Choose fontsize:
Witamy, Go¶æ. Zaloguj siê lub zarejestruj.
 
Strony: 1   Do do³u
  Drukuj  
Autor W±tek: My¶leæ przeciw sobie Emil Mihail Cioran  (Przeczytany 5886 razy)
0 u¿ytkowników i 1 Go¶æ przegl±da ten w±tek.
Micha³-Anio³
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Wiadomo¶ci: 669


Nauka jest tworem mistycznym i irracjonalnym


Zobacz profil
« : Grudzieñ 04, 2009, 19:26:17 »

 Prawie wszystkie nasze odkrycia zawdziêczamy naszej porywczo¶ci, pog³êbieniu siê naszego niezrównowa¿enia. Nawet samego Boga — w tej mierze, w jakiej nas On intryguje — postrzegamy nie w najg³êbszej intymno¶ci nas samych, lecz w zewnêtrznej granicy naszego poruszenia, dok³adnie w punkcie, w którym za przyczyn± zetkniêcia siê naszej i jego w¶ciek³o¶ci, nastêpuje zderzenie, spotkanie niszcz±ce tyle¿ dla Niego, co dla nas. Gwa³townik, ra¿ony wspó³istotnym czynom przekleñstwem, nie ujarzmia swej natury, wychodz±c poza siebie po to jedynie, by powróciæ jako impetyk, agresor, za nim za¶ pod±¿aj± jego przedsiêwziêcia, karz±c go za to, i¿ je powo³a³ do ¿ycia. Nie ma dzie³a, które nie odwróci³oby siê przeciwko swemu autorowi: poemat zmia¿d¿y poetê, system — filozofa, wydarzenie — cz³owieka czynu. Unicestwia siê ka¿dy, kto — odpowiadaj±c swemu powo³aniu i wype³niaj±c je — miota siê wewn±trz historii. Zbawiony zostanie ten tylko, kto dary swe i talenty po¶wiêca, aby — uwolniony od swych ludzkich przymiotów — móc nurzaæ siê w istnieniu. Je¿eli przeto d±¿ê do metafizycznego spe³nienia, za ¿adn± cenê nie powinienem trwaæ przy swej to¿samo¶ci: je¶li zachowa³em choæby najmniejszy jej osad, winienem siê go wyzbyæ: je¶li za¶ — przeciwnie — wda³em siê w odgrywanie jakiej¶ roli w historii, przypadaj±ce mi zadanie polega na tak intensywnym rozbudzaniu mych w³a¶ciwo¶ci, bym wreszcie wraz z nimi eksplodowa³. Giniemy zawsze od „ja”, którego siê podjêli¶my: noszenie jakiego¶ miana równoznaczne jest z pragnieniem okre¶lonego sposobu za³amania.

Wierny tym zewnêtrznym oznakom, gwa³townik nie zniechêca siê, albowiem nie mo¿e uwolniæ siê od cierpienia. D±¿y do zguby innych? To okrê¿na droga, na jak± wkracza, aby dotrzeæ ni± na koniec do w³asnej zguby. Pod jego pewno¶ci± siebie i fanfaronad± ukrywa siê mi³o¶nik nieszczê¶cia, tote¿ po¶ród gwa³towników w³a¶nie spotyka siê wrogów samego siebie. A wszyscy wszak jeste¶my przepe³nionymi w¶ciek³o¶ci± gwa³townikami, którzy, zagubiwszy klucz do b³ogo¶ci, posiadaj± dostêp wy³±cznie do tajemnic rozdarcia.

wiêcej znajdziesz tutaj
http://www.gnosis.art.pl/e_gnosis/punkt_widzenia/cioran_myslec_przeciw.htm
Zapisane

Wierzê w sens eksploracji i poznawania ¿ycia, kolekcjonowania wra¿eñ, wiedzy i do¶wiadczeñ. Tylko otwarty i swobodny umys³ jest w stanie odnowiæ ¶wiat
Micha³-Anio³
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Wiadomo¶ci: 669


Nauka jest tworem mistycznym i irracjonalnym


Zobacz profil
« Odpowiedz #1 : Grudzieñ 06, 2009, 10:42:21 »

