Choose fontsize:
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
 
Strony: 1   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: TreœÌ naprzeciw treÂści  (Przeczytany 6873 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
MichaÂł-AnioÂł
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Wiadomości: 669


Nauka jest tworem mistycznym i irracjonalnym


Zobacz profil
« : Styczeń 29, 2010, 20:24:29 »

TreœÌ naprzeciw treœci
Lech Robakiewicz

 MyÂślaÂłem rano o Energii (pranie?), ktĂłra jest CzystÂą InformacjÂą, a z ktĂłrej umiemy (b. nieliczni — osoby o tzw. wysokich kwalifikacjach duchowych) czerpaĂŚ mniej wiĂŞcej tyle, co prostak, cieszÂący siĂŞ, Âże podpiĂŞta do kabla infostrady dioda — Âświeci. ÂŚwieci! A wiĂŞc — myÂślimy — to prawda, Âże poprzez eter przenosi siĂŞ energia! I czerpiÂąc zeĂą, moÂżna siĂŞ moÂże obyĂŚ bez jedzenia! A Âże cokolwiek nadto, Âże moÂże coÂś ta energia niesie — nawet siĂŞ nie przyÂśni nam i nie zmajaczy. To tak, jakbyÂśmy w ksi¹¿ce widzieli paliwo do pieca. Tak wiĂŞc niezÂły to numer <kawaÂł, kabal, sifer, sefer> z tej ksiĂŞgi praniem.

Odgarn¹Ì siebie. Tam, które jest tu.

 

Rozmowy ze zwierzakami bardzo pomagaj¹ w wyczuleniu ucha na tê odmienn¹ sk³adniê, na inne rejestry znaczeù, na jêzyk (s³owo) ró¿ny od tego, który jest tym wierzchnim mn¹.

UwewnĂŞtrznienie wÂładz poznawczych. Czy ucho moÂże zrozumieĂŚ, Âże aby sÂłyszeĂŚ (w zachwyceniu?), trzeba (czasem) zwrĂłciĂŚ siĂŞ ku centrum. Trzecie (wewnĂŞtrzne) ucho. Zintegrowany, koherentny, holostezyjny „przekaz”, ktĂłry nie tyle siĂŞ odbiera, co siĂŞ nim staje, albo siĂŞ go dostĂŞpuje. OczywiÂście narzuca siĂŞ Âłatwe skojarzenie z tzw. ÂłaskÂą, ale o Âżadnej tego typu Âłasce[1] mowy byĂŚ nie moÂże, bo nikt nikomu Âłaski (Âłaskawie) nie robi, choĂŚ warunkiem sine qua non „dostÂąpienia” (do) tej (diachronicznej, pozaczasowej, „bĂŞdÂącej siĂŞ” non stop) „transmisji” jest rzeczywista, prawdziwa pokora.

O ileÂż prawdziwsza i trudniejsza od tej (bĂŞdÂącej artykuÂłem dewocji), do ktĂłrej siĂŞ nas namawia, wprawia od stuleci, a majÂącej swĂłj wyrazisty, mitologicznie obwiedziony mocnym konturem przymiotĂłw obiekt (Patris nostri) — bĂŞdÂącej de facto zdaniem caÂłej swojej wÂładzy wyboru, suwerennoÂści, na antropomorficzny byt nadrzĂŞdny, swoistÂą transakcjÂą handlowÂą (ja Ci dam siebie, a Ty mi w zamian <pojmowane jako bez-pieczeĂąstwo od niepewnoÂści, od zmiany> zbawienie) — jakÂże podobnÂą do sprzedawania (za pokĂłj wieczny tym razem) duszy, czĂŞstokroĂŚ zaÂś wrĂŞcz groteskowym upokorzeniem, lĂŞkliwym (bojaŸù boÂża?), pochlebczym, budzÂącym co najwyÂżej litoœÌ, albo i politowanie — pÂłaszczeniem.

Jednak uÂżyÂłem s³ów przekaz i dostĂŞpuje, co ÂświadczyĂŚ siĂŞ zdaje o pewnym gradiencie kompetencji i sugestii, Âże dostĂŞpujÂąc — korzystamy. Przeciwnie — stÂąd przekaz ujĂŞty w cudzys³ów. ZresztÂą to jest, ogĂłlnie, obszar — jeÂśli nie zawieszenia, to pulsowania, migotania znaczeĂą, gdzie znakomita wiĂŞkszoœÌ przydatnych tu, swojskich pojĂŞĂŚ, okazuje siĂŞ bardzo wÂątpliwymi przyrzÂądami, dlatego, gdy juÂż siĂŞ do nich uciekaĂŚ, lepiej cechowaĂŚ je znakiem umownoÂści — choĂŚby cudzysÂłowu[2].

Ale do rzeczy — o czym jest ta Czysta Informacja, ktĂłrej siĂŞ „dostĂŞpuje” (w cudzysÂłowie, bÂądÂź bez)? Co daje wzniesienie siĂŞ na taki poziom ÂświadomoÂści, Âże nie tylko moÂżna (dajmy na to) nie jeœÌ, ale jeszcze... Co? I po co? Czemu siĂŞ tam wpychaĂŚ? (JeÂśli wolno siĂŞ tak obcesowo, w tym przybytku ducha, wyraÂżaĂŚ.) OdpowiedÂź — kÂłopotliwa. Za przyczynek niech posÂłuÂży pewna przypowieœÌ. To

 

