Choose fontsize:
small
normal
big
large
Forum
Home
Custom
TP
Witamy,
Go¶æ
.
Zaloguj siê
lub
zarejestruj
.
1 Godzina
1 Dzieñ
1 Tydzieñ
1 Miesi±c
Zawsze
Strona g³ówna
Pomoc
Search
Zaloguj siê
Rejestracja
>
Kluczem do zrozumienia jest wiedza
>
Kluczem do zrozumienia jest wiedza
>
Kluczem do zrozumienia jest wiedza
Strony:
1
Do do³u
« poprzedni
nastêpny »
Drukuj
Autor
W±tek: Kluczem do zrozumienia jest wiedza (Przeczytany 8081 razy)
0 u¿ytkowników i 1 Go¶æ przegl±da ten w±tek.
Micha³-Anio³
Moderator Globalny
Ekspert
Wiadomo¶ci: 669
Nauka jest tworem mistycznym i irracjonalnym
Kluczem do zrozumienia jest wiedza
«
:
Czerwiec 11, 2010, 23:34:27 »
Kluczem do zrozumienia jest wiedza ale wcale nie ta specjalistyczna skupiaj±ca siê tylko na w±skich specjalizacjach "elit",u¿ywaj±cych ¿argonu pseudo naukowego, do t³umaczenia prostych zjawisk, komplikuj±cych prostotê do granic absurdu, ale wiedza ogólna, wrêcz interdyscyplinarna , co nie oznacza ¿e powierzchowna ,oczywi¶cie by poruszaæ siê po mie¶cie wystarczy znaæ kilka zasad i korzystaæ z wyznaczonych do tego celu ci±gów komunikacyjnych , lecz czy bêdziemy mogli wykazaæ siê zrozumieniem otaczaj±cych nas zale¿no¶ci?
Nowe dziedziny nauki, takie jak fizyka kwantowa oraz badanie dziedziczno¶ci poza genowej zrewolucjonizowa³y podej¶cie do zrozumienia naszego zwi±zku miêdzy
umys³em i materi±, rzucaj±c wyzwanie uznanym naukowym teoriom,zmuszaj±c nas do poszukiwania nowych odpowiedzi na dawno zadane pytania .
Bardzo dobrym przyk³adem jest forum ¦wiêtej geometrii , tematy tu poruszane wydaj± siê czasami bardzo odleg³e od g³ównego w±tku, ale ¶wiêta geometria "potrafi" byæ tym ³±cznikiem wielu nieraz skrajnie odleg³ych zagadnieñ . Jest ona w³a¶nie tym kluczem za pomoc± którego mo¿emy po³±czyæ wydawa³o by siê odleg³e dziedziny nauki, takich jak na przyk³ad :fizyka i psychologia , ezoteryka , biologia czy nawet polityka . Informacje które wydawa³o by siê ¿e nie maj± ¿adnego wspólnego punktu odniesienia nabieraj± nagle innego wymiaru,kiedy odnajdziemy dla nich wspólny mianownik.Mo¿na rozmawiaæ o ezoteryce z punktu widzenia fizyka, o budowie wszech¶wiata w odniesieniu do badañ nad wi±zaniami miêdzy atomowymi czy wrêcz subatomowymi.Korelacje w opisie naszej rzeczywisto¶ci w oparciu o ca³± t± wiedzê nie by³aby mo¿liwa bez z³otego podzia³u, figur platoñskich, ci±gu Fibonacciego ,czy fraktalnego opisu materii a nawet ¶wiadomo¶ci ,wszyscy w koñcu jeste¶my czê¶ci± ca³o¶ci.W trakcie naszego ¿ycia wymieniamy siê materialnie po przez procesy zachodz±ce w naszych organizmach jak i mentalnie dziel±c siê naszymi my¶lami choæby na tym forum, ka¿da chwila naszego ¿ycia sk³ada siê w³a¶nie z takiej wspólnoty fizycznej i duchowej czy tego chcemy czy nie.
Teorie w oparci o które budujemy wizje tego ¶wiata s± wrêcz be³kotem je¶li nie potrafimy ich wszystkich po³±czyæ w jedn± ca³o¶æ a t± ca³o¶ci± jest zrozumienie .
Nad teori± wszystkiego pracowali wielcy tego ¶wiata, próbê podj±³ Einstein, ale wielu by³o przed nim i wielu bêdzie próbowa³o dalej,lecz t± prawdê musi odkryæ ka¿dy cz³owiek samodzielnie bo nie ma innego sposobu zrozumienia naszej rzeczywisto¶ci.Nie u³atwiaj± nam zadania ró¿nice w sposobie interpretacji czy sposoby formu³owania opisów zagadnieñ przez ich badaczy , nawet w¶ród fizyków mo¿na zaobserwowaæ efekt wie¿y Babel choæ dla osoby niezorientowanej wydaje siê ¿e niema problemów z ich wzajemn± komunikacj± .
Problemem jest jednak brak normalizacji sposobu opisu badanych zagadnieñ.
Panaceum wed³ug ¶wiata nauki ma byæ renormalizacja, lecz tak naprawdê jest to kolejny sposób na skomplikowanie i tak trudnych w interpretacji opisów czy równañ fizyczno-matematycznych,nie mówi±c o oceanie zjawisk które wymykaj± siê jakiejkolwiek klasyfikacji takich choæby jak: paradoks pomiaru,sposobów w jaki natura ustala warto¶ci sta³e,ciemna energia i masa która stanowi ponoæ 95%masy wszech ¶wiata,mo¿na tak wymieniaæ bez koñca .
W³a¶nie dlatego tak wa¿na jest próba zrozumienia otaczaj±cej nas struktury któr± nazywamy swoim ¿yciem. By j± zrozumieæ musimy zbadaæ wiele ¶cie¿ek, by na ka¿dej z nich znale¼æ jaki¶ okruch wiedzy który pos³u¿y nam do budowy obrazu rzeczywisto¶ci i u³atwi dostrze¿enie pe³nego obrazu ¶wiata u³atwiaj±c nam jego interpretacje i zrozumienie.Jest to proces niemaj±cy koñca, oraz posiadaj±cy w³asn± dynamikê dla ka¿dego z nas inn±.