 Co¶ o autorze


niedoczytania:
Samuel Beckett i Emile Cioran - zgubna przenikliwo¶æ
Autor Maciej Pi±tek ⋅

1. S± autorzy i teksty, którym w pierwszym odruchu sk³onni byliby¶my przypi±æ komiksow± etykietkê pesymizmu lub opatrzyæ tak dzi¶ modn± ³atk± nihilizmu. Oczywi¶cie nic prostszego ni¿ takie uproszczenia, które nieraz robi± z mówienia o literaturze dziedzinê pokrewn± entomologii, a z dzie³ i ich autorów martwe owady przyszpilone w gablotkach schludnie wygl±daj±cych kategorii. To, co mia³o w swym zamierzeniu opisywaæ do¶wiadczenie lektury, rozros³o siê do takich rozmiarów, ¿e zaczê³o to do¶wiadczenie zastêpowaæ, trochê jak mapa z opowiadania Borgesa, z powodu swojej szczegó³owo¶ci tak ogromna, ¿e pokrywa sob± ca³± przestrzeñ rzeczywist±, któr± mia³a przedstawiæ. Aby teraz do¶wiadczyæ tekstu, trzeba wiedzieæ, jak odrzec siê od osadu wiedzy, trzeba postêpowaæ na ¶lepo, próbuj±c dotykiem wyczuæ fa³dy rzeczywistego tekstu pod powierzchni± zakrywaj±cej wszystko mapy kategorii, pojêæ, teorii, koncepcji i pr±dów. O ile to mo¿liwe.

2. Beckett - nieugiêty milczek; Cioran - niezmordowany gadu³a. S± jednak wyj±tki od tej podwójnej regu³y, które ujawniaj± siê akurat podczas spotkañ obu tych emigrantów bez ojczyzny w Pary¿u w latach 60. ubieg³ego wieku. Spotykali siê nieraz u wspólnych znajomych na obiadach, podczas których milczenie Becketta graniczy³o niemal z nieuprzejmo¶ci±, podobnie zreszt± jak rozgadanie Ciorana. Kiedy jednak dochodzi³o do spotkañ sam na sam, nierzadko przypadkowych, sytuacja przedstawia³a siê zgo³a inaczej. “Wczoraj o pó³nocy - zapisuje Cioran w Zeszytach - na rue Vavin, spotka³em Sama. Przez dwie godziny siedzieli¶my w Closiere. O swej ostatniej sztuce - Not I - mówi³ mi z pasj± prawie m³odzieñcz±.? Beckett, który jak ognia unika³ komentowania swojej twórczo¶ci, potrafi³ z Cioranem rozmawiaæ o niej d³ugo i nieraz szczegó³owo. Jedno ze spotkañ spêdzili nawet na dyskusjach zwi±zanych z t³umaczeniem angielskiego utworu Becketta na francuski.
Inne zdarzenie:

    Niedawno w bocznej alejce Ogrodu Luksemburskiego - zapisuje Cioran - spostrzeg³em Becketta czytaj±cego gazetê, niemal jak która¶ z jego postaci. Siedzia³ na krzese³ku, minê mia³ zaabsorbowan± i nieobecn±, jak zwykle. Nie ¶mia³em do niego podej¶æ. Co mia³bym mu powiedzieæ? Bardzo go lubiê, ale lepiej, je¶li nie bêdziemy ze sob± rozmawiaæ. On jest tak dyskretny! A przecie¿ rozmowa wymaga jakiego¶ minimum luzu i kabotyñstwa. Jest gr±; Sam nie jest do niej zdolny. Wszystko u niego zdradza cz³owieka niemego monologu.

To milczenie, do którego poniek±d zmusza³ Ciorana Beckett, pokrewne by³o przeczuciom i intuicjom, jakie ten pierwszy nieraz wypowiada³:

    Po ka¿dej rozmowie jeste¶my bardziej opuszczeni ni¿ gdyby¶my siê obudzili w grobie. Umys³ wprawdzie mamy l¿ejszy, ale serce gnije. S³owa ulecia³y, a wraz z nimi substancja naszego odosobnienia.