bardzo trudny ustĂŞp z tzw. Kazania na gĂłrze [Ewangelia wg Mateusza[3], 5,3]: Makarioi oi ptochoi to pneumati oti auton estin e basileia ton ouranon (SzczĂŞÂśni nĂŞdzarze ducha, ich jest bowiem krĂłlowanie[4] niebieskie[5]) — z caÂłego kontekstu wynika, Âże chodzi o przeÂśladowanych przez ciemnÂą tÂłuszczĂŞ[6] ÂświadkĂłw Prawdy, czemu jednak Jezus nazywa ich nĂŞdzarzami ducha? Ptochoi to ludzie wyzuci ze wszystkiego, pariasi nie mogÂący nawet naj¹Ì siĂŞ do pracy za strawĂŞ i dach nad gÂłowÂą; pokrewne temu sÂłowu ptosso to kuliĂŚ siĂŞ, kurczyĂŚ — tak przed zimnem, jak w obliczu wystawienia na wszelki cios. A wiĂŞc to nie tylko nĂŞdznicy, ale ludzie nadzy, a pamiĂŞtaĂŚ naleÂży, Âże przez dalsze (bez maÂła) dwa tysiÂąclecia dostatek bĂŞdzie siĂŞ wiÂązaÂł z bezpieczeĂąstwem, a nie posiadajÂący nic, bĂŞdÂą ustawicznie igrzyskiem przeciwnoÂści losu. Czego wiĂŞc mĂłwca od sÂłuchaczy oczekuje? Czy chce jedynie przekazaĂŚ, Âże ostatni bĂŞdÂą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi [Mt 20,16[7]] — Âże wezmÂą odwet na doczesnoÂści? ÂŻe ich poniÂżenie zostanie nagrodzone w zaÂświecie? Nie myÂślĂŞ. Do jednych wszak „powieda w przypowieÂściach” (en parabolais[8]; Mt 13,10), do inych mawia wprost — wszystko zaleÂży, czy komu dane jest poznaĂŚ misteria (tajemnice) krĂłlowania (basileias — wÂładztwa, powodowania wpÂływami, misternego nastawiania, sterowania, a wreszcie i stwarzania) niebieskiego (ouranon to z pewnoÂściÂą nie niebiosa jako sklepienie niebieskie, czy przestrzeĂą nadniebna, ale — one w nas i pomiĂŞdzy nami[9]) — jeÂśli kto zostaÂł wprawiony w posÂłudze — rozumie i tam jest, kto nie — temu i co ma, odjĂŞtym bĂŞdzie [Mt 13,12[10]] (bo siĂŞ z treÂści wypatroszy). Tak wiĂŞc, rekapitulujÂąc: (ojciec duchowny) naucza o przekroczeniu przywiÂązania — primo: trudnym dziele odsupÂłania, odplÂątania wĂŞzÂła uwikÂłaĂą rzeczowych, doczesnych (ubĂłstwo pojmowane literalnie), secundo: piĂŞtro g³êbiej — o ubĂłstwie (nĂŞdzy), nagoÂści ducha, a wiĂŞc o uwolnieniu od przywiÂązaĂą psychicznych — przede wszystkim o wyzwoleniu od odruchĂłw, nawykĂłw, obyczajĂłw [ÂŁk 9,59[11]], a wreszcie i od istotnych organĂłw samej osoby — caÂłego bagaÂżu spowitych emocjami engramĂłw pamiĂŞci[12], skrzeplin i skrofu³ów doÂświadczonego bĂłlu — lecz nie od summy osoby jako pozawerbalnej, pozafabularnej jej treÂści, co jest Âżywotnym przejawem trwania w pokorze[13]. Rzec moÂżna, Âże duch rozpoznaje wĂłwczas, w stanie nĂŞdzy — siebie, swoje czyste, nieskalane ja — bo nic juÂż nie ma, nic, co by nie byÂło nim, bo zostaÂł tych rozmaitych mebli, przyrzÂądĂłw, aparatĂłw zbawiony. Jezus nie zaprasza do udziaÂłu w przyszÂłej wÂładzy, ale stawia znak rĂłwnoÂści pomiĂŞdzy tak pojĂŞtÂą nĂŞdzÂą ducha a nacechowanym mistycznie rozumianÂą ÂświĂŞtoÂściÂą nowego gatunku powszechnym kapÂłaĂąstwem — bowiem owa nĂŞdza implikuje wprost krĂłlowanie, nie jest jego warunkiem, ale jest z nim toÂżsama. A wiĂŞc makarioi oi ptochoi — zaprawdĂŞ szczĂŞÂśni nĂŞdznicy.



[1] SpotkaÂł mnie zarzut niezrozumienia pojĂŞcia Âłaski. W rewanÂżu winienem moÂże przypomnieĂŚ (adaptujÂąc) Mickiewicza: czemu mi zarzucacie, Âże Âźle o Âłasce piszĂŞ, kiedy piszĂŞ o Âłasce z peÂłnym rozmysÂłem tak wÂłaÂśnie. ÂŁaska sensu stricto nie moÂże byĂŚ pojmowana w oderwaniu od podmiotu (obszaru? przestrzeni?) Âłaskawcy — Âłaski udzielajÂącego, lub atrybuty (przymioty) Âłaski udostĂŞpniajÂącego. WÂłaÂśnie Patris nostri — bytu o wiĂŞkszych kompetencjach poznawczych i sprawczych.

Samo pojêcie ³aski jest sk³adow¹ lêkowego paradygmatu, sytuuj¹cego s³abego, nieœwiadomego (przysz³oœci zw³aszcza), zalêknionego cz³owieka w czyhaj¹cym na ka¿dy jego b³¹d (z³y wybór) œwiecie; zaœ afiliacja do przemo¿nej mocy, której zaœ ten groŸny œwiat musi ulec (bo siê jej boi), jest pokus¹ nie do przezwyciê¿enia. £aska wiêc jest przez byt wy¿szy ontycznie: dawana, zes³ana, udzielana, przez ni¿szy zaœ: otrzymana, uzyskana, wyjednana, wymodlona, wystarana.

PrĂłby zidiomatyzowania pojĂŞcia Âłaski — majÂące za cel jego swoiÂście pojĂŞtÂą autonomizacjĂŞ (uniezaleÂżnienie od hipotetycznego bytu poza Âświatem) (sam siĂŞ tak pojmowanym pojĂŞciem Âłaski posÂługiwaÂłem) — muszÂą naraÂżaĂŚ na poÂłowicznÂą „dzielnoœÌ”, noÂśnoœÌ, zdolnoœÌ znaczeniowÂą — poniewaÂż rudymentami powiÂązaĂą z owym bytem zawsze bĂŞdzie podszyte.

Niesymetryczna relacja z Bogiem daje nadziejĂŞ na „wzmoÂżenie czÂłowieczeĂąstwa”, na „ubogacenie” go bez kosztownej rezygnacji z (a choĂŚby zawieszenia prawomocnoÂści) aparatĂłw oglÂądu — Âświata i siebie, ze znajomych przyzwyczajeĂą, obrzĂŞdĂłw, na podkrĂŞcenie napiĂŞĂŚ (uatrakcyjnienie), podniecenie fabuÂły, wprowadzenie nowej, c i e k a w e j  intrygi — niczym wyrafinowanego podkÂładu muzycznego do naszego filmu, przyprawy intelektualnej, mieszczÂącej siĂŞ jednak w obrĂŞbie paradygmatu, nie wymagajÂącej ani dramatycznych przemeblowaĂą (czy wrĂŞcz mebli porzucania), ani — zwÂłaszcza — tego paradygmatu przekraczania (metanoja — ÂŁk 4,17). W gruncie rzeczy jest jednak rodzajem usankcjonowania niedojrzaÂłoÂści, niesamodzielnoÂści, a wreszcie nieodpowiedzialnoÂści.