«
Ostatnia zmiana: Czerwiec 15, 2010, 21:35:47 wys³ane przez Micha³-Anio³
»
Zapisane
Wierzê w sens eksploracji i poznawania ¿ycia, kolekcjonowania wra¿eñ, wiedzy i do¶wiadczeñ. Tylko otwarty i swobodny umys³ jest w stanie odnowiæ ¶wiat
Micha³-Anio³
Moderator Globalny
Ekspert
Wiadomo¶ci: 669
Nauka jest tworem mistycznym i irracjonalnym
Asembler Natury
«
Odpowiedz #1 :
Czerwiec 25, 2010, 18:38:58 »
Niewiele spraw wydaje siê równie tajemniczych i trudnych do wyobra¿enia, jak g³êbia mikro czy makro kosmosu. Mówi±c ¿e wszech¶wiat jest nieskoñczony, w³a¶ciwie co mamy na my¶li? Gdyby siê zastanowiæ nad takim stwierdzenie mo¿na doj¶æ do wniosku, ¿e nie przekazuje ono ¿adnej informacji, oprócz deklaracji naszej niewiedzy. A jednak s± ludzie, konkretnie matematycy, którzy zawodowo zajmuj± siê rzeczami nieskoñczonymi, niewymiernymi, wielo wymiarowymi czy te¿ nieprzeliczalnymi. Czas, który po¶wiêcaj± temu zajêciu, mo¿e siê wydawaæ niektórym ma³o produktywny, ale prawda jest taka, ¿e to w³a¶nie matematyka jest matk± wszystkich nauk i jednocze¶nie jêzykiem, którym pos³uguje siê sama Natura. Gdyby nie rozwinê³a siê zaawansowana matematyka, tzn. od poziomu rachunku ró¿niczkowego w górê, to praktycznie ¿adna ze zdobyczy technologicznych naszej cywilizacji nie mog³aby istnieæ. Fakt, ¿e w praktyce matematyka jest podstawowa wzglêdem innych ga³êzi nauki, doprowadza do konkluzji – to dziêki zg³êbianiu tajemnic liczby i operacji matematycznych powinni¶my móc ostatecznie rozszyfrowaæ zjawiska naturalne.
Prawdopodobnie z takiego za³o¿enia wychodzili staro¿ytni matematycy – Pitagoras, Tales, Archimedes – ci, których kojarzymy obecnie z fundamentalnymi twierdzeniami matematycznymi. Z biegiem czasu matematyka uleg³a zró¿nicowaniu. Powsta³y dziwne i niezrozumia³e dla nie wtajemniczonych systemy, sk³adaj±ce siê z nowych twierdzeñ i aksjomatów, np. geometria nieeuklidesowa w której suma k±tów trójk±ta nie wynosi dok³adnie 180 stopni, topologia wêz³ów. Wci±¿ jednak aktywna by³a grupa badaczy zwracaj±cych siê ku ¼ród³u, czyli poszczególnym liczbom i ich wzajemnym zale¿no¶ciom, w których dopatrywali siê oni istoty wszystkich zjawisk. W³a¶nie liczbom naturalnym, liczbom Fibonacciego, z³otej proporcji, pi itp. po¶wiêcony jest ten esej. W drugiej czê¶ci, czyli za miesi±c, zajmê siê matematycznymi teoriami wykorzystywanymi przez graczy gie³dowych (teoria Ganna i teoria Elliotta). Je¶li zanudzê Czytelnika, to bêdzie to wy³±cznie moja wina, gdy¿ matematyka nudna nie jest.
Pi
„Pi” to szesnasta litera greckiego alfabetu, liczba niewymierna 3,141592... Liczbê pi poznajemy jako pierwsz± w szkole – jako iloraz obwodu ko³a i jego ¶rednicy. „Pi” to równie¿ tytu³ i inspiracja niekomercyjnego filmu Darrena Aronofskiego. Bohater filmu Max Cohen jest stereotypowym naukowcem. Zamkniêty w sobie, po¶wiêcaj±cy ka¿d± woln± chwilê matematyce, zaniedbuj±cy doczesn± egzystencjê, prowadzi niekoñcz±c± siê walkê z migrenowymi halucynacjami oraz ... liczbami. Jego obsesj± jest odnalezienie regu³y w chaosie dziesiêtnego rozwiniêcia liczby pi. Max przekonany jest, ¿e ¶wiatem rz±dz± regu³y matematyki, objawiaj±ce siê w wahaniach kursów walut, strukturze p³atków ¶niegu, kszta³cie galaktyk. S³owem wierzy on, ¿e matematyka jest prawdziwym jêzykiem Natury, a wszystko to co postrzegamy jako przypadkowe i chaotyczne, mo¿na w rzeczywisto¶ci zrozumieæ i przewidzieæ. Max, jak ka¿dy wspó³czesny naukowiec posiada komputer (Euclid), przy pomocy którego analizuje sekwencjê cyfr w liczbie pi. Z dnia na dzieñ przeczuwa, ¿e jest coraz bli¿ej poznania odpowiedzi, a im bli¿ej jest celu, tym powa¿niejsze i bardziej groteskowe staj± siê jego ataki migrenowe. Pewnego dnia komputer analizuj±c dane gie³dowe, niespodziewanie drukuje 216 cyfrow± liczbê, po czym zawiesza siê a jego procesor ulega przepaleniu. Ma to stanowiæ ostrze¿enie dla Maxa. Taka jest w³a¶nie kara, a mo¿e nagroda, za poznanie tajemnicy.
Max spotyka na swojej drodze ludzi, chc±cych wydobyæ od niego rozwi±zanie zagadki. Miêdzy innymi napotyka, niby przypadkiem w barze na Lennego – ¯yda studiuj±cego Kaba³ê. Aby zrozumieæ sytuacjê maj±c± dalej miejsce konieczne jest krótkie wprowadzenie. Otó¿ na Kaba³ê sk³adaj± siê ¿ydowskie pisma traktuj±ce o kosmosie, Bogu i miejscu cz³owieka na Ziemi. Charakterystyczne dla Kaba³y jest przypisywanie konkretnym literom alfabetu hebrajskiego cyfr. Dziêki temu ka¿dy wyraz posiada swój odpowiednik liczbowy identyfikuj±cy jego powi±zania z innymi s³owami i okre¶leniami. Z³o¿ony i hermetyczny system rozumienia okre¶lany jest jako Gematria. Na przyk³ad s³owo „ojciec” odpowiada liczbie 3, „matka” to 41. Je¶li zsumujemy obie liczby, wówczas otrzymamy 44. Jak s±dzisz, czemu odpowiada ta liczba? Takich zwi±zków jest w Kabale wiêcej. Lenny pokazuje Maxowi znaczenie dwóch innych okre¶leñ; „ogród w Edenie” posiada warto¶æ 144, za¶ „drzewo poznania” to 233. Có¿ z tego wynika? Otó¿ liczby 144 i 233 s± ze sob± blisko zwi±zane i bardzo charakterystyczne. S± to kolejne liczby ci±gu Fibonacciego, o którym w dalszej kolejno¶ci powiem wiêcej.