Niæ porozumienia, jak± mo¿na tu wyczuæ, tworzy³a siê gdzie¶ miêdzy s³owami, na granicy mowy i milczenia. W jednym z listów do Ciorana Beckett pisze: “W Pañskich ruinach czujê siê bezpieczny”. A w zapisku Ciorana z 26 wrze¶nia 1970 roku czytamy: “Wczoraj znakomity wieczór z Samem i Suzanne. Je¶li przymiotnik “szlachetny” ma jaki¶ sens, to odnosi siê do Sama, jest specjalnie dla niego”.

3. Jêzykowa trauma wspólna obu autorom wi±za³a siê w pewien sposób z niemo¿no¶ci± mówienia o, awersj± do poziomu “meta”. Ich teksty s± wyj±tkowe na tle literatury drugiej po³owy XX wieku, która jest albo literatur± pisan± przez filozofów (Sartre, Camus), a wiêc ilustracyjn±, albo literatur± pisan± przez krytyków b±d¼ teoretyków (Eco, Calvino, grupa OULIPO, Sontag, Kristeva), a wiêc raczej zabaw± w literaturê, gr± prowadzon± na mapie pokrywaj±cej szczelnie ca³± przestrzeñ do¶wiadczenia, przesuwaniem pionków na planszy. W przypadku Ciorana i Becketta sprawa przedstawia siê zupe³nie inaczej. Ich pisarstwo jest, jak oni sami przyznaj±, swego rodzaju terapi± która paradoksalnie leczy i pog³êbia fundamentalne dla nich do¶wiadczenie zgubnej przenikliwo¶ci. To, co im obu, choæ na ró¿ne sposoby, uda³o siê przenikn±æ jest owa mapa kategorii, teorii i koncepcji stanowi±cych protezy tworzone przez ludzki umys³, aby oszczêdziæ cz³owiekowi trudnej rzeczywisto¶ci do¶wiadczania. To zatem, co w swym zamierzeniu mia³o u³atwiæ coraz doskonalsze postrzeganie ¿ycia z wszelkimi jego niuansami, prowadzi w istocie do ¶lepoty, która w jaki¶ sposób ratuje cz³owieka od zguby do¶wiadczania.

Cioran rozcina tê mapê gwa³townymi ciêciami aforyzmu, Beckett za¶ wykonuje ogrom metodycznej pracy i z chirurgiczn± precyzj± ods³ania czarny nurt po drugiej stronie tego, co nazywamy ¿yciem. Niszcz±c mapê, w ten czy inny sposób, obaj w pe³ni ¶wiadomie dokonuj± samoo¶lepienia po to, aby widzieæ lepiej. Jako teksty wyp³ywaj±ce w ca³o¶ci z do¶wiadczenia, domagaj± siê ksi±¿ki Becketta i Ciorana innej lektury, lektury odwa¿nej, która zdobêdzie siê na trud do¶wiadczania tekstu, lektury niebezpiecznej, bo nara¿aj±cej czytelnika na do¶wiadczenie owej zgubnej przenikliwo¶ci, która przychodzi wraz ze ¶lepot±.

¦lepota przynosi z sob± zanik rzeczywisto¶ci intersubiektywnie komunikowalnej, a wiêc wszystkiego tego, co dzielimy z innymi. To, co ka¿dy z nas “zobaczy”, kiedy o¶lepnie, zale¿y od nieprzekazywalnego zbioru do¶wiadczeñ wy³±cznie naszych, których nie dzielimy z nikim innym. Podobnie jest z do¶wiadczaniem tekstów Ciorana i Becketta na ¶lepo, bez uciekania siê do ochronnych okularów teorii, bez korzystania z mapy. To, co ka¿dy czytelnik w nich wówczas “zobaczy”, czego do¶wiadczy odwa¿ywszy siê na zgubn± przenikliwo¶æ, dotknie tylko i wy³±cznie jego “¿ycia”.
O ile to mo¿liwe.

