauki sprawiaj±, ¿e nasza teoria staje siê coraz bardziej abstrakcyjna. Wci±¿ jeszcze oczekuj± nas niespodziewane przygody, ale naszym celem ostatecznym jest zawsze lepsze zrozumienie rzeczywisto¶ci. £añcuch logiczny ³±cz±cy teoriê z do¶wiadczeniem zostaje wzbogacony o nowe ogniwa. Aby drogê wiod±c± od teorii do do¶wiadczenia oczy¶ciæ ze zbêdnych i sztucznych za³o¿eñ, aby ogarniaæ coraz szerszy zakres faktów, musimy nasz ³añcuch coraz bardziej wyd³u¿aæ. Im prostsze, im bardziej podstawowe staj± siê nasze za³o¿enia, tym bardziej komplikuje siê matematyczne narzêdzie rozumowania; droga od teorii do do¶wiadczenia staje siê d³u¿sza, subtelniejsza i bardziej zawi³a. Choæ brzmi to paradoksalnie, jednak mo¿na powiedzieæ, ¿e fizyka wspó³czesna jest prostsza od starej fizyki i dlatego wydaje siê trudniejsza i bardziej z³o¿ona. Im prostszy jest nasz obraz ¶wiata zewnêtrznego, im wiêcej ogarnia faktów, tym wyra¼niej odbija w naszych umys³ach harmoniê wszech¶wiata. Nasza nowa idea jest prosta: chcemy zbudowaæ fizykê, obowi±zuj±c± we wszystkich u. w. Realizacja tej idei poci±ga za sob± trudno¶ci formalne i zmusza nas do korzystania z narzêdzi matematycznych innych ni¿ te, którymi pos³ugiwano siê dot±d w fizyce. Poka¿emy tu tylko zwi±zek miêdzy realizacj± tego programu a dwoma podstawowymi zagadnieniami: grawitacj± i geometri±. Tytu³: Odp: Czas i przestrzeñ - wykraczaj±c poza teoriê Einsteina Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Grudzieñ 31, 2009, 20:35:52 Wewn±trz i na zewn±trz windy
P rawo bezw³adno¶ci stanowi³o w fizyce pierwszy wielki krok naprzód, by³o w gruncie rzeczy jej pocz±tkiem. Odkryto je na drodze rozwa¿ania wyidealizowanego do¶wiadczenia z cia³em poruszaj±cym siê wiecznie, bez tarcia i bez dzia³ania jakichkolwiek si³ zewnêtrznych. Przyk³ad ten, a potem wiele innych, pozwoli³ nam zrozumieæ donios³o¶æ wyidealizowanych do¶wiadczeñ my¶lowych. Obecnie bêdziemy znów rozwa¿aæ wyidealizowane do¶wiadczenia. Choæ mog± siê one wydaæ fantastyczne, to jednak pomog± nam zrozumieæ teoriê wzglêdno¶ci w takim zakresie, w jakim to jest mo¿liwe przy u¿yciu naszych prostych metod. Poprzednio mieli¶my wyidealizowane do¶wiadczenie z pokojem, który porusza³ siê ruchem jednostajnym. Teraz dla odmiany bêdziemy mieli spadaj±c± windê. Wyobra¼my sobie wielk± windê zawieszon± u szczytu drapacza chmur, znacznie wy¿szego ni¿ jakikolwiek rzeczywi¶cie istniej±cy. Lina utrzymuj±ca windê nagle pêka i winda spada swobodnie ku ziemi. W czasie spadania obserwatorzy wewn±trz windy wykonuj± do¶wiadczenia. Przy ich opisie nie musimy siê zajmowaæ ani oporem powietrza, ani tarciem, gdy¿ nasze wyidealizowane warunki pozwalaj± je pomin±æ. Jeden z obserwatorów wyjmuje z kieszeni chustkê i zegarek i upuszcza je. Co siê stanie z tymi dwoma cia³ami? Dla obserwatora zewnêtrznego, który przygl±da siê wszystkiemu przez okno w windzie, zarówno chustka, jak i zegarek spadaj± w dó³ dok³adnie tak samo, z jednakowym przyspieszeniem. Pamiêtamy, ¿e przyspieszenie spadaj±cego cia³a jest zupe³nie niezale¿ne od jego masy i ¿e w³a¶nie ta okoliczno¶æ wskaza³a na równo¶æ masy grawitacyjnej i masy bezw³adnej. Pamiêtamy tak¿e, i¿ równo¶æ obu mas, grawitacyjnej i bezw³adnej, by³a z punktu widzenia mechaniki klasycznej czystym przypadkiem i nie odgrywa³a w jej strukturze ¿adnej roli. Teraz jednak równo¶æ ta, znajduj±ca swój wyraz w jednakowym przyspieszeniu wszystkich spadaj±cych cia³, ma zasadnicze znaczenie i stanowi podstawê ca³ego rozumowania. Powróæmy do naszej spadaj±cej chustki i zegarka; dla obserwatora zewnêtrznego spadaj± one z jednakowym przyspieszeniem. Ale z takim samym przyspieszeniem spada równie¿ winda, jej ¶ciany, sufit i pod³oga. Tote¿ odleg³o¶æ obu cia³ od pod³ogi nie zmieni siê. Dla obserwatora wewnêtrznego oba cia³a pozostaj± dok³adnie tam, gdzie siê znajdowa³y w chwili ich upuszczenia. Obserwator wewnêtrzny mo¿e nie braæ pod uwagê pola grawitacyjnego, gdy¿ ¼ród³o tego pola le¿y poza jego u. w. Stwierdza on, ¿e wewn±trz windy nie dzia³aj± na oba cia³a ¿adne si³y, a wiêc cia³a te pozostaj± w spoczynku, tak jakby to mia³o miejsce w inercjalnym u. w. W windzie dziej± siê dziwne rzeczy! Je¶li obserwator popchnie jakie¶ cia³o w dowolnym kierunku, na przyk³ad w górê lub w dó³, cia³o to poruszaæ siê bêdzie zawsze ruchem jednostajnym tak d³ugo, dopóki siê nie zderzy z sufitem lub z pod³og± windy. Krótko mówi±c, w stosunku do obserwatora wewn±trz windy obowi±zuj± prawa mechaniki klasycznej. Wszystkie cia³a zachowuj± siê tak, jak to przewiduje prawo bezw³adno¶ci. Nasz nowy u. w., sztywno zwi±zany ze spadaj±c± swobodnie wind±, ró¿ni siê od uk³adu inercjalnego tylko pod jednym wzglêdem. W inercjalnym u. w. cia³o, na które nie dzia³aj± si³y, bêdzie siê poruszaæ ruchem jednostajnym wiecznie. Inercjalny u. w. – jak go sobie wyobra¿a fizyka klasyczna – nie jest ograniczony ani w przestrzeni, ani w czasie. Z obserwatorem w naszej windzie jest jednak inaczej. Inercjalny charakter jego u. w. jest ograniczony w przestrzeni i w czasie. Cia³o, poruszaj±ce siê ruchem jednostajnym, prêdzej czy pó¼niej zderzy siê ze ¶cian± windy, niszcz±c ruch jednostajny. Prêdzej czy pó¼niej ca³a winda zderzy siê z ziemi±, niszcz±c obserwatorów wraz z ich do¶wiadczeniami. Taki u. w. jest tylko „kieszonkowym wydaniem” prawdziwego inercjalnego u. w. Ów lokalny charakter u. w. ma zasadnicze znaczenie. Gdyby nasza urojona winda mia³a rozci±gaæ siê od bieguna pó³nocnego do równika, z chusteczk± umieszczon± nad biegunem i z zegarkiem nad równikiem, wówczas dla obserwatora zewnêtrznego przyspieszenia obu cia³ nie by³yby równe; cia³a te nie pozostawa³yby wzglêdem siebie w spoczynku. Zawiod³oby ca³e nasze rozumowanie! Wymiary windy musz± byæ ograniczone tak, by mo¿na by³o za³o¿yæ równo¶æ przyspieszeñ wszystkich cia³ wzglêdem obserwatora zewnêtrznego. Przy tym ograniczeniu u. w. przybiera dla obserwatora wewnêtrznego charakter inercjalny. Mo¿emy nareszcie wskazaæ – co prawda ograniczony w czasie i przestrzeni – u. w., w którym obowi±zuj± wszystkie prawa przyrody. Je¶li wyobrazimy sobie inny u. w., inn± windê, poruszaj±c± siê ruchem jednostajnym wzglêdem spadaj±cej swobodnie, to oba te u. w. bêd± lokalnie inercjalne. Wszystkie prawa s± w nich obu dok³adnie takie same. Przej¶cie od jednego do drugiego jest dane przez transformacjê Lorentza. Przyjrzyjmy siê, w jaki sposób obaj obserwatorzy, zewnêtrzny i wewnêtrzny, opisuj±, co siê dzieje w windzie. Obserwator zewnêtrzny spostrzega ruch windy i wszystkich cia³ wewn±trz niej i stwierdza, ¿e zachodzi on zgodnie z newtonowskim prawem ci±¿enia. Ruch ten nie jest dla niego jednostajny, lecz przyspieszony, ze wzglêdu na dzia³anie pola grawitacyjnego Ziemi. Jednak¿e pokolenie fizyków urodzonych i wychowanych w windzie rozumowa³oby zupe³nie inaczej. S±dziliby oni, ¿e posiadaj± uk³ad inercjalny, i odnosiliby wszystkie prawa przyrody do swej windy, twierdz±c s³usznie, ¿e prawa te przybieraj± w ich u. w. szczególnie prost± postaæ. Za³o¿enie, ¿e ich winda spoczywa i ¿e ich u. w. jest inercjalny, by³oby dla nich zupe³nie naturalne. Rozbie¿no¶ci miêdzy obserwatorami zewnêtrznym i wewnêtrznym nie sposób usun±æ. Ka¿dy z nich móg³by domagaæ siê prawa odnoszenia wszystkich zdarzeñ do swego u. w. W obu uk³adach mo¿na opisywaæ zdarzenia w sposób równie konsekwentny. Przyk³ad ten wykazuje, ¿e mo¿na w sposób konsekwentny opisaæ zjawiska fizyczne w dwóch ró¿nych u. w. nawet wtedy, gdy uk³ady te nie poruszaj± siê wzglêdem siebie ruchem jednostajnym. Przy takim opisie trzeba wzi±æ pod uwagê ci±¿enie, buduj±c jak gdyby „most”, pozwalaj±cy na przej¶cie od jednego u. w. do drugiego. Pole grawitacyjne istnieje dla obserwatora zewnêtrznego, a nie istnieje dla obserwatora wewnêtrznego. Dla obserwatora zewnêtrznego istnieje przyspieszony ruch windy w polu grawitacyjnym, dla wewnêtrznego – spoczynek i brak pola grawitacyjnego. Ale „most”, pole grawitacyjne, umo¿liwiaj±ce opis w obu u. w., opiera siê na pewnym bardzo wa¿nym filarze – na równowa¿no¶ci masy grawitacyjnej i masy bez-w³adnej. Bez tego tropu, nie zauwa¿onego przez mechanikê klasyczn±, nasze obecne rozumowanie zupe³nie by zawiod³o. Rozwa¿my teraz nieco inne wyidealizowane do¶wiadczenie. Przypu¶æmy, ¿e istnieje inercjalny u. w., w którym obowi±zuje prawo bezw³adno¶ci. Opisali¶my ju¿, co siê dzieje w windzie, spoczywaj±cej w takim u. w. Ale teraz zmieniamy nasz obraz. Kto¶ z zewn±trz przymocowa³ do windy linê i ci±gnie j± ze sta³± si³± w kierunku wskazanym na rysunku. (http://www.wiw.pl/fizyka/ewolucja/pict/rys33_01small.gif) Nie jest wa¿ne, jak siê to dzieje. Poniewa¿ w naszym u. w. obowi±zuj± prawa mechaniki, ca³a winda porusza siê ze sta³ym przyspieszeniem, które ma kierunek ruchu. Pos³uchajmy, jak obserwatorzy zewnêtrzny i wewnêtrzny obja¶niaj± zjawiska zachodz±ce w windzie. O b s e r w a t o r z e w n ê t r z n y: Mój u. w. jest uk³adem inercjalnym. Winda porusza siê ze sta³ym przyspieszeniem, gdy¿ dzia³a na ni± sta³a si³a. Obserwatorzy wewn±trz windy pozostaj± w ruchu bezwzglêdnym, w ich uk³adzie nie obowi±zuj± prawa mechaniki. Nie stwierdzaj± oni, by cia³a, na które nie dzia³aj± si³y, pozostawa³y w spoczynku. Je¶li jakie¶ cia³o upu¶ciæ, to szybko zderzy siê ono z pod³og± windy, gdy¿ pod³oga porusza siê w górê, jemu naprzeciw. Dotyczy to zarówno chustki, jak zegarka. Obserwator wewnêtrzny musi, rzecz dziwna, pozostawaæ stale na „pod³odze”, gdy¿ skoro tylko podskoczy, pod³oga zaraz go dogoni. O b s e r w a t o r w e w n ê t r z n y: Nie widzê ¿adnego powodu, aby przypuszczaæ, ¿e moja winda pozostaje w ruchu bezwzglêdnym. Przyznajê, ¿e mój u. w., sztywno zwi±zany z wind±, nie jest w³a¶ciwie inercjalny, ale nie wierzê, by mia³o to cokolwiek wspólnego z ruchem bezwzglêdnym. Zegarek, chustka i wszystkie cia³a spadaj±, gdy¿ ca³a winda znajduje siê w polu grawitacyjnym. Spostrzegam tu dok³adnie taki sam rodzaj ruchu, jaki obserwuje cz³owiek na Ziemi. Wyja¶nia on ten ruch dzia³aniem pola grawitacyjnego. To samo ma miejsce w moim przypadku. Oba opisy, jeden dokonany przez obserwatora zewnêtrznego, drugi przez wewnêtrznego, s± ca³kowicie konsekwentne i nie ma sposobu rozstrzygniêcia, który z nich jest s³uszny. Ka¿dy z nich mo¿emy zastosowaæ do opisu zjawisk zachodz±cych w windzie: albo ruch niejednostajny i nieobecno¶æ pola grawitacyjnego – zgodnie z obserwatorem zewnêtrznym, albo spoczynek i obecno¶æ pola grawitacyjnego – zgodnie z obserwatorem wewnêtrznym. Obserwator zewnêtrzny mo¿e za³o¿yæ, ¿e winda pozostaje w „bezwzglêdnym” ruchu niejednostajnym. Ale ruchu, który przestaje istnieæ przy za³o¿eniu dzia³ania pola grawitacyjnego, nie mo¿na uwa¿aæ za ruch bezwzglêdny. Byæ mo¿e istnieje wyj¶cie z dwuznaczno¶ci takich dwóch ró¿nych opisów i mo¿na dokonaæ wyboru na rzecz jednego z nich. Wyobra¼my sobie, ¿e przez boczne okienko wpada do windy poziomo promieñ ¶wiat³a, dobiegaj±c po bardzo krótkim czasie do przeciwleg³ej ¶ciany. Zobaczmy, jak nasi dwaj obserwatorzy przewidz± drogê ¶wiat³a. O b s e r w a t o r z e w n ê t r z n y, utrzymuj±cy, ¿e winda porusza siê ruchem przyspieszonym, rozumowa³by tak: Promieñ ¶wiat³a wpada przez okienko i porusza siê poziomo, po linii prostej, ze sta³± prêdko¶ci± w stronê przeciwleg³ej ¶ciany. Ale winda porusza siê do góry i w czasie, w którym ¶wiat³o biegnie ku ¶cianie, winda zmienia swe po³o¿enie. Dlatego te¿ promieñ padnie w punkcie po³o¿onym nie dok³adnie naprzeciw punktu wej¶cia promienia, lecz trochê ni¿ej. (http://www.wiw.pl/fizyka/ewolucja/pict/rys33_02small.gif) Ró¿nica bêdzie bardzo nieznaczna, niemniej jednak bêdzie ona istnia³a i promieñ poruszaæ siê bêdzie wzglêdem windy nie po prostej, lecz po linii nieco zakrzywionej. Ró¿nica jest zwi±zana z drog±, jak± przeby³a winda w czasie, gdy promieñ bieg³ przez jej wnêtrze. O b s e r w a t o r w e w n ê t r z n y, utrzymuj±cy, ¿e na wszystkie przedmioty w jego windzie dzia³a pole grawitacyjne, powiedzia³by: nie ma przyspieszonego ruchu windy, istnieje tylko dzia³anie pola grawitacyjnego. Wi±zka ¶wiat³a jest niewa¿ka, tote¿ nie ulega wp³ywowi pola grawitacyjnego. Je¶li tylko mia³a kierunek poziomy, to dojdzie do ¶ciany w punkcie po³o¿onym dok³adnie naprzeciw punktu wej¶cia. Z powy¿szej wymiany zdañ zdaje siê wynikaæ, ¿e istnieje mo¿liwo¶æ rozstrzygniêcia miêdzy tymi dwoma przeciwstawnymi punktami widzenia, gdy¿ zjawisko przebiega³oby dla ka¿dego obserwatora inaczej. Je¶li w ¿adnym z przytoczonych przed chwil± wyja¶nieñ nie ma nic nielogicznego, to ca³e nasze poprzednie rozumowanie upada i nie mo¿emy opisaæ wszystkich zjawisk na dwa niesprzeczne z sob± sposoby, z polem grawitacyjnym i bez pola. Ale na szczê¶cie w rozumowaniu obserwatora wewnêtrznego jest powa¿ny b³±d, który ratuje nasz poprzedni wniosek. Obserwator ten powiedzia³: „Wi±zka ¶wiat³a jest niewa¿ka, tote¿ nie ulega wp³ywowi pola grawitacyjnego”. To przecie¿ nieprawda! Wi±zka ¶wiat³a niesie energiê, a energia ma masê. Ale ka¿da masa bezw³adna jest przyci±gana przez pole grawitacyjne, gdy¿ masa bezw³adna jest równowa¿na masie grawitacyjnej. Wi±zka ¶wiat³a zakrzywi siê w polu grawitacyjnym zupe³nie tak samo, jak zakrzywi³by siê tor cia³a rzuconego poziomo z prêdko¶ci± równ± prêdko¶ci ¶wiat³a. Gdyby obserwator wewnêtrzny rozumowa³ poprawnie i bra³ pod uwagê zakrzywienie siê promieni ¶wietlnych w polu grawitacyjnym, jego wyniki by³yby dok³adnie takie same, jak obserwatora zewnêtrznego. Oczywi¶cie pole grawitacyjne Ziemi jest zbyt s³abe, aby zakrzywianie siê w nim promieni ¶wietlnych mo¿na by³o wykryæ bezpo¶rednim do¶wiadczeniem. lecz s³ynne do¶wiadczenia wykonane w czasie zaæmieñ S³oñca wykazuj± w sposób niezbity, choæ po¶redni, wp³yw pola grawitacyjnego na tor promienia ¶wietlnego. Z powy¿szych przyk³adów wynika, ¿e istnieje uzasadniona nadzieja sformu³owania fizyki relatywistycznej. Aby to uczyniæ, musimy jednak najpierw uporaæ siê z zagadnieniem ci±¿enia. Na przyk³adzie windy przekonali¶my siê, ¿e oba opisy s± konsekwentne. Mo¿na zak³adaæ ruch niejednostajny, mo¿na go nie zak³adaæ. Potrafimy za pomoc± pola grawitacyjnego wyeliminowaæ z naszych przyk³adów ruch „bezwzglêdny”. Ale w takim razie w ruchu niejednostajnym nie ma nic bezwzglêdnego. Pole grawitacyjne jest w stanie ca³kowicie to wykluczyæ. Mo¿na wiêc wypêdziæ z fizyki upiory ruchu bezwzglêdnego i inercjalnego u. w. i zbudowaæ now±, relatywistyczn± fizykê. Nasze wyidealizowane do¶wiadczenia wskazuj±, jak ¶ci¶le wi±¿e siê zagadnienie ogólnej teorii wzglêdno¶ci z zagadnieniem ci±¿enia oraz dlaczego tak istotne znaczenie ma dla tego zwi±zku równowa¿no¶æ masy grawitacyjnej i bezw³adnej. Rozwi±zanie zagadnienia ci±¿enia w ogólnej teorii wzglêdno¶ci musi siê, rzecz jasna, ró¿niæ od rozwi±zania newtonowskiego. Prawa ci±¿enia, podobnie jak wszystkie prawa przyrody, musz± byæ sformu³owane dla wszystkich mo¿liwych u. w., podczas gdy prawa mechaniki klasycznej, w postaci nadanej im przez Newtona, obowi±zuj± tylko w uk³adzie inercjalnym. Tytu³: Odp: Czas i przestrzeñ - wykraczaj±c poza teoriê Einsteina Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Grudzieñ 31, 2009, 20:38:27 Geometria i do¶wiadczenie
N asz kolejny przyk³ad bêdzie jeszcze bardziej fantastyczny od przypadku ze spadaj±c± wind±. Musimy siê zaj±æ nowym zagadnieniem, zwi±zkiem ogólnej teorii wzglêdno¶ci z geometri±. Zacznijmy od opisu ¶wiata, w którym ¿yj± istoty nie, jak w naszym ¶wiecie, trójwymiarowe, lecz dwuwymiarowe. Kino przyzwyczai³o nas do dwuwymiarowych istot, dzia³aj±cych na dwuwymiarowych ekranach. Wyobra¼my sobie teraz, ¿e owe istoty-cienie, to znaczy aktorzy na ekranie, rzeczywi¶cie istniej±, ¿e posiadaj± zdolno¶æ my¶lenia, ¿e mog± tworzyæ sw± w³asn± naukê, ¿e dwuwymiarowy ekran stanowi dla nich przestrzeñ geometryczn±. Istoty te nie s± w stanie wyobraziæ sobie w sposób namacalny przestrzeni trójwymiarowej, tak jak my nie potrafimy sobie wyobraziæ ¶wiata czterowymiarowego. Potrafi± zgi±æ liniê prost± i wiedz±, co to jest ko³o, ale nie mog± zbudowaæ kuli, gdy¿ oznacza³oby to wyj¶cie poza ich dwuwymiarowy ekran. Znajdujemy siê w podobnym po³o¿eniu. Mo¿emy zginaæ i zakrzywiaæ linie i powierzchnie, ale w ¿aden sposób nie potrafimy sobie wyobraziæ zgiêtej i zakrzywionej przestrzeni trójwymiarowej. ¯yj±c, my¶l±c i przeprowadzaj±c do¶wiadczenia, nasze istoty-cienie mog³yby z czasem opanowaæ dwuwymiarow± geometriê euklidesow±. Mog³yby wiêc na przyk³ad udowodniæ, ¿e suma k±tów trójk±ta wynosi 180 stopni. Mog³yby skonstruowaæ dwa ko³a ze wspólnym ¶rodkiem, jedno bardzo ma³e, drugie du¿e. Stwierdzi³yby, ¿e stosunek obwodów takich dwóch okrêgów jest równy stosunkowi ich promieni, co jest znów wynikiem charakterystycznym dla geometrii euklidesowej. Je¶liby ekran by³ nieskoñczenie du¿y, istoty-cienie stwierdzi³yby, ¿e wyruszywszy raz w podró¿ prosto przed siebie, nigdy nie wróc± do swego punktu wyj¶cia. Wyobra¼my sobie teraz, ¿e zmieniaj± siê warunki, w których ¿yj± nasze dwuwymiarowe istoty. Przypu¶æmy, ¿e kto¶ z zewn±trz, z „trzeciego wymiaru”, przenosi je z ekranu na powierzchniê kuli o bardzo du¿ym promieniu. Je¶li nasze cienie s± bardzo ma³e w stosunku do ca³ej powierzchni, je¶li nie maj± ¶rodków porozumienia siê na odleg³o¶æ i je¶li nie mog± podró¿owaæ zbyt daleko, nie zauwa¿± ¿adnej zmiany. Suma k±tów w ma³ych trójk±tach bêdzie nadal wynosi³a 180 stopni. Stosunek obwodów dwóch ma³ych okrêgów bêdzie równy stosunkowi ich promieni. Podró¿ po linii prostej nie bêdzie nigdy prowadziæ do punktu wyj¶cia. Niech jednak istoty-cienie rozwin± z biegiem czasu sw± wiedzê techniczn±. Niech wynajd± ¶rodki komunikacji, które pozwol± im szybko pokonywaæ du¿e odleg³o¶ci. Stwierdz± wówczas, ¿e podró¿uj±c prosto przed siebie, powróc± w koñcu do punktu wyj¶cia. „Prosto przed siebie” znaczy teraz „po wielkim okrêgu kuli”. Stwierdz± równie¿, i¿ stosunek obwodów dwóch okrêgów ze wspólnym ¶rodkiem nie jest równy stosunkowi promieni, je¶li jeden promieñ jest ma³y, a drugi bardzo du¿y. Je¶li nasze dwuwymiarowe istoty s± konserwatywne, je¶li w ci±gu wielu pokoleñ, gdy nie umia³y jeszcze daleko podró¿owaæ, uczy³y siê geometrii euklidesowej, która siê wtedy dobrze zgadza³a z obserwowanymi faktami, bêd± z pewno¶ci± robi³y co w ich mocy, aby przy niej pozostaæ, wbrew ¶wiadectwu swoich pomiarów. Mog± próbowaæ zrzucaæ winê za te rozbie¿no¶ci na fizykê. Mog± poszukiwaæ fizycznych przyczyn odkszta³cania linii i powoduj±cych odstêpstwa od geometrii euklidesowej, przyczyn takich, jak na przyk³ad ró¿nice temperatury. Ale wcze¶niej czy pó¼niej musz± zauwa¿yæ, ¿e istnieje znacznie bardziej logiczny i przekonuj±cy sposób opisu tych zjawisk. Z czasem zrozumiej±, ¿e ich ¶wiat jest skoñczony, ¿e zasady jego geometrii s± inne od tych, których siê uczy³y. Zrozumiej±, ¿e ich ¶wiat jest dwuwymiarow± powierzchni± kuli, mimo ¿e sobie tego nie bêd± mog³y wyobraziæ. Szybko naucz± siê nowych zasad geometrii, które siê wprawdzie ró¿ni± od euklidesowych, ale mimo to daj± siê sformu³owaæ dla ich dwuwymiarowego ¶wiata w sposób równie logiczny i konsekwentny. Nowe pokolenie, wychowane ze znajomo¶ci± geometrii kuli, bêdzie uwa¿a³o geometriê euklidesow± za bardziej skomplikowan± i sztuczn±, gdy¿ nie zgadza siê ona z obserwowanymi faktami. Powróæmy do trójwymiarowych istot naszego ¶wiata. Co mamy na my¶li mówi±c, ¿e nasza trójwymiarowa przestrzeñ ma charakter euklidesowy? Znaczy to, ¿e wszystkie udowodnione logicznie twierdzenia geometrii euklidesowej mo¿na równie¿ potwierdziæ faktycznym do¶wiadczeniem. Za pomoc± cia³ sztywnych lub promieni ¶wietlnych mo¿emy konstruowaæ obiekty odpowiadaj±ce wyidealizowanym obiektom geometrii euklidesowej. Krawêd¼ linijki lub promieñ ¶wietlny odpowiada linii prostej; suma k±tów trójk±ta zbudowanego z cienkich sztywnych prêtów wynosi 180 stopni; stosunek skonstruowanych z cienkiego sztywnego drutu promieni dwóch kó³ o wspólnym ¶rodku jest równy stosunkowi obwodów tych kó³. Geometria euklidesowa staje siê w tej interpretacji dzia³em fizyki, co prawda bardzo prostym. Ale mo¿na sobie wyobraziæ, ¿e wykryto rozbie¿no¶ci: na przyk³ad suma k±tów wielkiego trójk±ta zbudowanego z prêtów, które z rozmaitych powodów nale¿y uwa¿aæ za sztywne, okaza³a siê ró¿na od 180 stopni. Poniewa¿ przyzwyczaili¶my siê ju¿ do pogl±dowego przedstawiania obiektów geometrii euklidesowej, u¿ywaj±c cia³ sztywnych, dopatrywaliby¶my siê zapewne przyczyny takiego nieoczekiwanego zachowania siê naszych prêtów w dzia³aniu jakiej¶ si³y fizycznej. Próbowaliby¶my znale¼æ charakter fizyczny tej si³y oraz jej wp³yw na inne zjawiska. Aby ocaliæ geometriê euklidesow±, postawiliby¶my naszym przedmiotom zarzut, ¿e nie s± one sztywne, ¿e nie odpowiadaj± dok³adnie obiektom geometrii euklidesowej. Próbowaliby¶my lepiej przedstawiaæ te obiekty, aby zachowywa³y siê one tak, jak przewiduje geometria euklidesowa. Je¶liby siê nam jednak nie uda³o po³±czyæ geometrii euklidesowej i fizyki w jeden prosty i konsekwentny obraz, musieliby¶my zrezygnowaæ z przekonania, ¿e nasza przestrzeñ jest euklidesowa, i szukaæ bardziej przekonuj±cego obrazu rzeczywisto¶ci, opartego na bardziej ogólnych za³o¿eniach co do geometrycznego charakteru naszej przestrzeni. Potrzebê tego mo¿na zilustrowaæ, pos³uguj±c siê wyidealizowanym do¶wiadczeniem, wykazuj±cym, ¿e prawdziwie relatywistyczna fizyka nie mo¿e siê opieraæ na geometrii euklidesowej. W naszym rozumowaniu bêdziemy korzystaæ z tego, co ju¿ wiemy o inercjalnym u. w. i o szczególnej teorii wzglêdno¶ci. Wyobra¼my sobie wielkie ko³o z narysowanymi na nim dwoma wspó³¶rodkowymi okrêgami, jednym bardzo ma³ym, drugim bardzo du¿ym. Ko³o wiruje szybko wzglêdem obserwatora zewnêtrznego, a na kole znajduje siê obserwator wewnêtrzny. Zak³adamy ponadto, ¿e u. w. obserwatora zewnêtrznego jest uk³adem inercjalnym. Obserwator zewnêtrzny mo¿e w swoim u. w. narysowaæ te same dwa okrêgi, ma³y i du¿y, spoczywaj±ce w jego u. w., lecz pokrywaj±ce siê z okrêgami na wiruj±cym kole. Poniewa¿ jego u. w. jest inercjalny, obowi±zuje w nim geometria euklidesowa, a wiêc obserwator zewnêtrzny stwierdzi, ¿e stosunek obwodów jest równy stosunkowi promieni. A co powie obserwator na kole? Z punktu widzenia fizyki klasycznej, a tak¿e szczególnej teorii wzglêdno¶ci, jego u. w. jest uk³adem niedozwolonym. (http://www.wiw.pl/fizyka/ewolucja/pict/rys34_01small.gif) Je¶li jednak chcemy znale¼æ dla praw fizycznych nowe sformu³owania, obowi±zuj±ce w dowolnym u. w., musimy obu obserwatorów, na kole i zewnêtrznego, traktowaæ z równ± uwag±. ¦ledzimy teraz z zewn±trz poczynania obserwatora wewnêtrznego, który stara siê zmierzyæ obwody i promienie na wiruj±cym kole. Pos³uguje siê on tym samym krótkim prêtem mierniczym, którego u¿ywa³ obserwator zewnêtrzny. „Ten sam” oznacza albo rzeczywi¶cie ten sam prêt, przekazany przez obserwatora zewnêtrznego wewnêtrznemu, albo jeden z dwóch prêtów maj±cych w spoczynku tê sam± d³ugo¶æ. Obserwator wewnêtrzny na kole zaczyna mierzyæ promieñ i obwód ma³ego okrêgu. Wynik, który uzyska, powinien byæ taki sam, jak wynik obserwatora zewnêtrznego. O¶, wokó³ której ko³o wiruje, przechodzi przez jego ¶rodek. Czê¶ci ko³a po³o¿one blisko ¶rodka maj± bardzo ma³e prêdko¶ci. Je¶li tylko okrêg jest dostatecznie ma³y, mo¿emy ¶mia³o stosowaæ mechanikê klasyczn±, zaniedbuj±c szczególn± teoriê wzglêdno¶ci. Znaczy to, ¿e d³ugo¶æ prêta jest dla obserwatora zewnêtrznego i wewnêtrznego taka sama i ¿e wyniki tych dwóch pomiarów bêd± dla nich obu jednakowe. Teraz obserwator na kole mierzy promieñ du¿ego okrêgu. Prêt umieszczony wzd³u¿ promienia porusza siê wzglêdem obserwatora zewnêtrznego. Poniewa¿ jednak kierunek ruchu jest prostopad³y do prêta, nie kurczy siê on i bêdzie mia³ dla obu obserwatorów tak± sam± d³ugo¶æ. Mamy wiêc trzy pomiary, które dadz± dla obu obserwatorów taki sam wynik: dwa promienie i ma³y obwód. Ale z czwartym pomiarem rzecz siê ma inaczej! D³ugo¶æ du¿ego obwodu bêdzie dla ka¿dego z obu obserwatorów inna. Prêt umieszczony na obwodzie zgodnie z kierunkiem ruchu bêdzie siê obserwatorowi zewnêtrznemu wydawa³ skrócony w stosunku do jego spoczywaj±cego prêta. Prêdko¶æ jest teraz znacznie wiêksza od prêdko¶ci ma³ego okrêgu i trzeba to skrócenie uwzglêdniæ. Stosuj±c wyniki szczególnej teorii wzglêdno¶ci, dochodzimy do wniosku: d³ugo¶æ du¿ego obwodu wypadnie w pomiarach ka¿dego z obu obserwatorów inaczej. Poniewa¿ tylko jedna spo¶ród czterech zmierzonych przez obu obserwatorów d³ugo¶ci nie jest dla nich jednakowa, zatem dla obserwatora wewnêtrznego stosunek dwóch promieni nie mo¿e byæ równy stosunkowi dwóch obwodów, jak to jest dla obserwatora zewnêtrznego. Znaczy to, ¿e obserwator na kole nie mo¿e w swoim u. w. potwierdziæ wa¿no¶ci geometrii euklidesowej. Otrzymawszy ten wynik, obserwator na kole móg³by powiedzieæ, ¿e nie chce siê zajmowaæ u. w., w których nie obowi±zuje geometria euklidesowa. Geometria ta zawiod³a z powodu bezwzglêdnego ruchu wirowego, zawiod³a, gdy¿ jego u. w. jest z³y i niedozwolony. Ale rozumuj±c w ten sposób, odrzuca on zasadnicz± ideê ogólnej teorii wzglêdno¶ci. Z drugiej strony, je¶li chcemy odrzuciæ ruch bezwzglêdny i zachowaæ ideê ogólnej teorii wzglêdno¶ci, to trzeba zbudowaæ ca³± fizykê w oparciu o geometriê ogólniejsz± od euklidesowej. Jest to nieuniknionym nastêpstwem za³o¿enia, ¿e dozwolone maj± byæ wszystkie u. w. Zmiany, które wprowadza ogólna teoria wzglêdno¶ci, nie mog± siê ograniczaæ do samej tylko przestrzeni. W szczególnej teorii wzglêdno¶ci mieli¶my w ka¿dym u. w. spoczywaj±ce w nim zegary, które mia³y ten sam rytm i by³y zsynchronizowane, to znaczy wskazywa³y jednocze¶nie ten sam czas. Co siê dzieje z zegarem w nieinercjalnym u. w.? Pos³u¿ymy siê znów naszym wyidealizowanym do¶wiadczeniem z ko³em. Obserwator zewnêtrzny ma w swym inercjalnym u .w. doskona³e zegary, wszystkie o tym samym rytmie i wszystkie zsynchronizowane. Obserwator wewnêtrzny bierze dwa takie same zegary i umieszcza jeden z nich na ma³ym okrêgu wewnêtrznym, drugi na du¿ym zewnêtrznym. Zegar na okrêgu wewnêtrznym ma wzglêdem obserwatora zewnêtrznego bardzo ma³± prêdko¶æ. Mo¿emy wiêc ¶mia³o powiedzieæ, ¿e jego rytm bêdzie taki sam, jak rytm zegara na zewn±trz. Ale zegar na du¿ym okrêgu ma znaczn± prêdko¶æ, która sprawia, ¿e zmienia siê jego rytm w porównaniu z zegarami zewnêtrznymi, a wiêc równie¿ w porównaniu z zegarem umieszczonym na ma³ym okrêgu. Dwa wiruj±ce zegary bêd± wiêc mia³y ró¿ny rytm i nawi±zuj±c do wyników szczególnej teorii wzglêdno¶ci, znów widzimy, ¿e w naszym wiruj±cym u. w. nie mo¿na wprowadzaæ urz±dzeñ takich, jak w inercjalnym u. w. Aby wyja¶niæ, jakie wnioski mo¿na wyci±gn±æ z tego i z poprzednio opisanych wyidealizowanych do¶wiadczeñ, przytoczmy raz jeszcze dialog pomiêdzy dawnym fizykiem D, wierz±cym w fizykê klasyczn±, a fizykiem wspó³czesnym W, który zna ogóln± teoriê wzglêdno¶ci. D jest obserwatorem zewnêtrznym w inercjalnym u. w., podczas gdy W znajduje siê na wiruj±cym kole. D. W twoim u. w. nie obowi±zuje geometria euklidesowa. ¦ledzi³em twoje pomiary i zgadzam siê, ¿e stosunek dwóch obwodów nie jest w twoim u. w. równy stosunkowi promieni. Ale ¶wiadczy to tylko o tym, ¿e twój u. w. jest niedozwolony. Tymczasem mój u. w. ma charakter inercjalny i mogê ¶mia³o stosowaæ geometriê euklidesow±. Twoje ko³o pozostaje w ruchu bezwzglêdnym i z punktu widzenia fizyki klasycznej stanowi niedozwolony u. w., w którym nie obowi±zuj± prawa mechaniki. W. Nie chcê nic s³yszeæ o ruchu bezwzglêdnym. Mój u. w. jest równie dobry, jak twój. Zauwa¿y³em tylko, ¿e ty siê obracasz wokó³ mojego ko³a. Nikt mi nie zabroni odnosiæ ruchów do mojego ko³a. D. Lecz czy nie czu³e¶ dziwnej si³y staraj±cej siê odrzuciæ ciê od ¶rodka ko³a? Gdyby twoje ko³o nie by³o szybko wiruj±c± karuzel±, dwa fakty, które zaobserwowa³e¶, z pewno¶ci± nie mia³yby miejsca: nie spostrzeg³by¶ si³y ci±gn±cej ciê na zewn±trz, ani nie stwierdzi³by¶, ¿e w twoim u. w. nie mo¿na stosowaæ geometrii euklidesowej. Czy fakty te nie wystarczaj±, aby ciê przekonaæ, ¿e twój u. w. pozostaje w ruchu bezwzglêdnym? W. Bynajmniej! Oczywi¶cie, zauwa¿y³em oba fakty, o których mówisz, ale uwa¿am, ¿e ich przyczyn± jest pewne dziwne pole grawitacyjne, dzia³aj±ce na moje ko³o. Pole to jest skierowane na zewn±trz ko³a i odkszta³ca moje prêty oraz zmienia rytm moich zegarów. Pole grawitacyjne, geometria nieeuklidesowa, zegary o ró¿nych rytmach – wszystko to jest moim zdaniem ¶ci¶le z sob± zwi±zane. Przyjmuj±c jaki¶ u. w., muszê jednocze¶nie za³o¿yæ istnienie odpowiedniego pola grawitacyjnego, dzia³aj±cego na sztywne prêty i zegary. D. Ale czy zdajesz sobie sprawê z trudno¶ci, jakie poci±ga za sob± twoja ogólna teoria wzglêdno¶ci? Wyja¶niê, o