Tak pojĂŞta Âłaska jest przede wszystkim przedmiotem, fantem w relacji pomiĂŞdzy bytami. Co znamienne dla przedmiototwĂłrczego paradygmatu lĂŞku (i jest dlaĂą). Byt wyÂższy daje, a niÂższy przyjmuje i ma. I moÂżna prawomocnie orzec, Âże obdarzony ÂłaskÂą PaĂąskÂą, Âże jÂą posiada.

[2] Kiedy obszar znaczeĂą zostaÂł wytyczony, moÂżna by na powrĂłt zacz¹Ì mĂłwiĂŚ o Âłasce — jako o stanie zmienionej, otwartej ÂświadomoÂści, „natchnienia” (w sensie idiomatycznym, nie — etymologicznym) — pod warunkiem niezbĂŞdnego napiĂŞcia uwagi (czujnoÂści), przy kaÂżdorazowym jego przywoÂłaniu — by nie daĂŚ siĂŞ znieœÌ inercyjnemu balastowi wyobraÂżeĂą do sÂłowa przyczepionemu.

[3] ZdumiewajÂącÂą paralelĂŞ dla Mateuszowego Kazania na gĂłrze daje w swojej ewangelii ÂŁukasz [6,20]. Rzec by naleÂżaÂło — zlaicyzowanÂą, spÂłaszczonÂą, wyzutÂą z impulsu sprawczego, jaki niesie przeszywajÂący tekst Mateusza. Ciekawe, Âże wielu badaczy skÂłania siĂŞ ku przekonaniu, Âże ÂŁukasz spisywaÂł i z Marka, i Mateusza. ByÂłaby to wiĂŞc interpretacja, rodzaj przekÂładu na konserwatywny system pojĂŞciowy (w podobnym duchu, jak przeciwstawione w przyp. 4 krĂłlestwo i krĂłlowanie). Zestawienie ustĂŞpĂłw z obu ewangelii:

Mateusz [5,3]:

I otworzywszy swe usta, nauczaÂł ich mĂłwiÂąc: SzczĂŞÂśni nĂŞdzarze ducha, ich jest bowiem krĂłlowanie  niebieskie. SzczĂŞÂśni bolejÂący, oni bowiem bĂŞdÂą pocieszeni. SzczĂŞÂśni Âłagodni, bowiem oni odziedziczÂą ziemiĂŞ. SzczĂŞÂśni ÂłaknÂący i pragnÂący sprawiedliwoÂści, bowiem oni bĂŞdÂą nasyceni. SzczĂŞÂśni litoÂściwi, bowiem oni litoÂści doznajÂą. SzczĂŞÂśni czyÂści sercem, bowiem oni Boga ujrzÂą. SzczĂŞÂśliwi pokĂłj czyniÂący, bo oni synami Boga zostanÂą nazwani. SzczĂŞÂśni przeÂśladowani z powodu prawoÂści, bowiem ich jest krĂłlowanie niebieskie. SzczĂŞÂśniÂście, gdy lÂżyliby was i przeÂśladowali, i kÂłamliwie wylewali zÂłoœÌ na was z mego powodu. Radujcie siĂŞ i weselcie, bowiem nagroda wasza wielka w niebiosach. Tak bowiem przeÂśladowali prorokĂłw przed wami. [na podst. Grecko-polski Nowy Testament. Wydanie interlinearne z kodami gramatycznymi, tÂłum. R. Popowski, M. Wojciechowski, Warszawa 1994]

ÂŁukasz [6,20]:

I on podniĂłsÂłszy oczy jego na uczniĂłw jego mĂłwiÂł: SzczĂŞÂśliwi biedni, bo wasze jest krĂłlestwo Boga. SzczĂŞÂśliwi zgÂłodniali teraz, bo nasyceni bĂŞdziecie. SzczĂŞÂśliwi, pÂłaczÂący teraz, bo ÂśmiaĂŚ siĂŞ bĂŞdziecie. SzczĂŞÂśliwi jesteÂście, kiedy bĂŞdÂą nienawidzili was ludzie i kiedy oddzielaĂŚ bĂŞdÂą was. I bĂŞdÂą lÂżyli, i odrzucaĂŚ bĂŞdÂą imiĂŞ wasze jako zÂłe z powodu Syna CzÂłowieka. Uradujcie siĂŞ w Ăłw dzieĂą i podskoczcie, oto bowiem zapÂłata wasza wielka w niebie. WedÂług tego samego bowiem czynili prorokom — ojcowie ich. Lecz biada wam — bogatym, bo otrzymujecie pociechĂŞ waszÂą. Biada wam — nasyceni teraz, bo gÂłodni bĂŞdziecie. Biada wam — ÂśmiejÂący siĂŞ teraz, bo boleĂŚ bĂŞdziecie i zapÂłaczecie. Biada, kiedy (o) was dobrze bĂŞdÂą mĂłwiĂŚ wszyscy ludzie, wedÂług tego samego bowiem czynili kÂłamliwym prorokom — ojcowie ich. [Grecko-polski Nowy Testament… dz.cyt.]

[4] SÂłowo basileia jest najczĂŞÂściej przekÂładane rzeczownikowo — jako krĂłlestwo, ale w ewangelii zastĂŞpuje hebr. melek, malkut, co oznacza tak krĂłlestwo, jak krĂłlowanie. Tu — z przyczyn zasadniczych — przyjmujĂŞ wykÂładniĂŞ czasownikowÂą, ktĂłra — moim zdaniem — implikuje zbawczÂą metanojĂŞ, w odró¿nieniu od prowokujÂącej fatalne skojarzenia (i zapĂŞtlenie) mitotwĂłrcze — rzeczownikowej.

[5] PrzekÂł. L.R.

[6] PoÂśrĂłd niej i pozornych mĂŞdrcĂłw — faryzeuszy i uczonych w piÂśmie.

[7] Tak bĂŞdÂą ostatni — pierwszymi i pierwsi — ostatnimi. [Grecko-polski Nowy Testament… dz.cyt.]

[8] I podszedÂłszy, uczniowie rzekli mu: Dlaczego w przykÂładach mĂłwisz im? On zaÂś, odpowiadajÂąc, rzekÂł im, Âże: Wam dane jest poznaĂŚ tajemnice krĂłlestwa niebios, tamtym zaÂś nie jest dane. [Grecko-polski Nowy Testament… dz.cyt.]; Tedy przystÂąpiwszy uczniowie, rzekli mu: DlaczegoÂż im w podobieĂąstwach mĂłwisz? A on odpowiadajÂąc, rzekÂł im: Wam dano wiedzieĂŚ tajemnicĂŞ krĂłlestwa niebieskiego, ale onym nie dano. [Biblia GdaĂąska, 1632.]