4. Cioran w Zeszytach:

    Cudowny, boski poranek w Ogrodzie Luksemburskim. Patrzy³em, jak ludzie chodz± tam i z powrotem i mówi³em sobie, ¿e my ¿ywi (¿ywi!), jeste¶my tu tylko po to, by przez jaki¶ czas muskaæ powierzchniê ziemi. Zamiast spogl±daæ na gêby przechodniów, patrzy³em na ich stopy i wszyscy ci ludzie byli dla mnie tylko krokami, krokami wêdruj±cymi we wszystkich kierunkach - chaotycznym tañcem, nad którym nie warto siê zastanawiaæ? Takie oto snu³em refleksje, gdy wtem podnoszê g³owê i widzê Becketta, tego znakomitego cz³owieka, który emanuje czym¶ osobliwie koj±cym. Operacja katarakty, na razie tylko jednego oka, bardzo siê uda³a. Zaczyna widzieæ daleko, co przedtem by³o niemo¿liwe. “W koñcu stanê siê ekstrawertykiem” - mówi. “Niech przyszli komentatorzy szukaj± tego przyczyny” - dodajê.
Zapisane

Wierzê w sens eksploracji i poznawania ¿ycia, kolekcjonowania wra¿eñ, wiedzy i do¶wiadczeñ. Tylko otwarty i swobodny umys³ jest w stanie odnowiæ ¶wiat
Micha³-Anio³
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Wiadomo¶ci: 669


Nauka jest tworem mistycznym i irracjonalnym


Zobacz profil
« Odpowiedz #2 : Grudzieñ 21, 2009, 15:23:41 »

Nieszczê¶cie narodzin

W Narodzinach tragedii Nietzsche mówi o starodawnym podaniu, wed³ug którego król Midas ¶ciga³ po lasach m±drego Sylena i kiedy wreszcie schwyta³ go, zapyta³ siê co jest najw³a¶ciwsze i zarazem najlepsze dla cz³owieka. Ma³o urodziwy towarzysz Dionizosa nieporuszenie milcza³ przez jaki¶ czas, a¿ w koñcu ponaglany przez króla, wybuchn±³ ¶miechem i odpar³:

"Nieszczêsne, efemeryczne stworzenie, czemu zmuszasz mnie do oznajmienia ci czego¶, czego bodajby raczej nie us³ysza³? To, co najlepsze, jest dla ciebie zupe³nie nieosi±galne — a jest tym nie urodziæ siê, w ogóle nie byæ, byæ niczym. A druga rzecz dla ciebie najpo¿±dañsza — to rych³o umrzeæ." [ 1 ]

Jak podkre¶la Kania, tê przypowie¶æ mo¿na uznaæ za motto niemal ka¿dej ksi±¿ki Ciorana. Rumuñski my¶liciel nie ma w±tpliwo¶ci, i¿ w przyrodzie rz±dzi niesprawiedliwo¶æ, za¶ cz³owiek, bêd±c wytworem i czê¶ci± ¶wiata, nie mo¿e nie ulec zatracie. Wyobra¿amy sobie, ¿e zbli¿amy siê do ró¿nych celów, jednak w rzeczywisto¶ci w miarê up³ywu czasu jeste¶my coraz bli¿ej wy³±cznie jednego celu — rozk³adu. Mo¿e nawet chcieliby¶my kochaæ niebo i ziemiê, czyny i uniesienia, jednak w tym wszystkim odnajdujemy li tylko to, co odsy³a nas do ¶mierci. Kiedy we¼miemy pod uwagê fakt, i¿ natura, daj±c nam w posiadanie niewielki skrawek materii, na ka¿dym kroku stawia siê po zwrot nale¿no¶ci i ¿e w³a¶ciwie urodzili¶my siê tylko po to, by umrzeæ, w pe³ni ods³ania siê przed nami bezsens „niepotrzebnie sp³odzonego ¶wiata" [ 2 ] oraz naszego w³asnego istnienia. Podczas gdy raj by³ patrzeniem bez rozumienia, zerwanie owocu z Drzewa Poznania skaza³o nas na ¿ycie w miejscu, w którym rozumiemy a¿ za bardzo. Za ka¿dym razem kiedy otwieramy oczy, natychmiast stykamy siê ze ¶wiadomo¶ci±, która przypominaj±c nam o nieuchronnym koñcu, czyni niedogodno¶ci istnienia stokroæ uci±¿liwszymi, za¶ samo ¿ycie zamienia w niezno¶ne brzemiê. Bêd±c rdzeniem naszego „ja", równocze¶nie konstytuuje to „ja" i jest w nim instancj± cierpienia tym wiêksz±, im bardziej jest rozwiniêta i im wyra¼niej ukazuje znikomo¶æ pierwiastka witalnego.