co mi chodzi, na prostym przyk³adzie spoza fizyki. Wyobra¼ sobie wyidealizowane miasto amerykañskie sk³adaj±ce siê z siatki równoleg³ych ulic i prostopad³ych do nich, równoleg³ych alei. Odleg³o¶ci miêdzy ulicami, a tak¿e miêdzy alejami s± wszêdzie jednakowe. Przy takim za³o¿eniu wszystkie bloki s± dok³adnie takich samych rozmiarów. W ten sposób mogê ³atwo okre¶liæ po³o¿enie ka¿dego bloku. Taka konstrukcja by³aby jednak niemo¿liwa bez geometrii euklidesowej. Nie mo¿emy wiêc na przyk³ad pokryæ ca³ej naszej Ziemi jednym ogromnym wyidealizowanym miastem amerykañskim. Przekona ciê o tym rzut oka na globus. Ale tak± „siatk± amerykañskiego miasta” nie mogliby¶my równie¿ pokryæ twego ko³a. Twierdzisz, ¿e pole grawitacyjne odkszta³ca twoje prêty. Fakt, ¿e nie uda³o ci siê sprawdziæ twierdzenia Euklidesa o równo¶ci stosunków promieni i obwodów, wskazuje wyra¼nie, ¿e je¶li zechcesz konstruowaæ tak± siatkê ulic i alei na dostatecznie du¿ym obszarze, prêdzej czy pó¼niej natkniesz siê na trudno¶ci i stwierdzisz, ¿e jest to na twoim kole niemo¿liwe. Geometria na twym wiruj±cym kole przypomina geometriê na zakrzywionej powierzchni, gdzie oczywi¶cie skonstruowanie na dostatecznie du¿ej czê¶ci powierzchni siatki ulic i alei jest niemo¿liwe. Innym, bardziej fizycznym przyk³adem mo¿e byæ p³aszczyzna ogrzana w sposób nierównomierny, tak ¿e temperatury s± w ró¿nych czê¶ciach powierzchni inne. Czy móg³by¶ za pomoc± prêcików ¿elaznych wyd³u¿aj±cych siê pod wp³ywem temperatury skonstruowaæ siatkê „równoleg³o-prostopad³±”, któr± poni¿ej narysowa³em? Oczywi¶cie nie! Twoje „pole grawitacyjne” p³ata twym sztabom takie same figle, jak zmiany temperatury prêcikom ¿elaznym. W. Wszystko to mnie nie przera¿a. Siatka ulic i alei potrzebna jest do wyznaczania po³o¿eñ punktów, przy czym zegar porz±dkuje zdarzenia. Miasto nie musi byæ amerykañskie, równie dobrze mo¿e to byæ staro¿ytne miasto europejskie. Wyobra¼ sobie, ¿e twoje wyidealizowane miasto zosta³o wykonane z plasteliny, a nastêpnie odkszta³cone. Nadal mogê numerowaæ bloki i identyfikowaæ ulice oraz aleje, choæ nie s± one ju¿ ani proste, ani równoleg³e. Podobnie d³ugo¶æ i szeroko¶æ geograficzn± wyznaczaj± po³o¿enia punktów na Ziemi, choæ nie ma siatki „miasta amerykañskiego”. D. Mimo to widzê jednak trudno¶æ. Zmuszony jeste¶ stosowaæ „siatkê miasta europejskiego”. (http://www.wiw.pl/fizyka/ewolucja/pict/rys34_02small.gif) Zgadzam siê, ¿e mo¿esz porz±dkowaæ punkty lub zdarzenia, ale taka siatka wprowadzi ci ba³agan do wszelkich pomiarów odleg³o¶ci. Nie da ci ona w³a¶ciwo¶ci metrycznych przestrzeni, które daje moja siatka. We¼ taki przyk³ad. Wiem, ¿e w moim mie¶cie amerykañskim, aby przej¶æ dziesiêæ bloków, muszê przebyæ odleg³o¶æ równ± podwojonej d³ugo¶ci piêciu bloków. Poniewa¿ wiem, ¿e wszystkie bloki s± równe, mogê z ³atwo¶ci± wyznaczaæ odleg³o¶ci. (http://www.wiw.pl/fizyka/ewolucja/pict/rys34_03small.gif) W. To prawda. W mojej siatce „miasta europejskiego” nie mogê mierzyæ odleg³o¶ci bezpo¶rednio liczb± odkszta³conych bloków. Muszê wiedzieæ co¶ ponadto; muszê znaæ w³asno¶ci geometryczne mojej powierzchni. Ka¿dy wie przecie¿, ¿e odleg³o¶æ miêdzy 0° i 10° d³ugo¶ci na równiku nie jest taka sama, jak miêdzy 0° i 10° d³ugo¶ci w pobli¿u bieguna pó³nocnego. Ale ka¿dy ¿eglarz wie, jak oceniæ odleg³o¶æ miêdzy takimi dwoma punktami kuli ziemskiej, zna bowiem w³asno¶ci geometryczne Ziemi. Mo¿e on tê odleg³o¶æ wyznaczyæ albo drog± obliczeñ opartych na znajomo¶ci trygonometrii sferycznej, albo do¶wiadczalnie, przep³ywaj±c statkiem obie drogi z tak± sam± prêdko¶ci±. W twoim przypadku ca³e zagadnienie jest banalne, gdy¿ wszystkie ulice i aleje s± od siebie nawzajem jednakowo odleg³e. W przypadku Ziemi sprawa siê komplikuje; po³udniki 0° i 10° schodz± siê na biegunach Ziemi, a na równiku odleg³o¶æ ich jest najwiêksza. Podobnie ja, aby wyznaczaæ odleg³o¶ci, muszê o mojej „siatce miasta europejskiego” wiedzieæ co¶ wiêcej ni¿ ty o twojej „siatce miasta amerykañskiego”. Tê dodatkow± wiedzê mogê zdobyæ, badaj±c w ka¿dym szczególnym przypadku w³asno¶ci geometryczne mojego continuum. D. Ale to wszystko wskazuje tylko, do jakich niewygód i komplikacji prowadzi wyrzeczenie siê prostej struktury geometrii euklidesowej na rzecz z³o¿onego schematu, który musisz stosowaæ. Czy to naprawdê konieczne? W. Obawiam siê, ¿e tak, je¶li chcemy stosowaæ nasz± fizykê w dowolnym u. w., bez uciekania siê do tajemniczego uk³adu inercjalnego. Zgadzam siê, ¿e stosowane przeze mnie narzêdzie matematyczne jest bardziej z³o¿one ni¿ twoje, ale moje za³o¿enia fizyczne s± prostsze i bardziej naturalne. Dyskusja ta ogranicza³a siê do continuów dwuwymiarowych. W ogólnej teorii wzglêdno¶ci sprawa jest jeszcze bardziej z³o¿ona, gdy¿ mamy tam nie dwuwymiarowe, lecz czterowymiarowe continuum czasoprzestrzenne. Ale idea jest taka sama jak w przypadku dwuwymiarowym. W ogólnej teorii wzglêdno¶ci nie mo¿emy, jak w teorii szczególnej, stosowaæ mechanicznego rusztowania z³o¿onego z równoleg³ych, prostopad³ych sztab i zsynchronizowanych zegarów. Nie mo¿emy w dowolnym u. w. wyznaczyæ za pomoc± sztywnych sztab i dobrze chodz±cych zsynchronizowanych zegarów punktu i chwili, w których zachodzi zdarzenie – jak to czynili¶my w inercjalnym u. w. szczególnej teorii wzglêdno¶ci. Nadal mo¿emy porz±dkowaæ zdarzenia za pomoc± naszych nieeuklidesowych sztab i ró¿nie chodz±cych zegarów. Ale w³a¶ciwe pomiary, wymagaj±ce sztywnych sztab oraz doskonale rytmicznych i zsynchronizowanych zegarów, mo¿na przeprowadzaæ tylko w u. w. lokalnie inercjalnym. Wa¿na w nim jest ca³a szczególna teoria wzglêdno¶ci, lecz nasz „dobry” u. w. jest tylko lokalny, jego inercjalny charakter jest ograniczony w przestrzeni i w czasie. Nawet w naszym dowolnym u. w. mo¿emy przewidzieæ wyniki pomiarów dokonanych w lokalnie inercjalnym u. w. W tym celu musimy jednak znaæ charakter geometryczny continuum czasoprzestrzennego. Nasze wyidealizowane do¶wiadczenia zarysowuj± tylko ogólny charakter nowej, relatywistycznej fizyki. Wskazuj± one, ¿e zagadnieniem podstawowym jest zagadnienie ci±¿enia. Wskazuj± równie¿, ¿e ogólna teoria wzglêdno¶ci prowadzi do dalszego uogólnienia pojêæ czasu i przestrzeni. Tytu³: Odp: Czas i przestrzeñ - wykraczaj±c poza teoriê Einsteina Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Grudzieñ 31, 2009, 20:40:43 Ogólna teoria wzglêdno¶ci
i jej potwierdzenie O gólna teoria wzglêdno¶ci zmierza do formu³owania praw fizycznych dla wszystkich u. w. Podstawowym zagadnieniem teorii jest zagadnienie ci±¿enia. Po raz pierwszy od czasów Newtona podjêto powa¿n± próbê nowego sformu³owania prawa ci±¿enia. Czy to jest rzeczywi¶cie potrzebne? Zapoznali¶my siê ju¿ z osi±gniêciami teorii Newtona, z wielkim rozwojem astronomii opartej na jego prawie ci±¿enia. Prawo Newtona nadal pozostaje podstaw± wszystkich obliczeñ astronomicznych. Ale spotkali¶my siê te¿ z pewnymi zastrze¿eniami wobec starej teorii. Prawo Newtona obowi±zuje tylko w inercjalnym u. w. fizyki klasycznej, w u. w. okre¶lonym, jak pamiêtamy, przez warunek, ¿e musz± w nim obowi±zywaæ prawa mechaniki. Si³a dzia³aj±ca miêdzy dwiema masami zale¿y od ich wzajemnej odleg³o¶ci. Wiemy, ¿e zwi±zek miêdzy si³± a odleg³o¶ci± jest niezmienny wzglêdem transformacji klasycznej. Prawo to nie da siê jednak pogodziæ ze szczególn± teori± wzglêdno¶ci. Odleg³o¶æ nie jest niezmienna wzglêdem transformacji Lorentza. Mogliby¶my próbowaæ, jak to z powodzeniem uczynili¶my z prawami ruchu, uogólniaæ prawo ci±¿enia, tak by by³o ono zgodne ze szczególn± teori± wzglêdno¶ci, czyli – innymi s³owy – nadaæ mu postaæ niezmienn± wzglêdem transformacji Lorentza, a nie wzglêdem transformacji klasycznej. Ale newtonowskie prawo ci±¿enia uporczywie opiera³o siê wszelkim próbom uproszczenia i uzgodnienia go ze szczególn± teori± wzglêdno¶ci. Nawet gdyby siê to nam uda³o, konieczny by³by jeszcze dalszy krok: przej¶cie od inercjalnego u. w. szczególnej teorii wzglêdno¶ci do dowolnego u. w. ogólnej teorii wzglêdno¶ci. Z drugiej strony, wyidealizowane do¶wiadczenia ze spadaj±c± wind± jasno wykazuj±, ¿e nie ma nadziei na sformu³owanie ogólnej teorii wzglêdno¶ci bez rozwi±zania zagadnienia ci±¿enia. Z naszego wywodu widaæ, dlaczego rozwi±zanie zagadnienia ci±¿enia w ogólnej teorii wzglêdno¶ci bêdzie inne ni¿ w fizyce klasycznej. Starali¶my siê wskazaæ drogê wiod±c± do ogólnej teorii wzglêdno¶ci i przyczyny, które zmuszaj± nas do ponownej zmiany uprzednich pogl±dów. Nie wnikaj±c w formaln± strukturê teorii, scharakteryzujemy pewne cechy nowej teorii ci±¿enia w porównaniu ze star±. W ¶wietle tego, co¶my dot±d powiedzieli, uchwycenie istoty tych ró¿nic nie powinno byæ zbyt trudne. 1. Równania grawitacyjne ogólnej teorii wzglêdno¶ci mo¿na stosowaæ w dowolnym u. w. Wybór – w specjalnym przypadku – jakiego¶ szczególnego u. w. jest tylko kwesti± wygody. Teoretycznie dopuszczalne s± wszystkie u. w. Gdy nie bierzemy pod uwagê ci±¿enia, powracamy automatycznie do inercjalnego u. w. szczególnej teorii wzglêdno¶ci. 2. Newtonowskie prawo ci±¿enia wi±¿e ruch cia³a tu i teraz z dzia³aniem innego cia³a w tej samej chwili, na znacznej odleg³o¶ci. Na tym prawie opiera³ siê ca³y pogl±d mechanistyczny. Ale pogl±d mechanistyczny upad³. W równaniach Maxwella odkryli¶my nowy model dla praw przyrody. Równania Maxwella s± prawami struktury. Wi±¿± one zdarzenia zachodz±ce teraz i tu ze zdarzeniami, które zajd± trochê pó¼niej w bezpo¶rednim s±siedztwie. Mówi±c schematycznie, mo¿na by powiedzieæ: przej¶cie od newtonowskiego prawa ci±¿enia do ogólnej teorii wzglêdno¶ci przypomina w pewnym stopniu przej¶cie od teorii p³ynów elektrycznych z prawem Coulomba do teorii Maxwella. 3. Nasz ¶wiat nie jest euklidesowy. Jego charakter geometryczny jest kszta³towany przez masy i ich prêdko¶ci. Równania grawitacyjne ogólnej teorii wzglêdno¶ci staraj± siê wykryæ w³asno¶ci geometryczne naszego ¶wiata. Przypu¶æmy na chwilê, ¿e uda³o nam siê konsekwentnie przeprowadziæ program ogólnej teorii wzglêdno¶ci. Czy jednak w naszych spekulacjach nie grozi nam niebezpieczeñstwo zbytniego oddalenia siê od rzeczywisto¶ci? Wiemy, jak dobrze stara teoria obja¶nia obserwacje astronomiczne. Czy istnieje mo¿liwo¶æ zbudowania pomostu miêdzy now± teori± a obserwacj±? Ka¿de rozumowanie musi byæ sprawdzone do¶wiadczalnie, a wyniki niezgodne z faktami trzeba odrzuciæ, bez wzglêdu na ich atrakcyjno¶æ. Jak nowa teoria ci±¿enia przesz³a próbê do¶wiadczenia? Na to pytanie mo¿na odpowiedzieæ jednym zdaniem: Stara teoria jest szczególnym, granicznym przypadkiem nowej. Stare prawo Newtona okazuje siê, w przypadku s³abych si³ grawitacyjnych, dobrym przybli¿eniem nowych praw ci±¿enia. Wszystkie obserwacje potwierdzaj± teoriê klasyczn±, potwierdzaj± wiêc zarazem ogóln± teoriê wzglêdno¶ci. Z wy¿szej poziomem nowej teorii uzyskujemy z powrotem star±. Nawet gdyby na korzy¶æ nowej teorii nie przemawia³y ¿adne dodatkowe obserwacje, gdyby dawane przez ni± wyja¶nienie by³o tylko równie dobre jak stare, musieliby¶my, maj±c mo¿no¶æ swobodnego wyboru, wypowiedzieæ siê za now± teori±. Równania nowej teorii s± z formalnego punktu widzenia bardziej z³o¿one, ale ich za³o¿enia s± z punktu widzenia podstawowych zasad o wiele prostsze. Zniknê³y dwa strasz±ce upiory – czas bezwzglêdny i uk³ad inercjalny. Nie przeoczono tropu równowa¿no¶ci masy grawitacyjnej i bezw³adnej. Nie potrzeba ¿adnych za³o¿eñ co do si³ ci±¿enia i ich zale¿no¶ci od odleg³o¶ci. Równania grawitacyjne maj± postaæ praw struktury, czego od czasu wielkich osi±gniêæ teorii polowej wymagamy od wszystkich praw fizycznych. Z nowych praw ci±¿enia mo¿na wyci±gn±æ pewne wnioski, których nie zawiera prawo ci±¿enia Newtona. Jeden z nich – zakrzywianie siê promieni ¶wietlnych w polu grawitacyjnym – wymienili¶my ju¿ uprzednio. Teraz wspomnimy o dwóch dalszych konsekwencjach. Je¶li stare prawa wynikaj± z nowych, gdy si³y grawitacyjne s± s³abe, to odstêpstw od newtonowskiego prawa ci±¿enia nale¿y siê spodziewaæ tylko w przypadku stosunkowo du¿ych si³ grawitacyjnych. We¼my nasz Uk³ad S³oneczny. Planety, w¶ród nich nasza Ziemia, poruszaj± siê wokó³ S³oñca po torach eliptycznych. Planet± najbli¿sz± S³oñca jest Merkury. Przyci±ganie miêdzy S³oñcem a Merkurym jest silniejsze ni¿ przyci±ganie miêdzy S³oñcem a jak±kolwiek inn± planet±, gdy¿ jest tu mniejsza odleg³o¶æ. Je¿eli mamy nadziejê na wykrycie odstêpstwa od prawa Newtona, to najwiêksze na to widoki istniej± w przypadku Merkurego. Z teorii klasycznej wynika, ¿e tor opisywany przez Merkurego jest podobny do torów innych planet, tylko ¿e bli¿szy S³oñca. Wed³ug ogólnej teorii wzglêdno¶ci ruch powinien byæ nieco inny. Merkury powinien nie tylko obiegaæ S³oñce, ale opisywana przezeñ elipsa powinna jeszcze bardzo powoli obracaæ siê wzglêdem u. w. zwi±zanego ze S³oñcem. Ten obrót stanowi nowy efekt ogólnej teorii wzglêdno¶ci. Nowa teoria przepowiada wielko¶æ tego efektu. Elipsa Merkurego wykonuje jeden pe³ny obrót w ci±gu trzech milionów lat! (http://www.wiw.pl/fizyka/ewolucja/pict/rys35_01small.gif) Odchylenie ruchu Merkurego od toru eliptycznego by³o znane przed sformu³owaniem ogólnej teorii wzglêdno¶ci, ale nie potrafiono go w ¿aden sposób wyja¶niæ. Z drugiej strony, ogólna teoria wzglêdno¶ci rozwija³a siê zupe³nie niezale¿nie od tego szczególnego zagadnienia. Wniosek o obrocie elipsy w ruchu planety doko³a S³oñca wyci±gniêto z nowych równañ grawitacyjnych dopiero pó¼niej. W przypadku Merkurego teoria z powodzeniem wyja¶ni³a odstêpstwo ruchu od prawa Newtona. Istnieje jednak jeszcze jeden wniosek, który wyci±gniêto z ogólnej teorii wzglêdno¶ci i porównano z do¶wiadczeniem. Widzieli¶my ju¿, ¿e zegar umieszczony na du¿ym okrêgu wiruj±cego ko³a ma inny rytm ni¿ zegar umieszczony na ma³ym okrêgu. Podobnie, z teorii wzglêdno¶ci wynika, ¿e zegar umieszczony na S³oñcu mia³by inny rytm ni¿ zegar umieszczony na Ziemi, gdy¿ wp³yw pola grawitacyjnego jest na S³oñcu znacznie silniejszy ni¿ na Ziemi. Wspomnieli¶my wcze¶niej, ¿e roz¿arzony sód wysy³a jednorodne ¶wiat³o ¿ó³te o okre¶lonej d³ugo¶ci fali. W tym promieniowaniu ujawnia siê jeden z rytmów atomu; atom jest jak gdyby zegarem, a d³ugo¶æ wysy³anej fali jest miar± jednego z jego rytmów. Wed³ug ogólnej teorii wzglêdno¶ci d³ugo¶æ fali ¶wiat³a, wysy³anego przez atom sodu umieszczony na przyk³ad na S³oñcu, powinna byæ nieznacznie wiêksza od d³ugo¶ci fali ¶wiat³a, wysy³anego przez atom sodu na Ziemi. Zagadnienie do¶wiadczalnego sprawdzenia konsekwencji ogólnej teorii wzglêdno¶ci jest z³o¿one i bynajmniej ostatecznie nie rozwi±zane. Poniewa¿ zajmujemy siê pojêciami podstawowymi, nie bêdziemy wnikaæ g³êbiej w tê kwestiê i ograniczymy siê do stwierdzenia, ¿e wyrok do¶wiadczenia zdaje siê, jak dot±d, potwierdzaæ wnioski wyci±gniête z ogólnej teorii wzglêdno¶ci Tytu³: Odp: Czas i przestrzeñ - wykraczaj±c poza teoriê Einsteina Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Grudzieñ 31, 2009, 20:41:49 Pole i materia
W idzieli¶my, jak i dlaczego upad³ mechanistyczny punkt widzenia. Wyja¶nienie wszystkich zjawisk przez za³o¿enie prostych si³ dzia³aj±cych miêdzy niezmiennymi cz±stkami okaza³o siê niemo¿liwe. Nasze pierwsze próby wyj¶cia poza pogl±d mechanistyczny i wprowadzenia pojêæ polowych doprowadzi³y w dziedzinie zjawisk elektromagnetycznych do doskona³ych wyników. Sformu³owano prawa struktury dla pola elektromagnetycznego, prawa wi±¿±ce pomiêdzy sob± zdarzenia bardzo bliskie w przestrzeni i w czasie. Prawa te s± zgodne ze szczególn± teori± wzglêdno¶ci, gdy¿ s± niezmienne wzglêdem transformacji Lorentza. Pó¼niej ogólna teoria wzglêdno¶ci sformu³owa³a prawa ci±¿enia. S± one znów prawami struktury, opisuj±cymi pole grawitacyjne miêdzy cz±stkami materialnymi. £atwo by³o równie¿ uogólniæ prawa Maxwella, tak by mo¿na je by³o stosowaæ w dowolnym u. w., podobnie jak prawa ci±¿enia ogólnej teorii wzglêdno¶ci. Mamy dwa byty rzeczywiste: materiê i pole. Nie ulega w±tpliwo¶ci, ¿e nie potrafimy sobie dzi¶ wyobraziæ ca³ej fizyki zbudowanej w oparciu o pojêcie materii, tak jak to sobie wyobra¿ali fizycy pocz±tku dziewiêtnastego stulecia. Przyjmiemy na razie oba te pojêcia. Czy mo¿na wyobraziæ sobie materiê i pole jako dwa odrêbne i ró¿ne byty? Maj±c ma³± cz±stkê materii, mogliby¶my sobie stworzyæ naiwny obraz, wed³ug którego istnieje okre¶lona powierzchnia cz±stki, gdzie sama cz±stka przestaje istnieæ i pojawia siê jej pole grawitacyjne. W tym obrazie obszar, w którym obowi±zuj± prawa polowe, jest wyra¼nie oddzielony od obszaru, w którym obecna jest materia. Jakie s± jednak kryteria fizyczne odró¿niaj±ce materiê od pola? Zanim poznali¶my teoriê wzglêdno¶ci, mogliby¶my odpowiedzieæ na to pytanie w nastêpuj±cy sposób: materia ma masê, podczas gdy pole jej nie ma. Pole przedstawia energiê, materia – masê. Ale wiemy ju¿, ¿e w ¶wietle pó¼niej zdobytej wiedzy taka odpowied¼ nie jest wystarczaj±ca. Z teorii wzglêdno¶ci wiemy, ¿e materia przedstawia kolosalne zasoby energii oraz ¿e energia przedstawia materiê. Nie mo¿emy wiêc odró¿niæ jako¶ciowo materii od pola, gdy¿ ró¿nica miêdzy mas± a energi± nie jest jako¶ciowa. Ogromna wiêkszo¶æ energii jest skupiona w materii; jednak¿e pole otaczaj±ce cz±stkê równie¿ przedstawia energiê, choæ w nieporównanie mniejszej ilo¶ci. Mogliby¶my zatem powiedzieæ: Materia jest tam, gdzie koncentracja energii jest wielka, pole – gdzie koncentracja energii jest ma³a. Ale je¶li tak jest, to miêdzy materi± a polem istnieje ró¿nica raczej ilo¶ciowa ni¿ jako¶ciowa. Nie ma sensu uwa¿aæ materii i pola za dwie zupe³nie od siebie ró¿ne jako¶ci. Nie mo¿na sobie wyobraziæ okre¶lonej powierzchni wyra¼nie oddzielaj±cej pole od materii. Ta sama trudno¶æ powstaje dla ³adunku i zwi±zanego z nim pola. Nie mo¿na, jak siê zdaje, podaæ oczywistego jako¶ciowego kryterium, pozwalaj±cego odró¿niæ materiê od pola lub ³adunek od pola. Nasze prawa struktury, to znaczy prawa Maxwella i prawa ci±¿enia, zawodz± dla wielkich skupisk energii, czyli – jak mo¿na powiedzieæ – tam, gdzie istniej± ³adunki elektryczne lub materia. Czy nie mo¿na by jednak naszych równañ tak zmieniæ, by obowi±zywa³y one wszêdzie, nawet w obszarach o ogromnej koncentracji energii? Nie mo¿na zbudowaæ fizyki w oparciu o samo tylko pojêcie materii. Ale po uznaniu równowa¿no¶ci masy i energii podzia³ na materiê i pole jest czym¶ sztucznym i nieokre¶lonym. Czy nie mogliby¶my odrzuciæ pojêcia materii i zbudowaæ fizyki czysto polowej? To, co dostarcza naszym zmys³om wra¿enie materii, jest w rzeczywisto¶ci wielk± koncentracj± energii w stosunkowo ma³ej przestrzeni. Mogliby¶my uwa¿aæ materiê za obszary przestrzeni, w których pole jest niezwykle silne. W ten sposób mo¿na by stworzyæ nowe pod³o¿e filozoficzne, którego ostatecznym celem by³oby obja¶nienie wszystkich zjawisk przyrody za pomoc± praw struktury, obowi±zuj±cych zawsze i wszêdzie. Z tego punktu widzenia, rzucony kamieñ jest zmiennym polem, przy czym stany o najwiêkszym natê¿eniu pola przemieszczaj± siê w przestrzeni z prêdko¶ci± kamienia. W naszej nowej fizyce nie by³oby miejsca dla materii i dla pola; jedynym bytem rzeczywistym by³oby pole. Ten nowy pogl±d nasuwaj± nam wielkie osi±gniêcia fizyki polowej, powodzenie w wyra¿eniu praw elektryczno¶ci, magnetyzmu i ci±¿enia w postaci praw struktury i wreszcie równowa¿no¶æ masy i energii. Naszym ostatecznym celem by³oby takie zmodyfikowanie praw pola, aby nie zawodzi³y one w obszarach o ogromnej koncentracji energii. Jak dot±d nie uda³o nam siê zrealizowaæ tego programu w sposób przekonuj±cy i konsekwentny. Decyzja, czy w ogóle jest to mo¿liwe, nale¿y do przysz³o¶ci. W chwili obecnej wci±¿ jeszcze musimy we wszystkich naszych faktycznych konstrukcjach teoretycznych zak³adaæ istnienie dwóch bytów: pola i materii. Ci±gle jeszcze mamy przed sob± podstawowe zagadnienia. Wiemy, ¿e ca³a materia zbudowana jest tylko z niewielu rodzajów cz±stek. W jaki sposób z tych elementarnych cz±stek zbudowane s± rozmaite rodzaje materii? W jaki sposób te elementarne cz±stki oddzia³ywuj± z polem? Poszukiwanie odpowiedzi na te pytania doprowadzi³o do powstania w fizyce nowej koncepcji – teorii kwantów. Tytu³: Odp: Czas i przestrzeñ - wykraczaj±c poza teoriê Einsteina Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Grudzieñ 31, 2009, 20:42:28 Streszczamy:
W fizyce pojawia siê nowe pojêcie, najdonio¶lejsza koncepcja od czasów Newtona: pole. U¶wiadomienie sobie, ¿e zasadniczej roli w opisie zjawisk fizycznych nie odgrywaj± ani ³adunki, ani cz±stki, lecz pole w przestrzeni miêdzy nimi, wymaga³o wielkiej wyobra¼ni naukowej. Pojêcie pola odnosi wielkie triumfy i prowadzi do sformu³owania równañ Maxwella, opisuj±cych strukturê pola elektromagnetyczne-go i rz±dz±cych zjawiskami zarówno elektrycznymi, jak i optycznymi. Teoria wzglêdno¶ci bierze swój pocz±tek w zagadnieniach pola. Sprzeczno¶ci i niekonsekwencje starych teorii ka¿± nam przypisaæ nowe w³asno¶ci continuum czasoprzestrzennemu, bêd±cemu sceneri± wszystkich zdarzeñ w naszym ¶wiecie fizycznym. Teoria wzglêdno¶ci rozwija siê w dwóch etapach. Pierwszym etapem jest tak zwana szczególna teoria wzglêdno¶ci, stosuj±ca siê tylko do inercjalnych uk³adów wspó³rzêdnych, to znaczy do uk³adów, w których obowi±zuje sformu³owane przez Newtona prawo bezw³adno¶ci. Szczególna teoria wzglêdno¶ci opiera siê na dwóch za³o¿eniach: prawa fizyki s± takie same we wszystkich uk³adach wspó³rzêdnych, poruszaj±cych siê wzglêdem siebie ruchem jednostajnym; prêdko¶æ ¶wiat³a ma zawsze tê sam± warto¶æ. Z tych za³o¿eñ, w pe³ni potwierdzonych przez do¶wiadczenie, wysnuwa siê wnioski co do w³asno¶ci poruszaj±cych siê sztab i zegarów, zmian ich d³ugo¶ci i rytmu w zale¿no¶ci od prêdko¶ci. Teoria wzglêdno¶ci zmienia prawa mechaniki. Stare prawa zawodz±, gdy prêdko¶æ poruszaj±cej siê cz±stki jest bliska prêdko¶ci ¶wiat³a. Nowe, podane przez teoriê wzglêdno¶ci prawa ruchu cia³ s± znakomicie potwierdzane przez do¶wiadczenie. Dalsz± konsekwencj± (szczególnej) teorii wzglêdno¶ci jest zwi±zek miêdzy mas± a energi±. Masa jest energi±, a energia posiada masê. Dwa prawa zachowania – dla masy i dla energii – zostaj± przez teoriê wzglêdno¶ci po³±czone w jedno prawo zachowania masy-energii. Ogólna teoria wzglêdno¶ci daje jeszcze g³êbsz± analizê continuum czasoprzestrzennego. Zakres wa¿no¶ci teorii nie jest ju¿ ograniczony do inercjalnych uk³adów wspó³rzêdnych. Teoria atakuje zagadnienie ci±¿enia i formu³uje nowe prawa struktury dla pola grawitacyjnego. Zmusza nas do rozwa¿enia roli, jak± odgrywa geometria w opisie ¶wiata fizycznego. Fakt równo¶ci masy grawitacyjnej i bezw³adnej uwa¿a za zasadniczy, a nie, jak w mechanice klasycznej, za czysto przypadkowy. Konsekwencje do¶wiadczalne ogólnej teorii wzglêdno¶ci ró¿ni± siê tylko nieznacznie od konsekwencji mechaniki klasycznej. Wszêdzie, gdzie mo¿liwe jest porównanie, wytrzymuj± one dobrze próbê do¶wiadczenia. Ale si³a teorii le¿y w jej wewnêtrznej zwarto¶ci i w prostocie jej podstawowych za³o¿eñ. Teoria wzglêdno¶ci podkre¶la donios³o¶æ pola w fizyce. Nie uda³o siê nam jednak dot±d sformu³owaæ fizyki czysto polowej. Na razie musimy zak³adaæ istnienie obojga: i pola, i materii. http://www.wiw.pl/fizyka/ewolucja/Esej.asp?base=r&cp=1&ce=37 konkluzja Planowa³em poruszyæ temat nieco szerzej lecz na razie muszê zostawiæ tak jak jest „Cz³owiek zajmuj±cy siê nauk± nigdy nie zrozumie, dlaczego mia³by wierzyæ w pewne opinie tylko dlatego, ¿e znajduj± siê one w jakiej¶ ksi±¿ce. (...) Nigdy równie¿ nie uzna swych w³asnych wyników za prawdê ostateczn±”. A.Einstein Powszechnie uwa¿a siê i¿ linia prosta jest najkrótsza drog± miêdzy dwoma punktami. Twierdzenie to wydaje siê prawdziwe ,ale czy tak jest w rzeczywisto¶ci? Je¶li rozpatrywali by¶my to zagadnienie z perspektywy istot dwu wymiarowych niew±tpliwie tak ,ale my ¿yjemy przynajmniej w trzech wymiarach plus czwarty jakim jest czas, ale ten potrafimy przemierzaæ tylko w jednym kierunku. W ró¿ny sposób mo¿emy sobie wyobra¿aæ zakrzywion± przestrzeñ i tak np: nie ma linii równoleg³ych suma k±tów w trójk±cie nie równa siê180 stopni. Cia³a w przestrzeni trójwymiarowej poruszaj± siê po najkrótszych drogach ³±cz±cych dwa punkty, linie t± nazywamy Lini± Geodezyjn± lub po prostu geodezyjn± Dla przestrzeni euklidesowej geodezyjne s± zwyk³ymi prostymi lecz dla przestrzeni nieeuklidesowej ju¿ takie nie s± .Lecz dostrzec to jest niezwykle ciê¿ko przez proces RENORMALIZACJI(rodzaju uproszczenia zjawisk) który przeszli¶my w szkole jak twierdzi Nassim Haramein:”dzisiejsza teoria pola kwantowego zosta³a usuniêta przez RENORMALIZACJA to co¶,co próbowali zrobiæ mi w szkole" opisuj±c nam ¶wiat w dwóch wymiarach przestrzeni euklidesowej, kartki papieru. Dlatego wydaje mi siê ¿e w próbie postrzegania czasoprzestrzeni jako takiej ma zastosowanie ¶wiêta geometria, i na to spróbuje odpowiedzieæ na koñcu tego wywodu. http://www.youtube.com/v/6580BRPL6KA&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/6580BRPL6KA&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="425" height="344"></embed></object> Ju¿ Gauss zauwa¿y³ , ¿e mo¿liwe jest budowanie logicznie spójnej i prawid³owej z matematycznego punktu widzenia geometrii odrzucaj±c pi±ty aksjomat Euklidesa dotycz±cych prostych równoleg³ych tzw. geometrii nieeuklidesowej. Takiej obserwacji mo¿emy dokonaæ sami je¶li spróbowali by¶my narysowaæ na powierzchni ziemi trójk±t lub dwie proste odpowiedniej wielko¶ci, to trójk±t nie mia³by 180 stopni a dwie proste nie by³yby równoleg³e tylko wypuk³e ( ró¿nica uzale¿niona jest od skali rysunku) mo¿emy siê o tym przekonaæ znacznie ³atwiej próbuj±c narysowaæ to na globusie, je¶li odwrócimy t± sytuacje i spróbujemy narysowaæ to na wewnêtrznej stronie kuli oka¿e siê i¿ suma wszystkich k±tów jest mniejsza ni¿ 180 stopni a dwie proste s± wklês³e .Ale jaki wynik uzyskaliby¶my rysuj±c te figury na E8 ? Z tego prostego do¶wiadczenia wynika ¿e lina prosta niekoniecznie jest prosta i tylko ogl±daj±c j± w dwóch wymiarach jest prost± miêdzy dwoma punktami ale de facto jest ni± Linia Geodezyjna ogl±dana z góry. Có¿ to mo¿e mieæ wspólnego z grawitacj± otó¿ ma, je¶li przypomnimy sobie ¿e grawitacja w/g teorii wzglêdno¶ci jest równowa¿na z przyspieszeniem a to co odczuwamy jako grawitacjê to bezw³adno¶æ jak w zmieniaj±cym kierunek poje¼dzie. Promieñ ¶wietlny lasera odpowiada linii prostej, ale wyobra¼my sobie tak± hipotetyczn± sytuacje. Znajdujemy siê na statku kosmicznym który przyspiesza do 99% prêdko¶ci ¶wiat³a na jednej ze ¶cian mocujemy laser który skierowany jest na przeciwn± ¶cianê, co mogli by¶my zaobserwowaæ w trakcie przyspieszania? Otó¿ razem z wzrostem prêdko¶ci statku promieñ ¶wiat³a zacz±³ by siê zakrzywiaæ do do³u i byliby¶my ¶wiatkami zakrzywienia przestrzeni wraz z przyrostem prêdko¶ci(Prêdko¶æ ¶wiat³a w pró¿ni jest taka sama dla wszystkich obserwatorów, taka sama we wszystkich kierunkach i nie zale¿y od prêdko¶ci ¼ród³a ¶wiat³a), podobne zjawisko mo¿na zaobserwowaæ na obracaj±cej siê p³aszczy¼nie kiedy spróbujemy przetoczyæ po niej pi³kê,zaobserwujemy wtedy ¿e porusza siê ona po ³uku(choæ zale¿y to od punktu naszej obserwacji gdy¿ patrz±c z obracaj±cego siê talerzy to toczy siê prosto) , to zjawisko opisuje nam tak zwana si³a lub efekt Coriolisa a tak naprawê jest to bezw³adno¶æ w nieinercyjnym uk³adzie odniesienia. (http://www.zgapa.pl/zgapedia/data_pictures/_uploads_wiki/c/Coriolis_tar.JPG) lub na animacji (http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/b/b6/Corioliskraftanimation.gif) http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:Corioliskraftanimation.gif&filetimestamp=20060801110615 Innym przyk³adem jest lot orbitalny i stan tzw. niewa¿ko¶ci pojazd porusza siê po bez w±tpienia kolistej orbicie lecz cz³owiek nie odczuwa ci±¿enia czy wrêcz si³y od¶rodkowej lecz brak grawitacji (który wystêpuje tylko w czasie swobodnego spadku). Mo¿na to t³umaczyæ powstawaniem si³y do¶rodkowej Dana Wintera i jej interakcji z si³a od¶rodkow± która to interakcja jest fraktaln± przyczyn± takiego wektora grawitacji.opartego na z³otej proporcji.Powstaje lej grawitacyjny .Dlatego satelity lataj± w kó³ko po orbicie oko³o planetarnej czy s³onecznej spadaj±c po niekoñcz±cej sie studni grawitacyjnej http://www.youtube.com/v/3WL_vtu4r1w&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/3WL_vtu4r1w&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="425" height="344"></embed></object> (http://img22.imageshack.us/img22/6338/12scian.gif) W samolocie lec±cym ni¿ej i wolniej takiego zjawiska nie dostrzegamy chyba ¿e zacznie pikowaæ w dó³ i wcale nie trzeba lecieæ pionowo w dó³ ;) czyli astronauci