En parabolais — od para (obok, poza, przy) ballein (rzucaĂŚ, miotaĂŚ, ciskaĂŚ) — spolszczane rĂłwnieÂż jako: w przykÂładach, w podobieĂąstwach. (Przerzutnia?, przymiot?, przemiot?, zamiot?, pocisk?).

[9] ÂŁk 17,20 — Zapytany zaÂś przez faryzeuszy, kiedy przychodzi krĂłlestwo Boga, odpowiedziaÂł im i rzekÂł: Nie przychodzi krĂłlestwo Boga w sposĂłb obserwowalny. Ani powiedzÂą: Oto tu, lub: Tam. Oto bowiem krĂłlestwo Boga jest wewnÂątrz was. [na podst. Grecko-polski Nowy Testament… dz.cyt.]

[10] Kto bowiem ma, dane bĂŞdzie mu i bĂŞdzie uczyniony obfitujÂącym, kto zaÂś nie ma, i co ma, zabrane bĂŞdzie od niego. [Grecko-polski Nowy Testament… dz.cyt.]

[11] PowiedziaÂł zaÂś [Jezus] do drugiego: Towarzysz mi. On zaÂś powiedziaÂł: [Panie,] zezwĂłl mi, odszedÂłszy, najpierw pogrzebaĂŚ ojca mego. PowiedziaÂł zaÂś mu: Zostaw (by) — martwi (pogrzebali) — swoich martwych, ty zaÂś, odszedÂłszy, oznajmiaj — krĂłlestwo — Boga. [Grecko-polski Nowy Testament… dz.cyt.]

[12] JakÂże odpowiednie zdaje siĂŞ tu do przytoczenia opinii Jana od KrzyÂża, twierdzÂącego, Âże o ile uda siĂŞ czÂłowiekowi umartwiĂŚ pamiĂŞĂŚ, wĂłwczas bĂŞdzie tylko o krok od doskonaÂłego i szczĂŞsnego stanu zjednoczenia z Bogiem.

[13] WczeÂśniej [ÂŁk 4,17] Jezus mĂłwi: Metanoeite, h’ggiken gar h’ basileia ton ouranon — PrzemieĂącie [umysÂł, nastawienie, widzenie siebie i Âświata, tego, co doczesne i ÂświĂŞte] siĂŞ, przybliÂżyÂło siĂŞ bowiem krĂłlowanie niebieskie [na podst. Grecko-polski Nowy Testament… dz.cyt.].

 

http://www.gnosis.art.pl/e_gnosis/anthropos_i_sophia/robakiewicz_lech_tresc_naprzeciw_tresci1.htm
Zapisane

WierzĂŞ w sens eksploracji i poznawania Âżycia, kolekcjonowania wraÂżeĂą, wiedzy i doÂświadczeĂą. Tylko otwarty i swobodny umysÂł jest w stanie odnowiĂŚ Âświat
east
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Wiadomości: 620


To jest Âświat wedÂług Ciebie i wedÂług mnie


Zobacz profil
« Odpowiedz #1 : Styczeń 29, 2010, 23:48:58 »

TreœÌ na przeciw treœci. A nam dowodów potrzeba, z których wynika to, co umyœlimy sobie w teorii ...

moje
Zapisane

..  " wszystkie te istnienia, ktĂłre CiĂŞ otaczajÂą sÂą w Tobie " naucza   Mooji -  " sÂą w Twoim umyÂśle, sÂą w  Twojej ÂświadomoÂści . Wydaje Ci siĂŞ , Âże patrzysz na inne ludzkie umysÂły , ale wszystkie te umysÂły egzystujÂą w Tobie poniewaÂż Ty jesteÂś tym, ktĂłry je postrzega. TO JEST ÂŚWIAT WEDÂŁUG CIEBIE "
MichaÂł-AnioÂł
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Wiadomości: 669


Nauka jest tworem mistycznym i irracjonalnym


Zobacz profil
« Odpowiedz #2 : Luty 05, 2010, 20:58:10 »

Przytoczony tekst zostaÂł wygÂłoszony w 1929 roku i pozornie dotyczy konkretnego zdarzenia, jakim byÂło odejÂście Jiddu Krishnamurtiego od doktryny Towarzystwa Teozoficznego. Pozornie, albowiem przekaz zawarty w tym tekÂście nie straciÂł NIC na aktualnoÂści.

Kontekst historyczny zdarzenia byÂł nastĂŞpujÂący:
W 1909 r. C. W. Leadbeater, jeden z przywĂłdcĂłw Towarzystwa Teozoficznego, ogÂłosiÂł, Âże Nauczyciel ÂŚwiata, bodhisattwa Maitreja, przemĂłwi wkrĂłtce do ludzkoÂści, uÂżywajÂąc w tym celu ciaÂła 14-letniego wĂłwczas hinduskiego chÂłopca, Jiddu Krishnamurtiego. W celu przygotowania ludzkoÂści na przyjÂście Nauczyciela ÂŚwiata zaÂłoÂżono w 1911 r. Zakon Gwiazdy na Wschodzie, ktĂłry w latach 1920. zrzeszaÂł ok. 15 tysiĂŞcy czÂłonkĂłw. Krishnamurti byÂł od dziecka przygotowywany do tej kluczowej w historii naszej cywilizacji chwili, kiedy to Maitreja, PrzeÂłoÂżony Hierarchii Duchowej WniebowstÂąpionych MistrzĂłw, miaÂł zabraĂŚ gÂłos i pokierowaĂŚ losami ludzkoÂści. A jednak... zrezygnowaÂł z tego zaszczytu bycia gÂłosem i ciaÂłem Maitreji - przynajmniej w takiej formie, jakÂą Towarzystwo Teozoficzne chciaÂło mu narzuciĂŚ. Bo o tym, Âże Pan przemawiaÂł przez niego, gdy rozwiÂązywaÂł Zakon Gwiazdy na Wschodzie, Âświadczy ponadczasowoÂśc tego tekstu.

Jiddu Krishnamurti (1929 r.)