Max dowiaduje siê od Lennego o mistycznym imieniu Boga, które raczej nie przypadkowo ma t± sam± d³ugo¶æ co liczba wydrukowana wcze¶niej przez komputer. W Kabale zawarty jest model „Drzewa ¯ycia” – systemu dziesiêciu Sefirot, bêd±cych emanacjami Boga a jednocze¶nie cnotami mo¿liwymi do osi±gniêcia tu, na Ziemi. Uwa¿a siê, ¿e Sefiroty oraz ich wzajemne zwi±zki s± kluczem do psychiki cz³owieka. Cz³owiek, który opanuje dziesiêæ Sefirot, wespnie siê na górê drzewa ¿ycia i tym sposobem osi±gnie o¶wiecenie. Na ka¿dym z trzech poziomów drzewa ¿ycia znajduje siê cze¶æ rozga³êzieñ. Tak wiêc mamy 6*6*6=216 (666 to równie¿ Liczba Bestii) odga³êzieñ, które razem stanowi± snop mocy boskiej. Lenny, podobnie jak kilka innych postaci, próbuje zdobyæ 216 cyfrow± liczbê od Maxa. Jedyn± osob±, która nie jest zainteresowana poznaniem prawdy jest Sol, dawny nauczyciel Maxa. Sol mówi Maxowi o swoich w³asnych próbach rozszyfrowania zagadki pi, które niestety zakoñczy³y siê fiaskiem. Sol zarzuci³ poszukiwania, gdy odkry³ w pi samoreplikuj±cego siê, niebezpiecznego wirusa (umys³u). Oto jak t³umaczy on awariê komputera „Okre¶lone problemy powoduj±, ¿e komputer zawiesza siê w zamkniêtej pêtli. To w³a¶nie ta pêtla prowadzi do stopienia siê procesora. Chwilê przed awari±, staje siê on ¶wiadomy swojego istnienia.” Prawda jest pustk±, a pustka prowadzi do destrukcji. Nastêpnego dnia okazuje siê, ¿e Sol nie ¿yje. Przypuszczaæ mo¿na, ¿e podzieli³ on los komputera nale¿±cego do Maxa, chc±c dokoñczyæ pracê. Ten jednak nie zra¿a siê i dalej prowadzi poszukiwania prawdy. Na koniec, nie wiadomo czy w fantasmagorii czy te¿ w rzeczywisto¶ci wierci sobie dziurê w g³owie. W ostatniej scenie widzimy Maxa rozmawiaj±cego w dzieckiem w parku. Poniewa¿ jest on znany z umiejêtno¶ci b³yskawicznego liczenia w pamiêci, dziecko prosi go o podanie wyniku skomplikowanej operacji. Max nie potrafi przeprowadziæ obliczeñ.
Film „Pi” jest oczywi¶cie fikcj±, ale jak mówi sam re¿yser przeplatan± elementami prawdy (np. wyk³ad Lennego o Kabale). Z ca³± pewno¶ci± prawdziwa jest odwieczna fascynacja sam± liczb± pi. Na przyk³ad d³ugo¶æ obwodu piramidy podzielona przez podwójn± jej wysoko¶æ daje 3,14159 – liczbê pi z dok³adno¶ci± do pi±tego miejsca po przecinku, co jest tym bardziej dziwne, ¿e Egipcjanie nie znali pojêcia ko³a. Czy wiêc pojawienie siê pi w piramidach nazwaæ trzeba przypadkiem. Powiedzia³bym raczej, ¿e wspó³zale¿no¶ci±, gdy¿ taki w³a¶nie kszta³t, wynikaj±cy z okre¶lonego stosunku obwodu i wysoko¶ci powoduje specyficzne w³a¶ciwo¶ci piramidy, spo¶ród których najbardziej znane jest ostrzenie ¿yletek, czy te¿ konserwacja ¿ywno¶ci. Obecnie prowadzone s± naukowe badania nad w³a¶ciwo¶ciami Piramid i matematyczne nad liczb± pi. Ciekawostka jest wynik uzyskany przez profesora Yasumasa Kanadê w 1997. Zamiast szukaæ powtarzaj±cych siê ci±gów w liczbie pi, zsumowa³ on czêsto¶æ wystêpowania poszczególnych cyfr w¶ród pierwszych 50 miliardów pozycji rozwiniêcia dziesiêtnego. Okaza³o siê najczê¶ciej wystêpuj±c± cyfr± jest 8, pó¼niej 4 2 7 0 5 9 1 6 3, przy czym cyfr 3 jest o 100000 mniej ni¿ 8. Trwaj± równie¿ pracê nad uzyskaniem mo¿liwie najd³u¿szego rozwiniêcia.
Oczywi¶cie mo¿emy sobie zadaæ pytanie o zasadno¶æ uzyskanej w ten sposób wiedzy. Mo¿liwe, ¿e proces badania tych zwi±zków prowadzi do obsesji i szaleñstwa, o czym wspomina Sol w filmie „Pi” a przestrzegaj± ¶redniowieczni Kabali¶ci. Naukowiec staje siê coraz mniej obiektywny, selektywnie wyszukuj±cy przejawy „swojej” liczby w otoczeniu i ignoruj±cy wszystkie inne, w efekcie dochodz±c do mylnego wniosku. Granica miêdzy z³udzeniem a prawd± jest bardzo cienka, tym bardziej, ¿e zaawansowana matematyka jest trudna do empirycznego zweryfikowania i sprawdzenia, czy wynik przystaje do rzeczywisto¶ci. Prawda zawarta w liczbach pokroju pi nie jest z³udzeniem, o czym przekona siê Czytelnik w nastêpnym rozdziale.
Fibonacci i z³oty podzia³
Pora dowiedzieæ siê, co znacz± liczby 144 i 233. W tym celu wyobra¼my sobie, ¿e hodujemy króliki. Zasady naszego eksperymentu mentalnego s± proste: zaczynamy od jednej pary, ka¿da samica królika wydaje na ¶wiat potomstwo w miesi±c po kopulacji; konkretnie jednego samca i jedn± samicê. W miesi±c po urodzeniu królik mo¿e przyst±piæ do reprodukcji. Jak w takiej sytuacji, bêdzie wygl±da³ rozwój naszej farmy, ile par królików bêdzie liczy³a po jednym roku? Przy koñcu pierwszego miesi±ca mo¿emy siê spodziewaæ krótkiego sparingu w pierwszej parze królików. Pod koniec drugiego miesi±ca samica urodzi parê m³odych, tak wiêc na farmie bêd± ju¿ dwie pary. W trzecim miesi±cu bêdziemy mieli ju¿ trzy pary, gdy¿ pierwsza samica wyda na ¶wiat kolejne potomstwo, a urodzone wcze¶niej przyst±pi do kopulacji itd. W ³atwy sposób mo¿na obliczyæ, ¿e liczebno¶ci w kolejnych miesi±cach bêd± wynosiæ 1,1,2,3,5,8,13,21,34...Czy widzisz, w jaki sposób mo¿na rozszyfrowaæ ten ci±g? Kolejne jego elementy stanowi± sumê dwóch wcze¶niejszych np. 21 = 13 + 8. Szereg liczb obrazuj±cy m.in. rozród królików nosi nazwê ci±gu Fibonacciego. Jego twórca by³ w samej rzeczy najs³ynniejszym matematykiem epoki ¶redniowiecza ale prawdopodobnie nie spodziewa³ siê, ¿e w³a¶nie to odkrycie przyniesie mu nie¶miertelno¶æ. Wzmiankê o ci±gu odnalaz³ na marginesie ksiêgi „Liber