do¶wiadczaj± swoistego zakrzywienia czasoprzestrzeni i anomalii grawitacyjnej gdy¿ ze swojej perspektywy horyzontu zdarzeñ spadaj± pionowo w dó³ nie odczuwaj±c grawitacji. I taka ciekawostka na wysoko¶ci 300 kilometrów si³a ziemskiej grawitacji jest tylko o 10% ni¿sza ni¿ na ziemi. Poza tym ¿eby sprawê jeszcze bardziej skomplikowaæ nasze odczucie ruchu jest pojêciem wzglêdnym , nie mo¿na jednoznacznie stwierdziæ, czy jeste¶my w ruchu czy w spoczynku, czy poruszamy siê po linii prostej czy krzywej, czy poruszamy siê wolno czy szybko, to wszystko zale¿y od punktu lub punktów odniesienia W podobny sposób mo¿na przedstawiæ czasoprzestrzeñ jako przestrzeñ wype³nion± energi± Jednolitego Pola które sk³ada siê ³adunków z do¶rodkow± lub od¶rodkow± si³a któr± to nazywamy grawitacj± lub anty grawitacj± ich wzajemnym nak³adanie, czy mno¿eniem falami elektromagnetycznymi lub w koñcu oddzia³ywaniem pola kwantowego. Si³ których oddzia³ywañ nie jeste¶my do koñca ¶wiadomi.Jest to geometria dwudziesto¶cianu jak wynika z wyk³adu Dana Wintera o grawitacji i jak to wyja¶nia w geometrii, któr± nazwa Gwiezdn± Matk± .Kiedy j± powielimy stanie siê struktur± E8 a ta z kolei obrazuje budowê oraz rozk³ad pola wszech¶wiata i wzbudzaj±cych go fal wibracji . Wibracje kosmosu nagrane przez sondê Voyager i nie tylko http://www.youtube.com/v/juFVYQ4QnnI&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/juFVYQ4QnnI&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="425" height="344"></embed></object> http://www.youtube.com/v/Wswgy6cnwv8&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/Wswgy6cnwv8&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="425" height="344"></embed></object> O ile przyk³ad ten do¶æ precyzyjnie opisuje nam przestrzeñ to mamy deficyt opisu dotycz±cego czasu i tak na przyk³adzie naszych astronautów kr±¿±cych po orbicie tam gdzie spotyka siê si³a do¶rodkowa z si³a od¶rodkow±, powstaje tam ¶lad grawitacyjny(Grawitacja jest konsekwencj± niezerowego tensora energii-pêdu) rodzaj leja grawitacyjnego opasaj±cego ziemiê . Je¶li mogliby¶my ten ¶lad zaobserwowaæ i potraktowaæ czas jako co¶ sta³ego i niezmiennego, wieczne "TERAZ" mogliby¶my zobaczyæ ruch ca³ej materii w czasoprzestrzeni.I niewiele mia³by wspólnego z wyobra¿eniem tego ruchu wyniesionym ze szko³y .Poniewa¿ obraz jest lepszy ni¿ tysi±ce s³ów pozwólmy niech wypowie siê Nassim Haramein gdzie zobaczymy jaki ¶lad na mapie czasu zostawia przemieszczaj±ca siê ziemia i uk³ad s³oneczny. http://www.youtube.com/v/W5jZnErmuDQ&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/W5jZnErmuDQ&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="425" height="344"></embed></object> Gdyby zastosowaæ równania Teorii Wzglêdno¶ci Einsteina do ca³ego wszech¶wiata zobaczyli by¶my i¿ czasoprzestrzeñ jest zakrzywiona , lecz zakrzywiona czasoprzestrzeñ, niejako wymusza ruch materii.Jednak zgodnie z t± teori± wszech¶wiat powinien byæ skoñczony,jego czterowymiarowa czasoprzestrzeñ jest zakrzywiona i zarazem zamkniêta analogicznie do struktury E8. W takim modelu wszech¶wiata grawitacyjnie wyznaczone wektory przyci±gania nigdy nie s± ca³kowicie statyczne, chyba ¿e spojrzymy na nie z perspektywy mapy czasu, czyli jako zamkniêtej i opisuj±cej ca³± swoj± historie Bezczasu jako opalizuj±c± per³ê . Do pe³nego zrozumienia Grawitacji i Czasoprzestrzeni wypad³oby napisaæ kila s³ów o czasie który jest jednym wydawa³oby siê z najbardziej znanych atrybutów fizycznego ¶wiata a zarazem owiany jest nimbem tajemniczo¶ci . Niektórzy opisuj± czas jako linie bez pocz±tku i koñca na której po³o¿ony jest punkt bêd±cy w ci±g³ym ruchu chwili obecnie do¶wiadczanej ,rodzaj wiecznie przemieszczaj±cego TU I TERAZ , po osi czasu .Wszystko co jest przed tym punktem to przysz³o¶æ a za nim to przesz³o¶æ.W ten sposób interpretuj±c czas mo¿na osi±gn±æ nieskoñczono¶æ. Co mo¿e t³umaczyæ nam Paradoks Zenona z Elei paradoks filozoficzny, ale równie¿ matematyczny i fizyczny. "Je¶li czas i przestrzeñ bêdziemy rozumieæ jako wielko¶ci ci±g³e, linearne to ... Biegacz musi przebiec jak±¶ ¶ci¶le okre¶lon± odleg³o¶æ zarówno w czasie jak i przestrzeni. Zanim jednak osi±gnie met± musi najpierw pokonaæ 1/2 d³ugo¶ci, ale zanim to osi±gnie musi najpierw dobiec do 1/4, no ale przedtem musi najpierw dobiec do 1/8, i tak w nieskoñczono¶æ , zastosujmy tu z³oty podzia³ i mamy fraktaln± strukturê czasoprzestrzeni jako kompletna ca³o¶æ nieskoñczono¶ci ale ze swoim pocz±tkiem i koñcem taki paradoks . (http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/e/e4/Asymptote02.png) Tak jak przewidzia³ to Nassim Haramein przestrzeñ jest nieskoñczono¶ci±,a granice s± skoñczon± struktur± czyli pole jest skoñczon± struktur±. Konkluzja :Biegacz przemieszczaj±c siê po linii czasu ma do przebycia nieskoñczon± ilo¶æ odcinków, natomiast czas jest co prawda nieograniczony, ale skoñczony. Zadanie zatem niewykonalne. Nigdy nie ukoñczy swego biegu."Ale przy takim przedstawieniu sprawy rodzi siê pytanie o nasz± woln± wole no có¿ zastosujê tu pewn± alegoriê wyobra¼my sobie ¿e to przemieszczaj±ce siê TU I TERAZ ma formê rozchodz±cych siê we wszystkich mo¿liwych kierunkach prostych jak ig³y je¿owca, te proste to inne wersje rzeczywisto¶æ, nasze wybory kieruj± nas na inne linie czasu alternatywnej rzeczywisto¶ci w inne wymiary wielowymiarowego wszech¶wiata ,jak mechanika kwantowa dzia³ania mózgu opisuje to zjawisko. Wed³ug zasad OR (obiektywna redukcja, zaproponowana przez Penrose’a w jego ksi±¿ce z 1994 roku, Shadows of Mind) na³o¿one stany maj± w³asne geometrie czasoprzestrzenne. Kiedy stopieñ spójnej ró¿nicy masy-energii prowadzi do wystarczaj±cego oddzielenia geometrii czasoprzestrzeni, system musi wybraæ i rozpada siê (redukuje, zapada) w pojedynczy stan wszech¶wiata, zapobiegaj±c w ten sposób „wielo¶ci wszech¶wiatów". W ten sposób przej¶ciowe na³o¿enie siê nieco ró¿ni±cych siê geometrii czasoprzestrzeni trwa do pojawienia siê nag³ej klasycznej redukcji kwantowej i jedno lub drugie zostaje wybrane. W ten sposób ¶wiadomo¶æ mo¿e wi±zaæ siê z samozak³óceniem geometrii czasoprzestrzeni. http://www.youtube.com/v/XTUGLvqmRsw&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/XTUGLvqmRsw&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="425" height="344"></embed></object> ale o nich i ich geometrii struktury E8 ju¿ kiedy indziej. Ps. Cytuj Ka¿dy cz³owiek ju¿ jako struktura cielesna rzuca sw± „smugê cienia”. Ten cieñ ma charakter przestrzenny i fizyczny. Ale ka¿dy z nas ma tak¿e swój cieñ — a ¶ci¶lej bior±c, dwa cienie — w aspekcie czasowym (eterycznym). Jako ego-¶wiadomo¶æ funkcjonujemy, tak przynajmniej s±dzimy, w tera¼niejszo¶ci, która wszak¿e jest umownym „punktem” naszej uwagi, przesuwaj±cym siê (zale¿nie od przyjmowanej perspektywy) ju¿ to z przesz³o¶ci w przysz³o¶æ, ju¿ to z przysz³o¶ci w przesz³o¶æ. Dlatego mamy dwa cienie: cieñ naszej przesz³o¶ci i cieñ naszej przysz³o¶ci. Oba le¿± w mniejszym lub wiêkszym stopniu poza nasz± (aktualn±) ¶wiadomo¶ci±: jeden ju¿ poza ni±, drugi jeszcze przed ni±. Oba cienie zachowuj± pewien zwi±zek z nasz± ¶wiadomo¶ci± (st±d ich tylko „szara” barwa): cieñ przesz³o¶ci ¿yje jeszcze w naszych wspomnieniach, cieñ przysz³o¶ci zarysowuje siê w naszych fantazjach, marzeniach czy wreszcie planach i zamiarach. Nasze cienie „temporalne” towarzysz± nam od chwili pojawienia siê naszej ¶wiadomo¶ci a¿ do jej zatraty — ¶ci¶lej, przemiany — w ¶mierci.Jerzy Prokopiuk http://www.gnosis.art.pl/e_gnosis/w_labiryncie_duszy/prokopiuk_cien1.htm... :( :( :( Mo¿e kto¶ u³o¿y to lepiej http://www.swietageometria.darmowefora.pl/index.php?topic=613.0 ;D Czworo¶cian to podstawowa figura Platoñska(Wed³ug Platona "materia zbudowana jest z ca³ostek i nie jest podzielna, a ca³ostki te maj± charakter idealny. Nie s± bowiem cia³ami sta³ymi, lecz figurami geometrycznymi") któr± mo¿na przekszta³ciæ fraktalnie w Gwiezdn± Matk± któr± mo¿na przekszta³ciæ fraktalnie w figurê E8 która obrazuje nam teorie toroidalnego pola i obrazuje fraktaln± budowê wszech¶wiata (http://www.goldenmean.info/powerpoint/phaseconjugation09_files/Slide0027.gif) (http://www.goldenmean.info/warming/MAZmation.gif) (http://www.goldenmean.info/powerpoint/phaseconjugation09_files/Slide0026.gif) (http://theresonanceproject.org/images/graphics/bubble1.png) (http://img4.imageshack.us/img4/9416/est2small.jpg) (http://postepy.camk.edu.pl/pics/art3_2009-3.jpg) (http://postepy.camk.edu.pl/pics/art3_2009-1.jpg) (http://img396.imageshack.us/img396/1057/przepywenergiiwtorusie2rv1.jpg) (http://postepy.camk.edu.pl/pics/art3_2009-3.jpg) (http://postepy.camk.edu.pl/pics/art3_2009-4.jpg) (http://img22.imageshack.us/img22/6969/vesicaieoe2resizelu5.jpg) (http://img27.imageshack.us/img27/3641/vesicaieoeresizebw6.jpg) X (http://img222.imageshack.us/my.php?image=franksnewestos4.gif) (http://img518.imageshack.us/img518/7573/muszla3ga0.jpg) (http://img24.imageshack.us/img24/5718/szyszkaft1.jpg) informacje pomocnicze. 1.Linia geodezyjna (ortodroma) jest krzyw± charakteryzuj±c± siê tym, ¿e normalna w ka¿dym punkcie tej krzywej jest jednocze¶nie normaln± do powierzchni na której krzywa ta le¿y. Krzywizna geodezyjna linii geodezyjnej równa jest 0. Najkrótsza droga = linia geodezyjna Linia geodezyjna <> najkrótsza droga 2.Przyspieszenie ziemskie (g=9,81m/s2) to przyspieszenie z jakim poruszaj± siê cia³a, na które dzia³a tylko si³a grawitacji (czyli które spadaj± na ziemiê) 3.Efekt Coriolisa – efekt wystêpuj±cy w obracaj±cych siê uk³adach odniesienia. Dla obserwatora pozostaj±cego w obracaj±cym siê uk³adzie odniesienia, objawia siê zakrzywieniem toru cia³ poruszaj±cych siê w takim uk³adzie. Zakrzywienie to zdaje siê byæ wywo³ane jak±¶ si³±, tak zwan± si³± Coriolisa. Si³a Coriolisa jest si³± pozorn±, wystêpuj±c± jedynie w nieinercjalnych uk³adach obracaj±cych siê. Dla zewnêtrznego obserwatora si³a ta nie istnieje. Dla niego to uk³ad zmienia po³o¿enie a poruszaj±ce siê cia³o zachowuje swój stan ruchu zgodnie z I zasad± dynamiki. 4. I zasada dynamiki: Je¿eli na cia³o nie dzia³aj± ¿adne si³y lub dzia³aj±ce si³y równowa¿± siê to cia³o pozostaje w spoczynku lub porusza siê ruchem jednostajnym prostoliniowym 5.W ruchu jednostajnym po okrêgu wystêpuj± dwie si³y: do¶rodkowa i od¶rodkowa. Ich warto¶ci s± równe, maj± one tylko przeciwne zwroty. 6.Si³y pozorne wynikaj±ce z przyspieszenia uk³adu odniesienia nazywamy si³ami bezw³adno¶ci. Np. podczas rozpêdzania siê samochodu na pasa¿era dzia³a si³a bezw³adno¶ci zwiêkszaj±ca jego nacisk na oparcie fotela. Kolejnym przyk³adem mo¿e byæ stacja orbitalna obiegaj±ca Ziemiê - si³a bezw³adno¶ci (zwana si³± od¶rodkow±) równowa¿y si³ê ciê¿ko¶ci, mówimy, ¿e kosmonauta znajduje siê w stanie niewa¿ko¶ci. Si³y bezw³adno¶ci 7.O polu jednorodnym mówimy je¿eli na cia³o umieszczone w polu jednorodnym dzia³a si³a o sta³ej warto¶ci niezale¿nie od po³o¿enia tego cia³a. 8.Renormalizacja jest precyzyjn± procedur± matematyczn± pozwalaj±c± na odjêcie od nieskoñczonego ³adunku go³ego elektronu nieskoñczonego ³adunku otaczaj±cego go pancerza, tak aby w wyniku otrzymaæ obserwowan± w do¶wiadczeniach warto¶æ skoñczon±.Pytanie, jakie w tym kontek¶cie stawiaj± sobie fizycy, to, czy z danej teorii mo¿na usun±æ wszystkie nieskoñczono¶ci, tak aby przewidywania modelu prowadzi³y do jednoznacznych, skoñczonych wyników. Tytu³: Odp: Przestrzeñ i czas Wiadomo¶æ wys³ana przez: Leszek Styczeñ 01, 2010, 17:31:16 Przestrzeñ i czas Geometria czasoprzestrzeni Jak zosta³o napisane wcze¶niej, pe³ny opis naszej czasoprzestrzeni uwzglêdnia nie tylko ca³± przestrzeñ ale równie¿ ca³y, absolutny czas. Mówi±c inaczej, wszystko co kiedykolwiek siê wydarzy³o i co dopiero siê wydarzy w tej czasoprzestrzeni. Teraz oczywi¶cie, t³umacz±c to sobie zbyt dos³ownie, napotykamy pewien problem. Nie mo¿emy przecie¿ prze¶ledziæ wszystkiego, co zasz³o oraz co dopiero ma nast±piæ, aby zmieniæ rozk³ad energii i pêdu (ilo¶ci ruchu) we Wszech¶wiecie. Na szczê¶cie ludzie zostali obdarzeni wyobra¼ni± i mo¿liwo¶ci± przewidywania, dlatego te¿ potrafimy tworzyæ abstrakcyjne modele, które maj± na celu przybli¿yæ rzeczywisty wygl±d Wszech¶wiata, powiedzmy w skali gromad galaktyk. Aby rozwi±zaæ równania, nale¿y przyj±æ pewne u³atwiaj±ce za³o¿enia. Pierwszym z nich jest to, ¿e czas i przestrzeñ mo¿na starannie rozdzieliæ. Nie jest to w³a¶ciwe we wszystkich przypadkach, np. w pobli¿u rotuj±cej czarnej dziury przestrzeñ i czas s± ze sob± ¶ci¶le zwi±zane i nie mog± byæ w ¿aden sposób odseparowane. Za³o¿eniem jest wiêc fakt, ¿e czasoprzestrzeñ okre¶lamy jako przestrzeñ zmieniaj±c± siê w czasie. http://www.eioba.pl/a71894/przestrzen_i_czas Bogdan Szenkaryk napisa³: "Artyku³ pt. "Przestrzeñ i czas" jest bardzo dobrym przyk³adem pokrêtnego i nielogicznego my¶lenia wspó³czesnych fizyków relatywistów, mechaników kwantowych oraz fizyków - specjalistów od teorii strun. Artyku³ jest doskona³ym ¶wiadectwem braku u tych fizyków jakiejkolwiek wiedzy o dzia³aniu ludzkiej psychiki. (Oczywi¶cie, mo¿liwe, ¿e niektórzy fizycy dysponuj± wiedz± o dzia³aniu ludzkiej psychiki, ale teorie fizyczne i pisane przez tych fizyków artyku³y w najmniejszym stopniu nie odzwierciedlaj± tego faktu.) W takim my¶leniu nie ma nawet znikomego ¶ladu o istnieniu (u tych fizykow) wiedzy o tym, co w obszarze wiedzy fizycznej jest pierwsze - ¶wiadomo¶æ czy materia. Podkre¶lam, rzecz dotyczy obszaru wiedzy fizycznej. Dzisiejsi fizycy nie s± ¶wiadomi tego, ¿e czas jest kategori± psychiczn±, a nie fizyczn±. W ¶wiecie, w którym nie istnieje ¶wiadomo¶æ cz³owieka b±d¼ zwierzêcia, nie istnieje ani czas przesz³y, bo ten jest "funkcj± psychiczn±" pochodn± istnienia psychicznego zjawiska zwanego pamiêci±, ani czas przysz³y, bo ten jest "funkcj± psychiczn±", której podstaw± jest pamiêæ oraz wyobra¼nia, która tworzy obrazy przysz³ych zdarzeñ. W ¶wiecie "bez pamiêci i wyobra¼ni" wiecznie istnieje jedynie "aktualna chwila", w której "bez po¶piechu i bez opó¼nienia" przebiegaj± wszelkie oddzia³ywania. Nie idzie bynajmniej o to, aby nie pos³ugiwaæ siê pojêciem czasu, lecz o u¶wiadomienie sobie, czym jest czas. Wówczas bardzo wyrazi¶cie widaæ, jak bardzo niedorzeczne, nielogiczne s± teorie fizyczne, które traktuj± czas tak, jakby to by³ obiekt fizyczny, który ma wp³yw na zachowanie siê materii." http://www.eioba.pl/a71894/przestrzen_i_czas#bottom Tytu³: Odp: Czas i przestrzeñ - wykraczaj±c poza teoriê Einsteina Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Styczeñ 02, 2010, 13:27:51 Znik³a ta wypowied¼ wiec j± tu wstawiam jeszcze raz (chyba ¿e j± mo¿na wstawiæ przedni± Leszku)
Cytuj Cytuj Leszek Cytuj "Dzisiejsi fizycy nie s± ¶wiadomi tego, ¿e czas jest kategori± psychiczn±, a nie fizyczn±. W ¶wiecie, w którym nie istnieje ¶wiadomo¶æ cz³owieka b±d¼ zwierzêcia, nie istnieje ani czas przesz³y, bo ten jest "funkcj± psychiczn±" pochodn± istnienia psychicznego zjawiska zwanego pamiêci±, ani czas przysz³y, bo ten jest "funkcj± psychiczn±", której podstaw± jest pamiêæ oraz wyobra¼nia, która tworzy obrazy przysz³ych zdarzeñ." Do wypowiedzi east,a dodam tylko ¿e jest jeszcze co¶ takiego jak entropia której te¿ nie wzi±³ pod uwagê autor textu Bogdan Szenkaryk Wed³ug II zasady termodynamiki, ka¿dy uk³ad izolowany d±¿y do stanu równowagi, w którym entropia osi±ga maksimum. Zak³adaj±c, ¿e Wszech¶wiat jako ca³o¶æ jest uk³adem zamkniêtym, powinien on równie¿ d±¿yæ do równowagi. Stwierdzenie tego faktu jest jednak stosunkowo trudne do zaobserwowania i dlatego prowadzi siê liczne dyskusje czy Wszech¶wiat jest, czy nie jest uk³adem zamkniêtym oraz czy rzeczywi¶cie d±¿y jako ca³o¶æ do równowagi. Przeciwnicy tej koncepcji g³osz±, ¿e rozszerzaj±cego siê Wszech¶wiata nie mo¿na traktowaæ jako uk³adu zamkniêtego, gdy¿ nie mo¿na wyznaczyæ obszaru, z którego nie wychodzi³oby promieniowanie. Wiadomo jedynie, ¿e entropia olbrzymiej wiêkszo¶ci znanych uk³adów zamkniêtych ro¶nie w kierunku, który nazywamy przysz³o¶ci±. Tak wiêc, z tego punktu widzenia, termodynamika okre¶la kierunek up³ywu czasu (tzw. termodynamiczna strza³ka czasu). Cytuj Teoria wzglêdno¶ci podkre¶la donios³o¶æ pola w fizyce. Nie uda³o siê nam jednak dot±d sformu³owaæ fizyki czysto polowej. Na razie musimy zak³adaæ istnienie obojga: i pola, i materii . I tutaj mo¿e co¶ nam podpowiedzieæ ¶wiêta geometria Mo¿e na pierwszy rzut oka nie w temacie ale jednak Sposób postrzegania rzeczywisto¶ci determinuje sposób jej badania przez cz³owieka. Percepcja rzeczywisto¶ci 1.Rola wiedzy i nastawieñ w procesie postrzegania. Percepcja jako proc. zorganiz. interpretowania rzeczywisto¶ci a nie jej wiernego odzwiercied. Jest z³o¿onym proc. wyci±gania wniosków. W XIX w. MILLER sformu³. Tezê to co odbieramy jest w ogromnym stopniu zdecydowane to jaka droga nerwowa zostanie pobudzona. Jednak w ogromnym stopniu wiedza o ¶wiecie percep. rzeczywisto¶ci zale¿y od pewnej inteligentnej funkcji naszego umys³u która interpretuje ten ¶wiat równie¿ na poziomie wra¿eñ i spostrze¿eñ. WITKIN przeprow. Badania nad STYLAMI POZNAWCZYMI to czego siê spodziewamy podpowiada nam jaki ten ¶wiat jest. SHUBERT powiedzia³ ¿e ¿eby co¶ zrozumieæ trzeba w to uwierzyæ GOETHE natomiast widzimy to co wiemy PERCEPCJA nie jest bezpo¶r. do¶wiad. Jest to z³o¿ony proces wyci±gania wniosków. Ta teza odnosi siê do wszystkich modalno¶ci zmys³: wzroku, s³uchu, smaku, dotyku, bólu, czucia wew, trzewiowego, zimna. Zdolno¶æ mózgu do wykorzs. informacji niedostêp. w procesie percepcji sprawia ¿e rzeczywisto¶æ modyfikujemy za ka¿dym razem. Polega to na wykorzys. pewnej INFORM PAMIÊCIOWEJ,UZUPE£NIENIU LUK, poprzez nasz± pamiêæ o tej rzeczywisto¶ci. 2.Percepcja wzrokowa ¦wiat nauki jest zdomin. przez zmys³ wzroku wg prof. BRONOWSKIEGO nasza cywilizacja i wiedza nie mog³y siê wykszta³. bez tego zmys³u który dzia³a podobnie jak kamera film. na ZASADZIE STA£O¦ÆI gdzie cechy przedmiotów wydaj± siê niezmienne mimo ¿e zmienia siê odpow. im POBUDZENIE. Obraz rzeczyw. powstaje na styku ¶wiata zewn. i naszej integralnej funkcji umys³u która sprawia ¿e ten ¶wiat jest sensowny, sta³y, spójny. Nasz obraz rzeczywist. powstaje poprzez bardzo skomplikowany syst. ruchów oka które zostaje naprowadz. na najbardziej istotne elementy obiektu obserwacji. ¦wiat postrzegamy jako spójny dlatego ¿e nasz system poznawczy potrafi wyodrêb. w rzeczywisto¶ci pewne sensowne ca³o¶ci. 3.Obrazy konkurencyjne. Percepcja jako proces wyodrêb. sensownych ca³o¶ci. Obrazy konkuren-obrazy dwuznaczne co do których istnieje wiele sposobów interpretowan. Mog± byæ postrzegane na wiele sposobów ale nigdy równocze¶nie, tzn. raz na rysunku widzimy m³od± dziewcz, innym brzydk± star± kobiet My odbieramy, percypujemy jest to SYSTEM S¡DÓW o rzeczywis. a nie sam± rzeczywisto¶ci±. Nasz system narzuca na rzeczywis. pewn± interpretacji zgodn± z naszymi oczekiwaniami. Nasz system poznawczy organizuje rzeczywisto¶æ, strukturalizuje j±, interpretuje. 4.Za³o¿enia i prawa psychologii postaci. Psychologia postaci GESTALT- protestuje przeciw pogl±dowi i¿ percepcja rzeczywisto¶æ jest sum± wra¿eñ (WERTHAIMER,KELLER). Nasz system poznawczy wyodrêb. w tym polu spostrze¿eniowym pewne sensowne ca³o¶ci nazwano j± POSTACI¡ GESTALT nasz system wzrokowy dokonuje pewnej organiz. obrazów i pola spostrze¿. mianowicie rozdziela te pola na figurê i t³o. Figura i t³o mog± siê zmieniaæ miejscami (raz postrzegamy tê w³a¶nie figurê a raz t³o). PRAWA PERCEPCJI. I Prawo podobieñstwa-elementy s± grupowane w ca³o¶ci ze wzglêdu na podobieñstwa. do siebie. II Prawo kontynuacji-ca³o¶ci s± postrzegane ze wzglêdu na pewien kierunek zgodnie z którym te elementy przebiegaj±. III Prawo zamykania (closer)-brakuj±ce czê¶ci figury uzupe³niamy w taki sposób ¿e postrzegamy tê figurê jako ca³o¶æ. GIÊTKO¦Æ SPOSTRZEGANIA-dostrzeganie ca³o¶ci, domykanie ich. Bardzo z³o¿one figury s± rozpoznawane i dostrzegane po¶ród innych IV Prawo blisko¶ci-postrzegamy ca³o¶æ jako grupuj±ce j± elementy po³o¿. s± blisko siebie. Prawo zamykania i kontynuacji-s± szczególnie wa¿ne tworz± tzw. DOBR¡ POSTAÆ tak± która jest naj³atwiej spostrzegana. ¦wiat postrzegany jest w postaci pewnych ca³o¶ci, identyfikowany. Tych ca³o¶ci jest skompl. procesem testowani a hipotezy o tej samej rzeczywisto¶ci które wysuwa nasz system poznawczy. 5.Percepcja przestrzeni fizycznej trójwymiarowej: rola informacji zawartej w obiektach, widzenie dwuoczne. Informacje zawarte w samych obiektach podpowiadaj± nam, ¿e rzeczywist. jest trójwymiar. Zagêszczaj±ce linie-zwane ZWIEKSZENIEM SIÊ GRADIENTU CA£OSCI inform. nas, ¿e figura jest zlokal. w przestrzeni trójwymiar. Nie tylko widzenie dwuoczne KONWEGRENCJA OCZU podpowiada nam co jest rzeczywi¶cie w przestrzeni ale tak¿e pewne cechy charakter- erystyczne kory wzrokowej a mianow. istnieje pewne przemieszanie nerwów na siatkówce obu oczu i odpow. im miejsc na korze mózg. Niedok³adne nak³adanie siê tych obraz. Z prawego i lewego oka infor. nasz± korê mózg. ¿e mamy do czynienia z g³êbi±. Okaza³o siê ¿e na bardzo niskim poziomie siatkówki i kory mózg. istniej± wyspecjal. grupy nerwów do postrzegania tych przestrzeni jako linii, plam, k±tów ale tak¿e ruch. Percepcja i integracyjna funkcja umys³u ma naturê rozsian± tzn. dzieje siê w wielu czê¶ciach mózgowia i kory wzrok. 6.Percepcja obrazów dwuwymiarowych. Aktywno¶æ korowych dekoratorów cech stanowi podst. wzrokowego rozpoznawania kszta³tów. Na poziomie kory nastêpuje wiêc jakby roz³o¿. obrazu wzrokow. na wiele element System wzrokowy dokonuje organiz. obrazu ¿e ukierunkowany jest na wyodrêb. w obrazie pewnych sensownych ca³o¶ci. Figury zwane postaciami zostaj± dostrze¿. dziêki wyodrêbnieniu stosunków pomiêdzy poszcz. elementami obrazu. Na ekranie z³udzenie to opiera siê na zjawisku fi Polega ono na tym ¿e je¶li w dwóch niezbyt odleg³. miejscach siatkówki w szybkim tempie pojawia siê taki sam przedmiot, dostrzegamy p³ynny ruch tego przedmiotu od pkt. gdzie pojawi³ siê najpierw do pkt. gdzie wyst±pi³ pó¼niej. Przy niedost. inform. wzrokow. o ruchu mózg wybiera tê najb. prawdopodobn± ewentualno¶æ. Spostrzegaj±c jaki¶ kszta³t staramy siê zidentyfikowaæ go tj. przypisaæ go do pewnej klasy przedmiotów znanych nam z uprzednich do¶wiad. Proces stawiania i weryfikowania hipotez powtarza siê wielokrotnie a¿ do moment. znalezienia najodpowiedniejszej. W procesie spostrzegania kszta³t. wa¿n± rolê odgrywaj± ruchy oczu. 7.Prawo Webera-Fachnera W XIX w. WEBER zauwa¿y³, ¿e nasze wra¿en. subiektywne nie s± liniow± funkcj± bod¼ców. FECHNER uj±³ to matemat. w formie ¿e nasze subiekt. wra¿enia s± logarytmiczn± funkcj± tych bod¼ców. Wi±¿e siê z zagadnieniem POMIARU je¶li ustalimy jak±¶ wysoko¶æ bod¼ca badamy ile trzeba tego bod¼ca fizycz. dodaæ ¿eby¶my dostrzegli subiektywn± ró¿nicê w stosunku do tego bod¼ca-LEDWIE DOSTRZE-GALNA RÓ¯NICA. Okaza³o siê ¿e wyobra¿enie wzrasta o sta³± wielko¶æ w stos. do bod¼ca. To jest s³ynne prawo WEBERA- FECHNERA, które mówi ¿e to siê zmienia logarytmicznie, nasze struktury psych. nasz syst. poznawczy nie odzwierciedla w sposób realistyczny. W latach 60 sta³o siê oczywiste ¿e inna relacja ni¿ log-rytmiczna rz±dzi naszymi wra¿en. subiektywn. 8.Prawo potêgowe Stewensa i Ekmana. Spostrzeganie przestrzeni fizyczn. a przestrzeni psychologicznej (subiektywnej). Zwi±zane jest to z 2 postaciami STEVENS-EM i EKMANEM. Zaczêli oni wymagaæ bardzo dok³adnie nowych metod skalowania, czyli nowych metod statystycz. wra¿enia relacji na-szych doznañ subiekt. do fizyczn. Otó¿ jedn± z metod jest SZCOWANIE WIELKO¦ÆI np. badamy wa¿no¶æ ró¿nych miast na ¶wiecie. Przypu¶æmy ¿e Wiedeñ ma warto¶æ 10,prosimy by oszacowa³ warto¶æ innych miast przyjmuj±c t± jego jednostkê psychologiczn±. Oblicza siê SREDNI¡ GEOMETR WARTO¦CI poszczeg. Miast. Jaka jest relacja przestrzeni fizycznej, przest. subiekt? EKMAN uzyska³ fizyczne odleg³o¶ci ró¿nych miast w których odleg³. od Sztokholmu wynosi³a 3-5tys.km.Mówi³ badanym by nie podawali km tylko prosi³ by wyobra¿ali sobie odleg³o¶æ. Interesowa³o go jaka by³a relacja naszych doznañ, wra¿eñ, naszych wart-o¶ci subiektywnych do tych bod¼ców. Naniesione pkt. to miasta które maj± swoj± odleg³o¶æ rzeczywist± oraz psychologiczn±. Do pewnego momentu te zwi±zki s± w miarê LINIOWE ale potem w miarê zwiêkszania odleg³o¶ci fizycz. naszymi doznaniami dzieje siê co¶ interesuj±cego. Odleg³o¶ci staj± siê coraz mniejsze choæ fizyczna odleg³o¶æ ro¶nie. Im co¶ dalej tym siê nam wydaje bli¿ej. Powstaje efekt skracania siê odleg³o¶ci fizyczn. W sensie matematycznym ta krzywa mówi nam ¿e jest to relacja potêgowa a nie logarytmiczna. Okazuje siê ¿e wiêkszo¶æ procesów fizjologicznych podlega prawu potêgowemu. 9.Przestrzeñ subiektywna jako przestrzeñ symboliczna. Jaka jest relacja zaanga¿owania emocjonalnego i przestrzeni subiektywnej? Ekman prosi³ badanych by podali swoje zaanga¿. emocjon. do ró¿nych miast, równie¿ wyskalowa³ te miasta jedn± z metod szacowania wielko¶ci. Otrzyma³ relacjê potêgow±, tylko o wyk³adniku ujemnym. Je¶li co¶ jest blisko nas to jest bardzo du¿e zaanga¿owanie. W miarê zwiêkszania siê odleg³o¶ci subiekt. czyli wewn. reprezentacji przestrzeni fizyczn. to zaanga¿ow. maleje. Zaanga¿ow. emocjon. jest funkcj± odleg³. subiektyw. Ekman nazwa³ to prawem odwrotno¶ci pierwiastka kwadrat. który opisuje relacjê odleg³o¶ci do zaanga¿owania emocjonalnego. 10.Psychologia architektury i ¶rodowiska. Psych. architek. dotyczy³a badañ jak projektowaæ przestrzeñ fizyczn. by projektowanie przy-nios³o zamierzony cel. Staro¿ytni potrafili projektowaæ tak by wywo³aæ okre¶lone wra¿enia. Kiedy budow. ¶wi±tynie nie wiedziano jak usta-wiæ kolumny ¿eby z oddali nie sprawia³y wra¿enia ¿e ¶wi±tynia siê zawali. Zatem kolumny nie mog± byæ równoleg³e. Iktionos powiedzia³ ¿e kolumny musz± byæ pochylone ¿eby¶my nie byli przekonani ¿e te kolumny pêkn± w ¶rodku to trzeba stworzyæ tzw. ENTAZÊ- pogrubienie kolumny w ¶rodku co sprawia ¿e nie wydaj± siê wklês³e. Banki by³y tak projektow. by widaæ by³o ¿e jest to twierdza solidna. Psychologowie arch. i ¶rod. Interesowali siê jak ludzie zachowuj± siê w pewnych ¶rodowiskach. Obserwowali w Londynie, Pary¿u, Tokyo jak ludzie zachowuj± siê w poczekalniach metra. Obserwowano jak zachowuj± siê w pomieszczeniach, gdzie s± jakie¶ FILARY wspieraj±ce konstrukcyjno¶æ. Okaza³o siê ¿e ludzie b. chêtnie gdzie jest du¿o przestrzeni gromadz± siê wokó³ tych filarów. Jest to jakby trans kulturowe Ludzie szukaj± pewnej prywatno¶ci, ta ¶ciana ich chroni, jest im przyjemnie. Kiedy patrzono jak ludzie zachow. siê w kawiarniach obserwowano to samo zjawisko. Ludzie nie wybieraj± miejsca na ¶rodku tylko gdzie¶ z boku. Wiele danych wskazuje ¿e zacie¶nienie przestrzeni fizycznej, pogwa³cenie tych niepisanych kulturowo regu³ korzystania z tej przestrz. prowadzi do zaburzeñ psychol. i fizjologicznych. 11.Proksymika Halla. Przyk³ad badañ Halla Ukryty wymiar. Hall interesowa³ siê jak my wykorzyst. t± przestrzeñ fizyczn± w naszych relacjach spo³. Hall zauwa¿y³ kilka przestrzeni, które nazwa³ PRZEST-RZENIAMI OSOBISTYMI. Zauwa¿y³, ¿e wokó³ nas jest PRZESTRZEÑ INTYMNA(15-20) cm. W obrêbie tej przestrz. dziej± siê wa¿ne sprawy dla naszej osobowo¶ci. Trzeci± wyró¿ni³ PRZESTRZEÑ IDYWIDUALN¡ (120-150)cm w której pytamy kogo¶, która jest godz. Dalej Hall obserwuj±c jak ludzie zachow. siê na spotkaniach towarzyskich zauwa¿y³, ¿e ludzie ci siadaj± obok siebie w odleg³.120-300cm,naz-wa³ t± przestrz. PRZESTRZENI¡ TOWARZYSK¡. Ta przestrzeñ narzuca pewne spo³ecznie ugruntowane sposoby zachow. siê. Hall wprowadzi³ jeszcze przestrz. zwan± PRZEST. PUBL-ICZN¡ (300cm-10m).Przestrzenie te wzajemnie siê przenikaj±. 12.Mapy poznawcze. Pojêcia przestrzeni mentalnej, subiektyw. zosta³o wykorzystane w pewnych koncepcjach psych. poznawczej do sformu³ow. pojêcia MAP POZNAWCZYCH. Tego w jaki sposób wykorzystujemy do celów poznawczych tê przestrzeñ. Psychologowie badaj±c taksówkarzy doszli do wniosku ¿e istniej± pewne mapy poznaw. Tzn. poznawcze odwzorowanie terenu, które pozwalaj± na poruszanie pewnymi nieskoñczenie najkrótsz. w sensie fizyczn. odleg³o¶ciami ale najbardziej dogodnymi. http://lakomiecmateusz.w.interia.pl/psychologia/04.htm Tytu³: Odp: Czas i przestrzeñ - wykraczaj±c poza teoriê Einsteina Wiadomo¶æ wys³ana przez: east Styczeñ 02, 2010, 19:11:25 Interesuj±ce s± te spostrze¿enia Halla na temat przestrzeni. Jednak¿e jakkolwiek by¶my ich nie nazwali to przestrzenie w tym ujêciu s± koncepcjami wymy¶lonymi przez cz³owieka. W tym sensie, ¿e nie s± one uniwersalne dla ca³ego ¶wiata przyrody , a jedynie dla cz³owieka jako istoty spo³ecznej. Dla tego, kto nazywa i postrzega .