RozwiÂązanie Zakonu Gwiazdy

za: Schodami Do Nieba:
ca³oœÌ tu:
http://www.schodamidonieb...swoje&Itemid=57




Dziœ rano zastanowimy siê nad rozwi¹zaniem Zakonu Gwiazdy. Wielu to ucieszy, innych chyba zmartwi. Ale nie chodzi tu ani o radoœÌ ani o smutek, jest to bowiem, jak zamierzam wyjaœniÌ, nieuniknione.
Pamiêtacie mo¿e opowieœÌ, jak to diabe³ szed³ ze swym przyjacielem ulic¹ i jak ujrzeli przed sob¹ cz³owieka, który zatrzyma³ siê, podniós³ coœ z ziemi, obejrza³ i w³o¿y³ do kieszeni. Przyjaciel zapyta³ diab³a: "Co on podniós³?", ten zaœ odpar³ "Podniós³ odrobinê Prawdy". "To chyba bardzo dla ciebie niekorzystne?", rzek³ przyjaciel. "Ale¿ nie", odpar³ diabe³, "pozwolê mu j¹ teraz zinstytucjonalizowaÌ" [I am going to let him organise it].


Twierdzê, ¿e Prawda jest krain¹ bez dróg i ¿e nie mo¿na zbli¿yÌ siê do niej po ¿adnej œcie¿ce, nie zbli¿a do niej ¿adna religia, ¿adna sekta. Taki jest mój punkt widzenia i obstajê przy nim w sposób absolutny i bezwarunkowy. Prawda, bêd¹c nieograniczon¹, nieuwarunkowan¹, nieosi¹galn¹ na jakiejkolwiek drodze, nie mo¿e zostaÌ zinstytucjonalizowana; nie nale¿y te¿ tworzyÌ ¿adnej organizacji, która by wiod³a czy si³¹ prowadzi³a ludzi jak¹œ œcie¿k¹. Jeœli to najpierw zrozumiecie, to ujrzycie, jak niemo¿liwym jest zinstytucjonalizowaÌ wiarê. Wiara jest spraw¹ czysto osobist¹, nie mo¿ecie, nie wolno wam jej instytucjonalizowaÌ. Jeœli siê to uczyni, to umiera ona i ulega krystalizacji, staje siê wyznaniem, sekt¹, religi¹, któr¹ narzuca siê innym.

To w³aœnie wszyscy próbuj¹ na ca³ym œwiecie czyniÌ. Zawê¿a siê prawdê i czyni z niej zabawkê dla ludzi s³abych, dla tych, którzy s¹ chwilowo niezadowoleni. Prawdy nie da siê sprowadziÌ w dó³, to raczej jednostka zdobyÌ siê musi na wysi³ek, by siê do niej wznieœÌ. Nie mo¿ecie sprowadziÌ szczytu góry w dolinê. Jeœli chcecie zdobyÌ szczyt góry, musicie przejœÌ przez dolinê i wspi¹Ì siê na zbocza nie lêkaj¹c siê niebezpiecznych przepaœci. Wy wspi¹Ì siê musicie ku Prawdzie, jej nie mo¿na dla was "obni¿yÌ" czy zinstytucjonalizowaÌ. To przede wszystkim organizacje podtrzymuj¹ zainteresowanie ideami, ale organizacje budz¹ jedynie zainteresowanie zewnêtrzne. Zainteresowanie, które nie jest zrodzone z mi³oœci Prawdy dla niej samej, a jedynie wzbudzone przez organizacjê, jest bezwartoœciowe. Organizacja staje siê szkieletem, do którego jej cz³onkowie mog¹ siê wygodnie dopasowaÌ. Oni nie po¿¹daj¹ ju¿ Prawdy czy szczytu góry, ale raczej wyszukuj¹ sobie wygodne miejsce lub pozwalaj¹, by umieœci³a ich tam organizacja i uwa¿aj¹, ¿e organizacja bêdzie w ten sposób wiod³a ich do Prawdy.

Jest to zatem pierwszy powód dla którego, z mego punktu widzenia, nale¿y Zakon Gwiazdy rozwi¹zaÌ. Wbrew temu utworzycie zapewne inne Zakony, nadal bêdziecie nale¿eÌ do innych organizacji szukaj¹cych Prawdy. Nie chcê nale¿eÌ do ¿adnej organizacji duchowego typu, proszê, zrozumcie to. Skorzystam na przyk³ad z us³ug organizacji, która zawiezie mnie do Londynu; to jest organizacja zupe³nie innego typu, organizacja jedynie techniczna, niczym poczta b¹dŸ telegraf. Podró¿owa³bym korzystaj¹c z samolotu czy parowca, s¹ to jedynie fizyczne urz¹dzenia nie maj¹ce nic wspólnego z duchowoœci¹. Twierdzê, powtarzam, ¿e ¿adna organizacja nie mo¿e wieœÌ cz³owieka do tego, co duchowe.

Jeœli w tym celu tworzy siê organizacjê, to staje siê ona podpor¹, Ÿród³em s³aboœci, zniewolenia; musi ona parali¿owaÌ jednostkê, przeszkadzaÌ jej wzrastaÌ, ustanawiaÌ sw¹ wyj¹tkowoœÌ, zale¿n¹ od odkrycia, samemu dla siebie, tej absolutnej, nieuwarunkowanej Prawdy. Jest to zatem drugi powód dla którego zdecydowa³em, skoro jestem ju¿ Naczelnikiem Zakonu, Zakon rozwi¹zaÌ. Nikt na tê moj¹ decyzjê nie wp³yn¹³.

Nie jest to ¿aden wspania³y wyczyn, nie chcê bowiem mieÌ wyznawców i mówiê to serio. Z chwil¹, gdy za kimœ idziecie, przestajecie pod¹¿aÌ za prawd¹. Nie interesuje mnie, czy zwa¿acie na to, co mówiê, czy nie. Pragnê czegoœ w œwiecie dokonaÌ i dokonam tego z niewzruszonym skupieniem. Interesuje mnie tylko jedna istotna rzecz: uczyniÌ cz³owieka wolnym. Pragnê uwolniÌ go od wszelkich klatek, od wszelkich lêków, nie chcê zaœ zak³adaÌ religii, nowych sekt, ani te¿ ustanawiaÌ nowych teorii czy nowych filozofii. Zapytacie mnie naturalnie, dlaczego podró¿ujê po œwiecie nieustannie przemawiaj¹c. Powiem wam, z jakiego powodu tak czyniê: nie bym pragn¹³ wyznawców, nie bym chcia³ mieÌ grono wybranych uczniów. (Jak¿e ludzie lubi¹ byÌ inni od swych bliŸnich, choÌby mieli odró¿niaÌ siê czymœ bezsensownym, absurdalnym i trywialnym. Nie chcê tych absurdów popieraÌ.) Nie mam uczniów, nie mam aposto³ów, czy to na tej Ziemi czy w dziedzinie ducha.