Nic wiêc dziwnego, ¿e w my¶li Ciorana nieistnienie jest najwiêkszym dobrem, jednak¿e dobrem nieosi±galnym dla kogo¶, kto ju¿ zaistnia³. W przeciwieñstwie do powszechnie panuj±cej opinii, wed³ug której narodziny s± niezwykle hojnym darem losu, za¶ najgorsze czeka nas u koñca naszych dni, autor Pokusy istnienia twierdzi, ¿e to w³a¶nie moment poczêcia, bêd±c czystym przypadkiem i trafem wartym ¶miechu, jest ¼ród³em wszelkich niedomagañ i klêsk ¿yciowych. [ 3 ] Absurdalno¶æ narodzin polega na tym, i¿ wydobywaj±c nas z nico¶ci i nadaj±c nam imiê, równocze¶nie powo³uj± do ¿ycia byt skazany na ¶mieræ, „metafizyczne oszpecenie i pozbycie siê twarzy" [ 4 ]. W ten sposób z najwiêkszego szczê¶cia przekszta³caj± siê one w najwiêksze przekleñstwo, co wiêcej, maj±c ca³kowicie akcydentalny charakter s± od nas zupe³nie niezale¿ne — wbrew naszej w³asnej woli zostajemy rzuceni-w-¶wiat oraz zniewoleni przez samo¶wiadomo¶æ. I chocia¿ staro¿ytni mawiali, ¿e nie warto baæ siê nico¶ci, która przyjdzie, gdy¿ jest ona podobna do tej sprzed narodzin, wed³ug Ciorana sytuacja ma siê trochê inaczej, gdy¿ przed indywidualizacj± mieli¶my jeszcze szansê na nieistnienie, natomiast staj±c siê jednostk± zaczynamy istnieæ i w³a¶nie ta istniej±ca cz±stka boi siê zag³ady. St±d te¿, im wcze¶niej nast±pi nasza ¶mieræ i im mniejszy opór samo¶wiadomo¶ci napotka, tym dla nas lepiej. W O niedogodno¶ci narodzin spotykamy poruszaj±ce wyznanie Ciorana:

"By³em sam na tym cmentarzu dominuj±cym nad wsi±, gdy wesz³a tam kobieta w ci±¿y. Wyszed³em natychmiast, ¿eby nie musieæ patrzeæ z bliska na tê nosicielkê trupa ani medytowaæ nad kontrastem miêdzy wystaj±cym brzuchem i zapad³ymi grobami, miêdzy fa³szyw± obietnic± a kresem wszelkich obietnic." [ 5 ]

Co jednak pozostaje je¶li ju¿ urodzili¶my siê i przysz³o nam ¿yæ d³u¿ej ni¿ kilka godzin? Przy pierwszym zetkniêciu z my¶l± o ¶mierci jest ona dla nas realno¶ci± metafizyczn±, czym¶ odrêbnym i odleg³ym, dopiero potem, kiedy z go¶cia zamieni siê we wspó³lokatora, czujemy jej ciê¿ar i dreszcz i nie mówimy ju¿ o niej samej, lecz o lêku przed ni± — jest to przej¶cie od metafizyki do psychologii [ 6 ]. Wyostrzona ¶wiadomo¶æ, przypominaj±c o kresie istnienia, utrzymuje nas w strachu i tym samym czyni z ¿ycia nieprzerwan± agoniê, która poprzedza nierzadko o dziesi±tki lat tê w³a¶ciw± towarzysz±c± zgonowi. W tej sytuacji musimy stawiæ czo³o dwóm pytaniom: „Jak znosiæ ¿ycie?" oraz „Jak znosiæ samego siebie?" i postaraæ siê udzieliæ na nie odpowiedzi. [ 7 ] Stoi przed nami zadanie polegaj±ce na zmniejszaniu cierpienia powsta³ego wskutek indywiduacji, rozparcelowania pierwotnej Jedni na poszczególne indywidua o coraz wiêkszym stopniu samo¶wiadomo¶ci, oraz na szukaniu sposobów przekroczenia, transgresji tej samo¶wiadomo¶ci. Nie chodzi zatem o pokonanie samej ¶mierci, lecz strachu przed ni±, czy te¿ uczynienie ¶wiadomo¶ci ¶mierci mniej przera¿aj±c±.
Buddyzm jako próba przekroczenia ¶wiadomo¶ci