Podobnie jak prawa percepcji. Kiedy mówimy o percepcji, my¶limy o percepcji cz³owieka, bo tylko takiej do¶wiadczamy. Pomy¶lmy o przestrzeni jako o czym¶ uniwersalnym , daj±cym siê opisaæ w jednoznaczny i niesubiektywny sposób. Sposób , który da siê zmierzyæ. Tytu³: Upragnione znajduje siê bli¿ej Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Styczeñ 18, 2010, 18:36:08 teoria wzglêdno¶ci ;)
Upragnione znajduje siê bli¿ej Je¶li czego¶ pragniemy, wydaje nam siê, ¿e obiekt po¿±dania znajduje siê bli¿ej ni¿ w rzeczywisto¶ci. Oznacza to, ¿e nasze chêci zmieniaj± postrzeganie otaczaj±cego ¶wiata. Emily Balcetis z New York University oraz David Dunning z Uniwersytetu Cornella przeprowadzili 2 eksperymenty. W pierwszym ochotnicy mieli oceniæ, jaka odleg³o¶æ dzieli ich od butelki wody. Niektórym przed badaniem pozwolono siê napiæ, a pozostali jedli bez popijania solone precle. Spragnieni ochotnicy twierdzili, ¿e woda znajduje siê bli¿ej nich ni¿ dobrze nawodnieni uczestnicy eksperymentu. Nasze pragnienia oddzia³uj± nie tylko na procesy poznawcze, ale i na zachowanie. W kolejnym badaniu Amerykanów wolontariusze rzucali wype³nionymi grochem woreczkami w kierunku le¿±cego na pod³odze bonu o warto¶ci 25 lub 0 dolarów. Wygrywali go, gdy woreczek upad³ dok³adnie na karcie. O dziwo, badani rzucali woreczkami o wiele dalej, gdy bon mia³ warto¶æ 0 dol. Próbuj±c zdobyæ bon o warto¶ci 25 dolarów, mieli tendencjê do niedoszacowywania odleg³o¶ci, poniewa¿ – ze wzglêdu na chêæ posiadania – widzieli go bli¿ej siebie. Opisywane odchylenie pojawi³o siê, by zachêciæ obserwatora do dzia³ania pozwalaj±cego zdobyæ upragniony obiekt. Innymi s³owy: gdy widzimy, ¿e cel znajduje siê blisko nas (dos³ownie w zasiêgu rêki), motywuje nas to do osi±gania go. ¬ród³o: Psychological Science/kopalniawiedzy.pl Czas w przestrzeni 22-01-2010 17:33 czas · przestrzeñ · odleg³o¶ci fizyczne · Daniel Casasanto · dzieci Do wieku 4 lat dzieci oznaczaj± czas, odnosz±c siê do fizycznych odleg³o¶ci. Wg Daniela Casasanto z Instytutu Psycholingwistyki Maxa Plancka, rozumienie abstrakcyjnych pojêæ, a wiêc i czasu, wywodzi siê od obserwacji oraz zachowañ dzieci w rzeczywistym ¶wiecie i nie zale¿y od oddzia³ywañ kulturowych czy jêzyka obfituj±cego w metafory (Cognitive Science). Odkryli¶my, ¿e reprezentacje czasu zale¿± od przestrzeni tak samo silnie u 4-, jak i 10-latków, chocia¿ 4-latki maj± niewielkie do¶wiadczenie zwi±zane z u¿ywaniem w jêzyku metafor przestrzeñ-czas. Do wieku 10 lat dzieci s³ysz± i korzystaj± z wielu takich sformu³owañ, np. "odleg³y w czasie" czy "d±¿yæ do porozumienia". Wcze¶niejsze badania Casasanto na doros³ych ujawni³y, ¿e oszacowuj±c, ile czasu potrzeba, by linie rozci±gnê³y siê na szeroko¶æ ekranu komputera, badani sugerowali siê przebyt± odleg³o¶ci±. Je¶li dwie linie w tej samej jednostce czasu wyd³u¿a³y siê na ró¿ne odleg³o¶ci, ochotnicy uznawali, ¿e mniejsza porusza³a siê krócej, a wiêksza d³u¿ej ni¿ w rzeczywisto¶ci. W nowym studium podobn± wra¿liwo¶æ na wskazówki dot. odleg³o¶ci stwierdzono u 99 dzieci z przedszkoli i szkó³ podstawowych w Salonikach. Na pocz±tku psycholodzy sprawdzili, ¿e dzieci potrafi± zidentyfikowaæ d³u¿sz± z dwóch linii i wskazaæ, który z dwóch jednocze¶nie wy¶wietlanych rysunkowych ¶limaków skacze przez d³u¿szy czas. Nastêpnie ka¿dy maluch ogl±da³ 3 inne filmiki, ukazuj±ce pary ¶limaków (czerwonych i niebieskich), które ¶cigaj± siê od lewej do prawej na równoleg³ych torach. Czê¶æ zwierz±tek przebywa³a ró¿ne odleg³o¶ci w tym samym przedziale czasowym, czê¶æ ró¿ne odleg³o¶ci w ró¿nych okresach, a pozosta³e te same odleg³o¶ci w ró¿nych przedzia³ach czasowych. ¦limaki przemieszcza³y siê o 400 lub 600 pikseli i potrzebowa³y na to 4 lub 6 sekund. Bez wzglêdu na wiek, próbuj±c stwierdziæ, ile czasu zajê³o rysunkowym postaciom dotarcie do celu, dzieci silnie polega³y na odleg³o¶ci przebytej przez ka¿d± z nich. W jednym z przyk³adów zwierzê, które w czasie 4-sekundowego wy¶cigu dope³za³o dalej, czêsto uznawano za osobnika poruszaj±cego siê d³u¿ej od swojego rywala. Dzieci zazwyczaj ignorowa³y jednak dane dotycz±ce czasu, w którym ka¿dy ¶limak z pary siê porusza³ (przez ca³e 4 lub 6 sekund czy krócej) i czy obaj zawodnicy zatrzymywali siê w tym samym punkcie. Casasanto odnotowuje, ¿e ojczystym jêzykiem badanych dzieci by³ grecki. Mówi±c o czasie, jego u¿ytkownicy nie musz± u¿ywaæ s³ów odnosz±cych siê do odleg³o¶ci. Eksperymentatorzy mogli wiêc zadawaæ maluchom pytania zwi±zane z czasem, nie pos³uguj±c siê wprowadzaj±cymi zamêt metaforami. Autor: Anna B³oñska ¬ród³o: Science http://kopalniawiedzy.pl/czas-przestrzen-odleglosci-fizyczne-Daniel-Casasanto-dzieci-9535.html Tytu³: Pamiêæ i czasoprzestrzeñ w poszukiwaniu ca³o¶ci. Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Styczeñ 29, 2010, 21:07:48 Pamiêæ i czasoprzestrzeñ w poszukiwaniu ca³o¶ci.
Bohdan Kos http://www.gnosis.art.pl/e_gnosis/anthropos_i_sophia/kos_pamiec_i_czasoprzestrzen_w_poszukiwaniu_calosci.htm Gdzie mieszka pamiêæ? W czasie raczej czy w przestrzeni? Z kim siê przyja¼ni? Nie - gdzie przebywa w naszej g³owie. Lecz w której z apriorycznych (prawie apriorycznych) kategorii? Dziecinne pytanie od kiedy wiemy, ¿e p³ywamy w sklejonej wyrafinowan± geometri± czasoprzestrzeni. A jednak jeste¶my sk³onni s±dziæ, ¿e pamiêæ prowadzi gry z czasem raczej, pozostawiaj±c przestrzeñ dziwnie neutraln±, obojêtn±. W zabarwionym eschatologicznie misterium pamiêci postaci± g³ówn±, g³ównym adwersarzem jest czas. To on odbiera nam, zgarniaj±c w zapomnienie, prawie w nieistnienie to, co dzi¶ faktyczne i konkretne, i co (wydaje siê wbrew zamiarowi czasu) ocaliæ zdolna jest jedynie pamiêæ[1]. Bo pamiêæ to wiara w mo¿liwo¶æ podró¿owania po zamkniêtej ksiêdze ¶wiata. Bilet w obie strony, nie tylko w przód strza³ki czasu. To taka gra, w której czas jawi nam siê jak przyjazny pejza¿, którego miejsca mo¿emy odwiedzaæ w nieskoñczono¶æ. Czy przestrzeñ tylko przygl±da siê biernie naszym dramatycznym poczynaniom, próbom ocalenia? Czy te¿ jest naszym potajemnym wspólnikiem? A mo¿e przyjdzie nam uwierzyæ w istnienie takich punktów, gdzie czas i przestrzeñ nie przeciwstawiaj± siê sobie, lecz wzajemnie splecione w wêz³ach swej jednakowo¶ci-niejednakowo¶ci rodz± fenomen pamiêci. Wbrew naszej dzisiejszej intuicji, renesansowe metody mnemoniczne z jak±¶ tajemnicz± ufno¶ci± odwo³uj± siê w³a¶nie do przestrzeni i zdaj± siê przyjmowaæ od niej cenne dary, których sensu nie bardzo jeste¶my w stanie dzi¶ poj±æ. A ¶wiadectwo to znacz±ce, zwa¿ywszy ¿e sztuka pamiêci jest dla Renesansu osi±, wokó³ której obraca siê intelektualny kosmos tej epoki[2]. Oto teoretycy zalecaj± konstruowanie w wyobra¼ni najrozmaitszych przestrzeni: budynków, scen teatralnych, placów, korytarzy, nisz, wyodrêbnianie w nich miejsc i umieszczanie w nich wyobra¿eñ, które chcemy zapamiêtaæ. Przy czym ten szczególny uk³ad wspó³rzêdnych, ta mnemoniczna machina odwo³uje siê nie tylko do mechanizmów naszej percepcji, lecz w równej mierze do zasady odpowiednio¶ci miêdzy makrokosmosem i mikrokosmosem. Z pewnym zdziwieniem konstatujemy, ¿e system miejsc-odci¶niêæ stanowi jak±¶ naturaln± ramê pamiêci. W¶ród miejsc o szczególnym znaczeniu pojawia siê co prawda zodiak. Ten twór w oczywisty sposób czasoprzestrzenny, ¶lad rocznego ruchu ziemi, zegar przyporz±dkowuj±cy pory roku miejscom na niebie ma i dla nas mnemoniczn± moc. A jednak mimo chwilowych zachwytów, koncept miejsc budzi raczej zdziwienie. Wydaje siê nam, ¿e za pomoc± do¶æ topornych machiny usi³uje siê tkaæ subteln± sieæ pamiêci. Dlaczego tak rozpaczliwie retoryczne wydaj± siê nam renesansowe koncepty przestrzeni? Jakiej wra¿liwo¶ci nam brakuje, ¿e nie w pe³ni czujemy smak tamtego misterium? Wydaje siê, ¿e z jakich¶ powodów przestrzeñ zbanalizowa³a siê w nas. Jakby za szybko, za wcze¶nie odda³a swoje skarby i tajemnice. Geometryczne misteria perspektywy naiwnym jak dzieci malarzom, swoje symetrie fizykom i iluzjonistom. Kiedy¶ szkatu³ka tajemnic – przestrzeñ. Dzi¶ wobec nas: panna zbyt niewinna dla nas zbyt doros³ych. Lecz czy dzisiejsze intuicje i ostro¿no¶ci nie wiod± nas na manowce, czy w ka¿dym razie nie porzucamy dawnych znaków zbyt lekkomy¶lnie? Wzruszaj±ca jest u twórców renesansowej mnemoniki pok³adana w przestrzeni ufno¶æ, przekonanie o jej swojsko¶ci. W teatrze pamiêci Giulio Camilla renesansowi intelektuali¶ci czuæ siê musieli jak w domu. I mo¿e nie mylili siê w swej ufno¶ci. Rola przestrzeni jako receptaculum przesz³o¶ci, zbioru dokumentów, wielkiego archiwum powraca w ca³ej swej powadze i dostojeñstwie i staje siê fizykaln± realno¶ci±, gdy spogl±damy na Wszech¶wiat jako ca³o¶æ. W skali kosmicznej gradacja przestrzeni w sposób cudownie nieunikniony niesie w sobie gradacjê czasu. Dzieje siê tak za spraw± skoñczonej prêdko¶ci ¶wiat³a[3]. Skierowuj±c teleskopy w odleg³e rejony kosmosu siêgamy jednocze¶nie w jego przesz³o¶æ, bo obraz dociera do nas z opó¼nieniem. Obiekty odleg³e to ¶wiadkowie odleg³ej przesz³o¶ci, zapisy z dzieciñstwa Wszech¶wiata. Wszech¶wiat jako ca³o¶æ jawi siê wiêc jako twór obdarzony absolutn± pamiêci±. Przesz³o¶æ istnieje w nim rozlokowana przestrzennie jak alegoryczne figury w renesansowym teatrze pamiêci. Cz³owiek-mikrokosmos wydaje siê tu ubo¿szy od swego kosmicznego analogonu; nie ma wewn±trz siebie naturalnego, docieraj±cego ci±gle z g³êbi siebie z opó¼nieniem no¶nika informacji. Nie umiemy tak podró¿owaæ po swojej ja¼ni jak porusza siê ¶wiat³o po Wszech¶wiecie. Lecz tak jak powolne ¶wiat³o po kosmosie, tak w nas kr±¿y nieustannie pamiêæ przynosz±c nieustannie spó¼nione, b³ogos³awione wiadomo¶ci. W rzeczywisto¶ci jêzyka niew±tpliwie w³a¶nie pamiêæ pozwala przerzuciæ intuicje przestrzenne w ¶wiat czasu, buduj±c analogie: dalekie – dawne, w tym samym miejscu – jednoczesne. Byæ mo¿e bez tej przestrzennej frazeologii przeniesionej w niego¶cinn± geografiê czasu, nasza pamiêæ by³aby jeszcze bardziej bezradna i osamotniona. Pamiêæ to budowanie relacji z przesz³o¶ci±; wiara w jej nieprzemijaj±ce trwanie, mo¿e w ogólno¶ci tworzenie relacji z innymi ¶wiatami, których status ontyczny jest czym¶ drastycznie obni¿any, które w³a¶nie jak tera¼niejszo¶æ oddalaj± siê, s± nam odbierane i z którym to oddalaniem trudno jest nam siê pogodziæ. Jest wiêc tak, ¿e w istocie przestrzeñ i czas prowadz± nie tylko ten ¶ci¶le fizyczny dialog wyra¿ony w jêzyku niezmienniczo¶ci interwa³u czasoprzestrzennego. Gdzie¶ indziej, ponad nim, czy obok, toczy siê równoleg³y dialog, w który jeste¶my wpl±tani, którego mo¿e jeste¶my podmiotem i który ma zwi±zek z pamiêci±. Subtelna przemienno¶æ czasu i przestrzeni, przelewanie siê jednego w drugie odwo³uje siê do nas ludzi, szczególnego miejsca gdzie pamiêæ, dodana do ¶wiata tajemnicza struktura, integruje rozpraszaj±ce siê ci±gle tera¼niejszo¶ci w upragnion± ca³o¶æ. Bo ca³o¶æ, w³a¶nie ona, jest ostatecznym celem pamiêci. I tak jak wszech¶wiat w którym¶ momencie swojej historii musia³ staæ siê przezroczysty, stworzyæ mo¿liwo¶æ wgl±du w samego siebie, zbudowaæ zal±¿ek w³asnego poczucia ca³o¶ci, tak mikro¶wiat musia³ dodaæ do swojej historii pamiêæ[4]. Dziêki jej ca³kuj±cej roli pamiêci s³owo wszystko nabiera sensu, konstytuuje odpowiadaj±ce mu przestrzenie i umo¿liwia nasze bardziej lub mniej m±dre podró¿e po CA£YM. [1] Jak wiadomo ¿yjemy w ¶wiecie który daje siê parametryzowaæ czterema wspó³rzêdnymi; trzema przestrzennymi i jedna czasow±. Gdzie i kiedy (cztery liczby) okre¶la jednoznacznie punkt zdarzenia. Problem pamiêci zwi±zany jest niew±tpliwie z nieredukowaln± inno¶ci± czasu wobec czterech pozosta³ych wspó³rzêdnych. Nad przestrzeni± panujemy, wybieramy miejsce gdzie jeste¶my i chcemy byæ. Czas za¶ porywa nas, unosi ze sob±. Pamiêæ w pewnym sensie ³agodzi bezwzglêdn± naturê czasu. Dziêki niej mo¿emy cofaæ siê wzglêdem jakiego¶ ³agodniejszego ni¿ on sam analogonu czasu wracaj±c do przesz³o¶ci. [2] Frances A. Yates. Sztuka pamiêci. Warszawa 1977. [3] Szokuj±ca w ziemskiej skali dysproporcja miêdzy sekund± a jej przestrzennym odpowiednikiem wynosz±cym 300 000 km, w skali kosmicznej znika. Tu prêdko¶æ ¶wiat³a wydaje siê ma³a, harmonijna wzglêdem odleg³o¶ci, które przebywa. To w³a¶nie powolno¶æ ¶wiat³a wobec rozmiarów Wszech¶wiata, (¶wiat³o wlecze siê po kosmosie), predestynuje j± do roli wielkoskalowej pamiêci. [4] Promieniowanie reliktowe, zawsze obecne elektromagnetyczne t³o wygwie¿d¿onego nieba jest otwartym dokumentem tego donios³ego momentu w historii Wszech¶wiata. Tytu³: Odp: Czas i przestrzeñ - wykraczaj±c poza teoriê Einsteina Wiadomo¶æ wys³ana przez: east Styczeñ 30, 2010, 11:59:53 Pamiêæ jest cech± przestrzeni. Jest to holograficzny zapis wszystkiego co siê wydarzy³o, a poniewa¿ przestrzeñ ma nieograniczon± pojemno¶æ ( w³a¶nie dziêki swojej holograficznej naturze ) , wiêc wszystko TAM jest.
Mo¿na o tym poczytaæ u Rogera Nelsona z projektu Noosfere ( noosfere.edu.org ) . Mo¿na siê tego dowiedzieæ od Stuarta Hameroffa, czy Fritza Albert Poppa. Dziêki nim wiemy ,¿e pamiêæ nie jest zmagazynowana w konkretnym miejscu. Ma naturê holograficzna i jest zapisana s formie geometrycznej, niematerialnej , a wiêc jest dostêpna z ... przestrzeni nawet po ¶mierci cz³owieka. Tytu³: Odp: Czas i przestrzeñ - wykraczaj±c poza teoriê Einsteina Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Marzec 24, 2010, 23:29:03 http://www.youtube.com/v/ZAq3bObfNpE&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/ZAq3bObfNpE&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="640" height="385"></embed></object>
http://www.youtube.com/v/sEdCthXYRlE&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/sEdCthXYRlE&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="640" height="385"></embed></object> http://www.youtube.com/v/i9wy15OlCNI&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/i9wy15OlCNI&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="640" height="385"></embed></object> http://www.youtube.com/v/asogqPF0jow&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/asogqPF0jow&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="640" height="385"></embed></object> http://www.youtube.com/v/nqUpAcYLCmg&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/nqUpAcYLCmg&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="640" height="385"></embed></object> ca³± serie znajdziesz tu http://www.youtube.com/watch?v=ZAq3bObfNpE&feature=related Tytu³: Odp: Czas i przestrzeñ - wykraczaj±c poza teoriê Einsteina Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Marzec 24, 2010, 23:39:16 http://www.youtube.com/v/ETy71gkoJZ0&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/ETy71gkoJZ0&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="640" height="385"></embed></object>
http://www.youtube.com/v/HoC-Kf2X960&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/HoC-Kf2X960&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="640" height="385"></embed></object> http://www.youtube.com/v/vgZ2NknxlSg&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/vgZ2NknxlSg&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="640" height="385"></embed></object> http://www.youtube.com/v/TZ9b9dpWhVw&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/TZ9b9dpWhVw&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="640" height="385"></embed></object> http://www.youtube.com/v/_RFAUunLoPM&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/_RFAUunLoPM&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="640" height="385"></embed></object> Tytu³: Na tropie antygrawitacji Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Kwiecieñ 19, 2010, 22:34:13 Naukowcy finansowani przez ESA (European Space Agency) twierdz±, ¿e uda³o im siê zarejestrowaæ w laboratorium grawitacyjny odpowiednik pola magnetycznego. Ten efekt jest du¿o wiêkszy ni¿ przewidywany w Ogólnej Teorii Wzglêdno¶ci Einsteina. Wydaje siê, ¿e to znacz±cy krok w kierunku d³ugo poszukiwanej kwantowej teorii grawitacji.
Podobnie jak poruszaj±ce siê ³adunki elektryczne wytwarzaj± pole magnetyczne, tak samo poruszaj±ca siê masa wytwarza pole grawitomagnetyczne. Wed³ug Ogólnej Teorii Wzglêdno¶ci Einsteina efekt ten jest praktycznie niemierzalny, jednak¿e Martin Tajmar, Clovis de Matos wraz ze wspó³pracownikami twierdz± stanowczo, ¿e zmierzyli ten efekt w laboratorium. W ich eksperymencie u¿yto pier¶cienia zbudowanego z nadprzewodz±cego materia³u obracaj±cego siê z prêdko¶ciami dochodz±cymi do 6 500 razy na minutê. Nadprzewodniki s± to specjalne materia³y, które trac± ca³kowicie rezystancjê elektryczn± w niskich temperaturach. Nowy eksperyment sprawdza przypuszczenie Tajmana i de Matosa, które wyja¶nia ró¿nicê pomiêdzy pomiarami wysokiej precyzji mas par Coopera (no¶ników ³adunku w nadprzewodnikach) oraz wyników obliczeñ bazowanych na kwantowej teorii. Odkryli oni, ¿e ta anomalia mo¿e byæ wyja¶niona pojawieniem siê pola grawitomagnetycznego w wiruj±cym nadprzewodniku (ten efekt zosta³ nazwany Londyñskim Momentem Grawitacyjnym (Gravitomagnetic London Moment) poprzez analogiê do jego magnetycznego odpowiednika). Ma³e czujniki przyspieszenia umieszczono w ró¿nych miejscach blisko wiruj±cego nadprzewodnika, który by³ przyspieszany w ruchu obrotowym, aby efekt by³ zauwa¿alny. Czujniki zarejestrowa³y pole przyspieszenia na zewn±trz nadprzewodnika, które najwyra¼niej zosta³o wytworzone przez grawitomagnetyzm. "Ten eksperyment jest grawitacyjnym odpowienikiem eksperymentu Faraday'a indukcji magnetycznej przeprowadzonej w 1831 r. Demonstruje on, ¿e nadprzewodnikowy masywny pier¶cieñ jest zdolny do wytworzenia potê¿niego grawitomagnetycznego pola - jest wiêc grawitacyjnym odpowiednikiem cewki magnetycznej”. Zale¿nie od pó¼niejszych potwierdzeñ, ten efekt mo¿e tworzyæ podstawy dla nowych urz±dzeñ technicznych. Zmierzone przyspieszenie grawitacyjne stanowi jedynie 1/10000 przyspieszenia ziemskiego pola i jest ono zaskakuj±co wiêksze, bo a¿ milion bilionów razy, ni¿ przewiduje Ogólna Teoria Wzglêdno¶ci. ¬ród³o: http://www.esa.int/SPECIALS/GSP/SEM0L6OVGJE_0.html Tytu³: Odp: Czas i przestrzeñ - wykraczaj±c poza teoriê Einsteina Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Kwiecieñ 20, 2010, 22:56:22 (http://www.fizyka.net.pl/astronomia/grafika/ewolucja.gif)
Równowa¿no¶æ energii i masy - najpopularniejszy wzór fizyki, okre¶laj±cy to¿samo¶æ pomiêdzy mas± i energi±. E = mc2 W Wielkim Wybuchu powsta³y tylko wodór i hel czyli dwa najprostsze pierwiastki. "Na pocz±tku istnienia Wszech¶wiata (w czasie tzw. epoki inflacyjnej) rozszerza³ siê on z prêdko¶ci± wiêksz± od szybko¶ci ¶wiat³a (Wszech¶wiat podwaja³ swoj± wielko¶æ 50 do 100 razy, przy czym takie podwojenia trwa³y oko³o 10-33 sekundy). Po 50 podwojeniach swojej wielko¶ci Wszech¶wiat powiêkszy³ siê tysi±c bilionów razy (1015), po stu - a¿ o ponad milion bilionów bilionów razy (10300). Kto¶ móg³by powiedzieæ: jak to, przecie¿ nic nie mo¿e siê poruszaj±c z prêdko¶ci± wiêksz± od ¶wiat³a, przecie¿ to co¶ mia³oby nieskoñczenie wielk± masê. Odpowiadam: poruszaæ siê w przestrzeni nic nie mo¿e siê z prêdko¶ci± wiêksz± od ¶wiat³a, gdy¿ zgodnie ze wzorem E = mc2 masa przedmiotów ro¶nie z jego prêdko¶ci± obiekt, który mia³by prêdko¶æ wiêksz± od ¶wiat³a mia³by nieskoñczenie wielk± masê, a energia potrzebna do jego poruszenia wynosi³aby... ∞, ale w przypadku epoki Inflacyjnej nie zwiêksza³a siê odleg³o¶æ miêdzy materi±, ale "rozci±ga³a" siê przestrzeñ! - nic nie mo¿e siê poruszaæ z prêdko¶ci± wiêksz± od ¶wiat³a wzglêdem przestrzeni, jednak rozszerzanie siê przestrzeni "unosi" ze sob± materiê. (Mo¿na te¿ doj¶æ do jeszcze g³êbszego wniosku: Wszech¶wiat nie narodzi³ siê w jakim¶ miejscu w przestrzeni, przestrzeñ znajdowa³a siê tylko w m³odym Wszech¶wiecie." http://www.astrofizyka.info/eseje/wszechswiat.htm Wniosek Wszech¶wiat powsta³ w wyniku gwa³townego rozprzestrzeniania siê energii a nie materii Tytu³: Odp: Czas i przestrzeñ - wykraczaj±c poza teoriê Einsteina Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Kwiecieñ 24, 2010, 17:45:29 http://www.youtube.com/v/jmane3Z9ABw&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/jmane3Z9ABw&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="640" height="385"></embed></object> Tytu³: O wzorze E=mc2 Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Maj 03, 2010, 18:40:44 O wzorze E=mc2
Ten najs³ynniejszy chyba wzór fizyczny ¶wiata jest dla wielu niemal symbolem nowoczesnej fizyki, albo prawie obiektem religijnego zafascynowania. Masa.. Energia?... Jedno równe drugiemu. I jeszcze ta prêdko¶æ ¶wiat³a – c – jedna najbardziej tajemniczych sta³ych fizycznych. W tym krótkim rozdzialiku Autor portalu daktik postara siê rzuciæ nieco ¶wiat³o na problem, „co tu jest czym”, a przy okazji trochê pofilozofowaæ. Pierwsze spojrzenie na wzór Teoretycznie E = mc2 oznacza, ¿e masa jest „równa” energii (z dok³adno¶ci± do wspó³czynnika). Jednak w istocie nie do koñca wiemy, ani co to jest masa, ani co to jest energia. Dlatego bardziej naukowa, czyli praktyczna interpretacja tego wzoru by³aby nieco inna: 1. po pierwsze: czê¶æ fenomenu objawiania siê materii zwi±zana ze zjawiskiem bezw³adno¶ci (czyli masa), mo¿e w pewnych warunkach zamieniæ siê na postaæ kwantów promieniowania (np. podczas reakcji rozszczepienia j±der atomowych). Inaczej mówi±c, w postaci widzianej jako masa „ukryte” jest promieniowanie. 2. od drugiej strony patrz±c oznacza to równie¿, ¿e energia posiada bezw³adno¶æ - Inaczej mówi±c, gdyby¶my mieli jaki¶ zbiornik, w którym umieszczono du¿± ilo¶æ kuleczek, mog±cych siê poruszaæ i odbijaæ od ¶cianek i gdyby¶my chcieli ten zbiornik z kuleczkami rozpêdziæ (przyspieszyæ), to trudno¶æ tego przyspieszania zale¿a³aby istotnie od tego, czy kuleczki s± w ruchu, czy nie. Kuleczki w szybkim ruchu dawa³yby dodatkowy efekt zwi±zany z trudno¶ci± przyspieszenia naszego zbiornika - mia³by on wiêksz± "masê" (patrz przyk³ad poni¿ej). Podobnie rozgrzany kawa³ek kuli (z szybciej poruszaj±cymi siê cz±steczkami) bêdzie trudniejszy do rozpêdzenia (ciê¿szy) ni¿ ten sam kawa³ek kuli - ch³odny. Tak wiêc energia kinetyczna owych kulek/cz±steczek daje swój wk³ad do masy objawiaj±cej siê jako bezw³adno¶æ. (http://www.daktik.rubikon.pl/images_fiz/tw_e_m2.gif) Trochê filozofowania Chcia³bym tu zaznaczyæ, ¿e w obiegowych przypadkach ogólna interpretacja w rodzaju "masa jest równa energii" (oczywi¶cie wci±¿ z dok³adno¶ci± do wspó³czynnika) niewiele wnosi, bo jest to w wiêkszo¶ci przypadków do¶æ puste stwierdzenie. Bez dobrej wiedzy o tym, co jest mas±, a co energi± w jakiej¶ sytuacji, ten wzór nie znaczy nic. Dla fizyków warto¶æ wzoru Einsteina opiera siê na mo¿liwo¶ci zastosowania go w konkretnych sytuacjach. S³owa „masa”, „energia” s± jakby bramami, do pewnego sposobu widzenia rzeczy – maj± zastosowanie do konkretnych wzorów, sytuacji w fizyce. I nie s± wcale pojêciami ³atwymi. Czym jest masa tak „w istocie”, wci±¿ do koñca nie wiadomo. Podobnie jest z energi± – znamy wiele jej postaci – np. energie: ciepln±, chemiczn±, j±drow±, ¶wietln±. Mamy energiê pola, energiê kwantów, a nawet „ciemn± energiê” odpowiadaj±c± za tajemnicze fenomeny kosmologiczne. Dopóki nie poznamy dobrych zasad umo¿liwiaj±cych nam przet³umaczenie jak ow± masê „zamieniaæ” w któr±¶ z postaci energii, dopóty owa równowa¿no¶æ masy i energii, dla wielu sytuacji, pozostanie postulatem w rodzaju: „dobrze by by³o, ¿eby siê poprawi³o ludziom...” – czyli ogólnie niby prawda, tylko ¿e nic z tego konkretnego nie wynika. W fizyce do dzi¶ tocz± siê spory na temat, czy masa nie jest po prostu jak±¶ form± "uwiêzionej" energii. Np. w s³ynnych wyk³adach fizyki Feynmana, ów wielki fizyk zastanawia siê, czy czasem nie da³oby siê masy elektronu wyliczyæ w³asno¶ci samego pola elektromagnetycznego zwi±zanego z samooddzia³ywaniem tej cz±stki. Czyli pole elektromagnetyczne i nic wiêcej - z niego mia³yby wynikaæ pozosta³e w³asno¶ci tej cz±stki. Podobnie mo¿na zastanawiaæ siê nad ka¿d± inn± mas± – czy np. taki proton, albo kwark, to nie jest „zwitek” pól ró¿nego rodzaju, a „prawdziwej” masy nie ma w nim za grosz?... Ale czy jest co¶ takiego jak prawdziwa masa? - A mo¿e po prostu masa i energia s± ró¿nymi stronami tego samego fenomenu – natury rzeczy? Tylko nie bardzo potrafimy je jeszcze po³±czyæ w jedn± dobrze zrozumia³± ca³o¶æ. http://www.daktik.rubikon.pl/index.htm Tytu³: O zasadzie kosmologicznej Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Maj 05, 2010, 23:02:59 Kosmologia jest najstarsz± dziedzin± ludzkich zainteresowañ. Mo¿na wrêcz powiedzieæ, ¿e zaczê³a siê wraz z ludzko¶ci±. Wszystkie przekonania religijne by³y kosmologiami, jak w nich zawiera³ siê pogl±d na przyczynê i pochodzenie wszystkiego. Kosmologiê uprawia ka¿dy, kto zamy¶la siê nad zwi±zkiem czê¶ci z ca³o¶ci± w sensie kosmicznym.