Nie poci¹ga mnie te¿ urok pieniêdzy ani pragnienie wygodnego ¿ycia. Gdybym chcia³ wieœÌ wygodne ¿ycie nie przyje¿d¿a³bym na obóz i nie mieszka³bym w wilgotnym kraju. Mówiê otwarcie, bo chcia³bym to ustaliÌ raz na zawsze. Nie chcê wieœÌ z roku na rok tych dziecinnych debat.
Pewien prowadz¹cy ze mn¹ wywiad reporter uwa¿a³ rozwi¹zanie organizacji maj¹cej wiele tysiêcy cz³onków za wspania³y wyczyn. By³ to dla niego wielki akt, powiedzia³ "Co bêdzie pan potem robi³, jak bêdzie pan ¿y³? Nie bêdzie pan mia³ wyznawców, ludzie nie bêd¹ pana s³uchaÌ". Je¿eli znajdzie siê choÌby piêciu ludzi, którzy bêd¹ s³uchaÌ, którzy bêd¹ ¿yÌ, którzy bêd¹ mieÌ twarze zwrócone ku wiecznoœci, to wystarczy. Po co mieÌ tysi¹ce nie rozumiej¹cych, zabalsamowanych od stóp do g³ów w przes¹dzie, nie pragn¹cych nowego, którzy raczej przet³umacz¹ to, co nowe tak, aby zadowala³o ich bezp³odne, ociê¿a³e jaŸnie? Jeœli mówiê ostro, proszê, nie zrozumcie mnie Ÿle, nie jest to przejaw braku wspó³czucia. Gdy udajecie siê do chirurga na operacjê, to czy nie czyni dobra operuj¹c was równie¿ wtedy, gdy wywo³uje to ból? Jeœli wiêc ja, podobnie, mówiê ostro, nie wynika to z braku prawdziwego uczucia - a wrêcz przeciwnie.
Mam, jak powiedzia³em, tylko jeden cel: uczyniÌ cz³owieka wolnym, pchn¹Ì go ku wolnoœci, pomóc mu wyzwoliÌ siê od wszelkich ograniczeù, bo tylko to da mu wieczne szczêœcie, to nieuwarunkowane urzeczywistnienie siebie.

Poniewa¿ ja jestem wolny, nieuwarunkowany, pe³ny - nie jestem czêœci¹ Prawdy, prawd¹ wzglêdn¹, ale Prawd¹ pe³n¹, która jest wieczna - to pragnê, by ci, którzy chc¹ mnie zrozumieÌ, byli wolni; ale nie by za mn¹ szli i uczynili ze mnie klatkê, która stanie siê religi¹, sekt¹. Raczej powinni wolni byÌ od wszelkich lêków - od lêków religijnych, od lêku o zbawienie, od lêku duchowoœci, od lêku o mi³oœÌ, od lêku przed œmierci¹, od lêku przed samym ¿yciem. Tak jak artysta maluje obraz, poniewa¿ malowanie sprawia mu radoœÌ, poniewa¿ wyra¿a w ten sposób siebie, bo to jest jego chwa³a i dobro, tak ja to czyniê, i to nie dlatego, bym czegokolwiek od kogokolwiek pragn¹³.

Wy przyzwyczajeni jesteœcie do autorytetu, do poczucia autorytetu, o którym s¹dzicie, ¿e zaprowadzi was na wy¿yny ducha. S¹dzicie i macie nadziejê, ¿e ktoœ inny, za pomoc¹ swych nadzwyczajnych mocy - cudu - przenieœÌ was mo¿e w ten œwiat wiecznej wolnoœci, która jest szczêœciem. Ca³y wasz pogl¹d na ¿ycie opiera siê na tym autorytecie.

S³uchacie mnie od trzech lat, a nie zasz³a w was, z paroma wyj¹tkami, ¿adna zmiana. Przeanalizujcie teraz moje s³owa, b¹dŸcie krytyczni, tak byœcie mogli zrozumieÌ ca³kowicie, do g³êbi. Jeœli szukacie autorytetu, by zawiód³ was na wy¿yny ducha, to automatycznie zmuszeni jesteœcie wokó³ tego autorytetu stworzyÌ organizacjê. Przez samo tworzenie tej organizacji, która, jak s¹dzicie, dopomo¿e temu autorytetowi zaprowadziÌ was na wy¿yny ducha, zamykacie siê w klatce.
Jeœli mówiê otwarcie, to pamiêtajcie, proszê, ¿e nie czyniê tak dlatego bym by³ szorstki, okrutny, ani by ponosi³ mnie entuzjazm w d¹¿eniu do celu, ale dlatego, ¿e pragnê, byœcie zrozumieli moje s³owa. W³aœnie po to tu jesteœcie i tracilibyœmy czas, gdybym swego punktu widzenia nie wyjaœni³ jasno i stanowczo.

Przez osiemnaœcie lat przygotowywaliœcie siê na Przyjœcie Nauczyciela Œwiata. Przez osiemnaœcie lat organizowaliœcie siê, szukaliœcie kogoœ, kto nape³ni wasze serca i umys³y radoœci¹, kto przekszta³ci ca³e wasze ¿ycie, kto da wam nowe rozumienie, kto wzniesie wasze ¿ycie na now¹ p³aszczyznê, kto udzieli wam nowej zachêty, kto was wyzwoli - i oto spójrzcie, co siê dzieje! Rozwa¿cie, zastanówcie siê samodzielnie i stwierdŸcie, w jaki sposób wiara ta was odmieni³a. Nie chodzi o powierzchown¹ ró¿nicê polegaj¹c¹ na noszeniu gwiazdki - to jest trywialne, absurdalne. W jaki sposób taka wiara wymiot³a z ¿ycia wszelkie rzeczy nieistotne? Oto jedyny sposób oceny: W jaki sposób wzros³a wasza wolnoœÌ, wielkoœÌ, o ile bardziej zagra¿acie ka¿demu spo³eczeùstwu opartemu na fa³szu i rzeczach nieistotnych? Na ile cz³onkowie tej organizacji, Zakonu Gwiazdy, odmienili siê?

Jak powiedzia³em, przygotowywaliœcie siê na moje przyjœcie przez osiemnaœcie lat. Nie dbam o to, czy wierzycie, ¿e jestem Nauczycielem Œwiata. To zupe³nie niewa¿ne. Skoro nale¿ycie do organizacji Zakonu Gwiazdy, poœwiêcaliœcie swoj¹ energiê uznaj¹c, ¿e Krishnamurti jest Nauczycielem Œwiata - czêœciowo lub ca³kowicie: ca³kowicie dla tych, którzy naprawdê szukaj¹, a tylko czêœciowo dla tych, których zadowalaj¹ ich w³asne pó³prawdy.