W poszukiwaniu wyj¶cia z sytuacji, w której ¶wiadoma samej siebie egzystencja równa siê cierpienie, Cioran, odrzucaj±c zbawienie w rozumieniu chrze¶cijañskim na rzecz indywidualnej i ateistycznej autosoteriologii, ucieka siê do my¶li buddyjskiej. Poniewa¿ jest zdany tylko i wy³±cznie na siebie i nie mo¿e liczyæ na ¿ycie po¶miertne, wybiera wyzwolenie, które, obchodz±c siê bez £aski oraz k³ad±c nacisk na Wiedzê Zbawcz±, nie ma konotacji religijnych i nie jest zale¿ne od jakiej¶ transcendentnej istoty, za¶ opiera siê w g³ównej mierze na oczyszczeniu ¶wiadomo¶ci z fikcji i iluzji ¶wiata zewnêtrznego.

Wed³ug autora ¦wiêtych i ³ez cz³owiek - pe³en po¿±dañ i przekonañ — buduje ponad rzeczywisto¶ci± ró¿nego rodzaju konstrukcje, tworzy systemy oraz warto¶ci, które nastêpnie zwracaj± siê przeciwko niemu i staj± siê powodem cierpienia. Podczas gdy substancja rzeczy jest ze swej istoty pozbawiona jakiejkolwiek tre¶ci, ka¿dy zamyka siê w swoim w³asnym niedorzecznym ¶wiecie, nadaj±c kszta³t i wielko¶æ temu, co tak naprawdê ¿adnej rzeczywisto¶ci nie posiada. Jak na skrajnego subiektywistê przysta³o, Cioran uwa¿a, ¿e wszystkie wizje ¶wiata, zarówno te zrodzone z rozumowania, jak i intuicji, wstrêtu czy entuzjazmu, s± równie s³uszne i w równym stopniu mog± przemawiaæ do wyobra¼ni. Poniewa¿ wytwory ludzkiego umys³u kszta³tuj± siê w zale¿no¶ci od do¶wiadczenia, wieku, nastroju i okoliczno¶ci, ka¿dy wydany przez nas s±d jest z jednej strony prawomocny, za¶ z drugiej nie ma ¿adnego znaczenia, tak, i¿ zawsze jednocze¶nie mamy racjê i mylimy siê. Dowolny pogl±d, system, wierzenie okazuje siê byæ prawdziwe lub fa³szywe w zale¿no¶ci od tego jak wielka namiêtno¶æ za nim przemawia, st±d te¿ nie dziwi fakt, i¿ prawdy powstaj± i gin± wraz z naszymi uczuciami, i wszystkie one s± li tylko b³êdami, których jeszcze nie zdemaskowali¶my, a mo¿e w³a¶ciwiej — nie prze¿yli¶my. [ 8 ] Ich nastêpstwo w ¿yciu pojedynczego cz³owieka czy te¿ na arenie historii przedstawia „gigantyczn± farsê Ducha" [ 9 ] i rumuñski my¶liciel nie mo¿e siê nadziwiæ temu, ¿e zawsze znajd± siê ludzie, którzy bêd± opowiadaæ siê „za" lub „przeciw". Co wiêcej, absolutny charakter w³asnych prawd nie tylko nakazuje przedk³adaæ je nad inne, ale równie¿ zmusza do wcielania ich w ¿ycie i egzystencji pod³ug wyznaczanego przez nie rytmu. To z kolei generuje ca³y szereg pragnieñ i przywi±zañ, które staj± siê ¼ród³em gor±czkowych d±¿eñ oraz wzbudzaj± w nas ci±g³y niepokój na my¶l o niepowodzeniu lub stracie. Ka¿da namiêtno¶æ gwarantuje nam to, ¿e bêdziemy szli od udrêki do udrêki, wyrywa nas ze spoczynku, zniekszta³ca i przykuwa uwagê do jakiego¶ obiektu. Rozpalaj±c krew i wzbudzaj±c nasz± fascynacjê, daje poczucie pe³ni ¿ycia, jednak¿e ostatecznie, kiedy jej przedmiot zaczyna zdecydowanie odbiegaæ od naszych o nim wyobra¿eñ lub ulega powolnej zatracie, ona sama zmienia siê w cierpienie. [ 10 ]