Mimo prób wch³oniêcia kosmologii przez fizykê i astronomiê, dziedzina ta siê osta³a, jak nie sposób zgodziæ siê na rezygnacjê z pytania, jaki musi byæ wszech¶wiat, aby mog³o byæ tak jak jest. W XX wieku uczeni zaczêli rozwa¿aæ o jako¶ci Wszech¶wiata niezbêdnej dla powstania cz³owieka. W XXI wieku za¶ prawdziwie kosmologicznym zagadnieniem staje siê pytanie jeszcze radykalniejsze: Co powinien wiedzieæ cz³owiek, aby nie wypad³ z kosmologicznej zasady Wszech¶wiata?(!) Kosmologia jest wiêc nie tylko wiedz± naukow±: jest tak¿e religijn± funkcj± nauki, poniewa¿ z zasady powstania wynika zasada dzia³ania jako odwzorowanie sposobu istnienia (powstania) wszystkiego, sposobu zachowañ poszczególnych sk³adników. To kosmologiczne wyczuwanie Wszech¶wiata przek³ada siê na etykê: czyli stosowno¶æ zachowañ wzglêdem otoczenia. Nauka, je¿eli ma byæ po¿yteczn± dla cz³owieka, musi okre¶laæ stosowno¶æ u¿ywania wiedzy. Dziedzina, która eksperyment ludobójczych mo¿liwo¶ci zjawiska fizycznego przetestowa³a na "materiale ludzkim", musi zostaæ g³êboko zrewidowana, aby nie dokona³a eksperymentu na obiekcie bêd±cym ¿yw± planet±. O ile mechanika kwantowa z fizyki klasycznej przejê³a zagadnienie istoty obiektu fizycznego i nadal pyta, co to znaczy byæ obiektem fizycznym, o tyle teoria wzglêdno¶ci nie traktuje o sk³adnikach fizycznej struktury przyrody. Ma³o tego: teoria wzglêdno¶ci nawet nie traktuje o ruchu i przestrzeni, a co nie mie¶ci siê w ¶wiadomo¶ci nie tylko oszo³omionej mitem Einsteina populacji uprzeciêtnionych, ale i tym, którzy maj± siê za znawców zagadnieñ czasoprzestrzeni. Teoria wzglêdno¶ci w sensie merytorycznym jest po prostu teori± informacji. Zagadnienie informacji jest w ogóle g³ównym dylematem fizyki od momentu odkrycia radioaktywno¶ci.[2] Jest prawd± tak¿e i to, ¿e kwanty¶ci ju¿ nie poszukuj± owej jedynej funkcjonalnie cz±stki elementarnej, lecz grupy obiektów elementarnych zdolnych wytworzyæ elementarn± konfiguracjê korpuskularno-polow±, w obrêbie której wykszta³ca siê komplet zró¿nicowañ w³asno¶ci wszystkich przyrody. Szuka siê wiêc sposobu na zrozumienie ró¿nych warto¶ci mas i oddzia³ywañ, aby uzasadniæ czym jest zawarto¶æ przyrody i czym jest proces w przyrodzie. Mimo wielu koncepcji modelowych sposobów rozwi±zania powy¿szego zagadnienia, za najbardziej podstawow± uznaje siê koncepcjê zak³adaj±c± dwie grupy cz±stek elementarnych: 1. grupê cz±stek o zdecydowanych, wysoce trwa³ych przejawach masy i ³adunku i 2. grupê cz±stek powoduj±cych zmiany w³asno¶ci tych pierwszych. O ile grupa pierwsza "obs³uguje" w³asno¶ci obiektów makrokosmicznych, a wiêc pierwiastków i substancji z³o¿onych, o tyle grupa druga odpowiada swoi¶cie za procesy, które prowadz± do wykszta³cenia siê tych pierwszych, jak i za procesy na pograniczu masy i energii. W mechanice kwantowej najbardziej nienaukowym momentem jest to, ¿e pewnej czê¶ci cz±stek elementarnych przypisano znaczenie tylko liczbowe bez jakiegokolwiek ich fizycznego potwierdzenia. S± to tak zwane "cz±stki wirtualne", które mog± powodowaæ przemiany cz±stek w inne w tym momencie, kiedy w³asno¶ci cz±stki danej nie uzasadniaj± pewnych w³asno¶ci, jakie ta cz±stka nie posiada, a jakie mieæ powinna. Wirtualno¶æ polega tu na tym, i¿ potrzebn± cechê jak np. ilo¶æ i dzia³anie, które staj± siê niezbêdne, po prostu postuluje siê pod postaci± propozycji nowej cz±stki elementarnej. W sytuacji, w której zauwa¿a siê, ¿e dana cz±stka powinna mieæ jeszcze inn± w³asno¶æ ni¿ znany zbiór jej zachowañ, tê inn± siê okre¶la i nazywa cz±stk± elementarn±, za¶ w istocie rzeczy jest to taka lub inna cecha (cz±stka, cz³on) równania matematycznego, niezbêdna do z³amania symetrii lub zmiany znaku itp. i co¶ takiego nazywa siê "cz±stk± wirtualn±", której nadaje siê nazwê i teoretyczny byt fizyczny. Klasycznym przyk³adem takiej cz±stki s± tak zwane cz±stki Higgsa. Z uwagi na zapotrzebowanie jasno¶ci obiektu elementarnego, mechanika kwantowa ma ogromne sk³onno¶ci do tych elementów wyobra¿eniowych, które swoi¶cie znajduj± siê w obrêbie teorii wzglêdno¶ci: ruch, czas, przestrzeñ (t³o), grawitacja i Wszech¶wiat, ale i ¶wiat³o, sygna³, informacja i obserwator. Rzecz w tym, i¿ obraz teorii wzglêdno¶ci nie dostarcza mechanice kwantowej ani kosmologii kwantowej, ani kosmologii ogólnej-wspólnej. W mechanice kwantowej prace dotyczy³y nie tylko zagadnienia realizmu obserwacyjnego, ale tak¿e realizmu procesu fizycznego, a wiêc i stotowo¶ci obiektu. Trzeba umieæ byæ ¶wiadomym tego, ¿e Bohr i Heisenberg nie zrezygnowali z przekonania o istnieniu cz±stek elementarnych, decyduj±c siê zakwestionowaæ mo¿liwo¶æ ich punktowej obserwacji. Zgo³a odwrotnie: powo³anie teorii nieoznaczono¶ci s³u¿y³o programowo "ochronie jest" cz±stek elementarnych i t³umaczeniu niemo¿no¶ci ¶ledzenia ich indywidualnych losów. (kwestia horyzontu zdarzeñ, z naszej perspektywy obserwatora[ za du¿a szybko¶æ nastêpuj±cych po sobie zdarzeñ] A-M) Zatem kopenhañczycy nigdy nie zrezygnowali z dociekañ tego, jak, czyli w jaki sposób obiekty fizyczne s± mas±, a w jaki substancj±. St±d w ramach mechaniki kwantowej nigdy nie lekcewa¿ono substancjalnego zwi±zku miêdzy energi± a mas±, gdy¿ domaga siê tego rozumienie grawitacji.(!) Podatno¶æ masy i energii na uleganie przyci±ganiu grawitacyjnemu, to ju¿ problem zwi±zku energii z przestrzeni±. Masa i energia jako w równym stopniu nieprzezroczyste dla si³y grawitacyjnej, s± wiêc w rozdzielnym zwi±zku z przestrzeni± t±, któr± si³y grawitacji pokonuj±, aby oddzia³ywaæ na odleg³o¶æ. Pro¶ciej mówi±c, o¶rodek dozwalaj±cy na propagacjê grawitacji nie mo¿e byæ ani mas±, ani energi±, gdy¿ nie by³aby mo¿liwa sama grawitacja.(!) G³êboko badaj±c teoriê wzglêdno¶ci na tle mechaniki kwantowej, ale tak¿e mechanikê kwantow± na tle teorii wzglêdno¶ci (z uwzglêdnieniem tak¿e ogromu zagadnieñ filozoficzno-teoriopoznawczych i stanowisk uczonych nie uczestnicz±cych w nurtach tych dwu teorii), dochodzi siê do odkrycia, ¿e obie szko³y sposobu podej¶cia do fizyki przyrody nie umia³y sobie u¶wiadomiæ, i¿ obiekt i obserwacjê w przyrodzie ³±czy informacja. Einstein nie mia³ ¶wiadomo¶ci wystarczaj±cej do spostrze¿enia, ¿e obserwacja wymaga udzia³u substancji obiektów w substancji o¶rodka, czyli tego, ¿e obiekty i o¶rodek wymagaj± tego, aby by³y zwi±zane wspóln± substancj±.(!) W teorii wzglêdno¶ci tak naprawdê nie chodzi³o o naturê przestrzeni, lecz o przesy³ informacji, a co dopiero w³a¶ciwie podjête zosta³o w ramach inicjatywy A. Rosenbluetha. Ko¶lawo¶æ w samym spiêciu masy i energii (E = mc2) tkwi bowiem w tym, i¿ dla zaistnienia informacji niezbêdn± jest nierówno¶æ (≠) czyli uk³ad dynamiczny, który musi byæ w swoistym napiêciu, by móg³ generowaæ informacjê. (http://img210.imageshack.us/img210/958/zlotyodcinekqn7.jpg) A-M Teorii wzglêdno¶ci i mechanice kwantowej zabrak³o wiêc zapytania o to, jaki musi byæ sposób istnienia substancji, aby mog³a generowaæ informacje. Rzecz w tym, i¿ to i takie pytanie ma sens w zapytaniu o substancjalno¶æ Wszech¶wiata, a w³a¶ciwie rozwi±zanie wymusza zauwa¿yæ, i¿ z wy³anianiem siê informacji zwi±zane jest tak¿e wy³anianie siê struktury fizycznej i logicznej przyrody rozumianej jako Wszech¶wiat obiektów, pól i o¶rodka: cia³, galaktyk i przestworzy. Informatycy i cybernetycy buduj±c pierwsze generatory informatyczne, kiedy uchwycili sens bitu, mogli w zwyk³ym ogniwie elektrycznym, zdolnym do emisji bitu odkryæ najg³êbszy sens Wszech¶wiata. Nie sta³o siê tak jednak, poniewa¿ na przeszkodzie stanê³y w³a¶nie mechanika kwantowa i teoria wzglêdno¶ci funkcjonuj±ce jako fakty nie podlegaj±ce kwestionowaniu: prace nad maszyn± inteligentn± by³y ju¿ pod presj± paradygmatu, który nie dozwala³ poprawiaæ fizyki i matematyki, a tylko wprowadzaæ je do sztucznych pamiêci planowanych komputerów. Wnioski matematyczne: 1. Wszech¶wiatowi nie przynale¿y "1", mog±ce byæ sk³adow± zbioru. Wszech¶wiat jest ca³o¶ci± nie mog±c± byæ nigdy czê¶ci±. 2. Zdejmuj±c stronê ilo¶ciow± z sygna³u nale¿y zauwa¿yæ, ¿e sygna³ nie ma zdolno¶ci do samodzielno¶ci ilo¶ciowej. St±d sygna³ nie ma stanu "1", ze wzglêdu na siebie. Sygna³ jest pojedynczo niestwierdzalny. 3. Znaczenia jako "1" nie posiada tak¿e brak sygna³u. 4. Zatem sam sygna³ i sam brak sygna³u nie maj± d³ugo¶ci w czasie ze wzglêdu na siebie. 1x5, 5x1 w obrêbie sygna³u i braku sygna³u s± niedorzeczno¶ciami. 5. Niedorzecznym jest wiêc ka¿dy uk³ad liczbowy szereguj±cy, zak³adany jako abstrakcyjny, poniewa¿ brak jasno¶ci interwa³u miêdzy np. 1-2-3-4 w sprzê¿eniu zwrotnym oznacza niejasno¶æ samej liczby, czyli ilo¶ci i braku ilo¶ci. 6. Wszech¶wiat jest "obiektem" niematematycznym, poniewa¿ nie przynale¿y do ¿adnej mnogo¶ci ani sumy. Generuj±c rytm swych przejawów, generuje matematyczno¶æ jako rytm odmienno¶ci. http://www.sheller.pl/pl/wyklady_szczegolowe/wyklad-szczegolowy2.html Tytu³: Peter Russell - Bia³a dziura w czasie Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Maj 07, 2010, 13:25:05 http://www.youtube.com/v/m6wJg25nlzw&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/m6wJg25nlzw&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="480" height="385"></embed></object> http://www.youtube.com/v/Vo3w3fEJ8ls&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/Vo3w3fEJ8ls&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="480" height="385"></embed></object> http://www.youtube.com/v/ameZwVco45Q&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/ameZwVco45Q&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="480" height="385"></embed></object> Tytu³: Dolina Zapomnienia Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Maj 08, 2010, 00:55:28 (http://www.tpd-bydgoszcz.ovh.org/dolina.jpg) Czas ma bardzo du¿o czasu. Nikt nie, wie czym jest? A nawet czy jest? A je¶li jest, to ma charakter linearny? Czy mo¿e raczej spiralny? Tju... No i , czy biegnie, p³ynie, czy ucieka? Czy jest obiektywny, czy subiektywny? Ile mózgów, tyle odpowiedzi. A jak do tego do³o¿yc, w któr± stronê p³ynie? O ile p³ynie. No i jeszcze, czy mo¿e siê zatrzymac, zawrócic, zapêtlic, ¶cisn±c...? Czysta ka³abania. Nikt nie wie czy jest i czym jest-powtórzê- ale fizyki to bez czasu nie ma. Bo siê wielu wzorów u³o¿yc nie da. A przestrzeñ? Czym ona jest? Najpro¶ciej, jest wszystkim co nas otacza. Wszystkim? Uczono mnie w szkole, ¿e ma trzy wymiary. Teraz jednak okazuje siê, ¿e nieprawda. Naczyta³em siê, ¿e ma tych wymiarów znacznie wiêcej. Ile? Nikt nie wie. Czym jest? Nikt nie wie. A nawet, czy jest? Nie wiadomo. A mo¿e tylko nam siê wydaje... Najgorsze, ¿e czas i przestrzeñ maj± siê ku sobie. Maj± siê tak bardzo, ¿e nauka mówi o czasoprzestrzeni. A najgorsze, po poprzednim najgorszym, jest to, ¿e siê ten czas i ta przestrzeñ kot³uj±, wyginaj±, k³êbi±, ¶cie¶niaj±. Jak do tego do³o¿yc na przyk³ad taki punkt co to jest, ale tak naprawdê to go nie ma i falê, która jest czym¶ zbudowanym z fali(?). Ale ta fala jest zbudowana z cz±steczek( chwilami) i dlatego ma charakter korpuskularno-falowy. A czym jest sama fala nikt nie wie. No oprócz tego, ¿e jest zaburzeniem przestrzeni. Kiedy¶, dawno, dawno temu rozmawia³em o czasie i przestrzeni z moim koleg±, lekarzem ginekologiem, a prywatnie buddyst±. Przecudowny cz³owiek. Taki z tych co „do rany przy³ó¿”. Rozmowa by³a wspierana bimbrem z rodzynkami, który to napój kolega w podziêce od szczê¶liwych rodziców otrzyma³. I kiedy ju¿ my¶la³em, ¿e zaczynam kumac... ¦wiat³o zgas³o. Mo¿e i dobrze, ¿e zgas³o. Waldek, bo tak ma na imiê, ju¿ nigdy wiêcej do rozmowy nie nawi±za³. Widac stwierdzi³, ¿e wyj±tkowo têpy jestem. Choc wprost tego nie powiedzia³. To samo stwierdzi³ inny mój kolega, informatyk.( On stwierdzi³ to g³osno. Jak najbardziej. I to wielokrotnie). Np. kiedy o pêtli Mobiusa ¿e¶my gaworzyli. No bo jak co¶ przestrzennego mo¿e miec jedn± p³aszczyznê? A jednak mo¿e. Bo ma. Skaranie boskie... A tak w ogóle to on jest têpy, cybernetyczny, ¶ci¶niêty mó¿d¿ek. Dla niego zdanie: „Uczeñ podszed³ do tablicy”. Jest to¿same ze zdaniem: „ Do tablicy podszed³ uczeñ”. No nie tuman jeden!? Burak! Choc druh mój serdeczny. Bronis³aw ma na imiê. A mój profesor, u którego egzamin przez trzy godziny zdawa³em, i który w tym czasie nauczy³ mnie wiêcej ni¿ inni w ci±gu ca³ego mojego ¿ycia. A rozmowa, ( bo to by³a rozmowa) metafizyki dotyczy³a. Bytów , toposów, zanikañ, przenikañ i takich tam... Na imiê ma Jacek. I ksi±dz, o niezno¶nie archaicznym imieniu, Bonawentura. Ksi±dz, zakonnik, katolik, który w trakcie jednej rozmowy nauczy³ mnie Boga. I Krystyna, moja wieloletnia przyjació³ka,(Krysiu! Ile to ju¿ lat? Dwadzie¶cia dwa, trzy...?) malarka, z któr± o sztuce przegadali¶my dziesi±tki nocy, i która nauczy³a mnie jak powstaj± oleje i akwarele. Pejza¿e i portrety... I moja babcia. Kochany, m±dry cz³owiek, pe³en rado¶ci ¿ycia. Która w jednym roku straci³a dwóch synów, moich wujków. Nigdy ich nie pozna³em. Babcia, która nauczy³a mnie odwagi, i która swoim ¿yciem pokaza³a, co to znaczy byc dzielnym, a przy tym dobrym, ¿yczliwym ludziom cz³owiekiem. I setki, setki innych, z którymi siê zetkn±³em, a których twarzy ju¿ nie pamiêtam. Nie musimy wiedziec czym jest, a czym nie jest rzeczywisto¶c. Nie musimy znac natury wszech¶wiata. Owszem staramy siê je poznac od tysi±cleci i bêdziemy poznawac zawsze. To dobrze. Bardzo dobrze. Ale nie dowiemy sie tego nigdy. Ka¿de odkrycie rodzi nowe zagadki, nowe tajemnice. Nowe l±dy. Odczuwamy wszyscy jak czas prze¶piesza. Im wiêcej mamy urz±dzeñ u³atwiaj±cych codzienne ¿ycie, tym mniej mamy czasu. Paradoks? Czy co¶ wiêcej? No ale Kim ty jeste¶? CZASIE. Jeste¶my, w wymiarze osobistym i zbiorowym, sum± wiedzy i do¶wiadczenia. I do¶wiadczenia! Na nie sk³ada siê nasza przesz³o¶c, a wiêc i Ci, których na naszej drodze spotkali¶my. Wszyscy. Ka¿y ma swoj± Dolinê Zapomnienia. Warto od czasu do czasu przej¶c górê i zej¶c w tê Dolinê. Tam mo¿na znale¼c sytuacje, osoby, s³owa, zdarzenia, zapachy, kolory, nastroje, têskonoty, marzenia, o których tak czêsto zapominamy. A to jest tak, jakby¶my zapominali o jakiej¶ cz±stce siebie. Warto jeszcze raz ich poszukac. Przypomniec sobie twarze, imiona, chwile. Odkryc na nowo. Wówczas o wiele pe³niej i lepiej bêdziemy rozumiec siebie. A to jest tak¿e droga do rozumienia ¶wiata. Byc mo¿e jedyna droga. Czy nie jest przypadkiem tak, ¿e odpowied¼ na pytanie: "Czym jest wszech¶wiat"? Kryje siê w odpowiedzi na pytanie: "Kim jest cz³owiek"? Nie wiem. Byc mo¿e... Podobno w Dolinie Zapomnienia niektórzy mieli szczê¶cie znale¼c rozum. W³asny rozum, który zgin±³ po drodze, i którego braku nie zauwa¿yli. Nie mieli czasu. Wiecej: http://www.eioba.pl/a126198/dolina_zapomnienia#ixzz0nHrPNcTh Tytu³: Rzeczywisto¶æ to kwestia umowna Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Maj 08, 2010, 15:17:59 Miejsce jest ró¿nie postrzegane przez ró¿nych ludzi ¿yj±cych równocze¶nie: rolnika, mieszkañca miasta, podró¿nika, archeologa, z³odzieja, geologa, Cygana, poety, malarza itp. Tego, jak miejsce jest postrzegane przez ró¿nych ludzi w ró¿nych miejscach i ró¿nych czasach, mo¿emy siê jedynie domy¶laæ. Czas - w sensie linearnym przesz³o¶æ/tera¼niejszo¶æ/przysz³o¶æ/ - jest fikcj±. Czas jest zwi±zany ze zmys³em ja¼ni, a w zwi±zku z tym tak¿e z ego. Miejsce mocno zwi±zane jest z w³asno¶ci±, dziedzictwem i pieniêdzmi z jednej strony oraz z kolektywem lub pokrewieñstwem z drugiej strony.
Nasze wspó³czesne poczucie czasu i miejsca jest tak¿e zwi±zane z nacjonalizmem - czy te¿ narodowym socjalizmem "Ziemi i krwi", uskrzydlonym romantyzmem arturiañskim, "celtyck± Angli±" lub mi³ym, ludowym Narodowo opiekuñczym pojêciem "dziedzictwa" (lub, we Francji, ca³ego etosu zawartego w s³owach Patrimoine'a). To znaczy "Narodowa" Opieka, nie ludzka. Tytu³ ten wiele mówi o ogólnie przyjêtym pojêciu jednolito¶ci Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Pó³nocnej. Czas i miejsce s± niechybnie polityczne. Sk³aniamy siê do przekopywania naszej wizji do fantastycznej przesz³o¶ci, pomagaj±c jednocze¶nie ograbiæ nasz± planetê w tera¼niejszo¶ci, przysz³o¶ci wiêc nie bêdzie. Powinni¶my przytulaæ siê do drzew, ograniczyæ nasze w³asne marnotrawstwo i zmieniæ nasz± paleolityczn± ¶wiadomo¶æ, zamiast traktowaæ krajobraz jako "dziedzictwo" i nostalgiczn± przechadzkê. Jak wielu z nas posiada w ogródku zagajnik, aby szanowaæ w nim naturê? Jak rzymscy niewolnicy my¶leli o okolicy Toskanii? Jak Etruskowie lub Syryjczycy postrzegali rzymskie imperium, a jak na pustyniê patrzeli wcze¶ni Chrze¶cijanie? Jak ró¿ni Anglicy, Irlandczycy, Rosjanie i Senegalczycy my¶l± o morzu? Co Anglosasi my¶leli o Stonehenge? Te pozornie proste pytania mog± tylko czê¶ciowo doczekaæ siê odpowiedzi po latach lub nawet pokoleniach badañ. Te pytania o czas i miejsce, jakie zadajemy teraz, s± przekorne. G³ównym problemem jest to, ¿e pytania te zawieraj± w sobie historyczny mit: wyobra¿enie przesz³o¶ci dokonane przez ludzi ¿yj±cych w tera¼niejszo¶ci. Wiktorianie snuli wielkie plany i pojêcia jednolito¶ci. W nastêpstwie upadku chrze¶cijañskiego totalitarianizmu, który nast±pi³ w okresie renesansu, reformacji i o¶wiecenia, chcieli znale¼æ alternatywne wielkie wyt³umaczenie wszystkiego, dostali¶my wiêc Gibbona, Carlyle'a, Frazera, Darwina, Freuda i tysi±ce innych. Zamiast czasu bêdziemy wspó³dzia³aæ z Wol± Bo¿± od Upadku a¿ do powstania Nowej Jerozolimy, oni to postrzegali jako roboczy proces pocz±wszy od "prymitywu" do mistrzostwa i pomy¶lno¶ci. Wordsworth i kilku innych twórców okresu romantyzmu przyjêli nieco inny pogl±d: cz³owiek upad³ ze stanu Pierwotnej Chwa³y, do której to chwa³y mo¿emy powróciæ jedynie przez prostotê, integralno¶æ i uczciwo¶æ. Marx pod±¿y³ za romantycznym pogl±dem na historiê, podczas gdy Schopenhauer, Hegel, Nietzsche i ich nastêpcy obrali pogl±d progresywny. S± to dwie strony jednej post ¶redniowiecznej monety i mamy tu do czynienia z ró¿nymi stopniami i mieszaninami ich podobnych pogl±dów. Rzeczywisto¶æ to kwestia umowna Nasze pojêcie rzeczywisto¶ci jest sztuczne i zale¿ne od kultury. Wyobra¿amy sobie "prawdziwy" ¶wiat bêd±cy odbiciem naszego ego, które z kolei jest formowane przez spo³eczny ¶wiat kontroluj±cy zarówno gospodarkê jak i ¿ycie rodzinne. "Prawdziwym" ¶wiatem dla nas, ludzi XXI wieku, jest ¶wiat pracy i "czasu wolnego", pieniêdzy i postêpu, sukcesu (przez który rozumiemy s³awê) i ca³ego stosu stosunkowo nowego baga¿u kulturowego. Jest to sprawa "edukacji": procesu prowadzenia nas bez udzia³u pewnego rodzaju wewnêtrznej ¶wiadomo¶ci - to dlatego tak wielu m³odzieñców chce "wyj¶æ poza w³asne g³owy": maj± wra¿enie, ¿e ich g³owy nie nale¿± do nich. Rzeczywisto¶æ jest tylko kwesti± umown±, tak samo jak dobre maniery czy noszenie konkretnego rodzaju ubrania. Zak³adamy, ¿e istnieje wyra¼ny i ostateczny "prawdziwy ¶wiat", któremu musimy siê tylko przyjrzeæ. Jest to b³êdne naukowe pojêcie, które powsta³o w czasach renesansu. Wed³ug tego pojêcia wiedza jest tylko kategoryzowaniem i pojmowaniem okre¶lonego prawdziwego ¶wiata, który powi±zany jest z prawami fizyki i dynamiki psychosocjalnej. Dopiero ostatnio zaczêli¶my zdawaæ sobie sprawê z tego, ¿e nie mo¿e byæ tak, ¿e czas jest cykliczny i ¿e wiedza jest aktualnie akceptowan± przez nasze g³owy fikcj±. To nie tylko mózg, który widzi, ale ca³a obecna w mózgu struktura odpowiedzialna za uczenie siê. Ta ucz±ca struktura jest okre¶lona przez kulturê. Widzimy to, co mamy zaprogramowane do zobaczenia. I nasz niepoetycki, stanowczy pogl±d na ¶wiat jest dzi¶ ca³kiem inny, ni¿ pogl±dy naszych przodków. Na pocz±tek zastanówmy siê nad pojêciami zwi±zanymi z globaln± polityk± i stanami jednostkowymi, nad pojêciem faktu przeciwko fikcji, prawdy przeciw k³amstwu, przesz³o¶ci która ró¿ni siê od tera¼niejszo¶ci, która z kolei ró¿ni siê od przysz³o¶ci. Jak w takim razie mo¿emy wróciæ do pogl±du mówi±cego o cyklicznym, p³ynnym ¶wiecie? Jak mo¿emy my¶leæ o spo³eczeñstwach, w których ka¿dy strumieñ by³ ¶wiêty i mia³ swojego opiekuna, swojego anio³a? Dla nas strumienie s± najlepszymi miejscami do po³owu ryb, przerzucenia mostu, stworzenia przepustu odwadniaj±cego, stworzenia fosy lub gromadzenia opadów. Jak ludzie mog± poznaæ krajobraz lub naturê, my¶l±c ¿e deszcz jest "z³± pogod±"? W przesz³o¶ci archeolodzy zapowiadali dla nas co¶, co nie by³o niczym wiêcej jak tylko kulturowym snem: brak esencji, brak empatii. Stosujemy nasz± wizjê kulturow± w stosunku do paleolitycznego spo³eczeñstwa ³owieckiego i otrzymujemy co¶ mniej "prawdziwego" ni¿ Grota Platoñska. Prze¿ywamy dziesiêæ do piêtnastu lat nauki, w tym czasie ca³a nasza naturalna m±dro¶æ, poezja i entuzjazm (dos³ownie: "oddech bo¿y") zostaj± z nas usuniête i przez to stajemy siê emocjonalnymi kalekami niezdolnymi do tego, by u¶ci¶liæ, oszacowaæ lub poznaæ najlepszy czas na zasadzenie porów. Jak mo¿emy zacz±æ odczuwaæ krajobraz w sposób, w jaki robi± to my¶liwi i rozmawiaæ z lasami, jak robili to Celtowie, Rumuni, Galaci lub Ulsterzy? Nie nadajemy drzewom specjalnych nazw, mylimy pojêcie ofiary z masochizmem, a jako "magiczne" rozpoznajemy tylko miejsca zawieraj±ce jakie¶ megalityczne pozosta³o¶ci. A przecie¿ istniej± jeszcze inne "magiczne" miejsca - nawet w¶ród brzydoty miast. Nie mamy poczucia ¶wiêto¶ci: nasze domy nie s± ¶wi±tyniami. Sami cierpimy i zadajemy ¶wiatu cierpienia, wprowadzaj±c chaos, roz³±kê i bez³ad w jego samo¶wiadomo¶ci, która próbuje zamazaæ wszystko z wyj±tkiem samej siebie. Gdy królowie po rytua³ach byli zabijani, wedle poetyckiej regu³y dzieci obserwowa³y wszystko ze zboczy górskich. Teraz dzieci s± ofiarami jeszcze gorszego fatum: nuklearnej rodziny, telewizji i systemu edukacji. Gdy podró¿ujemy, z rzadka udajemy siê na pielgrzymkê celem doznania duchowego lub nabycia m±dro¶ci, czê¶ciej za¶ udajemy siê do miast lub kurortów dla czysto hedonistycznych (lub biznesowych) powodów. Wyznajemy kulturê arogancji i szybkiego wynagrodzenia. Orgia ¶wiêto¶ci zosta³a zlikwidowana i zast±piona przez przymusowe, nieoczyszczaj±ce, nieodzowne zakupy i widowiska sportowe. Poezja zosta³a zast±piona katalogiem - katalogiem zawieraj±cym fakty lub dobra konsumpcyjne. Obrz±dki przej¶cia i rytualne próby zosta³y zast±pione szkolnymi egzaminami. Szacunek dla ¶wiata naturalnego przyw³aszczy³y sobie religia do spó³ki ze sztuk±. Teraz traktujemy samych siebie bardziej jako producentów i konsumentów, ni¿ integraln± czê¶æ przyrody i jeste¶my wyobcowani wobec tego, co sta³o siê nasz± przesz³o¶ci±, nasz± zbiorow± pod¶wiadomo¶ci±. Jêzyk zast±pi³ "Naturê" macierz± Nasza kultura oddzieli³a zwierzê od cz³owieka i skaza³a wiêkszo¶æ wy¿szych form ¿ycia zamieszkuj±cych t± planetê na eksterminacjê lub niedolê. Oddzieli³o to p³ciowo¶æ od duchowo¶ci i przez oddzielenie "¶wiêto¶ci" od "¶wiecko¶ci" sprofanowali¶my p³ciowo¶æ i tym samym wywiercili¶my duchow± dziurê: powsta³a forma bez cia³a. To antynomijne podzielenie kategorii spowodowa³o, ¿e jeste¶my w stanie wojny z planet± i naszymi w³asnymi naturami; te podzia³y s± zaledwie lingwistyczne, wbite w drogê naszego my¶lenia, dlatego ¿e my¶limy, u¿ywaj±c jêzyka. Rozumiemy w naszym jêzyku w taki sposób, który nie pasuje do naturalnego ¶wiata. Jêzyk w wiêkszo¶ci zast±pi³ "naturê" pojêciem macierzy. To w³±¶nie przez jêzyk "wymknêli¶my siê spod kontroli": wymy¶lili¶my pojêcia lub rozró¿nienia. Jêzyk s³u¿y tylko do opisywania rzeczywisto¶ci, ale tak naprawdê nie jest on przezroczysty i opisuje tylko nasz, oparty na jêzyku, pogl±d na ¶wiat. Zamiast ¶wiêto¶ci mamy kult malowniczo¶ci. Krajobraz nie ma dla nas ¿adnego wiêkszego znaczenia: w wiêkszo¶ci jest to dla nas polityczne symbol takiego czy innego rodzaju. U¶miechamy siê, s³ysz±c o Wzgórzach Anu (bli¼niacze wzgórza znajduj±ce siê w brytyjskim hrabstwie Cork) i mo¿emy zapomnieæ o takich obiektach jak Hag Goddess (Boskie Bagna). Krajobraz istnieje tylko po to, by¶my go u¿ywali (choæby w "czasie wolnym"), zamiast go prze¿ywaæ lub do¶wiadczaæ. Niewielu ludzi obecnie "prze¿ywa krajobrazy", obojêtnie czy w pó³nocno-wschodniej Portugalii, brytyjskim Herefordshire, po³udniowej Albanii czy ¶rodkowej Francji. Inni mo¿e i widz± te krajobrazy, ale nie pozwalaj± im przenikn±æ do swoich wnêtrz. Stali¶my siê zaledwie duchami zamkniêtymi wewn±trz mózgowych telewizorów. Ludzka ¶wiadomo¶æ jest zagmatwan± mieszanin± stanów, amalgamatem pomieszanych lub sprzecznych stopni ¶wiadomo¶ci. Pigmeje, australijscy Aborygeni, my¶liwi Niugini, kolumbijscy Kogi, syberyjscy pasterze reniferów maj± ¶wiadomo¶æ i pogl±dy na ¶wiat zupe³nie odmienne od naszych. Wiêkszo¶æ z nich robi co¶, co mo¿na nazwaæ "rozwijaniem ¶wiadomo¶ci". My na "Zachodzie", w kulturze zdefiniowanej przez dzia³anie lewej pó³kuli mózgu (której dzia³anie jest z kolei definiowane nie przez jêzyk, ale przez literaturê), mamy "narzucon± ¶wiadomo¶æ": zamiast otworzyæ siê na obecne na ¶wiecie ¶wiadomo¶ci, zdefiniowali¶my sobie jedn± "naprawdê ¶wiatow±" ¶wiadomo¶æ i najzwyczajniej narzucili¶my j± ca³ej planecie. Mamy wyj±tkowo totalitarn± wizjê i kulturê. Pozwolisz, ¿e jako przyk³ad podam "piêkno". W naszej kulturze jest to po prostu ozdoba szarej egzystencji i brzydkiego ¶wiata. Jednak¿e, w przeciwieñstwie do poczucia up³ywania czasu, który jest tylko umys³ow± fikcj± stworzon± przez ego, piêkno jest wrodzon± cech± wszystkich innych ¶wiatopogl±dów. W naszej kulturze tylko wysoko rozwiniêci ludzie nie bêd±cy ponurakami naprawdê widz± piêkno, obojêtnie czy patrz± na pole uprawne czy na ¿ywop³oty, na ulicê czy na chmury. Paradoksalnie nasza kultura, tak bardzo polegaj±ca na wra¿eniach s³uchowych i wizualnych z wy³±czeniem zmys³ów zapachu i dotyku, niezbyt dobrze dostrzega piêkno. Mo¿emy widzieæ na przyk³ad "widoki" dostosowane do romantycznych abstrakcji piêkna wy¶nionego (poniewa¿ nasza kultura mocno demaskuje kulturê lunatyków) [na obrazach pochodz±cych] z wieków osiemnastego i dziewiêtnastego. Jeste¶my od³±czeni od wszystkiego przez pojêcie czasu linearnego Wiêc gdy przychodzimy do miejsc takich jak Stonehenge, po prostu nie ³±czymy siê [z nimi]. Wczytujemy siê w literaturê i zaczynamy szaleñczo ¶niæ o druidach i astronomach stworzonych nie przez ludzi, którzy byli po³±czeni z przesz³o¶ci± lub z miejscem, lecz przez ludzi po¿±daj±cych "wyja¶nienia" w warunkach naszej kultury - w pojêciach zwi±zanych z "postêpem", czyli w technologii, rywalizacji, organizacji i rasizmu. Poniewa¿ w naszych umys³ach zabili¶my ju¿ mit, nie mamy ¿adnej mapy umys³owej, pozwalaj±cej dostroiæ siê do (dzi¶ ju¿ nieodwracalnie zbezczeszczonych) doliny Boyne lub Carnac, wiêc tworzymy próbuj±ce co¶ t³umaczyæ legendy, których wyt³umaczenia s± bardziej strawne i mniej odkrywcze ni¿ np spopielone ko¶ci znalezione w Newgrange. Widzimy Stonehenge jako pouk³adan± warstwa na warstwie kupê zakurzonych naukowych lub nawiedzonych hipotez, i nie widzimy poprzez stopy (które powinny nas ³±czyæ z ziemi±) lub nasze genitalia b±d¼ przez inne kana³y ¶wiadomo¶ci, których istnienie neguje nasza kultura. Dobrym przyk³adem naszej upartej w±sko¶ci jest zjawisko przewierconych kamieni. Kto¶, kto du¿o podró¿owa³ i spogl±da³ na te kamienie, doskonale wie, ¿e wiêkszo¶æ z nich zawiera dziurê na wysoko¶ci 1 metra nad powierzchni± gruntu i ¿e dziura ta ma zwykle oko³o 75 mm ¶rednicy, czêsto te¿ dziury zakoñczone s± tzw faz±. Jest rzecz± niezmiernie prawdopodobn±, ¿e w te otwory w szczególnym okresie roku wk³adano ludzkie penisy, co mia³o symbolizowaæ zwi±zek z ziemi±, której ró¿nego typu urodzajno¶æ by³a w ten sposób rozbudzana. Blokujemy ten rodzaj intuicji, poniewa¿ reprezentujemy kulturê chrze¶cijañsk±, a chrze¶cijañska kultura jest przepe³niona krwi±, a nie sperm±. Ludzie "Nowej Ery" i "Tajemnicy Ziemi" s± w z³ej percepcyjnej sytuacji, bo chcieliby posiadaæ ciastko z prehistoryczn± tajemnic±, zosta³o ono jednak zjedzone przez zêby naszego totalitarnego ¶wiatopogl±du, który neguje istnienie tajemnicy i w ten sposób niszczy zwi±zek z ni±. Jak wiadomo, australijscy Aborygeni mieli "holistyczne" podej¶cie do ¶wiata: postrzegali siebie jako istoty zamieszkuj±ce l±d i wszystko, co istnieje na nim i wewn±trz niego, w cyklicznym i zrozumia³ym wszech¶wiecie, podczas gdy my jeste¶my od tego wszystkiego od³±czeni przez pojêcie czasu linearnego (w którego jeste¶my apogeum) oraz w wyniku infantylnego kategoryzowania ogromnie z³o¿onego ¶wiata zewnêtrznego i wewnêtrznego. To ciekawe, ¿e kultura tak wyszukana i technologiczna jak nasza coraz bardziej siê infantylizuje i tym samym os³abia swoich cz³onków, czyni±c ich zale¿nymi od neurotycznego przetrwania [opartego] na gad¿etach i b³yskotkach, których widok nawet sto lat temu wywo³a³by ¶miech. Nasze nastawienie do zwierz±t (które s± duszami, anima, w przeciwieñstwie do nas, którzy stali¶my siê zamiarem) pokazuje, ¿e nie mamy szacunku dla ¿ywych stworzeñ i rzeczy istniej±cych poza naszym ego-pude³kiem i poza nasz± ma³± klatk± niszcz±cych psot, jak± jest nasza kultura. Nie ¿a³ujemy ani nawet nie zauwa¿amy ¶mierci zwierz±t, które torturujemy i spo¿ywamy. Dopóki tego nie zrobimy, my i nastawienie, które stworzyli¶my z naszego bolesnego ego, bêd± zadawaæ ból. Widzimy Ziemiê w kontek¶cie agresywnej obrony i eksploatacji, podczas gdy przedpi¶mienni ludzie widz± j± jako ¶wiêto¶æ i ¼ród³o wszystkiego. Porównaj Ziemiê z okropnymi domami dooko³a (nie wspominaj±c o fabrykach i instalacjach wojskowych) ze wznoszeniem tymczasowych schronieñ. Nasz pomys³ z obecnym i przysz³ym królem odzwierciedla nasz militarystyczno-nacjonalistyczny pogl±d. Nasza obsesja z "Celtami" to kuriozalne historyczne dziwactwo, wywodz±ce siê z tak bardzo niemistycznych krajów, jak Irlandia, z wa¿nych politycznych powodów (niezale¿no¶æ od Diabelskiego Imperium po drugiej stronie irlandzkiego morza). S³owo "Celtycki" jest teraz u¿ywane jako okre¶lenie rasowe, kiedy jest to po prostu s³owo opisuj±ce pewn± grupê jêzyków, które to jêzyki s± pokrewne z wieloma innymi jêzykami indoeuropejskimi, jak te z grupy ³acina/greka/albañski, nordyckie/germañskie i s³owiañskie. Je¶li "Celtycki duch" wci±¿ ¿yje, to na pewno nie znajdziemy go na celtyckich peryferiach, ale w celtyckim o¶rodku, czyli we Francji. Ostatnie badanie pokaza³o, ¿e francuskie nazwy miejscowo¶ci, które w wiêkszo¶ci nic dzi¶ nie znacz± (w przeciwieñstwie do duñskich, hiszpañskich, irlandzkich, holenderskich, niemieckich i s³owiañskich nazw miejscowo¶ci), zawieraj± elementy przed celtyckie i liguriañskie. Okazuje siê, ¿e dok³adne zbadanie czasu i miejsca przy u¿yciu lingwistycznych telewizorów, jakimi s± nasze umys³y, jest po prostu niemo¿liwe. ¯eby to "zobaczyæ", bêdziemy musieli wyj¶æ z tych telewizorów - co jest bardzo trudne, odk±d jêzyk (razem z systemem edukacji) zamkn±³ nas wewn±trz nich. Próba wyrwania siê z objêæ tych umys³owych telewizorów mo¿e byæ bezowocna. Jedynym sposobem na wyj¶cie mo¿e byæ wyp³yniêcie za pomoc± ponadczasowej intuicji, której istnieniu s³owo pisane stale zaprzecza. Inaczej mówi±c, mo¿emy uciec od totalitarnego telewidoku tylko poprzez obalenie jêzyka. Ta kwestia jest decyduj±ca, poniewa¿ w korzeniu destrukcyjno¶ci naszej cywilizacji i ograniczania jej widoku na ¶wiat tkwi proza. Próbujemy zinterpretowaæ i zrozumieæ wszystko poprzez prozê, która jest pewnego rodzaju samo-ustawiaj±c± siê pu³apk±, inaczej ni¿ poezja, która jest twórcza. ¯ycie i ¶wiat s± du¿o bardziej subtelne, ni¿ nasza proza - i "oparta na faktach" cywilizacja jest przygotowana, by to zaakceptowaæ. Poezja zosta³a zdegradowana do roli wystroju wnêtrz dla bur¿uazyjnego umys³u. Nie posiadamy ¿adnej Delfickiej Wyroczni zadaj±cej poetyckie zagadki, ¿adnych Misteriów Eleuzyjskich - nawet nie ogl±damy ju¿ greckich tragedii. W jêzyku starogreckim s³owo "tragedia" oznacza³o "koz³a ofiarnego", w dzisiejszej grece oznacza zaledwie "piosenkê". Nasza rzeczywisto¶æ jest prozaiczna i linearna: praca, informacje i rozrywki. Zatracili¶my siê w niepoetyckiej kulturalnej g³upocie. Jak mo¿emy my¶leæ lub wyobra¿aæ sobie siebie samych w epoce kamienia ³upanego, skoro nasza ¶wiadomo¶æ jest zwi±zana z tak prymitywnymi pojêciami jak postêp i cel, a nasze ¿ycia s± uzale¿nione od pasty do zêbów, papieru toaletowego, gor±cej wody i wszystkich ¶mieci serwowanych nam przez kapitalizm? Mo¿emy to zrobiæ tylko poprzez poetyck± wizjê, która stanowi obalenie jêzyka (w szczególno¶ci jêzyka pisanego). Poezja zawiera w sobie strumieñ i d±¿y do cykliczno¶ci. Wiêkszo¶æ ludzi nie mo¿e siê identyfikowaæ z dwudziestowiecznym ¶wiatopogl±dem takich poetyckich mistyków, jak Yeats i Rilke. Jak my, zamkniêci w prozie, mo¿emy zacz±æ "czuæ przesz³o¶æ" jaka mia³a miejsce 2000 lub 20 000 lat temu, kiedy wszystko, w pewnym sensie, musia³o byæ poezj±? Skoro wymy¶lili¶my "przesz³o¶æ", przecz±c tym samym cyklicznemu powtarzaniu i ci±g³ej tera¼niejszo¶ci, to zróbmy co siê da z jej materialnymi artefaktami. Mo¿emy umie¶ciæ je w muzeach, otoczyæ ochron± jak kamienny kr±g Stonehenge, zaplombowaæ jak grotê w Lascaux lub przekszta³ciæ w parszywe prehistoryczne supermarkety jak grobowiec Newgrange. Nie mo¿emy tego jednak zrobiæ, dopóki stosujemy pojêcie "przesz³o¶ci": idea "przesz³o¶ci" niczym pewnego rodzaju Cerber chroni nas przed ¶wiadomo¶ci± miejsca i czasu. Nasz prozaiczny jêzyk zamyka rzeczywisto¶æ poprzez "fakty" i "informacjê". Atakujemy rzeczywisto¶æ proz±, przez co staje siê ona nasz± fikcj±. Proz± atakujemy tak¿e przesz³o¶æ, rzucaj±c na ni± z jednej strony nasze prozaiczne dwudziestowieczne nastawienie by zadzia³aæ, okre¶liæ cel i zebraæ dane, a z drugiej - nasze aktualne zainteresowania innymi rzeczami. Rozpaczliwie spogl±damy na "przesz³o¶æ" jako z³ot± z szacunkiem dla "matki Ziemi" itp itd. Ale natura przez setki tysiêcy lat by³a wrogiem dla próbuj±cego j± sobie przyw³aszczyæ cz³owieka. Byæ mo¿e szanujemy wroga, ale to nasze poczucie wrogo¶ci zaprowadzi³o nas i nasz± planetê do obecnej sytuacji, gdzie zamiast widzieæ siebie samych jako ma³ych, kruchych kolonizatorów, obserwujemy kruch± biosferê. Oczywi¶cie rozumiemy przez to, ¿e biosfera od zawsze by³a krucha. Co prawda biosfera prze¿yje szóste wielkie wymieranie gatunków, do którego d±¿ymy - jednak w zupe³nie innej formie. Aby uciec przed historycznym b³êdnym pojêciem, stanowi±cym my¶lo-kszta³t naszej kultury, mo¿emy, moim zdaniem, tylko "zobaczyæ w czasie" (który jest fikcj±) znaczenie poezji, jednej linii mog±cej daæ wiêcej wgl±du ni¿ sto ksi±¿ek z dziedziny archeologii lub antropologii. Jak na ironiê, "nadej¶cie poezji" zmniejszy nasze pragnienie prozaicznego "rozumienia" przesz³o¶ci i wtedy zobaczymy, ¿e samo rozumienie jest prozatorsk± fikcj±, która uzurpowa³a sobie cud. Anthony Weir Artyku³ opublikowany w czasopi¶mie "At The Edge" nr 1/1996 http://nasze-artykuly.pl/artykul,2,Czas-i-miejsce-Telewizja-naszych-umyslow Tytu³: Fraktalny kosmos Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Maj 10, 2010, 19:36:15 Pierwszym uczonym, który ju¿ w pierwszych latach XIX wieku zasugerowa³, ¿e mo¿liwy jest taki rozk³ad gwiazd, który wyja¶nia³by zagadkê „ciemno¶ci nocnego nieba” by³ William Herschel. Pisa³ on: „...³atwo wyobraziæ sobie strukturê Wszech¶wiata dos³ownie nieskoñczon±, która umo¿liwia³aby dowoln± ilo¶æ kierunków, w których nie natrafiliby¶my na gwiazdê. Tak by³oby, gdyby sk³ada³ siê on z uk³adów podzielonych zgodnie z prawem, ¿e ka¿da struktura wy¿szego rzêdu jest znacznie bardziej odleg³a od ¶rodka struktury ni¿szego rzêdu...”.