Abaci” Fibonacciego inny matematyk. Pó¼niej okaza³o siê, ¿e ta banalna z pozoru zale¿no¶æ opisuje szereg zjawisk naturalnych (opisuje kszta³ty i procesy fizyczne), a ponadto ¶ci¶le wi±¿e siê z geometri± i sztuk± (zjawiska oparte na nim sprawiaj± s± atrakcyjne dla ludzkich zmys³ów). Z tego powodu, spo¶ród wszystkich ci±gów geometrycznych, ci±g Fibonacciego okaza³ siê najbardziej istotny. Po kolei jednak. Jak powiedzia³em jego podstawow± w³asno¶ci± jest to, ¿e ka¿da liczba (pocz±wszy od trzeciej) jest sum± dwóch liczb poprzedzaj±cych. To nie wszystko. Je¶li podzielimy dowoln± liczbê ci±gu przez liczbê j± poprzedzaj±c± wówczas otrzymamy iloraz oscyluj±cy wokó³ 1,61804 - znany w geometrii jako z³ota proporcja, zapisywana przy pomocy 21 litery alfabetu greckiego „phi” (im wiêksze liczby dzielimy, tym iloraz jest bli¿szy z³otej proporcji). Odcinek podzielony na dwie czê¶ci zgodnie z zachowaniem regu³ z³otej proporcji to taki, w którym wiêksza czê¶æ pozostaje w takiej samej relacji do mniejszej, jak ca³o¶æ do wiêkszej. Tylko jedna proporcja pozwala na taki podzia³ odcinka - jest to w³a¶nie z³ota proporcja, czyli liczba phi. Aby zrozumieæ zwi±zek miêdzy królikami i odcinkami geometrycznymi wystarczy wyobraziæ sobie, ¿e dowolny odcinek dzielimy na dwa przy u¿yciu z³otej proporcji, a nastêpnie uk³adamy odcinki na linii w kolejno¶ci od najkrótszego do najd³u¿szego. Suma pierwszego i drugiego daje trzeci, pierwszy mo¿na ponownie podzieliæ, trzeci z drugim daje czwarty itd. Mo¿na powiedzieæ, ¿e ci±g Fibonacciego jest przeniesieniem z³otej proporcji na zbiór liczb naturalnych (liczb bêd±cych wielokrotno¶ci± liczby 1). Aby otrzymaæ dok³adn± liczbê phi na drodze obliczeñ matematycznych nale¿y rozwi±zaæ nastêpuj±ce równanie kwadratowe phi*phi = phi + 1. Nie wnikaj±c w szczegó³y, po jego rozwi±zaniu otrzymujemy dwie warto¶ci, czyli dwa punkty zerowe przeciêcia funkcji f(x) = phi*phi - phi - 1. Drug± oprócz phi= (sqrt(5)+1)/2 jest 0,618033 czyli (sqrt(5)-1)/2 (czyli równie¿ 1-phi), która to liczba stanowi proporcjê mniejszego odcinka do wiêkszego. Warto wiedzieæ, ¿e z³ota proporcja istnia³a daleko przed greckim matematykiem Pitagorasem, któr± j± spopularyzowa³. Najstarsza wzmianka o phi jako o „¶wiêtej proporcji” siêga 1650 rok p.n.e kiedy to spisano w Egipcie papirus Rhinda opisuj±cy konstrukcjê Wielkiej Piramidy w Gizie. Po tych nieco teoretycznych rozwa¿aniach czas pokazaæ miejsce liczby phi i ci±gu Fibonacciego w przyrodzie.
Najbli¿sze nam liczby Fibonacciego to 1,2 i 5, piêæ palców u ka¿dej rêki, dwie koñczyny górne i dwie dolne, piêæ zmys³ów, trzy wypustki g³owy (dwoje uszu i nos), trzy otwory g³owy (dwoje oczu i usta) i pojedyncze organy, których nie muszê wymieniaæ. W tym schemacie identycznych czê¶ci cia³a brakuje liczby 4, a nawet je¶li uznamy cztery koñczyny za nale¿±ce do tej samej kategorii, to znacznie wiêcej znajdziemy w naszym ciele liczb 5. Poza tym, u wiêkszo¶ci ludzi wysoko¶æ do pêpka stanowi 0,618 ³±cznej wysoko¶ci, co zauwa¿y³ i naszkicowa³ Leonardo da Vinci. Je¶li zmierzymy d³ugo¶æ poszczególnych ko¶ci palców wówczas ich proporcje bêd± równie¿ oscylowa³y wokó³ liczby phi.
Najbardziej efektownym przejawem istnienia z³otej proporcji w ¶wiecie zwierz±t s± zapewne muszle, których kszta³t uk³ada siê zgodnie z przebiegiem tzw. Spirali Fibonacciego. Aby matematycznie uzyskaæ tak± spiralê nale¿y przeprowadziæ resekcjê zgodnie ze z³otym podzia³em w dwóch wymiarach przestrzeni. Wyobra¼my sobie odcinek podzielony na dwa mniejsze w ten sposób, ¿e mniejszy ma siê tak do wiêkszego, jak wiêkszy do ca³o¶ci. Odcinek wiêkszy staje siê bokiem kwadratu, który dorysowujemy, za¶ odcinek mniejszy tworzy wraz z drugim bokiem tego kwadratu prostok±t. W efekcie otrzymujemy prostok±t, podzielony ma kwadrat i mniejszy prostok±t. Nastêpnie dzielimy mniejszy prostok±t w identyczny sposób i postêpujemy tak, a¿ do utraty rozdzielczo¶ci na kartce papieru. Teraz w ka¿dym kwadracie zakre¶lamy æwiartkê okrêgu, o promieniu równym d³ugo¶ci boku, a po po³±czeniu wszystkich æwiartek otrzymujemy gotow± spiralê. Przygl±daj±c siê tej spirali i muszli ¶limaka, od razu zauwa¿amy wyra¼ne podobieñstwo. Z³ota spirala wystêpuje w wiêkszo¶ci kszta³tów muszli ¶limaków czy ostryg. Wszystko dlatego, ¿e im s± one wiêksze tym szybciej rosn±, podobnie jak powiêksza siê nasza hodowla królików.
Ci±g Fibonacciego i z³ote proporcje s± bardzo dobrze widoczne równie¿ w ¶wiecie flory. Zjawisko zwane spiraln± filotaksj± cechuje bardzo wiele gatunków drzew i ro¶lin. W przypadku drzew chodzi tutaj o strukturê ga³êzi uk³adaj±cych siê spiralnie wokó³ pnia, w ¶wiecie ro¶lin mamy na my¶li li¶cie. Gdyby ponumerowaæ ga³êzie zgodnie z wysoko¶ci± na jakiej wyros³y wówczas oka¿e siê, ¿e liczba ga³êzi s±siaduj±cych pionowo jest liczb± Fibonacciego, a ponadto liczba ga³êzi pomiêdzy ga³êziami s±siaduj±cymi pionowo równie¿ jest liczb± Fibonacciego. Je¶li spojrzymy w dó³ na ro¶linê wówczas zauwa¿ymy, ¿e li¶cie wzajemnie siê nie zas³aniaj±, co umo¿liwia maksymalne wykorzystanie energii s³oñca oraz zebranie najwiêkszej ilo¶ci deszczu, który sp³ywa po li¶ciach do pnia i korzenia. Regu³a spiralnej filotaksji umo¿liwia ponadto maksymalne wykorzystanie posiadanego miejsca. Jest równie¿ uniwersalna i niezale¿na od wielko¶ci ro¶liny.