PrzygotowywaliÂście siĂŞ od osiemnastu lat i spĂłjrzcie, jak wiele przeszkĂłd piĂŞtrzy siĂŞ na drodze waszego zrozumienia, jak wiele powikÂłaĂą, jak wiele rzeczy trywialnych. Wasze przesÂądy, wasze lĂŞki, wasze autorytety, wasze koÂścioÂły nowe i stare - wszystko to, jak twierdzĂŞ, przeszkadza rozumieniu. Nie mogĂŞ wyraÂżaĂŚ siĂŞ jaÂśniej. Nie chcĂŞ, byÂście siĂŞ ze mnÂą zgadzali, nie chcĂŞ, byÂście za mnÂą szli, chcĂŞ, byÂście zrozumieli to, co mĂłwiĂŞ.

To zrozumienie jest konieczne, bowiem wasza wiara was nie przeobrazi³a, a jedynie uwik³a³a; tak¿e dlatego, ¿e nie chcecie widzieÌ rzeczy takimi, jakie s¹. Chcecie mieÌ swych w³asnych bogów - nowych bogów zamiast starych, nowe religie zamiast starych, nowe formy zamiast starych - a wszystko to równie bezwartoœciowe, a wszystko to przes¹dy, ograniczenia, kule inwalidzkie. Zamiast dawnych duchowych rozró¿nieù macie nowe duchowe rozró¿nienia, zamiast dawnych religijnych wyznaù macie nowe wyznania. ¯ycie duchowe was wszystkich zale¿y od kogoœ innego; od kogoœ innego zale¿y wasze szczêœcie i oœwiecenie. I choÌ przygotowywaliœcie siê na moje przyjœcie przez osiemnaœcie lat, to gdy powiadam, ¿e te wszystkie rzeczy s¹ zbêdne, gdy powiadam, ¿e musicie wszystko to odrzuciÌ i w sobie szukaÌ oœwiecenia, chwa³y, czystoœci i nieskazitelnoœci jaŸni, nikt z was uczyniÌ tego nie chce. Mo¿e tylko nieliczni, ale bardzo, bardzo nieliczni.

Po co nam wiĂŞc organizacja?

Po co ludzie fa³szywi, hipokryci, mieliby iœÌ za mn¹, wcieleniem Prawdy? Proszê, pamiêtajcie, ¿e moje s³owa nie s¹ szorstkie czy nieprzyjazne, ale ¿e znaleŸliœmy siê w sytuacji, gdy musicie ujrzeÌ rzeczy takimi, jakimi s¹. Powiedzia³em rok temu, ¿e nie pójdê na kompromisy. Wówczas niewielu mnie s³ucha³o. W tym roku stawiam sprawê absolutnie jasno. Nie wiem, jak wiele tysiêcy na ca³ym œwiecie - cz³onków Zakonu - przez osiemnaœcie lat przygotowywa³o siê na moje przyjœcie, a teraz nie chce s³uchaÌ tego, co mówiê, w sposób bezwarunkowy, pe³ny.

Po co nam wiĂŞc organizacja?

Jak ju¿ powiedzia³em, celem moim jest uczyniÌ ludzi bezwarunkowo wolnymi; twierdzê bowiem, ¿e jedyna duchowoœÌ to nieskazitelnoœÌ jaŸni, która jest wieczna, to harmonia miêdzy rozumem a mi³oœci¹. Oto jest absolutna, bezwarunkowa Prawda, która jest samym ¿yciem. Dlatego chcê uczyniÌ cz³owieka wolnym, radosnym niczym ptak na czystym niebie, niczym nie obarczonym, niezale¿nym, a w tej wolnoœci pe³nym zachwytu. I ja, na którego przyjœcie przygotowywaliœcie siê przez osiemnaœcie lat, teraz powiadam, ¿e musicie byÌ wolni od tych wszystkich rzeczy, wolni od swych powik³aù i zagmatwaù. W tym celu niepotrzebna jest wam organizacja oparta na duchowej wierze. Po co nam organizacja dla piêciu czy dziesiêciu ludzi na œwiecie, którzy rozumiej¹, którzy walcz¹, którzy odrzucili wszystko, co trywialne? A ludziom s³abym i tak ¿adna organizacja nie mo¿e dopomóc w znalezieniu Prawdy. Prawda bowiem jest w ka¿dym cz³owieku; ona nie jest ani daleko ani blisko; ona wiecznie jest tutaj.

Organizacja nie mo¿e was wyzwoliÌ. Nikt z zewn¹trz nie mo¿e was wyzwoliÌ; nie mo¿e was wyzwoliÌ ¿adna zorganizowana religia, ¿adne z³o¿enie siebie w ofierze dla sprawy; nie mo¿e was wyzwoliÌ ¿adne dopasowanie siê do organizacji ani pogr¹¿enie siê w pracy. Pisz¹c listy u¿ywacie maszyny do pisania, ale nie stawiacie jej na o³tarzu i nie oddajecie jej czci. A tak w³aœnie postêpujecie gdy organizacje staj¹ siê dla was najwa¿niejsze. "Ilu ona liczy cz³onków?" - oto pierwsze pytanie zadawane mi przez wszystkich dziennikarzy. "Ilu ma Pan wyznawców? Na podstawie ich liczby ocenimy, czy to, co Pan mówi, jest prawd¹ czy fa³szem". Nie wiem, ilu ich jest. Nie obchodzi mnie to. Jak powiedzia³em, gdyby choÌ jeden cz³owiek zyska³ wolnoœÌ, to by wystarczy³o.

Wyobra¿acie sobie, ¿e tylko pewni ludzie dzier¿¹ klucz do Królestwa Szczêœcia. Nikt go nie dzier¿y. Nikt nie jest do tego upowa¿niony. Ten klucz to wasza w³asna jaŸù i jedynie w rozwoju, oczyszczaniu i nieskazitelnoœci tej jaŸni jest Królestwo Wiecznoœci.
Zrozumcie zatem, jakim absurdem jest ca³a ta wzniesiona przez was struktura, poszukiwanie pomocy z zewn¹trz, uzale¿nienie od innych swego dobrego samopoczucia, swego szczêœcia, swej si³y. ZnaleŸÌ to wszystko mo¿ecie tylko w sobie.

Po co nam wiĂŞc organizacja?

Przywykliœcie do tego, by wam mówiono, jak dalece jesteœcie zaawansowani, jaki jest wasz duchowy stan. Jak¿e to dziecinne! Któ¿ oprócz was samych powiedzieÌ wam mo¿e, czy wewn¹trz jesteœcie piêkni czy brzydcy? Któ¿ oprócz was samych powiedzieÌ wam mo¿e, czy jesteœcie nieskazitelni? Jesteœcie w tych sprawach niepowa¿ni.