Ponad sto lat pó¼niej, staraj±c siê znale¼æ odpowied¼ na paradoks Olbersa i na Paradoks Grawitacyjny, wyk³adowca fizyki w Birmingham, Edmund Fournier D'Albe zaproponowa³ model kosmosu, w którym gwiazdy rozmieszczone s± w sposób hierarchiczny. Przyk³adowy model tego typu przedstawia poni¿szy rysunek: (http://2.bp.blogspot.com/_kJlBYLv_P6E/R6TMoXK-LOI/AAAAAAAAAAc/k6gW3O4RO90/s1600-h/model_Fourniera.bmp) Piêæ gwiazd (w trójwymiarowej przestrzeni siedem gwiazd), skupionych jest w pewnym obszarze, tworz±c gromadê. Piêæ takich gromad tworzy gromadê wy¿szego rzêdu – odleg³o¶ci miêdzy gromadami wy¿szego rzêdu s± wiêksze od rozmiarów gromad rzêdu ni¿szego. Gromady rzêdu wy¿szego, tworz± w analogiczny sposób gromady jeszcze wy¿szego rzêdu i tak dalej, a¿ do nieskoñczono¶ci. Idee Fourniera D'Albe rozwin±³ szwedzki uczony Carl Charlier. To on w³a¶nie wyprowadzi³ zale¿no¶æ, o której pisa³em w poprzednim poscie – by rozwi±zaæ ciemno¶ci nocnego nieba oraz paradoks grawitacyjny hierarchia musi spe³niaæ nierówno¶æ Ri+1/Ri>=pierwiastek(N i+1). Oczywi¶cie taka hierarchia, by spe³niaæ swoje zadanie przy rozwi±zywaniu paradoksów, rozci±gaæ siê musi a¿ do nieskoñczono¶ci. W roku 1922 austriacki uczony Franz Selety, pokaza³, ¿e hierarchia zaproponowana przez Charliera wcale nie wymaga istnienia ¶rodka – ¶rodków mo¿e byæ nieskoñczenie wiele. Przedstawi³ on nastêpuj±ce postulaty kosmologiczne, które jak pokaza³, wcale nie musz± byæ ze sob± sprzeczne: * nieskoñczona przestrzeñ * nieskoñczona ³±czna masa * masa wype³niaj±ca przestrzeñ w taki sposób, ¿e wszêdzie ma skoñczon± gêsto¶æ * u¶redniona gêsto¶æ masy we Wszech¶wiecie jest zerowa * brak centralnego punktu lub obszaru we Wszech¶wiecie (http://www.faces-of-nature.art.pl/math_gal/fraktale/kosmos1.gif) (http://www.faces-of-nature.art.pl/math_gal/fraktale/kosmos7.gif) Oczywi¶cie wszyscy ci uczeni zdawali sobie sprawê, ¿e hierarchia kosmiczna nie bêdzie tworzy³a regularnych geometrycznych wzorów i rozk³ad cia³ niebieskich jest w znacznym stopniu przypadkowy, ale nie ma to wiêkszego znaczenia dla opisywanych praw. W czasach, gdy tworzyli oni swoje teorie obserwacje Wszech¶wiata by³y jeszcze bardzo s³abo rozwiniête, nic wiêc nie mog³o tych hipotez potwierdziæ. Fakt, ¿e gwiazdy grupuj± siê w galaktykach, a Mleczna droga jest po prostu jedn± z wielu takich galaktyk odkryty zosta³ dopiero w po³owie lat dwudziestych. W latach trzydziestych zauwa¿ono, ¿e galaktyki maj± tendencje do skupiania siê w gromady. Prze³om nast±pi³, gdy w 1977 roku Benoit Mandelbrot przewidzia³, ¿e galaktyki we Wszech¶wiecie rozmieszczone s± w sposób fraktalny i poda³ pierwszy matematyczny opis ich rozk³adu. Zaproponowa³ on dojrza³y matematyczny model rozk³adu materii, gdzie „nie ma ¶rodka, a jest hierarchia”. Oczywi¶cie kosmologiczne fraktale, s± to fraktale rzeczywiste, które ró¿ni± siê od ich matematycznych idea³ów w analogiczny sposób, co kszta³t ziemskiego globu ró¿ni siê od matematycznej kuli. Do tego s± to fraktale stochastyczne, a wiêc takie, przy których tworzeniu decyduj±c± rolê odgrywaj± procesy chaotyczne. Matematycznym przyk³adem fraktala stochastycznego mo¿e byæ zbiór Cantora, w którego konstrukcji losowo wybierali¶my odrzucany odcinek. W kosmologii czynnikiem powoduj±cym „przypadkowo¶æ” rozmieszczenia materii s± niemo¿liwe do przewidzenia czynniki zwi±zane z ruchem i oddzia³ywaniami poszczególnych elementów. Z pojêciem fraktali ³±czy siê wa¿ne pojêcie wymiaru fraktalnego. W kosmologii pojêcie to mo¿na traktowaæ jako miarê zale¿no¶ci ilo¶ci galaktyk od odleg³o¶ci. Dla modelu Charliera wymiar fraktalny wynosi dwa, co oznacza, ¿e ilo¶æ materii wzrasta z kwadratem, a nie z trzeci± potêg± rozmiarów. Najbardziej nieoczekiwanym odkryciem, którego na pocz±tku lat osiemdziesi±tych dokona³a grupa w³oskich astrofizyków pod kierownictwem Luciano Pietronero, by³o to, ¿e (w skali do piêciu megaparseków) obserwowany rozk³ad galaktyk wykazywa³ strukturê fraktaln±, o wymiarze niemal dok³adnie równym 2. Obroñcy jednorodno¶ci rozk³adu galaktyk nie poddali siê i model fraktalny zosta³ gwa³townie zaatakowany. W 1996 roku dosz³o do s³ynnego zak³adu miêdzy Pietronero, a broni±cym jednorodno¶ci Davisem, o to czy skala fraktalno¶ci przekroczy 15 megaparseków (lokalna gromada galaktyk ma ¶rednicê oko³o jednego megaparseka). Fakt ¿e konserwatywni kosmologowie nie chcieli siê zgodziæ na model fraktalny nie powinien nas dziwiæ. Przy fraktalnym rozk³adzie materii Big-Bang przestanie ju¿ byæ potrzebny przy wyja¶nianiu paradoksów Olbersa i grawitacyjnego. Co wa¿niejsze jednak jednorodno¶æ jest podstawowym za³o¿eniem t³umacz±cym ekspansjê Wszech¶wiata (dla kosmosu fraktalnego nie mo¿na by zastosowaæ modeli Fridmana przewiduj±cych jednorodn± ekspansjê Wszech¶wiata), do tego gigantyczne fraktalne struktury wymaga³yby do swego uformowania czasu znacznie wiêkszego ni¿ przewidywany przez BB wiek Wszech¶wiata. Fraktalno¶æ (wprawdzie dopiero przy istnieniu ogromnych ilo¶ci ciemnej materii skupionej w sposób analogiczny co materia ¶wiec±ca) mo¿e równie¿ wyt³umaczyæ redshift jako efekt przesuniêcia grawitacyjnego. Wracaj±c do wspomnianego wy¿ej zak³adu miêdzy dwoma uczonymi, najnowsze obserwacje wy³oni³y ju¿ zwyciêzcê - fraktalno¶æ potwierdzona zosta³a najpierw w skali 50 megaparseków, potem w skali 100 megaparseków, a obecnie, w sposób niemal ca³kowicie pewny w skali 500 megaparseków, za¶ w sposób bardzo prawdopodobny w skali giga parseka. Jednorodno¶æ by³a intuicyjnym za³o¿eniem, które opanowa³o ludzkie umys³y i spod którego w³adania uwolniæ siê by³o nies³ychanie trudno. Podobnie by³o kiedy¶ z pojêciem ¶rodka Wszech¶wiata. Wydawa³o siê, ¿e Wszech¶wiat musi mieæ ¶rodek i nawet tak wybitny umys³, jak Kopernik, zdo³a³ ów ¶rodek zaledwie przesun±æ z Ziemi ku S³oñcu. Wieleset lat pó¼niej, wierzono, ¿e ¶rodek istnieje i znajduje siê w sercu Drogi Mlecznej. Kolejne przesuwanie tego „¶rodka Wszech¶wiata”, ku coraz to dalszym obszarom, doprowadzi³o wreszcie uczonych do koncepcji, ¿e ¶rodek w ogóle nie istnieje. Podobnie mo¿e byæ z koncepcj± kosmologicznej jednorodno¶ci. Gdy fraktalno¶æ potwierdza siê na coraz to wiêkszych skalach, dla nowych pokoleñ uczonych mo¿e siê staæ czym¶ naturalnym, ¿e granica, od której "zaczyna siê ju¿ jednorodno¶æ" po prostu nie istnieje. Warto tu przypomnieæ s³ynne powiedzenie Maxa Plancka, ¿e: "Nowe naukowe prawdy nie triumfuj± dziêki przekonaniu ich oponentów i ukazaniu im ¶wiat³a prawdy, lecz raczej dlatego, ¿e ich oponenci umieraj±, a kolejne pokolenie ³atwiej przyjmie to co nowe lecz ju¿ ‘oswojone’." http://kaskaderzy-kosmologii.blogspot.com/ W kosmosie, fraktaln± strukturê wykazuj± : powierzchnie planet, ob³oki gazu miêdzygwiezdnego, ob³oki protogwiazd, gromady galaktyk i supergromady galaktyk(w³ókna, ¶ciany, komórki puste).Opis struktur kosmicznych w jêzyku fraktali umo¿liwia symulacje i modelowanie rzeczywistych, obserwowanych zjawisk we wszech¶wiecie. Wszech¶wiat fraktalny w przedstawieniu Teerikorpiego i Baryszewa (wzmocnionym przeds³owiem genialnego matematyka B.Mandelbrota), to fenomen fascynuj±cy dla czytelnika. Historia kosmologii(i kosmogonii) w ujêciu Teerikorpiego i Baryszewa, to g³êboki nurt my¶li ludzkiej wci±¿ atakuj±cy archetypalny problem przyrody: g³adko¶ci ,jednorodno¶ci oraz idealno¶ci fenomenów i obiektów przyrody z jednej strony ,a z drugiej strony ich przeciwieñstwa - chropowato¶ci ,niejednorodno¶ci i przypadkowo¶ci. Ju¿ staro¿ytni Grecy stali w rozdarciu intelektualnym ,za czym siê opowiedzieæ: za platoñskim ¶wiatem wiecznych, niezmiennych oraz idealnych form geometrycznych bêd±cych cieniami Idei Dobra i Piêkna ,które organizuj± i determinuj± ciemn± i chaotyczn± hylos ,czy za babiloñsko-judaistyczn± koncepcj± ¶wiata nieokre¶lonego, przypadkowego, ¶wiata fenomenów i procesów stwarzania, rodzenia, giniêcia, umierania, procesów – ich zdaniem - pozbawionych niezmiennych struktur formalnej konieczno¶ci. Wybieraj±c ten pierwszy biegun dualnego archetypu my¶lenia o kosmosie, Grecy na wiele nastêpnych wieków utrwalili wizjê kosmologicznego ³adu: idealno¶æ form przestrzenno-czasowych bez jakichkolwiek osobliwo¶ci w rodzaju pocz±tku lub koñca, regularno¶æ ruchów i prostota torów wêdrowania cia³ niebieskich, ca³kowity brak osobliwo¶ci w zestawie fizycznych parametrów gwiazd i ich uk³adów, wieczna niezmienno¶æ trwania gwiazd bez narodzin, ewolucji i ¶mierci. Jeszcze w latach dwudziestych ubieg³ego wieku, dominowa³a platoñsko-arystotelesowska wizja ³adu kosmicznego, do której idee osobliwo¶ci i nieregularno¶ci oraz indeterminizmu nie mia³y dostêpu. Konstrukcja historii kosmologii wed³ug archetypalnego napiêcia pomiêdzy ideami: regularno¶ci i nieregularno¶ci, porz±dku i chaosu ,konieczno¶ci i przypadkowo¶ci, niezmienno¶ci i zmienno¶ci, przynosi powa¿ne korzy¶ci metodologiczne. Pozostaj± jednak pytania do¶æ wa¿ne z punktu widzenia rozwoju wiedzy o wszech¶wiecie: czy model fraktalny obiektów kosmicznych jest p³odny ,czy li tylko jest opisem zjawisk w innym jêzyku? Czy sugeruje jaki¶ nieznany dotychczas, mechanizm procesów i obiektów astronomicznych o strukturze fraktalnej? Na przyk³ad : ciemnej materii, ciemnej energii? Czy hierarchia struktur we wszech¶wiecie wykazuje lokaln± fraktalno¶æ, czy przeciwnie- globaln±? Jak wyt³umaczyæ zadziwiaj±c± zgodno¶æ prawa Hubblea(które implikuje jednorodno¶æ rozk³adu galaktyk) i fraktalne rozmieszczenie galaktyk nawet do odleg³o¶ci 100 Mpc ? Czy grupowanie gromad galaktyk ma ten sam wymiar fraktalny, co grupowanie galaktyk? A czy rozk³ad fraktalny skupisk obiektów (galaktyk, gromad galaktyk) przechodzi w jednorodny i na jakich odleg³o¶ciach od ziemskiego obserwatora to zachodzi? Siêganie na odleg³o¶æ gigaparseków ,to tym samym cofanie siê wstecz w historii wszech¶wiata, wobec tego wykrycie megafraktali, mo¿e mieæ znaczenie dla naszej wiedzy o bardzo wczesnym wszech¶wiecie. http://autodafe.salon24.pl/64881,na-tropie-fraktalnego-wszechswiata Tytu³: Unifikacja w wy¿szych wymiarach Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Maj 10, 2010, 19:54:04 Wysuniêta przez Kaluzê w 1919 roku hipoteza o istnieniu w naszym Wszech¶wiecie dodatkowych wymiarów przestrzennych sama w sobie zas³ugiwa³a na uwagê. Szczególne znaczenie zyska³a jednak w zwi±zku z ogóln± teori± wzglêdno¶ci Einsteina. Teoria ta odnosi³a siê do Wszech¶wiata o trzech wymiarach przestrzennych i jednym czasowym. Ale jej matematyczn± strukturê da³o siê w do¶æ prosty sposób rozszerzyæ, aby zapisaæ analogiczne równania dla wszech¶wiata o wiêkszej liczbie wymiarów przestrzennych. Przy za³o¿eniu, ¿e istnieje tylko jeden dodatkowy wymiar, Kaluza przeprowadzi³ odpowiedni± matematyczn± analizê i otrzyma³ nowe równania.
Zauwa¿y³, ¿e jego równania odnosz±ce siê do trzech zwyk³ych wymiarów maj± w zasadzie identyczn± postaæ jak równania Einsteina. Poniewa¿ jednak Kaluza doda³ jeden wymiar przestrzenny, zgodnie z oczekiwaniami otrzyma³ te¿ dodatkowe równania, których teoria Einsteina nie zawiera³a. Po ich zbadaniu uczony u¶wiadomi³ sobie co¶ zadziwiaj±cego. Te dodatkowe równania nie by³y niczym innym, jak równaniami zapisanymi przez Maxwella w latach osiemdziesi±tych XIX wieku, równaniami opisuj±cymi si³ê elektromagnetyczn±. Dodaj±c jeden wymiar przestrzenny, Kaluza zjednoczy³ teoriê grawitacji Einsteina z teori± ¶wiat³a Maxwella. Przed odkryciem Kaluzy grawitacjê i elektromagnetyzm uwa¿ano za dwie nie zwi±zane ze sob± si³y. Maj±c do¶æ twórczej odwagi, aby wyobraziæ sobie, ¿e nasz Wszech¶wiat ma dodatkowy wymiar przestrzenny, Kaluza pokaza³, i¿ tak naprawdê miêdzy owymi si³ami istnieje ¶cis³a zale¿no¶æ. Zgodnie z jego teori± zarówno grawitacja, jak i elektromagnetyzm wi±¿± siê ze zniekszta³ceniami w strukturze przestrzeni. Grawitacjê przenosz± zaburzenia w znanych nam trzech wymiarach przestrzennych, natomiast elektromagnetyzm propaguje siê dziêki zniekszta³ceniom w nowym, zwiniêtym wymiarze. Kaluza przes³a³ swój artyku³ Einsteinowi, którego pocz±tkowo zaintrygowa³o to odkrycie. 21 kwietnia 1919 roku odpisa³ Kaluzie, ¿e nigdy nie wpad³ na pomys³, aby osi±gn±æ unifikacjê przez wprowadzenie "piêciowymiarowego [cztery wymiary przestrzenne i jeden czasowy], cylindrycznego ¶wiata". Po czym doda³: "na pierwszy rzut oka Pañski pomys³ niezmiernie mi siê podoba". Tydzieñ pó¼niej Einstein wys³a³ jednak do Kaluzy list wyra¿aj±cy sceptycyzm: "Przeczyta³em dok³adnie Pañski artyku³ i stwierdzam, ¿e jest naprawdê interesuj±cy. Na razie nie znalaz³em w nim nic niemo¿liwego. Z drugiej strony, muszê przyznaæ, ¿e przytoczone argumenty nie s± do¶æ przekonuj±ce". Ponad dwa lata pó¼niej, po dok³adnym przeanalizowaniu nowatorskiego podej¶cia Kaluzy, 14 pa¼dziernika 1921 roku Einstein jeszcze raz do niego napisa³: "Zastanawiam siê ponownie, czy s³usznie zniechêci³em Pana dwa lata temu do publikacji Pañskiego artyku³u, zawieraj±cego pomys³ na po³±czenie grawitacji z elektryczno¶ci±. [...] Je¶li Pan sobie ¿yczy, ostatecznie jestem sk³onny przedstawiæ Pañsk± pracê Akademii". W koñcu, z opó¼nieniem, Kaluza otrzyma³ aprobatê mistrza. Chocia¿ koncepcja Kaluzy by³a piêkna, pó¼niejsze jej badania pokaza³y, ¿e pozostaje ona w sprzeczno¶ci z rezultatami do¶wiadczeñ. W wyniku najprostszych prób w³±czenia do tej teorii elektronu miêdzy jego mas± a ³adunkiem powstawa³y zwi±zki, które znacznie siê ró¿ni³y od zmierzonych warto¶ci. Poniewa¿ nie znaleziono ¿adnego sposobu, aby rozwi±zaæ ten problem, fizycy przestali interesowaæ siê pomys³em Kaluzy. Einstein i inni co jaki¶ czas wracali do mo¿liwo¶ci istnienia dodatkowych, zwiniêtych wymiarów, ale wkrótce tego rodzaju badania znalaz³y siê na peryferiach fizyki teoretycznej. W rzeczywisto¶ci koncepcja Kaluzy znacznie wyprzedza³a swoje czasy. Dopiero w latach dwudziestych fizycy teoretyczni i do¶wiadczalni rozwinêli badania, których celem by³o zrozumienie zasadniczych praw mikro¶wiata. Teoretycy po¶wiêcili siê próbom stworzenia mechaniki kwantowej i kwantowej teorii pola. Fizycy do¶wiadczalni musieli jeszcze odkryæ szczegó³owe w³a¶ciwo¶ci atomu i innych elementarnych sk³adników materii. Teoria kierowa³a eksperymentem, a eksperyment udoskonala³ teoriê. Fizycy przez pó³ wieku parli do przodu, aby w koñcu stworzyæ Model Standardowy. Nie ma nic dziwnego w tym, ¿e w owych produktywnych i ekscytuj±cych czasach nikt nie zajmowa³ siê spekulacjami na temat dodatkowych wymiarów. Kiedy fizycy badali mo¿liwo¶ci metod mechaniki kwantowej, a ich przewidywania dawa³o siê do¶wiadczalnie sprawdziæ, nie budzi³a szczególnego zainteresowania hipoteza, ¿e Wszech¶wiat jest zupe³nie inny w skalach o wiele mniejszych ni¿ te, które badano za pomoc± najlepszych urz±dzeñ. Ale wcze¶niej czy pó¼niej ka¿dy kierunek badañ, choæby nale¿a³ do najbardziej popularnych, przestaje siê rozwijaæ. Teoretyczn± strukturê Modelu Standardowego dobrze poznano w³a¶ciwie do koñca lat sze¶ædziesi±tych. Przed pocz±tkiem lat osiemdziesi±tych wiele przewidywañ zwi±zanych z tym modelem potwierdzono do¶wiadczalnie i wiêkszo¶æ fizyków cz±stek uzna³a, ¿e sprawdzenie reszty to tylko kwestia czasu. Chocia¿ kilka istotnych szczegó³ów pozosta³o nie wyja¶nionych, wiele osób czu³o, ¿e na zasadnicze pytania dotycz±ce oddzia³ywañ silnych, s³abych i elektromagnetycznych znaleziono ju¿ odpowied¼. W koñcu sytuacja dojrza³a do tego, aby znów podj±æ najwa¿niejsz± kwestiê zwi±zan± z tajemnicz± sprzeczno¶ci± miêdzy mechanik± kwantow± a ogóln± teori± wzglêdno¶ci. Sukces w sformu³owaniu teorii kwantowej opisuj±cej trzy spo¶ród czterech oddzia³ywañ zachêci³ fizyków do podjêcia prób w³±czenia czwartej si³y - grawitacji. Przeanalizowano wiele pomys³ów. Bezskutecznie. Fizycy stali siê wówczas bardziej otwarci na stosunkowo radykalne propozycje. I tak teoria Kaluzy-Kleina, któr± odrzucono pod koniec lat dwudziestych, zosta³a wskrzeszona. Wspó³czesna teoria Kaluzy-Kleina Od momentu wysuniêcia przez Kaluzê jego hipotezy minê³o sze¶ædziesi±t lat. Przez ten czas zrozumiano wiele problemów fizycznych. Stworzono i potwierdzono do¶wiadczalnie ca³± mechanikê kwantow±. Odkryto i dobrze poznano oddzia³ywania silne oraz s³abe, nieznane jeszcze w latach dwudziestych. Niektórzy fizycy sugerowali, ¿e pierwotna propozycja Kaluzy nie zda³a egzaminu, poniewa¿ badacz nie wiedzia³ o istnieniu tych si³ i w zwi±zku z tym jego reforma przestrzeni musia³a byæ konserwatywna. Istnienie wiêkszej liczby oddzia³ywañ wi±za³o siê z konieczno¶ci± wprowadzenia jeszcze wiêkszej liczby wymiarów. Dowodzono, ¿e choæ pojedynczy wymiar ko³owy wskazuje na istnienie zwi±zku miêdzy ogóln± teori± wzglêdno¶ci a elektromagnetyzmem, zwi±zek ten okazuje siê niewystarczaj±cy. Do po³owy lat siedemdziesi±tych intensywnie badano teorie wskazuj±ce na wiêksz± liczbê wymiarów. Rycina 8.7 to przyk³ad przestrzeni z dwoma dodatkowymi zwiniêtymi wymiarami. Maj± one postaæ powierzchni pi³ki, czyli sfery. Tak jak w przypadku pojedynczego wymiaru ko³owego, te dodatkowe wymiary do³±czone s± w ka¿dym punkcie zwyk³ych rozci±g³ych wymiarów. (Chc±c zachowaæ przejrzysto¶æ rysunku, przedstawili¶my tylko próbkê sferycznych wymiarów w równo oddalonych od siebie punktach siatki wymiarów rozci±g³ych). Poszczególne teorie ró¿ni± siê nie tylko liczb± dodatkowych wymiarów, ale tak¿e ich kszta³tem. Na rycinie 8.8 pokazano fragment przestrzeni o dwóch dodatkowych wymiarach maj±cych kszta³t obwarzanka, czyli torusa. £atwo sobie wyobraziæ bardziej skomplikowane mo¿liwo¶ci, w których ró¿ne niesamowite kszta³ty tworz± trzy, cztery, piêæ dodatkowych wymiarów przestrzennych, a w zasadzie dowoln± ich liczbê. Jedyne ograniczenie wi±¿e siê z tym, ¿e wszystkie wymiary musz± byæ mniejsze od najmniejszych odleg³o¶ci, jakie potrafimy badaæ. ¯aden eksperyment bowiem nie wykaza³ jeszcze ich istnienia. (http://www.wiw.pl/biblioteka/piekno_greene/pict/08-z.jpg) Dwa dodatkowe wymiary zwiniête w kszta³t sfery. (http://www.wiw.pl/biblioteka/piekno_greene/pict/09-z.jpg) Najbardziej obiecuj±co zapowiada³y siê te hipotezy na temat istnienia wiêkszej liczby wymiarów, które uwzglêdnia³y supersymetriê. Fizycy mieli nadziejê, ¿e czê¶ciowe znoszenie siê najwiêkszych fluktuacji kwantowych w wyniku istnienia superpartnerów zwyk³ych cz±stek z³agodzi sprzeczno¶æ miêdzy grawitacj± a mechanik± kwantow±. Teorie obejmuj±ce grawitacjê, dodatkowe wymiary i supersymetriê zaczêto nazywaæ supergrawitacj± o wy¿szej liczbie wymiarów. Podobnie jak pierwotna hipoteza Kaluzy, ró¿ne wersje supergrawitacji wydawa³y siê na pocz±tku do¶æ obiecuj±ce. Nowe równania otrzymywane dziêki wprowadzeniu dodatkowych wymiarów niezmiernie przypomina³y równania u¿ywane do opisu elektromagnetyzmu, a tak¿e oddzia³ywañ silnych i s³abych. Dok³adne badania ujawni³y jednak, ¿e stare przeszkody pozosta³y. Co wa¿niejsze, wprawdzie supersymetria nieco os³abi³a zgubne kwantowe zafalowania przestrzeni na ma³ych odleg³o¶ciach, ale nie na tyle, by da³o siê stworzyæ sensown± teoriê. Trudno by³o równie¿ znale¼æ spójn± teoriê zak³adaj±c± istnienie wiêkszej liczby wymiarów, która opisywa³aby wszystkie w³a¶ciwo¶ci si³ i materii. Zrozumiano, ¿e choæ istniej± fragmenty zunifikowanej teorii, brakuje kluczowego elementu, który po³±czy³by je ze sob± w sposób kwantowomechanicznie spójny. Ów brakuj±cy element - teoria strun - pojawi³ siê w 1984 roku. Dodatkowe wymiary i teoria strun Z tego, o czym pisano wy¿ej, wynika, i¿ nie mo¿na wykluczyæ, ¿e nasz Wszech¶wiat ma dodatkowe zwiniête wymiary przestrzenne o bardzo ma³ych rozmiarach. Dodatkowe wymiary mog± wydawaæ siê nam czym¶ sztucznym. Niemo¿no¶æ badania odleg³o¶ci mniejszych ni¿ jedna miliardowa miliardowej metra pozwala nam nie tylko wprowadziæ w tych skalach dodatkowe wymiary, ale i zrealizowaæ wszelkie najdziwaczniejsze pomys³y - nawet umie¶ciæ tam mikroskopijn± cywilizacjê z maleñkimi zielonymi ludzikami. Chocia¿ pierwsza z tych mo¿liwo¶ci ma z pewno¶ci± bardziej racjonalne uzasadnienie ni¿ druga, postulowanie ka¿dej z tych niezbadanych do¶wiadczalnie - i obecnie niemo¿liwych do sprawdzenia - ewentualno¶ci wydaje siê równie uprawnione. Tak by³o przed powstaniem teorii strun. Struktura ta rozwi±zuje zasadnicz± sprzeczno¶æ wspó³czesnej fizyki - niezgodno¶æ miêdzy mechanik± kwantow± a ogóln± teori± wzglêdno¶ci - i daje zunifikowany obraz wszystkich podstawowych sk³adników materii i si³ natury. Okazuje siê jednak, ¿e dokonuje tego, zak³adaj±c istnienie we Wszech¶wiecie dodatkowych wymiarów przestrzennych. Oto dlaczego. Do najwiêkszych osi±gniêæ mechaniki kwantowej nale¿y konstatacja, ¿e nasza mo¿liwo¶æ przewidywania zasadniczo ogranicza siê do stwierdzeñ, i¿ dany wynik otrzymamy z okre¶lonym prawdopodobieñstwem. Chocia¿ mo¿na siê zgodziæ z opini± Einsteina, i¿ jest to niepo¿±dana cecha naszego obecnego obrazu natury, wydaje siê, ¿e tak wygl±da rzeczywisto¶æ. Przyjmijmy j± wiêc. Wszyscy wiemy, ¿e prawdopodobieñstwa okre¶la siê za pomoc± liczb o warto¶ciach miêdzy 0 a 1 lub procentowo - wtedy liczby maj± warto¶ci od 0 do 100. Fizycy stwierdzili, ¿e podstawow± oznak± zawodno¶ci teorii kwantowomechanicznej jest otrzymywanie w wyniku obliczeñ prawdopodobieñstw, które nie mieszcz± siê w tych granicach. Ostr± sprzeczno¶æ w strukturze cz±stek punktowych miêdzy ogóln± teori± wzglêdno¶ci a mechanik± kwantow± widaæ po tym, ¿e w obliczeniach otrzymuje siê nieskoñczone prawdopodobieñstwa. Teoria strun, jak stwierdzili¶my, usuwa te nieskoñczono¶ci. Nie wspomnieli¶my jednak o pewnym subtelnym problemie, który pozosta³. Wkrótce po stworzeniu teorii strun fizycy zauwa¿yli, ¿e czê¶æ obliczeñ koñczy siê ujemnymi prawdopodobieñstwami. One równie¿ wykraczaj± poza dozwolony zakres. Na pierwszy rzut oka wydawa³o siê wiêc, ¿e mechanika kwantowa niszczy teoriê strun. Dziêki determinacji i uporowi fizycy znale¼li w koñcu przyczynê tego niepokoj±cego zjawiska. Otó¿ je¶li struna musi przebywaæ na dwuwymiarowej p³aszczy¼nie - takiej jak powierzchnia sto³u lub wê¿a ogrodowego - liczba niezale¿nych kierunków, w których mo¿e drgaæ, maleje do dwóch: prawo-lewo i przód-ty³. Ka¿de drganie ograniczone do tej powierzchni stanowi pewn± kombinacjê drgañ w owych dwóch kierunkach. Widzimy wiêc, ¿e struna w Krainie P³aszczaków, wszech¶wiecie wê¿a ogrodowego lub jakimkolwiek innym dwuwymiarowym ¶wiecie równie¿ jest ograniczona do drgañ w dwóch niezale¿nych kierunkach przestrzennych. Gdyby jednak struna opu¶ci³a tê powierzchniê, liczba niezale¿nych kierunków drgañ wzros³aby do trzech, poniewa¿ wtedy struna drga³aby tak¿e w kierunku góra-dó³. Podobnie, we Wszech¶wiecie o trzech wymiarach przestrzennych struna drga w trzech niezale¿nych kierunkach. Chocia¿ trudniej to sobie wyobraziæ, schemat ten odnosi siê tak¿e do wszech¶wiata o wiêkszej liczbie wymiarów przestrzennych. We wszech¶wiecie takim istnieje jeszcze wiêcej mo¿liwych kierunków drgañ struny. Zwracamy tak du¿± uwagê na drgania struny, poniewa¿ fizycy stwierdzili, ¿e k³opotliwe wyniki obliczeñ wi±¿± siê w³a¶nie z liczb± niezale¿nych kierunków jej drgañ. Ujemne prawdopodobieñstwa pojawia³y siê na skutek niedopasowania wymagañ teorii do tego, co zdawa³a siê narzucaæ rzeczywisto¶æ. Z obliczeñ wynika³o, ¿e gdyby struny drga³y w dziewiêciu niezale¿nych kierunkach przestrzennych, wszystkie ujemne prawdopodobieñstwa by znik³y. Có¿ to oznacza? Je¶li teoria strun ma opisywaæ nasz trójwymiarowy ¶wiat, nadal musimy rozwi±zaæ pewne trudno¶ci. Ale czy rzeczywi¶cie? Id±c tropem wyznaczonym pó³ wieku wcze¶niej przez Kaluzê i Kleina, zauwa¿amy, ¿e podej¶cie to, byæ mo¿e, wybawi nas z k³opotliwej sytuacji. Skoro struny s± wyj±tkowo ma³e, mog± wibrowaæ nie tylko w du¿ych, rozci±g³ych wymiarach, ale tak¿e w ma³ych i zwiniêtych. Mamy wiêc szansê spe³niæ wymaganie teorii strun, aby na Wszech¶wiat sk³ada³o siê dziewiêæ wymiarów przestrzennych, zak³adaj±c - za Kaluz± i Kleinem - ¿e oprócz trzech znanych, rozci±g³ych wymiarów przestrzennych istnieje sze¶æ zwiniêtych. W ten sposób uratowano teoriê strun, której grozi³a ju¿ eliminacja ze ¶wiata u¿ytecznych teorii fizycznych. Co wiêcej, teoria strun nie tyle postuluje istnienie dodatkowych wymiarów, jak to robili Kaluza, Klein i ich kontynuatorzy, lecz wrêcz tego wymaga. Aby mia³a sens, Wszech¶wiat powinien odznaczaæ siê dziewiêcioma wymiarami przestrzennymi i jednym czasowym, czyli w sumie dziesiêcioma wymiarami. W ten sposób hipoteza Kaluzy z 1919 roku znajduje swoje najbardziej przekonuj±ce i najlepsze zastosowanie. Fizyczne wnioski z dodatkowych wymiarów W ci±gu lat badañ prowadzonych od momentu opublikowania artyku³u Kaluzy sta³o siê jasne, ¿e chocia¿ wszystkie proponowane przez fizyków dodatkowe wymiary musz± byæ mniejsze ni¿ te, które bezpo¶rednio "ogl±damy" (gdy¿ ich dot±d nie dostrzegli¶my), maj± one po¶redni wp³yw na obserwowane przez nas prawa fizyki. W teorii strun ten zwi±zek miêdzy mikroskopowymi w³a¶ciwo¶ciami przestrzeni a obserwowanymi prawami fizycznymi widaæ szczególnie wyra¼nie. Aby u³atwiæ zrozumienie ca³ego problemu, przypomnijmy, ¿e masy i ³adunki cz±stek s± w teorii strun okre¶lone przez rezonansowe drgania struny. Wyobra¼my sobie ruchom±, oscyluj±c± strunê, a natychmiast stanie siê dla nas jasne, ¿e drgania te ulegaj± wp³ywom jej przestrzennego otoczenia. Za przyk³ad niech pos³u¿± fale oceanu. Na otwartym morzu izolowane wzory drgañ powstaj± stosunkowo swobodnie i rozchodz± siê w rozmaite strony. Podobnie dzieje siê z drganiami struny, gdy porusza siê ona w du¿ych, rozci±g³ych