Odmiany ro¶lin ró¿ni± siê wspó³czynnikiem filotaksji, ale niezmiennie wystêpuje w nim liczba Fibonacciego. Kwiaty wielu ro¶lin podlegaj± „regule” Fibonacciego, np. lilie i irysy maj± 3 p³atki, niektóre astry 21 p³atków. Podobnie jak w to ma miejsce w przypadku ga³êzi i li¶ci, wystêpuj± odchylenia od tej zasady, aczkolwiek ¶rednie s± zawsze bardzo bliskie liczbom Fibonacciego. Bardzo dobrym reprezentantem regu³y Fibonacciego jest swojski s³onecznik. Wykazuje on spiraln± filotaksjê jak równie¿ jego pestki u³o¿one s± wzd³u¿ logarytmicznych krzywych biegn±cych grupami w ró¿nych kierunkach. Liczba krzywych w ka¿dej grupie jest liczb± Fibonacciego, za¶ liczba grup równie nale¿y do ci±gu Fibonacciego. Nie wszystkie gatunki ro¶lin dzia³aj± zgodnie z ci±giem Fibonacciego i zasad± spiralnej filotaksji. Niektóre na przyk³ad funkcjonuj± w oparciu o ci±g Lucasa, tworzony dok³adnie tak jak Fibonacciego, tyle tylko, ¿e pierwszymi wyrazami ci±gu s± liczby 2 i 1 (nastêpna 7,9,16). Ze ¶wiata ro¶lin siêgn±æ mo¿na do Wszech¶wiata: fale radiowe wysy³ane przez pulsary odpowiadaj± liczbom Fibonacciego, periodyczno¶æ wystêpowania plam na s³oñcu wynosi niemal dok³adnie 5 razy pierwiastek z 5.
Skoro z³oty podzia³ i liczby Fibonacciego wystêpuj± tak czêsto w przyrodzie, spodziewaæ siê mo¿na, ¿e zagoszcz± one równie¿ w sztuce, bêd±cej imitacj± i czerpi±cej kryteria piêkna w³a¶nie z natury. Jak wykaza³y eksperymenty psychologiczne, badani spo¶ród ró¿nych prostok±tów wybieraj± najczê¶ciej te, odpowiadaj±ce z³otej proporcji (takich, dla których proporcja boków wynosi 1,618). Z³ote proporcje wykorzystywano bardzo chêtnie od wieków, w celu uzyskania harmonii i piêkna w architekturze. Jak pisa³em liczbê phi wykorzystano przy budowie Wielkiej Piramidy w Gizie. Proporcj± pos³u¿ono siê równie¿ przy budowie Partenonu w Atenach. W tym ostatnim wyra¼nie widaæ wspó³wystêpuj±ce kszta³ty prostok±tów, takich jak ten, który stworzyli¶my przy kre¶leniu Spirali Fibonacciego. Pó¼niej, z³ot± proporcjê stosowano przy budowie katedr zwanych gotyckimi. Obecnie jest równie chêtnie stosowana przez architektów jak niegdy¶. Spo¶ród artystów stosuj±cych phi wymieniæ nale¿y Albrechta Durera, Georgesa Seurata, Paula Signaca oraz oczywi¶cie Leonarda da Vinci (warto przyjrzeæ siê obrazowi „Madonna z dzieci±tkiem”). S³ynny Stradivarius korzysta³ ze z³otego podzia³u podczas konstruowania swoich najlepszych wiolonczeli. W artykule zamieszczonym w roku 1996 w pi¶mie American Scientist Mike Kay pisze o tym, ¿e wiêkszo¶æ z sonat Mozarta podzielona by³a na dwie czê¶ci dok³adnie z zachowaniem z³otej proporcji. Na pytanie, czy Mozart robi³ to intuicyjnie czy ¶wiadomie (gdy¿ by³ zafascynowany matematyk±) nie poznamy raczej odpowiedzi. Inni badacze odnajdowali z³ote proporcje w Pi±tej Symfonii Beethovena oraz w muzyce takich wirtuozów jak Bartok, Debussy, Schubert i Satie.
Odnalaz³szy tyle przejawów ci±gu Fibonacciego oraz liczby phi w przyrodzie i sztuce nie mo¿na mieæ w±tpliwo¶ci, ¿e faktycznie „co¶ w tym jest”. Pozostaje otwarte pytanie, czy nie popadli¶my w przesadê próbuj±c dostrzec „phi” tam, gdzie go naprawdê nie ma lub jest, ale przypadkiem. W jednej ze scen filmu „Pi” Sol przestrzega Maxa, aby ten nie nagina³ faktów do przekonañ. Mo¿na przecie¿ liczyæ wszystkie wystêpuj±ce zdarzenia, by w¶ród nich przez przypadek odnale¼æ te liczby i zale¿no¶ci na których nam zale¿y. To, czy taka obserwacja jest warto¶ciowa zale¿y od liczby przypadków, które odrzucili¶my jako nie potwierdzaj±ce regu³y. Na nieszczê¶cie umys³ cz³owieka nie funkcjonuje jak komputer, selekcjonuje ju¿ w pierwszej fazie poznania, zauwa¿aj±c tylko te zdarzenia, na które osoba jest wewnêtrznie ukierunkowana. Tak wiêc kto¶, kto planuje zakup marki danego samochodu zacznie zauwa¿aæ wiêcej podobnych samochodów na ulicy ni¿ wcze¶niej, co utwierdzi go w przekonaniu, ¿e zakup bêdzie korzystny, bo przecie¿ wiêkszo¶æ nie powinna siê myliæ. Nie chodzi tutaj o to, aby negowaæ intuicjê, prze¶wiadczenie o istotno¶ci danego faktu, ale aby krytycznie weryfikowaæ, z równ± si³± akceptowaæ fakty, jak i odrzucaæ. W jedn±, czy w drug± stronê pójdziemy, krytykanctwa lub nierealnego optymizmu nie odnajdziemy Prawdy.
Cykle na gie³dzie
Spo¶ród znanych nam, ogólnych w³a¶ciwo¶ci naszej rzeczywisto¶ci, najbardziej charakterystyczne jest wystêpowanie cykli - od nich te¿ zaczniemy nasz± interdyscyplinarn± wêdrówkê. Ju¿ Christiaan Huygens, holenderski fizyk urodzony w 1629 roku twierdzi³, ¿e ¶wiat³o nie jest strumieniem cz±stek, jak wcze¶niej uwa¿ano, lecz fal±. Pó¼niej pokazano, ¿e równie¿ cz±stki elementarne posiadaj± cechy zarówno falowe jak i korpuskularne. Konsekwencj± tego jest ogólne stwierdzenie, ¿e nasz ¶wiat, ten widzialny i znacznie obszerniejszy niewidzialny, jest efektem splotu, mówi±c fachowo interferencji fal o ró¿nych d³ugo¶ciach i czêstotliwo¶ciach.