Po co nam wiĂŞc organizacja?

Ale ci, którzy naprawdê chc¹ zrozumieÌ, którzy usi³uj¹ znaleŸÌ to, co wieczne, bez pocz¹tku i bez koùca, ci pójd¹ razem z wiêksz¹ moc¹ i zagro¿¹ wszystkiemu, co nieistotne, z³udom, cieniom. I skupi¹ siê, stan¹ siê p³omieniem, bowiem oni zrozumieli. Takie grono musimy stworzyÌ i to jest moim celem. Bowiem z tego prawdziwego zrozumienia powstanie prawdziwa przyjaŸù. Bowiem z tej prawdziwej przyjaŸni - jakiej zapewne nie znacie - powstanie prawdziwa wspó³praca ze strony ka¿dego. A to nie z powodu autorytetu, nie dla zbawienia, nie by poœwiêcaÌ siê dla sprawy, ale dlatego, ¿e naprawdê rozumiecie, a zatem mo¿ecie ¿yÌ w wiecznoœci. Jest to coœ wiêkszego od wszystkich przyjemnoœci, od wszelkiego poœwiêcenia.
Oto parê powodów, dla których, po dwuletnim g³êbokim namyœle, podj¹³em t¹ decyzjê. Nie jest to chwilowy impuls. Nikt mnie do tego nie namówi³ - w takich sprawach namowom nie ulegam. Przez dwa lata o tym myœla³em, powoli, starannie, cierpliwie i teraz zdecydowa³em, jako jego Naczelnik, Zakon rozwi¹zaÌ. Wy mo¿ecie utworzyÌ inn¹ organizacjê i oczekiwaÌ kogoœ innego. Mnie to nie obchodzi, tak jak nie obchodzi mnie tworzenie nowych klatek i nowych do tych klatek dekoracji. Interesuje mnie jedynie to, by uczyniÌ ludzi absolutnie, bezwarunkowo wolnymi.


PowyÂższy tekst zaczerpniĂŞto ze strony Dzieje Religii, Filozofii i Nauki Wojciecha Sady
TytuÂł oryginaÂłu: The Dissolution of the Order of the Star. Ommen: Star Publishing Trust 1929, 14 s.
TÂłumaczenie z angielskiego Wojciech Sada
ZdjĂŞcie Jiddu Krishnamurtiego pochodzi z zasobĂłw Wiki Commons, zostaÂło udostĂŞpnione przez BibliotekĂŞ Kongresu USA i nie jest chronione prawami autorskimi



post VAV EL z http://kodczasu.ronus.pl/forum/viewtopic.php?p=31409#31409
http://www.schodamidonieb...swoje&Itemid=57
Zapisane

WierzĂŞ w sens eksploracji i poznawania Âżycia, kolekcjonowania wraÂżeĂą, wiedzy i doÂświadczeĂą. Tylko otwarty i swobodny umysÂł jest w stanie odnowiĂŚ Âświat
east
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Wiadomości: 620


To jest Âświat wedÂług Ciebie i wedÂług mnie


Zobacz profil
« Odpowiedz #3 : Luty 06, 2010, 14:20:50 »

NiezwykÂły czÂłowiek. I bardzo wiele racji w tym, o czym pisze. KaÂżdy czÂłowiek powinien mieĂŚ prawo do takiej wolnoÂści  i Âżadna organizacja nie powinna temu czÂłowiekowi niczego dyktowaĂŚ. Co wiĂŞcej - sami powinniÂśmy uwolniĂŚ siĂŞ od struktur organizacji.
Ale jak w tym kontekÂście brzmi prawda ( o ile to jest prawda ) " czÂłowiek to istota spoÂłeczna " ?

Jak traktowaĂŚ SAMOORGANIZACJÊ  ?
Ten nauczyciel daje pewne wskazĂłwki  "WyobraÂżacie sobie, Âże tylko pewni ludzie dzier¿¹ klucz do KrĂłlestwa SzczĂŞÂścia. Nikt go nie dzierÂży. Nikt nie jest do tego upowaÂżniony. Ten klucz to wasza wÂłasna jaŸù i jedynie w rozwoju, oczyszczaniu i nieskazitelnoÂści tej jaÂźni jest KrĂłlestwo WiecznoÂści.
Zrozumcie zatem, jakim absurdem jest ca³a ta wzniesiona przez was struktura, poszukiwanie pomocy z zewn¹trz, uzale¿nienie od innych swego dobrego samopoczucia, swego szczêœcia, swej si³y. ZnaleŸÌ to wszystko mo¿ecie tylko w sobie."


Bardzo ciekawe co Krishnamutri miaÂł na myÂśli mĂłwiÂąc  :
"Mam, jak powiedzia³em, tylko jeden cel: uczyniÌ cz³owieka wolnym, pchn¹Ì go ku wolnoœci, pomóc mu wyzwoliÌ siê od wszelkich ograniczeù, bo tylko to da mu wieczne szczêœcie, to nieuwarunkowane urzeczywistnienie siebie. "

"Wyzwolenie od wszelkich ograniczeĂą  " byÂłoby "nice", ale czy mowa tu rĂłwnieÂż o ograniczeniach zwiÂązanych na przykÂład z potrzebami ciaÂła , a w tym jedzenia czy picia lub np ochrony przed mrozem ? Wspomniane ograniczenia jednak SAMO-ORGANIZUJÂĄ nasze Âżycie w okreÂślony sposĂłb wymuszajÂąc na nas okreÂślone zachowanie . Aby zdobyĂŚ jedzenie musimy pracowaĂŚ, albo wyhodowaĂŚ sobie poÂżywienie sami.
Od¿ywianie siê pran¹ by³oby tu jakimœ rozwi¹zaniem, ale musia³oby byÌ efektywne, proste i bezwysi³kowe, aby op³aca³o siê na nie przejœÌ.
Zapisane

..  " wszystkie te istnienia, ktĂłre CiĂŞ otaczajÂą sÂą w Tobie " naucza   Mooji -  " sÂą w Twoim umyÂśle, sÂą w  Twojej ÂświadomoÂści . Wydaje Ci siĂŞ , Âże patrzysz na inne ludzkie umysÂły , ale wszystkie te umysÂły egzystujÂą w Tobie poniewaÂż Ty jesteÂś tym, ktĂłry je postrzega. TO JEST ÂŚWIAT WEDÂŁUG CIEBIE "
Strony: 1   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap
BlueSkies design by Bloc | XHTML | CSS

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

cybersteam apelkaoubkonrad692 cinemak rekogrupastettin julandia