wymiarach przestrzennych. Jak opisano w rozdziale szóstym, struna taka w dowolnej chwili równie swobodnie oscyluje w ka¿dym z rozci±g³ych kierunków. Je¶li jednak fala oceanu przejdzie przez jakie¶ ciasne miejsce, dok³adna postaæ jej ruchu z pewno¶ci± siê zmieni pod wp³ywem, na przyk³ad, g³êboko¶ci wody, po³o¿enia i kszta³tu napotkanych ska³ oraz kana³ów i tak dalej. Innym przyk³adem jest piszcza³ka organów lub róg. D¼wiêki wytwarzane przez ka¿dy z tych instrumentów powstaj± bezpo¶rednio na skutek pojawienia siê we wnêtrzu danego instrumentu drgaj±cych w rezonansie strumieni powietrza. Drgania te s± z kolei okre¶lone przez rozmiary i kszta³t instrumentu, przez który przechodz± strumienie powietrza. Zwiniête wymiary przestrzenne wywieraj± podobny wp³yw na rezonansowe drgania struny. Poniewa¿ ma³e struny drgaj± we wszystkich wymiarach przestrzennych, sposób zwiniêcia i wzajemnego ustawienia dodatkowych wymiarów w znacz±cy sposób wp³ywa na strunê i nak³ada du¿e ograniczenia na mo¿liwe rezonansowe wzory drgañ. Wzory te, w du¿ej mierze wyznaczone przez geometriê dodatkowych wymiarów, tworz± widmo mo¿liwych w³a¶ciwo¶ci cz±stek, które to w³a¶ciwo¶ci obserwujemy w znanych, rozci±g³ych wymiarach. Geometria wy¿szych wymiarów wyznacza wiêc podstawowe cechy fizyczne, takie jak masy i ³adunki cz±stek, obserwowane w zwyk³ych trzech du¿ych wymiarach przestrzennych, znanych z codziennego do¶wiadczenia. Stwierdzenie to jest niezwykle wa¿ne. Powtórzymy je wiêc raz jeszcze. Zgodnie z teori± strun Wszech¶wiat sk³ada siê z ma³ych strun, których rezonansowe drgania s± mikroskopowym ¼ród³em mas cz±stek i ³adunków si³. Teoria strun wymaga równie¿ istnienia dodatkowych wymiarów przestrzennych, które musz± byæ zwiniête do bardzo ma³ych rozmiarów, skoro nigdy ich nie widzieli¶my. Ale ma³a struna mo¿e badaæ jedynie przestrzeñ w ma³ej skali. Gdy struna siê porusza i wibruje, geometryczna postaæ dodatkowych wymiarów decyduje o w³a¶ciwo¶ciach jej rezonansowych drgañ. Poniewa¿ owe wzory drgañ widzimy w postaci mas i ³adunków cz±stek elementarnych, dochodzimy do wniosku, ¿e te podstawowe cechy Wszech¶wiata s± w du¿ej mierze okre¶lone przez geometryczne rozmiary i kszta³t dodatkowych wymiarów. Jest to jedno z najdonio¶lejszych odkryæ teorii strun. Skoro dodatkowe wymiary w tak du¿ym stopniu kszta³tuj± podstawowe fizyczne w³a¶ciwo¶ci Wszech¶wiata, powinni¶my z nies³abn±cym uporem d±¿yæ do tego, by zrozumieæ, jak owe wymiary wygl±daj±. Jak wygl±daj± zwiniête wymiary? Dodatkowych wymiarów przestrzennych pojawiaj±cych siê w teorii strun z pewno¶ci± nie mo¿na pouk³adaæ byle jak. Równania tej teorii w znacznym stopniu wyznaczaj± ich geometryczn± postaæ. W 1984 roku Philip Candelas z Uniwersytetu Teksasu w Austin, Gary Horowitz i Andrew Strominger z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara oraz Edward Witten udowodnili, ¿e warunki te spe³nia pewna szczególna klasa sze¶ciowymiarowych kszta³tów geometrycznych. Znamy je jako przestrzenie (lub kszta³ty) Calabiego-Yau. Nazwê nadano na cze¶æ dwóch matematyków, Eugenio Calabiego z Uniwersytetu Pensylwanii i Shing-Tunga Yau z Uniwersytetu Harvarda, których badania w pokrewnej dziedzinie, jeszcze przed powstaniem teorii strun, w ogromnym stopniu przyczyni³y siê do zrozumienia tych przestrzeni. Chocia¿ matematyka opisuj±ca przestrzenie Calabiego-Yau jest skomplikowana, ³atwo pokazaæ ich wygl±d na rysunku. Rycina 8.9 przedstawia jedn± z przestrzeni Calabiego-Yau. Patrz±c na rysunek, pamiêtajmy o pewnych nieuniknionych ograniczeniach. Na dwuwymiarowej kartce papieru bowiem przedstawiono kszta³t sze¶ciowymiarowy, a to spowodowa³o wprowadzenie znacznych zniekszta³ceñ. Niemniej rycina 8.9 oddaje ogólny wygl±d przestrzeni Calabiego-Yau. Kszta³t przedstawiony na rycinie 8.9 to jeden z dziesi±tków tysiêcy przyk³adów tej przestrzeni, które spe³niaj± skomplikowane wymagania teorii strun co do dodatkowych wymiarów. Chocia¿ przynale¿no¶æ do klubu licz±cego dziesi±tki tysiêcy cz³onków nie wydaje siê zbytnim wyró¿nieniem, miejmy ¶wiadomo¶æ, ¿e liczba kszta³tów matematycznie mo¿liwych jest nieskoñczona. Z tego punktu widzenia przestrzenie Calabiego-Yau rzeczywi¶cie nale¿± do rzadko¶ci. (http://www.wiw.pl/biblioteka/piekno_greene/pict/10-z.jpg) Przyk³ad przestrzeni Calabiego-Yau. (http://www.wiw.pl/biblioteka/piekno_greene/pict/11-z.jpg) Zgodnie z teori± strun Wszech¶wiat ma dodatkowe wymiary zwiniête do postaci przestrzeni Calabiego-Yau. Wyobra¼my sobie teraz, ¿e ka¿d± ze sfer przedstawiaj±cych zwiniête wymiary (por. ryc. 8.7) zastêpujemy przestrzeni± Calabiego-Yau. Oznacza to, ¿e zgodnie z teori± strun w ka¿dym punkcie trzech znanych nam rozci±g³ych wymiarów znajduje siê sze¶æ nieznanych dot±d wymiarów, ciasno zwiniêtych do postaci jednego ze skomplikowanych kszta³tów, przypominaj±cych ten, który pokazano na rycinie 8.10. Wymiary te s± nieod³±czn± czê¶ci± struktury przestrzennej. Istniej± wszêdzie. Je¶li na przyk³ad zatoczymy rêk± ³uk, poruszamy ni± nie tylko w trzech rozci±g³ych wymiarach, ale tak¿e w tych zwiniêtych. Zwiniête wymiary s± jednak na tyle ma³e, ¿e gdy ruszamy rêk±, obiegamy je olbrzymi± liczbê razy, powracaj±c wielokrotnie do punktu wyj¶cia. Ich ma³a wielko¶æ sprawia, ¿e nie ma w nich miejsca na ruch tak du¿ego obiektu, jak nasza rêka. Ruch ten siê u¶rednia. Po zatoczeniu ³uku nie zdajemy sobie sprawy z podró¿y odbytej w zwiniêtych wymiarach Calabiego-Yau. Jest to zaskakuj±ca w³a¶ciwo¶æ teorii strun. Je¶li jednak mamy umys³ praktyczny, musimy wróciæ do zasadniczej kwestii, która pojawi³a siê w naszych rozwa¿aniach. Teraz, kiedy lepiej wyobra¿amy sobie, jak wygl±daj± dodatkowe wymiary, zastanówmy siê nad cechami fizycznymi wynikaj±cymi z drgañ strun w tych wymiarach i zwi±zkiem tych w³a¶ciwo¶ci z wynikami do¶wiadczeñ. To najwa¿niejsze pytanie, przed jakim stoi teoria strun. http://www.wiw.pl/biblioteka/piekno_greene/03.asp Przestrzenie (lub kszta³ty) Calabiego-Yau s± rodzajem rozmaito¶ci topologicznej, która odgrywa rolê w niektórych dzia³ach matematyki (takich jak geometria algebraiczna) oraz w fizyce. Dla przyk³adu teoria strun zak³ada istnienie dodatkowych wymiarów z wiki http://www.swietageometria.darmowefora.pl/index.php?topic=15.msg3717#msg3717 Tytu³: Odp: Czas i przestrzeñ - wykraczaj±c poza teoriê Einsteina Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Maj 11, 2010, 14:27:40 Pasuje bardziej do k±cika muzycznego ale..
http://www.youtube.com/v/wS7CZIJVxFY&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/wS7CZIJVxFY&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="480" height="385"></embed></object> Tytu³: Skalowanie Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Czerwiec 05, 2010, 19:14:20 Skalowanie Wszech¶wiata od wymiaru Plancka czy strun do ca³ego znanego wszech¶wiata , niesamowite,jest to podró¿ przez Punkt odniesienia naszej percepcji poza to co jeste¶my w stanie dostrzec naszymi zmys³ami,prosta forma lecz pe³en przekaz , jak by da³o rade to wrzuciæ na forum ???
http://uploads.ungrounded.net/525000/525347_scale_of_universe_ng.swf Trzeba chwile poczekaæ a¿ sie za³aduje Tytu³: Odp: Skalowanie Wiadomo¶æ wys³ana przez: Leszek Czerwiec 05, 2010, 23:34:04 Wrzuca siê tak samo jak filmiki. Kopiujesz tylko link z przegl±darki, tzn.
http://uploads.ungrounded.net/525000/525347_scale_of_universe_ng.swf i dajesz w "nawiasy" flasha. Pozdrawiam! http://uploads.ungrounded.net/525000/525347_scale_of_universe_ng.swf Tytu³: CZAS Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Czerwiec 18, 2010, 23:58:23 Poniewa¿ czas i przestrzeñ nie s± bezpo¶rednio dostêpne naszym zmys³om zmuszeni jeste¶my poznawaæ je po¶rednio poprzez zjawiska rozgrywaj±ce siê w nich. Takiego uzasadnienia, w³a¶ciwego dla substancjalisty, uznaj±cego niezale¿ne od ¶wiata materialnego istnienie czasu i przestrzeni, nie potrzebuj± relacjoni¶ci i zwolennicy atrybutywizmu neguj±cy substancjalno¶æ czasu i przestrzeni i sprowadzaj±cy je do relacji pomiêdzy zdarzeniamiÂÂÂÂ[1] (w pierwszym przypadku) lub te¿ do w³asno¶ci lokalizacji czasoprzestrzennej zdarzeñ (w drugim). Dla nich konieczno¶æ odwo³ania siê do zjawisk fizycznych w celu badania w³asno¶ci czasoprzestrzennych naszego ¶wiata jest naturaln± konsekwencj± przyjêtych za³o¿eñ ontologicznych.
Jednym z ciekawszych zjawisk, mog±cych dostarczyæ nam informacji na temat w³asno¶ci czasu i przestrzeni, jest zjawisko ruchu. Poszukiwanie w³a¶ciwej teorii opisuj±cej ruch pomaga nam w zrozumieniu, jak± naturê posiadaj± czas i przestrzeñ, jakie s± relacje pomiêdzy nimi i w jakie struktury s± wyposa¿one. W pracy niniejszej chcia³bym przeanalizowaæ to zagadnienie najpierw w ramach fizyki nierelatywistycznej, potem w fizyce relatywistycznej. Na zakoñczenie za¶ chcia³bym omówiæ wnioski, jakie wynikaj± z analizy zjawiska ruchu, dla problemu ontologicznego statusu czasu i przestrzeni. Problemem, który nie bêdzie rozpatrywany w niniejszym artykule, jest problem odwracalno¶ci w czasie zjawisk fizycznych. Wszystkie znane teorie ruchu s± odwracalne w czasie, ale problem odwracalno¶ci w czasie zjawisk fizycznych nie mo¿e byæ dyskutowany wy³±cznie w oparciu o analizê zjawiska ruchu. Je¿eli chcemy opisywaæ ruch, musimy zdecydowaæ siê na pewne zasadnicze wybory. Musimy mianowicie zdecydowaæ siê na to, wzglêdem czego chcemy opisywaæ ruch oraz jakie cechy chcieliby¶my mu przypisaæ. Ostatni ze wspomnianych wyborów dotyczy symetrii czasoprzestrzennych zamierzonej teorii ruchu, pierwszy za¶ tego, czy chcemy opisywaæ ruch relacyjnie, odnosz±c ruchy cia³ do siebie, czy te¿ absolutnie, odnosz±c ruch do czasu i przestrzeni (ew. czasoprzestrzeni). Ka¿dy z tych wyborów zak³ada pewne w³asno¶ci czasu i przestrzeni, za¶ adekwatno¶æ uzyskanej teorii ruchu (przez adekwatno¶æ teorii rozumiem tutaj zdolno¶æ teorii do wyja¶niania i przewidywania zjawisk fizycznych) mówi nam o tym, czy przyjête za³o¿enia s± w³a¶ciwe, czy te¿ nie, dostarczaj±c tym samym poszukiwanych informacji na temat czasu i przestrzeni. Chcia³bym omówiæ teraz dok³adniej alternatywne drogi, jakimi mo¿na postêpowaæ, chc±c stworzyæ jak±¶ teoriê ruchu. Rozpocznê przy tym od prezentacji relacjonistycznej i absolutystycznej koncepcji ruchu. Stanowisko relacjonistyczne mo¿na precyzyjniej wyraziæ w nastêpuj±cy sposób: Ka¿dy ruch jest wzglêdnym ruchem cia³ lub te¿ odbywa siê wzglêdem pewnej struktury, np. inercjalnej, która to struktura jest jednoznacznie wyznaczona przez rozk³ad materii we Wszech¶wiecie. Tezê powy¿sz± nale¿y rozumieæ w ten sposób, ¿e, zdaniem relacjonisty, adekwatna teoria ruchu powinna zawieraæ w swoich równaniach wy³±cznie wielko¶ci takie jak wzglêdne odleg³o¶ci cia³, wzglêdne prêdko¶ci cia³ czy wzglêdne przyspieszenia cia³, lub te¿ powinna odwo³ywaæ siê do pewnej struktury, np. tworzonej przez klasê uk³adów inercjalnych, jednoznacznie wyznaczonej przez rozk³ad materii we Wszech¶wiecie. Relacjonistycznej koncepcji ruchu (REL) odpowiadaj± zatem dwie alternatywne strategie. Pierwsza z nich jest strategi± klasyczn±, przedstawion± konsekwentnie dopiero w pismach Huygensa a nie, jak mo¿na by s±dziæ, Leibniza[2]. Drug± z mo¿liwych strategii rozwa¿a³ ju¿ sam Newton we wczesnej pracy De Gravitatione, napisanej oko³o roku 1668, ale odrzuci³ j± jako niemo¿liw± do przyjêcia. Idea ta zosta³a potem podjêta przez Berkeleya (1752) i Macha (1883) a sprowadza siê ona do tego, aby wyja¶niaæ istnienie bezw³adno¶ciowych efektów ruchu niejednostajnego przez odnoszenie ruchu do gwiazd sta³ych. Ze wzglêdu na to, ¿e strategia taka wciela³aby w ¿ycie zasadê Macha, zgodnie z któr± lokalne uk³ady inercjalne zdeterminowane s± przez rozk³ad materii we Wszech¶wiecie, mo¿na by j± nazwaæ strategi± machowsk±. Dopiero Ogólna Teoria Wzglêdno¶ci (OTW) da³a zwolennikom zasady Macha szansê na realizacjê tej strategii. Na ile nadzieje te by³y uzasadnione spróbujê pokazaæ w dalszej czê¶ci pracy. Zwolennik absolutystycznej koncepcji ruchu, taki jak np. Newton, bêdzie oczywi¶cie negowa³ (REL) twierdz±c, ¿e Ka¿da adekwatna teoria ruchu musi zawieraæ w swoich równaniach co najmniej jedn± spo¶ród absolutnych (odnosz±cych siê do czasoprzestrzeni, a nie do innych cia³) wielko¶ci, takich jak po³o¿enie, prêdko¶æ czy przyspieszenie. To, które z tych wielko¶ci bêdzie chcia³ absolutysta wykorzystaæ w swojej teorii ruchu, bêdzie zale¿a³o od w³asno¶ci czasoprzestrzennych - mówi±c jêzykiem fizyki symetrii czasoprzestrzennych - które zechce przypisywaæ ruchowi. Poniewa¿ ¿±danie, aby teoria ruchu by³a relacjonistyczna, narzuca równie¿ pewnego rodzaju symetrie na wielko¶ci czasoprzestrzenne wystêpuj±ce w takiej teorii, spór o naturê ruchu pomiêdzy relacjonizmem i absolutyzmem jest powi±zany z drugim rozwa¿anym problemem dotycz±cym tego, jakiego typu symetrie czasoprzestrzenne powinny obowi±zywaæ w teoriach ruchu. W przypadku pierwszej nowo¿ytnej teorii ruchu, jak± by³a teoria Galileusza, o wyborze symetrii czasoprzestrzennych zdecydowa³o wa¿ne spostrze¿enie, jakiego dokona³ jej twórca: Zamknijcie siê z jakim¶ przyjacielem w mo¿liwie najobszerniejszym ze znajduj±cych siê pod pok³adem pomieszczeñ jakiego¶ wielkiego okrêtu, zabierzcie ze sob± muchy, motyle i inne podobne lataj±ce stworzenia, we¼cie równie¿ spore naczynie z wod±, w którym p³ywaj± rybki, i powie¶cie pod pu³apem jakie¶ wiaderko, z którego kropla po kropli spadaæ bêdzie woda w w±sk± gardziel innego naczynia, podstawionego u do³u. Gdy okrêt jeszcze stoi, przypatrujcie siê uwa¿nie, jak skrzydlate stworzenia z jedn± i t± sam± prêdko¶ci± lataj± w ró¿ne strony kajuty. Rybki równie¿ bêd± p³ywa³y bez ¿adnej dostrzegalnej ró¿nicy we wszystkich kierunkach, a kapi±ce krople spadaæ bêd± wszystkie do podstawionego naczynia. (...) Niech nastêpnie okrêt porusza siê z dowoln± prêdko¶ci±: o ile tylko ruch ten bêdzie równomierny i nie bêdzie podlega³ ko³ysaniu tam i z powrotem, nie zobaczycie wówczas najmniejszej zmiany we wszystkich wy¿ej wspomnianych zjawiskach i nie zdo³acie na podstawie ¿adnego z nich wywnioskowaæ, czy okrêt p³ynie, czy te¿ stoi nieruchomo. Spostrze¿enie to doprowadzi³o do wa¿nej zasady fizycznej, zwanej zasad± wzglêdno¶ci Galileusza, a mówi±cej w swoim klasycznym sformu³owaniu, i¿ zjawiska mechaniczne, czy teŜ prawa dynamiki, nie wyró¿niaj± ¿adnego z uk³adów inercjalnych, poruszaj±cych siê wzglêdem siebie ze sta³± prêdko¶ci±. Zasada ta wraz z postulatem absolutno¶ci czasu, uznawanym za pewnik przed powstaniem teorii wzglêdno¶ci, wiod³a wprost do transformacji Galileusza (GAL), czyli grupy symetrii czasoprzestrzeni, w której obowi±zuje dynamika newtonowska. W ramach fizyki newtonowskiej nie ma Ŝadnej mo¿liwo¶ci, aby zwi±zaæ strukturê inercjaln± z rozk³adem materii we Wszech¶wiecie, w zwi±zku z czym musimy przypisywaæ j± czasoprzestrzeni. Zatem przyspieszenie pojawiaj±ce siê w drugiej zasadzie dynamiki jest przyspieszeniem absolutnym (odniesionym do czasoprzestrzeni) a dynamika newtonowska stanowi absolutystyczn± teoriê ruchu. Fakt ten najwyra¼niej uszed³ uwadze polemistów Newtona i niektórych ich komentatorów; Berkeley i Mach krytykuj±c odnoszenie przez Newtona ruchu do przestrzeni absolutnej nie zaproponowali równocze¶nie ¿adnej teorii, która pozwala³aby na zwi±zanie struktury inercjalnej z rozk³adem materii we Wszech¶wiecie. Wspomniane symetrie informuj± nas o wa¿nych w³asno¶ciach czasu i przestrzeni w fizyce newtonowskiej. S± nimi jednorodno¶æ czasu i przestrzeni (wyra¿aj±ce siê niezmienniczo¶ci± obiektów absolutnych mechaniki newtonowskiej wzglêdem przesuniêæ w czasie i przestrzeni), izotropowo¶æ przestrzeni (wyra¿aj±ca siê niezmienniczo¶ci± tej mechaniki wzglêdem obrotów przestrzeni) oraz symetria wzglêdem odbiæ przestrzennych. Warto tu jeszcze dodaæ, ¿e na mocy twierdzenia Noether ka¿dej symetrii - w szczególno¶ci symetriom czasoprzestrzennym - odpowiada pewne prawo zachowania. I tak z symetrii wzglêdem przesuniêæ w czasie wynika prawo zachowania energii, z symetrii wzglêdem przesuniêæ w przestrzeni wynika prawo zachowania pêdu, a symetria wzglêdem obrotów w przestrzeni poci±ga za sob± prawo zachowania momentu pêdu. Mechanika newtonowska jest zatem absolutystyczn± teori± ruchu przez to, ¿e jej równania odnosz± ruch do inercjalnej (lub afinicznej) struktury czasoprzestrzeni. Sam jej twórca rozumia³ jednak t± absolutno¶æ inaczej. Newton nie rozró¿nia³ absolutno¶ci ontologicznej (substancjalno¶ci) przestrzeni oraz absolutno¶ci w sensie istnienia absolutnego (wyró¿nionego) uk³adu odniesienia i s±dzi³, ¿e absolutno¶æ ruchu sprowadza siê do istnienia takiego absolutnego uk³adu odniesienia: Ruch absolutny jest przemieszczeniem z jednego absolutnego miejsca do innego; a ruch wzglêdny jest przemieszczeniem z jednego miejsca wzglêdnego do innego. Tak wiêc na ¿egluj±cym statku [...] wzglêdny spoczynek jest trwaniem cia³a w tej samej czê¶ci statku lub jego wydr±¿eniu. Natomiast rzeczywisty absolutny spoczynek jest trwaniem cia³a w tej samej czê¶ci nieruchomej przestrzeni, w której sam statek, jego wydr±¿enie i wszystko, co zawiera, porusza siê. (Newton 1979, s. 7) Jest rzecz± zaskakuj±c±, Ŝe Newton wierzy³ w istnienie takiego uk³adu oraz w to, ¿e absolutny ruch polega na zmianie absolutnego po³o¿enia w tym uk³adzie, chocia¿ jednocze¶nie zdawa³ sobie sprawê, ¿e nie potrafi wskazaæ takiego uk³adu. Fizyka relatywistyczna Tworz±c STW, Einstein przyj±³ dwa podstawowe za³o¿enia. Po pierwsze, uzna³, Ŝe ¶wiat³o ma tê sam± prêdko¶æ we wszystkich inercjalnych uk³adach odniesienia. Po drugie za¶ za³o¿y³ obowi±zywanie zasady wzglêdno¶ci, zwanej obecnie szczególn± zasad± wzglêdno¶ci, a mówi±cej, i¿ prawa fizyki (w tym równie¿ równania elektrodynamiki) maj± tê sam± postaæ we wszystkich uk³adach inercjalnych. Opieraj±c siê na tych za³o¿eniach Einstein wykaza³, i¿ newtonowskie pojêcie równoczesno¶ci absolutnej powinno zostaæ zast±pione równoczesno¶ci± wzglêdn± (tzn. zrelatywizowan± do uk³adu odniesienia) oraz wyprowadzi³ wzory na przekszta³cenia wi±¿±ce ze sob± czas i przestrzeñ w ró¿nych uk³adach inercjalnych. Wzory te okaza³y siê byæ identyczne ze wzorami znalezionymi przez Larmora i Poincarégo, co oznacza³o, i¿ elektrodynamika maxwell-owska spe³nia szczególn± zasadê wzglêdno¶ci. Przekszta³cenia znalezione przez Larmora, Poincarégo i Einsteina w swojej najogólniejszej postaci zwane s± przekszta³ceniami Poincarégo. Elektrodynamika Maxwella by³a pierwsz± teori± spe³niaj±c± now± szczególn± zasadê wzglêdno¶ci. Mechanika newtonowska spe³nia³a j± tylko w przybli¿eniu, przy za³o¿eniu, ¿e prêdko¶ci s± ma³e w porównaniu z prêdko¶ci± ¶wiat³a. Einstein ju¿ w pierwszych swoich pracach po¶wiêconych STW zaproponowa³ jednak now± mechanikê, niezmiennicz± wzglêdem (POINC). Przekszta³cenia (POINC) tworz± grupê i wprowadzaj± do czasoprzestrzeni pewn± czterowymiarow± geometriê, od nazwiska jej twórcy zwan± geometri± Minkowskiego. Minkowskiemu uda³o siê poprzez wprowadzenie czterowymiarowego rachunku tensorowego zaproponowaæ taki formalizm, dziêki któremu sama postaæ praw gwarantuje niezmienniczo¶æ wzglêdem (POINC). Rachunek ten jest odpowiednikiem trójwymiarowego rachunku wektorowego i tensorowego dla zwyk³ej przestrzeni. Czasami uwa¿a siê, ¿e to dopiero STW wprowadzi³a czterowymiarow± czasoprzestrzeñ. Pojêcie czterowymiarowej czasoprzestrzeni wprowadziæ jednak mo¿na równie¿ do fizyki newtonowskiej tyle tyko, ¿e hiperpowierzchnie jednoczesno¶ci (czyli trójwymiarowe momentalne przestrzenie, na których ulokowane s± zdarzenia jednoczesne wzglêdem siebie) s± wówczas absolutne (niezale¿ne od wyboru uk³adu odniesienia) i czterowymiarowy sposób patrzenia na czasoprzestrzeñ nie narzuca siê jako konieczny. W przypadku czasoprzestrzeni Minkowskiego czasu i przestrzeni nie da siê w ten sposób oddzieliæ. Musimy je odt±d uwa¿aæ za jeden obiekt - czterowymiarow± czasoprzestrzeñ - i zgodnie z zaleceniem Minkowskiego zrezygnowaæ z pogl±du, ¿e czas i przestrzeñ s± niezale¿ne od siebie. STW nie podoba³a siê Einsteinowi z dwóch powodów12. Po pierwsze, nie dawa³o siê do niej w³±czyæ w zadowalaj±cy sposób teorii grawitacji. Po drugie za¶ - i tu zaznaczy³ siê wp³yw Macha - STW wprowadza³a odpowiednik newtonowskiej przestrzeni absolutnej w postaci klasy uk³adów inercjalnych. Uk³ady inercjalne mianowicie wp³ywaj± na ruch cia³ same nie doznaj±c wp³ywów z ich strony. Wyeliminowaæ tak± przestrzeñ absolutn± mo¿na by³o w dwojaki sposób. Mo¿na by³o w konstruowanej teorii potraktowaæ strukturê inercjaln± czasoprzestrzeni jako element dynamiczny, zale¿ny od rozk³adu mas (chocia¿ nie zdeterminowany przez niego). Mo¿na te¿ by³o staraæ siê zrealizowaæ w przysz³ej teorii bardziej ambitny postulat wysuwany przez Macha, a mówi±cy, i¿ bezw³adno¶æ cia³ opieraæ siê musi na oddzia³ywaniu mas. Postulat ten w innym swoim sformu³owaniu g³osi, ¿e lokalne uk³ady inercjalne zdeterminowane s± przez rozk³ad materii we Wszech¶wiecie i tej w³a¶nie postaci pojawi³ siê ju¿ jako tzw. zasada Macha. Einstein wybra³ drugi ze wspomnianych wariantów. Warto w tym miejscu zwróciæ uwagê na to, ¿e oba omawiane wy¿ej postulaty, wysuwane wobec przysz³ej teorii, mimo pewnych zachodz±cych pomiêdzy nimi podobieñstw, zak³adaj± zasadniczo odmienne podej¶cia filozoficzne do czasoprzestrzeni. Pierwszy postulat mówi, i¿ materia we Wszech¶wiecie tylko wp³ywa na strukturê inercjaln± czasoprzestrzeni, a poniewa¿ mamy równie¿ wp³yw czasoprzestrzeni i jej struktury inercjalnej na obiekty materialne (chocia¿by w zjawisku ruchu) podej¶cie to zak³ada równorzêdno¶æ ontologiczn± czasoprzestrzeni oraz ¶wiata materialnego. Punktem wyj¶cia dla Einsteina w jego pracy nad równaniami OTW by³o spostrze¿enie, i¿ równo¶æ masy grawitacyjnej i bezw³adnej poci±ga jako swoj± konsekwencjê to, ¿e lokalnie si³y grawitacji, wystêpuj±ce w uk³adzie inercjalnym, nie s± odró¿nialne od si³ bezw³adno¶ci wystêpuj±cych w uk³adzie odniesienia przyspieszaj±cym wzglêdem uk³adu inercjalnego. Uk³ady takie s± zatem sobie fizycznie równowa¿ne. Wynika³o st±d, ¿e postulowana w STW niezmienniczo¶æ praw fizyki wzglêdem transformacji Poincarégo jest za w±ska i nale¿y postulowaæ tak¿e niezmienniczo¶æ praw wzglêdem nieliniowych transformacji wspó³rzêdnych. Powsta³a w ten sposób nowa, ogólna zasada wzglêdno¶ci. Zasada ta, wraz z za³o¿eniem mówi±cym, i¿ poszukiwane równania pola grawitacyjnego powinny przechodziæ w granicy nierelatywistycznej w równania newtonowskiej teorii grawitacji, doprowadzi³y Einsteina do znalezienia nowych równañ pola grawitacyjnego. Jak wynika z powy¿szych rozwa¿añ, poprzez zmianê statusu metryki z obiektu absolutnego na dynamiczny uda³o siê Einsteinowi zrealizowaæ s³abszy z dwóch omawianych wcze¶niej programów anty absolutystycznych. Pierwotnym jego zamiarem by³a jednak realizacja drugiego programu, bardziej ambitnego, wyraŜaj±cego siê zasad± Macha. Czy ten plan mu siê powiód³? Fiasko zasady Macha sprawi³o, ¿e nie da siê lokalnych uk³adów inercjalnych oraz ca³ej struktury afinicznej jednoznacznie zwi±zaæ z rozk³adem materii we Wszech¶wiecie i musimy j± wi±zaæ z czasoprzestrzeni±. Jest to zatem absolutystyczna teoria ruchu. Jak wynika z powy¿szych rozwa¿añ, w teorii wzglêdno¶ci, zarówno szczególnej jak i ogólnej, ruch jest absolutny. Nie wyklucza to jednak istnienia innej teorii, obowi±zuj±cej dla wszystkich mo¿liwych prêdko¶ci, w której ruch móg³by byæ relacyjny. Przyjmijmy, ¿e substancjalizm jest pogl±dem g³osz±cym substancjalno¶æ czasoprzestrzeni, rozumian± w nastêpuj±cy sposób: SUB Punkty czasoprzestrzeni s± indywiduami za¶ czasoprzestrzeñ jest teoriomnogo¶ciowym zbiorem takich punktów. Jako uzupe³nienie powy¿szej definicji oraz przedstawionych poni¿ej pozosta³ych stanowisk ontologicznych zak³adam realizm naukowy, zgodnie z którym nale¿y uznawaæ istnienie tych bytów, do których w nieeliminowany sposób odnosz± siê nasze najlepsze teorie naukowe. Przez relacjonizm bêdê rozumia³ stanowisko okre¶lone przez dwie tezy, z których pierwsza jest negacj± ontologicznej tezy substancjalizmu (SUB), druga za¶ g³osi, ¿e punkty czasoprzestrzeni nie s± w³asno¶ciami lokalizacji zdarzeñ. Tego typu podzia³ nie jest dychotomi±, mo¿liwe jest bowiem stanowisko po¶rednie pomiêdzy substancjalizmem i relacjonizmem - atrybutywizm - zgodnie z którym punkty czasoprzestrzeni s± w³asno¶ciami lokalizacji zdarzeñ. Atrybutywizm, jako stanowisko po¶rednie, posiada pewne cechy wspólne z oboma pozosta³ymi stanowiskami. Z relacjonizmem ³±czy go negowanie substancjalno¶ci czasoprzestrzeni, z substancjalizmem za¶ odrzucenie mo¿liwo¶ci ograniczenia siê w opisie zjawisk do relacji (dwu- lub wiêcej cz³onowych) pomiêdzy zdarzeniami lub cia³ami. http://www.etiudafilozoficzna.pl/Tematy/czip/rpczgol.html Poszerzenie tematu dla tych dociekliwszych : http://www.etiudafilozoficzna.pl/Tematy/czip/sporonatczipgol.html Tytu³: ¯ycie we wszech¶wiecie. Wyk³ad profesora Stephena Hawkinga Wiadomo¶æ wys³ana przez: Micha³-Anio³ Sierpieñ 07, 2010, 23:45:27 W trakcie tej rozmowy chcia³bym trochê pospekulowaæ na temat rozwoju ¿ycia we wszech¶wiecie, w szczególno¶ci za¶ - rozwoju inteligentnego ¿ycia. W³±czê do tego równie¿ rodzaj ludzki, nawet mimo tego, ¿e wiêkszo¶æ jego zachowañ w ca³ej historii by³o do¶æ g³upich i bynajmniej nieobliczonych na przetrwanie gatunków. Chcia³bym omówiæ dwa pytania, pierwsze to, “Jaka jest mo¿liwo¶æ, ¿e gdzie¶ jeszcze we wszech¶wiecie istnieje ¿ycie?", drugie za¶ brzmi "Jak ¿ycie mo¿e siê rozwin±æ w przysz³o¶ci?".