Podobnie w buddyzmie, podstawowym elementem osobowo¶ci jest ¶wiadomo¶æ, która jest warunkiem percepcji, percepcja warunkiem postrze¿eñ, postrze¿enia emocji, emocje ¿±dz, ¿±dze cierpienia, jak równie¿ chorób, staro¶ci, ¶mierci i ponownych narodzin, a wiêc ko³owrotu Samsary. Zwyk³y cz³owiek nie dostrzega tego, funkcjonuje jedynie dziêki niedostatkowi wiedzy, póki pozory wydaj± mu siê czym¶ rzeczywistym jest zdolny kochaæ, nienawidziæ i zmagaæ siê z nimi. [ 11 ] Je¶li jego celem jest dzia³anie i bycie skutecznym w tym, co robi, z konieczno¶ci musi pozostawaæ na powierzchni rzeczy i staæ siê ¶lepym na to, co nierzeczywiste, musi sam siebie oszukiwaæ, by zapomnieæ, ¿e jest li tylko „oraczem na Saharze" [ 12 ], gospodarzem piastuj±cym pieczê nad tym, czego nie ma. Przemyca w³asne istnienie z godziny na godzinê oddany tysi±com wierzeñ, idoli i zajêæ nie dostrzegaj±c, i¿ pod t± warstw± przyjemnych oszustw kryje siê wy³±cznie czyste, nie zabarwione aktywno¶ci± ludzkiego ducha, istnienie.

Odwo³uj±c siê do buddyzmu, Cioran czyni rozró¿nienie miêdzy prawd± absolutn± a prawd± wzglêdn±, czyli tzw. „prawd± b³êdu". Ta pierwsza jest prawd± wyzwolonego, przywilejem niedzia³aj±cego, chwytaj±cego niesubstancjalno¶æ rzeczy, znosi wszystkie inne prawdy i ukazuje ich pustkê równocze¶nie sama bêd±c pustk±, ale ¶wiadom± siebie [ 13 ]. O ile nico¶æ jest zawsze ska¿ona nasz± nieczysto¶ci± i stanowi podlejsz± wersjê pustki, o tyle pustka jest nico¶ci± pozbawion± cech negatywnych. Ilekroæ j± odczuwamy zachodzi w nas jaka¶ zmiana — chocia¿ zachowujemy stare wady przemianie ulegaj± nasze stosunki ze ¶wiatem, najgorsze popêdy ³agodniej±, za¶ udzielona nam przez ni± lekcja rezygnacji z uczestników czyni nas widzami. Odkrycie pustki tam, gdzie do tej pory by³y sensy i warto¶ci, odziera ¶wiat z iluzji oraz pragnieñ i tym samym umo¿liwia nam uwolnienie siê od losu, pozwala stan±æ ponad rzeczami i nami samymi.

Ca³y tekst tutaj
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,5859/q,Cioranowskie.poszukiwania.drog.wyjscia.z.dramatu.ludzkiej.egzystencji
Zapisane

Wierzê w sens eksploracji i poznawania ¿ycia, kolekcjonowania wra¿eñ, wiedzy i do¶wiadczeñ. Tylko otwarty i swobodny umys³ jest w stanie odnowiæ ¶wiat
Strony: 1   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap
BlueSkies design by Bloc | XHTML | CSS

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

rekogrupastettin classicdayz cinemak yourlifetoday julandia