Co za tym idzie, cykliczno¶æ i okresowo¶æ jest równie¿ charakterystyczna dla organizmów ¿ywych i procesów w których uczestnicz±. W artykule mówiæ bêdziemy o gie³dzie papierów warto¶ciowych jako przyk³adzie systemu tworzonego przez jednostki ludzkie, ich nastroje, cykle biologiczne, procesy my¶lenia itp. O ile jednak ju¿ pojedyncza jednostka jest bardzo z³o¿onym systemem, o tyle zachowanie zbiorowo¶ci z rzadka bywa przewidywalne. Wyobra¼my sobie setki tysiêcy nak³adaj±cych siê cykli indywidualnych inwestorów na gie³dzie. Wypadkowa powinna byæ szumem, ale nim nie jest, poniewa¿ cykle inwestorów synchronizuj± siê ze sob± daj±c efekt tzw. „my¶lenia grupowego”. Jednym z pierwszych badaczy, który zainteresowa³ siê psychologi± my¶lenia grupowego by³ Le Bon, autor s³ynnej ksi±¿ki „Psychologia t³umu”. Pó¼niej temat podjê³a socjologia, ekonomia i psychologia spo³eczna (choæ tê ostatni± bardziej interesowa³o zachowanie cz³owieka grupie, mniej zachowanie samej grupy). Mimo prób sformalizowania zachowañ grupowych, nadal s± one niezrozumia³e, czasem ocieraj± siê nawet o ezoterykê. Mówi siê na przyk³ad o ¶wiadomo¶ci kolektywnej, umy¶le Gai, polu morfogenetycznym. Tematy te rozwin±³em w innych swoich artyku³ach, do których odsy³am zainteresowanego czytelnika (konkretnie "Cykle ¯ycia" i "Globalna ¦wiadomo¶æ"). Praktycy, miêdzy innymi gracze gie³dowi, z efektem my¶lenia grupowego na gie³dzie wi±¿± przede wszystkim istnienie cykli.
Zanim przejdziemy do szczegó³owego omówienia, odpowiedzmy sobie na pozornie proste pytanie: czym jest cykl i jak powstaje? Wydaje siê, ¿e podstawow± przyczyn± istnienia cyklu jest powszechne istnienie w przyrodzie negatywnych sprzê¿eñ zwrotnych. Negatywne, nie oznacza niekorzystne, lecz stabilizuj±ce. Na zasadzie negatywnego sprzê¿enia dzia³aj± na przyk³ad termostaty wyregulowane na utrzymywanie okre¶lonej temperatury pomieszczenia. Wzrost ponad ustalony poziom równowagi powoduje zamkniêcie zaworów doprowadzaj±cych ciep³± wodê do kaloryferów, spadek temperatury powoduje ich otwarcie i wiêkszy przep³yw. Negatywne sprzê¿enie oznacza wiêc odwrotnie proporcjonalny stosunek reakcji uk³adu do zmian wewnêtrznych. Uk³ady biologiczne sk³adaj± siê z tysiêcy takich sprzê¿eñ reguluj±cych poziom neurotransmiterów, cukru we krwi, szeroko¶ci ¼renicy itp. Adaptacja nie jest jednak dostatecznym warunkiem powstania cyklu. Oto dwa inne warunki. Cykliczno¶æ spowodowana jest przez opó¼nienie w dzia³aniu takiego sprzê¿enia - adaptacja nie jest natychmiastowa lecz przebiega stopniowo.
Ponadto, cykle s± regularnymi zegarami, czyli s± wywo³ywane przez bod¼ce powtarzalne. Idea nie jest prosta wiêc proszê o uwagê. Cykl wynika ze wspóistnienia dwóch wzajemnie ze sob± powi±zanych procesów, co wyja¶nia tzw. koewolucja. Cykle wielu elementów ¶rodowiska s± ze sob± ¶ci¶le po³±czone. Na przyk³ad wzrost ilo¶ci gatunku A ¿ywi±cego siê gatunkiem B, powoduje spadek ilo¶ci B, niedo¿ywienie populacji A, zmniejszenie liczby osobników A, zwiêkszenie liczby B itd. Jak widaæ, oba gatunki sprzê¿one s± ze sob± poprzez niekoñcz±ce siê oscylacje i de facto koewoluuj± staj±c siê w ka¿dym cyklu coraz doskonalsze. James Lovelock twierdzi nawet, ¿e dziêki koewolucji, która jest czym¶ innym ni¿ ewolucja, ukszta³towa³a siê ca³a biosfera Ziemi. Na podobnej zasadzie, jak omówione procesy ¶rodowiskowe sprzê¿one s± procesy wewnêtrzne.
W ten sposób omówi³em cykliczne zwi±zanie zjawisk na tym samym poziomie. Mamy te¿ do czynienia z hierarchi± cykli. Cykl oko³odobowy cz³owieka dopasowuje siê do cyklu wy¿szego rzêdu, jakim jest cykl dnia i nocy, a cykl oko³odobowy jest nadrzêdny w stosunku do cyklu 90 minutowego. Koewolucja systemów oraz hierarchia cykli wewn±trz tych systemów prowadz± do powstawania niezwykle skomplikowanych i z pozoru nie cyklicznych fluktuacji Dodatkowym powodem ma³ej przewidywalno¶ci s± wstrz±sy, o których bêdzie jeszcze mowa. Mimo to, ¼ród³em wszystkich obserwowalnych zjawisk s± cykle.
Podobne zjawiska zachodz± na gie³dzie. Poszczególni inwestorzy synchronizuj± siê z cyklem wy¿szego rzêdu organizmu grupowego, cyklu koniunkturalnego, w efekcie czego obserwujemy stabilne tendencje spadkowe (bessa) i tendencje wzrostowe (hossa). Mówi±c o cyklach wysokiego rzêdu nie sposób wspomnieæ o 11 letnim cyklu wystêpowania plam na S³oñcu, zsynchronizowanym z wystêpowaniem okresów susz, które z kolei maj± wp³yw na gospodarkê, a te na ceny akcji. Najd³u¿szym i najlepiej udokumentowanym cyklem d³ugim jest 54 letni cykl koniunkturalny odkryty przez rosyjskiego ekonomistê Miko³aja Kondratiewa, którego wystêpowanie stwierdzono na rynkach stóp procentowych, cen miedzi, bawe³ny, pszenicy, akcji i rynków hurtowych. Wiêkszo¶æ z mniej znanych cykli opisa³ Edward Dewey w swojej ksi±¿ce „Cycles: The Mysterious Forces that Trigger Event”. Autor wymienia na przyk³ad 9,6 letnie cykle dobrych po³owów atlantyckich, eksplozji populacji g±sienic, cen bawe³ny w USA; 9,2 letni cykl rynku kapita³owego, 22 letni cykl wojen toczonych w latach 1415-1930. Obserwuj±c podobieñstwo i powszechno¶æ cykli Dewey doszed³ do wniosku, ¿e istnieje co¶ w rodzaju pulsu Wszech¶wiata, dyktuj±cego nam, ma³ym ¿uczkom, co maj± robiæ i kiedy. Tymczasem gracze gie³dowi musz± przewidzieæ co zrobi± inni, by zrobiæ to wcze¶niej.