Czêsto zdarza siê, ¿e rzeczy, wraz z up³ywem czasu, staj± siê coraz bardziej nieuporz±dkowane i chaotyczne. T± obserwacjê mo¿na przenie¶æ na grunt statusu prawa, tak zwanej Drugiej Zasady Termodynamiki. Mówi ona, ¿e ca³kowita ilo¶æ nieporz±dku lub entropii we wszech¶wiecie zawsze wzrasta z up³ywem czasu. Zasada ta odnosi siê jednak tylko do ca³kowitej ilo¶ci nieporz±dku. Porz±dek w jednym ciele mo¿e wzrosn±, o ile ilo¶æ nieporz±dku w jego otoczeniu wzro¶nie bardziej od niego. Proces taki nastêpuje w ¿ywym ciele. Kto¶ mo¿e zdefiniowaæ ¿ycie jako uporz±dkowany system, który mo¿e oprzeæ siê tendencji do nieporz±dku i który mo¿e sam siebie reprodukowaæ. To znaczy, ¿e mo¿e tworzyæ podobne, lecz niezale¿ne, uporz±dkowane systemy. Aby tego dokonaæ, system musi przemieniæ energiê w jakiej¶ uporz±dkowanej postaci, takiej jak jedzenie, ¶wiat³o s³oneczne lub energia elektryczna, w energiê nieuporz±dkowan± pod postaci± ciep³a. W ten sposób system mo¿e spe³niæ warunek zwiêkszania ca³kowitej ilo¶ci nieporz±dku, przy jednoczesnym zwiêkszaniu porz±dku wewn±trz siebie i swojego potomstwa. ¯ywa istota zwykle posiada dwa elementy: zestaw instrukcji, które mówi± systemowi, jak przetrwaæ i dokonaæ reprodukcji samego siebie, oraz mechanizm do wykonywania tych instrukcji. W biologii te dwie czê¶ci zwane s± genami i metabolizmem. Warto jednak podkre¶liæ, ¿e nie musi w nich byæ nic biologicznego. Przyk³adowo, wirus komputerowy to program, który bêdzie wykonywa³ kopie samego siebie w pamiêci komputera i bêdzie siê rozprzestrzenia³ na inne komputery. St±d wype³nia on definicjê ¿ywego systemu, któr± poda³em. Podobnie jak wirus biologiczny, jest to raczej postaæ zdegenerowana, poniewa¿ zawiera jedynie instrukcje lub geny i nie posiada ¿adnego w³asnego metabolizmu. Zamiast tego, przeprogramowuje on metabolizm komputera-nosiciela lub komórki. Niektórzy ludzie poddawali w w±tpliwo¶æ to, czy wirusy nale¿y uznaæ za ¿ycie, poniewa¿ s± one paso¿ytami i nie mog± istnieæ niezale¿nie od swoich nosicieli. Jednak wiêkszo¶æ form ¿ycia, w tym my, to paso¿yty w³a¶nie, poniewa¿ ¿ywimy siê i jeste¶my zale¿ni od przetrwania innych form ¿ycia. My¶lê, ¿e wirusy komputerowe nale¿y uznaæ za ¿ycie. Byæ mo¿e co¶ o ludzkiej naturze mówi to, ¿e jedyna forma ¿ycia, jak± do tej pory stworzyli¶my, jest czysto destruktywna. Porozmawiajmy o tworzeniu ¿ycia na nasze podobieñstwo. Do elektronicznych form ¿ycia powrócê pó¼niej. Zasada Antropiczna. Gdyby warunki nie by³y przyjazne dla ¿ycia, nie pytaliby¶my, dlaczego ono jest takie, jakie jest To, o czym zwykle my¶limy jako o "¿yciu", jest oparte na ³añcuchach wêgla, po³±czonych z kilkoma innymi atomami, na przyk³ad azotu lub fosforu. Mo¿na spekulowaæ, ¿e co¶ mo¿e posiadaæ ¿ycie oparte na innej podstawie chemicznej, na przyk³ad na silikonie, wêgiel jednak wydaje siê byæ pierwiastkiem najbardziej sprzyjaj±cym, poniewa¿ posiada najbogatsz± chemiê. Aby atomy wêgla mog³y w ogóle istnieæ i posiadaæ takie w³a¶ciwo¶ci, jakie posiadaj±, niezbêdne jest idealne dostosowanie sta³ych fizycznych takich, jak skala QCD, ³adunek elektryczny, a nawet wymiar czasoprzestrzeni. Gdyby te sta³e posiada³y wyra¼nie ró¿ne warto¶ci, wówczas j±dro atomu wêgla nie by³oby stabilne albo elektrony rozbija³yby siê na j±drze. Na pierwszy rzut oka wydaje siê oczywiste, ¿e wszech¶wiat jest tak dok³adnie dostrojony. Byæ mo¿e dowodem na to jest to, ¿e wszech¶wiat zosta³ specjalnie zaprojektowany do stworzenia gatunku ludzkiego. Nale¿y jednak uwa¿aæ na takie argumenty z uwagi na co¶, co nazywane jest Zasad± Antropiczn±. Jest ona oparta na samosprawdzaj±cej siê prawdzie, ¿e gdyby wszech¶wiat nie by³ odpowiedni dla ¿ycia, nie pytaliby¶my, dlaczego jest on tak dok³adnie zaprogramowany. Mo¿na zastosowaæ Zasadê Antropiczn± lub jej Siln± lub S³ab± wersjê. Przy Silnej Zasadzie Antropicznej przypuszcza siê, ¿e istnieje wiele ró¿nych wszech¶wiatów, z czego ka¿dy posiada odmienne warto¶ci sta³ych fizycznych. Przy ma³ej ilo¶ci warto¶ci te pozwol± na istnienie takich obiektów, jak atomy wêgla, które mog± dzia³aæ jako budulce ¿ywych systemów. Poniewa¿ musimy ¿yæ w jednym z tych wszech¶wiatów, nie powinni¶my byæ zaskoczeni tym, ¿e sta³e fizyczne s± tak dok³adnie zestrojone. Gdyby tak nie by³o, nie by³oby nas. Silna postaæ Zasady Antropicznej nie jest zbyt zadowalaj±ca. Jakie znaczenie operacyjne mo¿na nadaæ istnieniu wszystkich pozosta³ych wszech¶wiatów? A je¶li s± one odseparowane od naszego wszech¶wiata, to w jaki sposób to, co siê wewn±trz nich dzieje, wp³ywa na nasz wszech¶wiat? Zamiast tego, zastosujê co¶, co znane jest jako S³aba Zasada Antropiczna. To znaczy, ¿e wezmê warto¶ci sta³ych fizycznych, jak podano. Zobaczê jednak, jakie wnioski mo¿na wyci±gn±æ z faktu, ¿e ¿ycie istnieje na tej planecie na tym etapie historii wszech¶wiata. Silna Zasada Antropiczna. Istnieje wiele wszech¶wiatów posiadaj±cych ró¿ne warto¶ci sta³ych fizycznych Oko³o 15 miliardów lat temu, gdy w wyniku Wielkiego Wybuchu powsta³ wszech¶wiat, nie by³o jeszcze wêgla. By³o tak gor±co, ¿e ca³a materia mia³a postaæ cz±stek zwanych protonami i neutronami. Na pocz±tku istnia³a równa ilo¶æ protonów i neutronów. Poniewa¿ jednak wszech¶wiat rozszerza³ siê, nastêpowa³o równie¿ jego sch³odzenie. Oko³o minuty po Wielkim Wybuchu temperatura spad³a do oko³o miliarda stopni, a wiêc temperatury s³oñca pomno¿onej razy sto. W takiej temperaturze neutrony zaczynaj± siê rozpadaæ i tworzyæ wiêksz± ilo¶æ protonów. Gdyby to by³o wszystko, co siê sta³o, wówczas ca³a materia we wszech¶wiecie skoñczy³aby pod postaci± najprostszego pierwiastka, wodoru, którego j±dro sk³ada siê z pojedynczego protonu. Niektóre z neutronów zderza³y siê jednak z protonami i skleja³y siê z nimi, tworz±c kolejny najprostszy pierwiastek, hel, którego j±dro sk³ada siê z dwóch protonów i dwóch neutronów. W najwcze¶niejszym okresie istnienia wszech¶wiata nie powsta³y ¿adne ciê¿sze pierwiastki, takie jak wêgiel czy tlen. Trudno wyobraziæ sobie, by mo¿liwe by³o zbudowanie ¿yj±cego systemu jedynie z wodoru i helu, poza tym wczesny wszech¶wiat wci±¿ by³ zbyt gor±cy dla atomów, by te mog³y ³±czyæ siê w cz±steczki. S³aba Zasada Antropiczna. Otrzymuj±c sta³e fizyczne, co mo¿emy wywnioskowaæ z faktu, ¿e ¿ycie istnieje tu i teraz? Wszech¶wiat w dalszym ci±gu rozszerza³ siê i och³adza³. Niektóre jego regiony posiada³y jednak gêsto¶æ wiêksz± od pozosta³ych. Grawitacyjne przyci±ganie dodatkowej materii w tych regionach mog³o spowolniæ ich rozszerzanie, a czasami ca³kowicie j± zatrzymywa³o. Zamiast tego, pocz±wszy od oko³o dwóch miliardów lat po Wielkim Wybuchu zaczê³y siê one rozpadaæ i tworzyæ galaktyki i gwiazdy. Niektóre z wczesnych gwiazd mog³y byæ ciê¿sze od naszego s³oñca. By³y one gorêtsze od s³oñca i mog³y spalaæ pierwiastki pocz±wszy od oryginalnego wodoru i helu po ciê¿sze pierwiastki, takie jak wêgiel, tlen czy ¿elazo. Trwa³o to zaledwie kilkaset milionów lat. Po tym okresie niektóre z gwiazd eksplodowa³y jako supernowe i rozrzuci³y ciê¿kie pierwiastki spowrotem w kosmos, tworz±c surowy materia³ dla kolejnych pokoleñ gwiazd. Inne gwiazdy s± zdecydowanie zbyt daleko od nas, by¶my mogli sprawdziæ bezpo¶rednio, czy posiadaj± one kr±¿±ce wokó³ nich planety. Jednak niektóre gwiazdy, zwane pulsarami, emituj± regularne impulsy fal radiowych. Obserwujemy niewielk± zmienno¶æ czêstotliwo¶ci niektórych pulsarów, co oznacza, ¿e s± one zak³ócane przez okr±¿aj±ce je planety wielko¶ci Ziemi. Jest ma³o prawdopodobne, aby na planetach okr±¿aj±cych pulsary istnia³o ¿ycie, poniewa¿ wszystkie znajduj±ce siê na nich ¿yj±tka zosta³y zabite przez eksplozjê supernowej, która doprowadzi³a do przemiany gwiazdy w pulsar. Fakt, ¿e przy kilku pulsarach zaobserwowano planety, sugeruje jednak, ¿e pewien u³amek spo¶ród stu miliardów gwiazd znajduj±cych siê w naszej galaktyce równie¿ mo¿e posiadaæ planety. St±d warunki planetarne niezbêdne dla naszej formy ¿ycia mog³y istnieæ ju¿ oko³o czterech miliardów lat po Wielkim Wybuchu. Cztery kwasy nukleinowe znajduj±ce siê w DNA, u³o¿one wed³ug par: Tymina - Adenina Cytozyna - Guanina Nasz uk³ad s³oneczny powsta³ oko³o czterech i pó³ miliarda lat temu lub oko³o dziesiêciu miliardów lat po Wielkim Wybuchu, z gazu wymieszanego z pozosta³o¶ciami wcze¶niejszych gwiazd. Ziemia zosta³a uformowana g³ównie z ciê¿szych pierwiastków, w tym wêgla i tlenu. Jakim¶ sposobem niektóre z tych atomów zosta³y po³±czone w postaci cz±steczek DNA. DNA posiada postaæ podwójnej spirali, co zosta³o odkryte przez Cricka i Watsona w chacie niedaleko New Museum w Cambridge. £±cz±c dwa ³añcuchy w spiralê, otrzymamy parê kwasów nukleinowych. Istniej± cztery rodzaje kwasu nukleinowego - adenina, cytozyna, guanina i tymina. Adenina w jednym ³añcuchu jest zawsze po³±czona z tymin± w drugim ³añcuchu, guanina za¶ - z cytozyn±. St±d sekwencja kwasów nukleinowych w jednym ³añcuchu definiuje unikaln±, uzupe³niaj±c± sekwencjê w drugim ³añcuchu. Dwa ³añcuchy mog± siê nastêpnie od³±czyæ i ka¿dy z nich bêdzie dzia³a³ jako szablon do budowy kolejnych ³añcuchów. Dlatego cz±steczki DNA mog± kopiowaæ informacjê genetyczn± zakodowan± w ich sekwencjach kwasów nukleinowych. Fragmenty sekwencji mog± byæ równie¿ u¿ywane do budowy protein i innych zwi±zków chemicznych, które mog± przenosiæ zakodowane w sekwencji instrukcje i gromadziæ surowy materia³ do kopiowania DNA. Nie wiemy, jak pojawi³y siê pierwsze cz±steczki DNA. Szanse przeciwko powstaniu cz±steczki DNA w wyniku przypadkowych wahañ s± bardzo ma³e. Dlatego niektórzy ludzie sugeruj±, ¿e ¿ycie przyby³o na Ziemiê z innego miejsca i ¿e istniej± ziarna ¿ycia przep³ywaj±ce przez galaktykê. Wydaje siê jednak nieprawdopodobne, by DNA mog³o przetrwaæ d³ugi czas w panuj±cym w kosmosie promieniowaniu. Zreszt±, nawet gdyby tak by³o, tak naprawdê nie pomog³oby nam wyja¶niæ pochodzenia ¿ycia, poniewa¿ czas, który up³yn±³ od powstania wêgla, jest równy zaledwie podwojonemu wiekowi Ziemi. Jedna z mo¿liwo¶ci jest taka, ¿e powstanie czego¶ takiego jak DNA, które by³oby w stanie samo siê kopiowaæ, jest ekstremalnie nieprawdopodobne. Jednak we wszech¶wiecie zawieraj±cym bardzo du¿±, lub nieskoñczon±, ilo¶æ gwiazd mo¿na siê spodziewaæ wyst±pienia DNA w kilku systemach gwiezdnych, by³yby one jednak silnie od siebie odseparowane. Nie jest jednak zaskoczeniem czy nieprawdopodobieñstwem fakt, ¿e ¿ycie powsta³o na Ziemi. Jest to jedynie zastosowanie S³abej Zasady Antropicznej: je¶li ¿ycie pojawi³o siê akurat tutaj, zamiast na innej planecie, bêdziemy pytaæ, dlaczego to siê tutaj sta³o. Je¶li pojawienie siê ¿ycia na danej planecie by³o bardzo ma³o prawdopodobne, mo¿na by oczekiwaæ, ¿e zajmie to du¿o czasu. Mówi±c precyzyjniej, mo¿na by siê spodziewaæ, ¿e ¿ycie pojawi siê w³a¶nie w czasie dalszej ewolucji do inteligentnych istot, takich jak my, ¿e nast±pi przed odciêciem spowodowanym czasem ¿ycia s³oñca. Jest to oko³o dziesiêciu miliardów lat, po których s³oñce rozro¶nie siê i wch³onie Ziemiê. Inteligentna forma ¿ycia mog³aby opracowaæ technikê podró¿y w kosmosie i byæ zdolna do ucieczki na inn± gwiazdê. W innym jednak wypadku ¿ycie na Ziemi przesta³oby istnieæ. Istniej± dowody w postaci skamienia³o¶ci potwierdzaj±ce, ¿e oko³o 3,5 miliarda lat temu na Ziemi istnia³a jaka¶ forma ¿ycia. Mog³o to nast±piæ zaledwie 500 milionów lat po tym, jak Ziemia ustabilizowa³a siê i och³odzi³a na tyle, by mog³o siê na niej rozwin±æ ¿ycie. ¯ycie jednak potrzebowa³o siedmiu miliardów lat, by siê rozwin±æ, i wci±¿ pozostawia czas takim istotom, jak my, które zapyta³yby o pochodzenie ¿ycia. Je¶li prawdopodobieñstwo rozwiniêcia siê ¿ycia na danej planecie jest bardzo ma³e, dlaczego sta³o siê to na Ziemi, i to w ci±gu 1/14 dostêpnego czasu? Wczesne pojawienie siê ¿ycia na Ziemi sugeruje, ¿e istnieje du¿e prawdopodobieñstwo spontanicznego powstania ¿ycia w sprzyjaj±cych warunkach. Byæ mo¿e istnia³a jaka¶ prostsza forma organizacji, która stworzy³a DNA. Gdy pojawi³o siê DNA, mog³o ono dzia³aæ tak skutecznie, ¿e ca³kowicie zast±pi³o wszystkie poprzednie formy ¿ycia. Nie wiemy, czym te poprzednie formy mog³y byæ. Jedn± z mo¿liwo¶ci jest RNA. Jest ono podobne do DNA, ale raczej prostsze i nie posiada struktury podwójnej spirali. Ma³ej d³ugo¶ci RNA mog³y kopiowaæ siê jak DNA, mog³y te¿ w koñcu zbudowaæ DNA. Nie da siê wytworzyæ kwasów nukleinowych w laboratorium, z nie-¿ywych materia³ów, pozostaje wiêc RNA. Minê³o jednak 500 milionów lat i wiêkszo¶æ Ziemi pokrywa³y oceany, istnieje wiêc du¿e prawdopodobieñstwo istnienia RNA, które powsta³o przez przypadek. Gdy DNA siê kopiowa³o, mog³y powstaæ przypadkowe b³êdy. Wiele z tych b³êdów by³o szkodliwych, i one zanik³y. Niektóre by³y neutralne. To znaczy, ¿e nie wp³ywa³y one na funkcjê genu. Takie b³êdy doprowadzi³y do powstania stopniowego genetycznego dryfu, który wydaje siê wystêpowaæ u wszystkich populacji. Kilka b³êdów mog³o sprzyjaæ przetrwaniu gatunków. Zosta³y one wybrane przez darwinowsk± naturaln± selekcjê. Proces biologicznej ewolucji by³ z pocz±tku bardzo powolny. Minê³o dwa i pó³ miliarda lat, zanim najwcze¶niejsze komórki wyewoluowa³y do wielokomórkowych zwierz±t, a kolejny miliard lat trwa³a ewolucja przez ryby i gady do ssaków. Nagle jednak ewolucja zda³a siê przyspieszyæ. Rozwój pocz±wszy od wczesnych ssaków do nas trwa³ zaledwie oko³o sto milionów lat. To dlatego, ¿e ryby posiadaj± wiêkszo¶æ wa¿nych dla cz³owieka organów, ssaki za¶ - dok³adnie wszystkie. Wszystkim, co by³o potrzebne do wyewoluowania od wczesnych ssaków, takich jak lemury, do cz³owieka, by³o precyzyjne dostrojenie. DNA = 100 000 000 bitów Biblioteka uniwersytecka = 10 000 000 000 000 bitów Z gatunkiem ludzkim ewolucja osi±gnê³a jednak punkt krytyczny, porównywalny pod wzglêdem wa¿no¶ci z rozwiniêciem siê DNA. By³ to rozwój jêzyka, szczególnie jego formy pisemnej. To znaczy, ¿e informacja mo¿e byæ przekazywana z pokolenia na pokolenie, inaczej ni¿ w sposób genetyczny, czyli poprzez DNA. W ci±gu tysi±ca lat zapisanej historii nie nast±pi³a wykrywalna zmiana w ludzkim DNA spowodowana ewolucj± biologiczn±. Ilo¶æ wiedzy przekazywanej z pokolenia na pokolenie wzros³a jednak ogromnie. Ludzie DNA zawiera oko³o trzech miliardów kwasów nukleinowych. Wiêkszo¶æ informacji zakodowanej w tej sekwencji jest jednak zbêdna lub nieaktywna. Ca³kowita ilo¶æ u¿ytecznej informacji znajduj±cej siê w naszych genach wynosi prawdopodobnie oko³o stu milionów bitów. Jeden bit informacji stanowi odpowied¼ na pytanie typu "tak lub nie". W porównaniu z tym, spisana na papierze opowie¶æ mo¿e zawieraæ dwa miliony bitów informacji. Cz³owiek odpowiada wiêc piêædziesiêciu romansom typu "Mills and Boon". G³ówna biblioteka narodowa mo¿e zawieraæ oko³o miliona ksi±¿ek lub oko³o dziesiêæ trylionów bitów. Ilo¶æ informacji spisanej w ksi±¿kach jest wiêc sto tysiêcy razy wiêksza, ni¿ w DNA. Wa¿niejszy nawet jest fakt, ¿e informacja zawarta w ksi±¿kach mo¿e byæ zmieniana i aktualizowana du¿o szybciej. Wyewoluowanie od ma³p zajê³o nam kilka milionów lat. W tym czasie u¿yteczna informacja w naszym DNA zmieni³a siê prawdopodobnie w ilo¶ci zaledwie kilku milionów bitów. Szybko¶æ ewolucji biologicznej u ludzi wynosi zatem oko³o jednego bita na rok. W porównaniu z tym, ka¿dego roku publikowanych jest w jêzyku angielskim oko³o 50000 nowych ksi±¿ek, zawieraj±cych uporz±dkowane sto miliardów bitów informacji. Oczywi¶cie, ogromna wiêkszo¶æ tej informacji to g³upoty nieprzydatne ¿adnej formie ¿ycia. Ale nawet je¶li tak jest, ilo¶æ u¿ytecznej informacji mo¿e byæ liczona w milionach, je¶li nie miliardach, razy wiêkszej, ni¿ ta zawarta w DNA. To oznacza, ¿e wkroczyli¶my w now± fazê ewolucji. Najpierw ewolucja nastêpowa³a poprzez dobór naturalny z przypadkowych mutacji. Ta darwinowska faza trwa³a oko³o trzy i pó³ miliarda lat, i stworzy³a nas, istoty, które rozwinê³y jêzyk, by wymieniaæ informacjê. W ci±gu ostatnich oko³o dziesiêciu tysiêcy lat znajdowali¶my siê jednak w czym¶, co mo¿na nazwaæ faz± transmisji zewnêtrznej. W tej fazie wewnêtrzny zapis informacji przekazywanej kolejnym pokoleniom w DNA nie zmieni³ siê znacz±co. Zapis zewnêtrzny jednak, pod postaci± ksi±¿ek i innych d³ugotrwa³ych postaci przechowywania, ogromnie wzrós³. Niektórzy u¿ywaj± okre¶lenia "ewolucja" tylko dla wewnêtrznie przekazywanego materia³u genetycznego i sprzeciwiaj± siê stosowaniu tego okre¶lenia do informacji zapisywanej na zewn±trz. My¶lê jednak, ¿e jest to zbyt w±ski pogl±d. Jeste¶my tym, co zebrali¶my przez ostatnie dziesiêæ tysiêcy lat, w szczególno¶ci za¶ przez ostatnie trzysta. My¶lê, ¿e warto przyj±æ szerszy pogl±d i umie¶ciæ zewnêtrznie przekazywan± informacjê wraz z DNA w ewolucji gatunku ludzkiego. Skala czasowa ewolucji w okresie transmisji zewnêtrznej jest skal± czasow± akumulacji informacji. Zwykle wynosi ona setki, a nawet tysi±ce lat. Obecnie jednak ta skala czasowa skurczy³a siê do oko³o 50 lat lub mniej. Z drugiej strony, mózgi, dziêki którym przetwarzamy t± informacjê, ewoluowa³y tylko w darwinowskiej skali czasowej, wynosz±cej setki lub tysi±ce lat. W tym miejscu zaczynaj± siê problemy. W XVIII wieku mówiono, ¿e ¿yje cz³owiek, który przeczyta³ wszystkie napisane ksi±¿ki. Dzi¶ jednak, gdyby¶ czyta³ po jednej ksi±¿ce dziennie, przeczytanie wszystkich pozycji znajduj±cych siê w Bibliotece Narodowej zajê³oby ci 15 tysiêcy lat. W tym czasie powsta³oby jeszcze wiêcej ksi±¿ek. To znaczy, ¿e nikt nie mo¿e byæ specjalist± w zakresie wiêcej ni¿ ma³ego kawa³ka ludzkiej wiedzy. Ludzie specjalizuj± siê w coraz wê¿szych dziedzinach. Prawdopodobnie bêdzie to g³ówne ograniczenie w przysz³o¶ci. Nie mo¿emy tak dzia³aæ przez d³u¿szy czas z wci±¿ rosn±c± szybko¶ci± wzrostu wiedzy, jak± mieli¶my przez ostatnie trzysta lat. Wiêkszym nawet ograniczeniem i zagro¿eniem dla przysz³ych pokoleñ jest to, ¿e wci±¿ posiadamy instynkty, w szczególno¶ci za¶ agresywne impulsy, które posiadali¶my jeszcze w czasach jaskiniowców. Agresja, pod postaci± podbijania lub zabijania innych ludzi oraz zabierania im po¿ywienia i kobiet, do dzi¶ dnia ma zdecydowan±, przetrwaniow± zaletê. Obecnie jednak mo¿e ona zniszczyæ ca³y rodzaj ludzki i wiêkszo¶æ z reszty ¿ycia na Ziemi. Wojna nuklearna wci±¿ stanowi pilne zagro¿enie, jednak istniej± jeszcze inne, takie jak wypuszczenie genetycznie zaprogramowanego wirusa lub niestabilno¶æ efektu cieplarnianego. Nie ma czasu, by czekaæ na darwinowsk± ewolucjê, która uczyni nas bardziej inteligentnymi i ³agodniej usposobionymi. Wkraczamy jednak obecnie w now± fazê, któr± mo¿na nazwaæ samozaprojektowan± ewolucj±, w której bêdziemy w stanie zmieniaæ i ulepszaæ nasze DNA. Istnieje ju¿ nowy projekt zmapowania ca³ej sekwencji ludzkiego DNA. Bêdzie on kosztowa³ kilka miliardów dolarów, s± to jednak grosze jak na projekt o takim znaczeniu. Gdy przeczytamy ksiêgê ¿ycia, zaczniemy wprowadzaæ do niej poprawki. Najpierw zmiany bêd± obliczone na naprawienie wad genetycznych, takich jak mukowiscydoza czy dystrofia miê¶niowa. S± one kontrolowane przez pojedyncze geny, s± te¿ bardzo ³atwe do zidentyfikowania i poprawienia. Inne cechy, takie jak inteligencja, s± przypuszczalnie kontrolowane przez du¿± ilo¶æ genów. Znale¼æ je i zidentyfikowaæ zachodz±ce miêdzy nimi relacje bêdzie du¿o trudniej. Niemniej, jestem pewien, ¿e w ci±gu nastêpnego stulecia ludzie odkryj±, jak modyfikowaæ zarówno inteligencjê jak i instynkty, takie jak agresja. Zostan± wprowadzone prawa zakazuj±ce genetycznej modyfikacji ludzi. Niektórzy ludzie jednak nie bêd± mogli oprzeæ siê pokusie poprawienia ludzkich cech, takich jak rozmiar pamiêci, odporno¶æ na choroby czy d³ugo¶æ ¿ycia. Gdy pojawi± siê tacy superludzie, stan± siê oni g³ównym problemem politycznym, poniewa¿ niepoprawieni ludzie nie bêd± w stanie konkurowaæ. Przypuszczalnie poumieraj± lub stan± siê zupe³nie nieznacz±cy. Zamiast nich, bêdzie istnia³ gatunek samoprojektuj±cych siê istot, które bêd± siê ulepszaæ na niespotykan± skalê. Je¶li ten gatunek d±¿y do przeprojektowania siebie, zmniejszenia lub wyeliminowania ryzyka samodestrukcji, prawdopodobnie rozprzestrzeni siê i skolonizuje inne planety i gwiazdy. D³uga podró¿ przez kosmos bêdzie jednak trudna dla opartych na chemii formach ¿ycia, takich jak DNA. Naturalna d³ugo¶æ ¿ycia dla takich istot jest krótka w porównaniu z czasem potrzebnym na podró¿. Wed³ug teorii wzglêdno¶ci nic nie mo¿e siê przemieszczaæ szybciej ni¿ ¶wiat³o. Tak wiêc zwyk³a podró¿ do najbli¿szej gwiazdy zabra³aby osiem lat, a do ¶rodka galaktyki - oko³o stu tysiêcy lat. W filmach science-fiction bohaterowie obchodz± ten problem, za³amuj±c przestrzeñ lub podró¿uj±c miêdzy dodatkowymi wymiarami. Nie s±dzê jednak, by by³o to kiedykolwiek mo¿liwie, nie wa¿ne jak inteligentne stanie siê ¿ycie. W teorii wzglêdno¶ci je¶li co¶ mo¿e siê przemieszczaæ szybciej od ¶wiat³a, mo¿e równie¿ cofaæ siê w czasie. Mog³oby to spowodowaæ problemy z lud¼mi wracaj±cymi do przesz³o¶ci i j± zmieniaj±cymi. Mo¿na by siê równie¿ spodziewaæ wielu turystów z przysz³o¶ci, wygl±daj±cych dziwnie jak na nasz osobliwy, staro¶wiecki sposób. Mo¿e siê okazaæ mo¿liwe zastosowanie in¿ynierii genetycznej w celu stworzenia ¿ycia opartego na DNA, które przetrwa³oby nieokre¶lon± ilo¶æ czasu lub przynajmniej sto tysiêcy lat. Prostszym sposobem, który prawie znajduje siê w zakresie naszych mo¿liwo¶ci, by³oby jednak wys³anie maszyn. By³yby one zaprojektowane do dzia³ania wystarczaj±co d³ugo dla podró¿y miêdzygwiezdnej. Gdyby zjawi³y siê w pobli¿u nowej gwiazdy, mog³yby wyl±dowaæ na odpowiedniej planecie i wydobyæ na niej materia³ do produkcji kolejnych maszyn, które mo¿na by wys³aæ na nastêpne gwiazdy. Takie maszyny stanowi³yby now± formê ¿ycia, opart± raczej na sk³adnikach mechanicznych i elektronicznych ani¿eli na cz±steczkach. Mog³yby w koñcu zast±piæ ¿ycie oparte na DNA, podobnie jak DNA zast±pi³o wcze¶niejsz± formê ¿ycia. Takie mechaniczne ¿ycie bêdzie mog³o równie¿ samo siê projektowaæ. Dlatego wydaje siê, ¿e okres ewolucji polegaj±cej na transmisji zewnêtrznej bêdzie tylko bardzo krótkim interludium pomiêdzy faz± darwinowsk± a faz± samoprojektowania biologicznego lub mechanicznego. Zosta³o to ukazane na nastêpnym diagramie, którego nie da siê przeskalowaæ, poniewa¿ nie da siê pokazaæ okresu dziesiêciu tysiêcy lat na tej samej skali, co miliardy lat. To, jak d³ugo potrwa okres samoprojektowania, jest kwesti± otwart±. Mo¿e on byæ niestabilny, a ¿ycie mo¿e sam siebie zniszczyæ lub dobiec koñca. Je¶li nie, powinno ono byæ w stanie prze¿yæ ¶mieræ s³oñca, która nast±pi za oko³o 5 miliardów lat, przenosz±c siê na planety okr±¿aj±ce inne gwiazdy. Wiêkszo¶æ gwiazd wypali siê w ci±gu oko³o 15 miliardów lat, a wszech¶wiat, zgodnie z Drugim Prawem Termodynamiki, zacznie wchodziæ w stan ca³kowitego nieporz±dku. Freeman Dyson pokaza³ jednak, ¿e pomimo tego ¿ycie bêdzie potrafi³o siê dostosowaæ nawet do szybko malej±cej ilo¶ci uporz±dkowanej energii i dlatego, z zasady, bêdzie istnia³o wiecznie. Jakie s± szanse na to, ¿e podczas przemierzania galaktyki natkniemy siê na jak±¶ obc± formê ¿ycia? Je¶li argument mówi±cy o skali czasowej dla pojawienia siê ¿ycia na Ziemi jest prawdziwy, powinno byæ wiele innych gwiazd, których planety posiadaj± formy ¿ycia. Niektóre z tych uk³adów gwiezdnych mog³y powstaæ 5 miliardów lat przed Ziemi±. Dlaczego wiêc galaktyka nie raczkuje w dziedzinie samoprojektuj±cych siê mechanicznych lub biologicznych form ¿ycia? Dlaczego nie odwiedzi³y one ani nawet nie skolonizowa³y Ziemi? Pomijam kwestiê tego, czy pojazdy UFO zawieraj± istoty z kosmosu. My¶lê, ¿e jakiekolwiek wizyty obcych by³yby du¿o bardziej oczywiste, a byæ mo¿e równie¿ du¿o bardziej nieprzyjemne. Dlaczego nikt nas jeszcze nie odwiedzi³? Jedna z mo¿liwo¶ci jest taka, ¿e argument mówi±cy o pojawieniu siê ¿ycia na Ziemi jest b³êdny. Byæ mo¿e prawdopodobieñstwo spontanicznego powstania ¿ycia jest tak niskie, ¿e Ziemia jest jedyn± planet± w galaktyce lub w obserwowalnym wszech¶wiecie, na której to siê zdarzy³o. Inna opcja mówi, ¿e istnia³o uzasadnione prawdopodobieñstwo powstania samokopiuj±cych siê systemów, takich jak komórki, ale ¿adna z tych form ¿ycia nie rozwinê³a inteligencji. Zwykli¶my my¶leæ o inteligentnym ¿yciu jako nieuniknionej konsekwencji ewolucji. Zasada Antropiczna powinna nas jednak ustrzec przed takimi argumentami. Bardziej prawdopodobne jest to, ¿e ewolucja jest procesem przypadkowym, w którym inteligencja jest jednym z bardzo wielu mo¿liwych wyników. Nie jest jasne, czy inteligencja posiada jak±kolwiek d³ugoterminow± warto¶æ przetrwaniow±. Bakterie i inne jednokomórkowe organizmy prze¿yj±, je¶li przez swoje dzia³ania zniszczymy wszystkie inne istniej±ce na Ziemi formy ¿ycia. Popierany jest pogl±d, ¿e inteligencja dla ¿ycia na Ziemi oznacza³a ma³o prawdopodobny rozwój, bior±c pod uwagê chronologiê ewolucji. Minê³o bardzo du¿o czasu - dwa i pó³ miliarda lat - by przej¶æ od pojedynczych komórek do organizmów wielokomórkowych, które by³y niezbêdnym prekursorem dla inteligencji. To dobry kawa³ek ca³ego dostêpnego czasu, zanim s³oñce wybuchnie. By³oby to wiêc spójne z hipotez±, ¿e prawdopodobieñstwo by ¿ycie rozwinê³o inteligencjê jest niewielkie. W tym wypadku mo¿emy oczekiwaæ znalezienia w galaktyce wielu innych form ¿ycia, jest jednak nieprawdopodobne, ¿e znajdziemy inteligentne ¿ycie. ¯ycie mog³oby równie¿ nie zd±¿yæ rozwin±æ inteligencji, gdyby w planetê mia³a uderzyæ asteroida lub kometa. W³a¶nie zaobserwowali¶my kolizjê komety Schumacher-Levi z Jowiszem. Wytworzy³a ona serie ogromnych ognistych kul. Uwa¿a siê, ¿e uderzenie raczej ma³ego cia³a niebieskiego w Ziemiê oko³o 70 milionów lat temu by³o odpowiedzialne za wymarcie dinozaurów. Przetrwa³y bardzo ma³e ssaki, jednak¿e stworzenie wielko¶ci cz³owieka zosta³oby prawie ca³kowicie starte z powierzchni Ziemi. Trudno powiedzieæ, jak czêsto nastêpuj± takie kolizje, jednak wed³ug uzasadnionego przypuszczenia nastêpuje to, co mniej wiêcej dwadzie¶cia milionów lat. Gdyby to stwierdzenie by³o prawdziwe, mog³oby to oznaczaæ, ¿e inteligentne ¿ycie na Ziemi rozwinê³o siê tylko z powodu szczê¶liwego trafu, ¿e w ci±gu ostatnich 70 milionów lat nie by³o wiêkszych kolizji. Inne planety w galaktyce, na których rozwinê³o siê ¿ycie, mog³y nie mieæ wystarczaj±co d³ugiego okresu wolnego od kolizji, by mog³y na nich powstaæ inteligentne istoty. Trzecia mo¿liwo¶æ wygl±da tak, ¿e istnieje uzasadnione prawdopodobieñstwo, ¿e ¿ycie powsta³o i wytworzy³o inteligentne istoty w fazie transmisji zewnêtrznej. W tym miejscu jednak system staje siê niestabilny, a inteligentne ¿ycie niszczy samo siebie. To by³oby bardzo pesymistyczne podsumowanie. Mam wielk± nadziejê, ¿e to nieprawda. Wolê czwart± wersjê wydarzeñ: prócz nas istniej± te¿ inne formy inteligentnego ¿ycia, ale my je przeoczyli¶my. Istnieje projekt o nazwie SETI, poszukuj±cy pozaziemskiej inteligencji. Polega on na skanowaniu czêstotliwo¶ci radiowych by sprawdziæ, czy bêdziemy w stanie odebraæ sygna³y od obcych cywilizacji. My¶la³em, ¿e projekt ten by³ wart wsparcia, zosta³ jednak zarzucony z powodu braku ¶rodków finansowych. Powinni¶my jednak byæ ostro¿ni zanim odpowiemy, do momentu a¿ siê trochê bardziej rozwiniemy. Spotkanie z bardziej zaawansowan± cywilizacj± na obecnym etapie naszego rozwoju mog³oby trochê przypominaæ spotkanie rdzennych mieszkañców Ameryki z Kolumbem. Nie s±dzê, by byli na to przygotowani. To wszystko, co mam do przekazania. Dziêkujê za uwagê. Profesor Stephen Hawking T³umaczenie i opracowanie: Ivellios http://paranormalium.pl/zycie-we-wszechswiecie-wyklad-profesora-stephena-h,290,39,artykul.html |