Recept± na sukces spekulacyjny jest wy³amanie siê z trendu, czyli kupno zanim ceny akcji osi±gn± dno i odbij± od niego, oraz sprzeda¿ przed maksymalnym pu³apem cen, kiedy to akcje s± trudno zbywalne, bo WSZYSCY chc± sprzedaæ i w efekcie zwiêkszonej poda¿y cena zaczyna spadaæ. Jedn± z metod, stosowanych w praktyce analizy technicznej, jest analiza cykli gie³dowych. Znajomo¶æ jej zasad nie daje oczywi¶cie gwarancji powodzenia. Odnosz±cy sukcesy inwestor dysponuje zazwyczaj wieloma metodami analizy danych gie³dowych, pomiêdzy którymi znajduje siê analiza cykli, oscylatory, analiza trendu, analiza fundamentalna itp.
Podstawowym ¼ród³em danych do celów analizy cykli jest wykres obrazuj±cy ceny akcji lub indeksów gie³dowych (ceny grup akcji) w kolejnych odcinkach czasu lub sesjach gie³dowych. Efekt, który widzimy na wykresie jest z³o¿eniem wielu ró¿nych procesów, w tym liniowych, cyklów o ró¿nych okresach (których pomiar dokonuje siê od do³ka do do³ka) i amplitudach. Niekiedy ceny uk³adaj± siê w wyra¼ne oscylacje, zazwyczaj jednak wyra¼ny cykl mo¿na uzyskaæ po ujawnieniu trendu liniowego ¶redni± krocz±c±, potraktowaniu danych analiz± Fouriera, analiz± spektraln± itp. Prawda musi byæ dostatecznie g³êboko ukryta, gdy¿ gie³da jest polem rywalizacji, w której przewagê zyskuj± inwestorzy potrafi±cy lepiej przewidywaæ przysz³o¶æ. G³ówn± zasad± podczas analizy cykli jest przechodzenie od dominuj±cych cykli d³ugich, obejmuj±ce wiele lat, po cykle ¶redniookresowe, od 9 do 26 tygodni, i cykle transakcyjne trwaj±ce oko³o cztery tygodnie (czyli 28 dni - cykl ksiê¿ycowy). Po wyznaczeniu cyklu wysokiego rzêdu, okre¶liæ mo¿na specyficzne zachowanie siê cyklu ni¿szego, zwane lew± lub praw± translacj±, a polegaj±ce na tym, ¿e je¶li cykl wy¿szego rzêdu jest w fazie wzrostowej, wówczas szczyt cyklu ni¿szego rzêdu przesuwa siê na prawo i vice versa. Od siebie doda³bym równie¿ zasadê, i¿ po pojawieniu siê dwóch regularnych i ³atwo rozpoznawalnych cykli, nastêpny powinien byæ zaburzony. W celu zapoznania siê z zaawansowanymi metodami analizy cykli proponujê lekturê podrêczników wydawanych przez WIG-Press.
Wstrz±sy i wspó³czynnik Fibonacciego
Cykliczno¶æ jest zachowawcz± cech± systemów dynamicznych. Jak powiedzieli¶my, oscylacje wokó³ poziomu równowagi s± powodowane przez proces negatywnego sprzê¿enia zwrotnego przywracaj±cego równowagê w systemie. Drug± cech± systemów jest oczywi¶cie rozwój, polegaj±cy na wej¶ciu na wy¿szy poziom równowagi w efekcie zadzia³ania dodatkowego czynnika. Z tzw. „wstrz±sem” mamy do czynienia, gdy si³a bod¼ca jest na tyle du¿a, i¿ chwilowa adaptacja nie jest mo¿liwa i konieczne jest ca³kowite przeorganizowanie systemu. Regularny cykl mo¿e ewoluowaæ, na sta³e zmieniaj±c swój okres i amplitudê. Mo¿e to mieæ miejsce, gdy spó³ka gie³dowa prezentuje bardzo pozytywne lub bardzo negatywne wyniki finansowe. I tutaj, jak pisze Tony Plummer, w „Psychologii rynków finansowych”, mamy do czynienia ze z³ot± spiral± i wspó³czynnikiem Fibonacciego, wynosz±cym w przybli¿eniu 1,618. Przypomnijmy sobie konstrukcjê z³otej spirali przy u¿yciu prostok±tów, których d³u¿szy bok pozostaje z krótszym w z³otej relacji. D³ugo¶æ ka¿dego kolejnego prostok±ta stanowi amplitudê jednego cyklu sinusoidalnej fali. Kolejne, nazwijmy to generacje fal, posiadaj± amplitudê mniejsz± o 2,618 od poprzedniej (1,618*1,618) oraz krótszy okres. Je¶li nasza intuicja jest skuteczna, to rynek reaguj±cy na wstrz±s powinien zmieniaæ swój przebieg zgodnie z mechanizmem spirali. Chc±c wyznaczyæ nowy poziom ceny na podstawie zaobserwowanego cyklu powinni¶my zastosowaæ nastêpuj±cy wzór Cena nowa = Cena w do³ku + (Cena maksymalna - Cena w do³ku) * 2,618 (lub :2,618 je¶li mamy do czynienia ze wstrz±sem negatywnym, np. og³oszeniem niekorzystnych wyników finansowych spó³ki), czyli przek³adaj±c to na potoczny jêzyk: wysoko¶æ nastêpnego cyklu jest iloczynem 2,618 i wysoko¶ci cyklu wcze¶niejszego. W ksi±¿ce Plummera znale¼æ mo¿na ca³± masê przyk³adów wystêpowania tej w³a¶nie proporcji lub proporcji pochodnych, czyli 1,618; 0,618, na walutowych rynkach amerykañskich i niemieckich. Powstaje tylko pytanie; na ile nasze obserwacje s± wybiórcze a na ile obiektywne. W pierwszej czê¶ci mówili¶my o podstawowym b³êdzie wystêpuj±cym w trakcie testowania hipotez, który polega³ na odnajdowaniu przypadków potwierdzaj±cych regu³ê i nie zauwa¿aniu sprzecznych z ni±. Byæ mo¿e inne mno¿niki, ni¿ 1,618 okaza³yby siê równie „magiczne”, gdyby tak wcze¶niej za³o¿yæ.
Trudno zaprzeczyæ, ¿e ca³a teoria ma charakter bardzo ezoteryczny i tajemniczy. Warto w tym miejscu przywo³aæ pogl±dy Georgija Gurd¿ijewa, który z gie³d± papierów warto¶ciowych nie mia³ prawdopodobnie nic do czynienia, a mimo to w podobny sposób definiuje prawa steruj±ce powstawaniem cykli i fal. Informacje, które tutaj przedstawiê pochodz± z ksi±¿ki ucznia Gurd¿ijewa, Piotra Demianowicza Uspieñskiego, pt. „Fragmenty nieznanego nauczania - w poszukiwaniu cudownego”. Otó¿ Gurd¿ijew opisywa³ rozwój i ewolucjê ró¿nych poziomów naszej rzeczywisto¶ci przy u¿yciu metafory muzycznej. Twierdzi³ on, ¿e „skala siedmiotonowa jest wzorem kosmicznego prawa, które zosta³o wypracowane przez pradawne szko³y i zastosowane w muzyce”. Swoj± teoriê ilustruje on rysunkiem odcinka, którego jeden odcinek odpowiada czêstotliwo¶ci 1000 hz a drugi odcinek podwojonej wibracji, czyli 2000 hz. Pomiêdzy koñcami odcinka umieszczone s± nuty do, re, mi, fa, sol, la, si, do stanowi±ce pe³n± oktawê. Nuty te nie dziel± oktawy w równych odcinkach, np. pomiêdzy mi i fa wystêpuje „opó¼niony wzrost”, podobnie jak pomiêdzy si i do. Ju¿ na pierwszy rzut oka widaæ (str. 179), ¿e opó¼niony wzrost dzieli odcinek na dwie czê¶ci zgodnie ze z³otym podzia³em. Najciekawsze jest to, ¿e Uspieñski w ¿adnym miejscu swojego wywodu nie wspomina o z³otym wspó³czynniku; on niejako wynika z zupe³nie innych za³o¿eñ. Gurd¿ijew zwraca uwagê na dodatkow± kwestiê, wstrz±s bêdzie mia³ trwa³y skutek, o ile nast±pi on dok³adnie w trakcie „interwa³u pomiêdzy mi i fa. Je¶li w tym momencie w³±czy siê odpowiednia energia dodatkowa, to oktawa bêdzie rozwija³a siê bez przeszkód...” (str.189)”. Jest to dodatkowa wskazówka dla inwestorów, wyczekiwanie okre¶lonego momentu i obserwacja otoczenia w poszukiwaniu „dodatkowej energii”, która mo¿e wywo³aæ odwrócenie lub pog³êbienie cyklu. Oczywi¶cie przedstawiony przeze mnie zwi±zek mo¿e byæ z³udzeniem, a jego stosowanie ryzykiem, ale na tym przecie¿ opieraj± siê spekulacje gie³dowe.
Teoria Ganna
W.D. Gann by³, obok R. N. Elliotta, jednym z najwybitniejszych twórców teorii gry gie³dowej wykorzystuj±cych do praktycznych celów liczby naturalne. W latach 30 Gann dorobi³ siê niema³ej fortuny, dziêki odkrytym przez siebie prawid³owo¶ciom. Po zakoñczeniu kariery maklera gie³dowego, Gann zaj±³ siê pisaniem ksi±¿ek i prowadzeniem kursów dla pocz±tkuj±cych adeptów sztuki spekulacji. Teoretyczne za³o¿enia systemu Ganna ju¿ na pierwszy rzut oka wydaj± siê bardzo ezoteryczne i tajemnicze. Plummer sugeruje, ¿e sam autor nie do koñca wiedzia³ dlaczego opracowane przez niego metody sprawdzaj± siê w praktyce. Przede wszystkim wierzy³ on w koncepcjê oscyluj±cego i wibruj±cego wszech¶wiata, w którym wszystkie pierwotne czynniki pozostaj± w stanie wibracji a rzeczywisto¶æ przenika podstawowy puls. Gann pos³ugiwa³ siê dwoma koncepcjami: spirali – obrazuj±cej ruchy cen oraz ko³a – opisuj±cego przemijanie i oscylacje. Przy pomocy spirali logarytmicznej, choæ nie nazywanej przez niego w ten w³a¶nie sposób, Gann wyznacza³ potencjalne punkty zwrotne cen akcji. Gann uwa¿a³, ca³kiem zreszt± s³usznie, ¿e ostatnia najni¿sza cena ma istotne znaczenie psychologiczne dla kszta³towania siê kolejnych poziomów cen.
Najni¿sza cena i spirala logarytmiczna znajduj± swoje odbicie w kwadracie cenowym Ganna, który jest konstruowany w ten sposób, ¿e w jego centrum znajduje siê najni¿sza cena, dajmy na to 1, po czym na prawo umieszczamy warto¶æ wiêksz± o jednostkê, poni¿ej niej nastêpn± warto¶æ i postêpuj±c metodycznie, zgodnie z ruchem wskazówek zegara, tworzymy spiralê wokó³ ceny centralnej. W nastêpnym etapie wytyczamy przez ¶rodek kwadratu linie poziome, pionowe i uko¶ne. Gann uwa¿a³, ¿e wszystkie warto¶ci znajduj±ce siê na tych liniach stanowi± potencjalne punkty zwrotne, na które inwestor powinien zwracaæ szczególn± uwagê. Postêpowanie z takim kwadratem cenowym nie jest spraw± prost±, zajêcie to bardziej anga¿uje intuicjê ni¿ logikê. Przede wszystkim Gann nie okre¶li³, które z wielu powsta³ych na przeciêciach liczb s± naprawdê istotne a wiêc wszystkie one s± potencjalnie wa¿ne. Nieuporz±dkowany ci±g liczb wynikaj±cy z kwadratu cen podzieliæ mo¿na na cztery zestawy liczby naturalnych: kwadraty liczb naturalnych (4,9,16,25), podwajanie (2,4,80), mno¿enie przez trzy (1,3,9) oraz oczywi¶cie liczby Fibonacciego (1,2,3,5,8). Gann przyk³ada³ szczególn± wagê do tzw. „regu³y trzech”, zgodnie z któr±, potencjalny punkt zwrotny wskazywany jest po zaobserwowaniu trzech faz hossy lub bessy zgodnych z liczbami z kwadratu cen (np. liczbami Fibonacciego). Przedstawione tutaj zasady s± wierzcho³kiem potê¿nej góry lodowej, zanim zaczniemy stosowaæ je w praktyce warto zapoznaæ siê z oryginalnymi pracami Ganna. Trzeba mieæ przy tym na uwadze, ¿e dla jednych (kompletna) teoria Ganna jest szarlataneri±, dla innych szczytem geniuszu.
Teoria fal Elliotta
Druga, byæ mo¿e bardziej znana teoria ezoteryczna gie³dy, zosta³a stworzona przez ksiêgowego Ralpha Nelsona Elliotta, w efekcie inspiracji przyp³ywami morza i koncepcj± Dowa. Tytu³ jego drugiej ksi±¿ki „Prawo Natury – Tajemnica wszech¶wiata” wiele mówi o holistycznych zapatrywaniach jej autora. Elliott by³ przekonany, ¿e jego teoria wyja¶nia naturalne prawa rz±dz±ce wszystkimi zachowaniami ludzkimi. Podstawowe za³o¿enie Elliotta brzmi nastêpuj±co: formacje wznosz±ce sk³adaj± siê z piêciu fal, opadaj±ce z trzech. Fal± nazywamy tutaj przebieg od „do³ka” do „szczytu” lub od „szczytu” do „do³ka”. Czyli na hossê sk³adaj± siê trzy fale impulsu i dwie fale koryguj±ce, natomiast bessa sk³ada siê z dwóch fal impulsu przedzielonych jedn± fal± koryguj±c±. W tym punkcie teoria Elliotta pokrywa siê z „prawem trzech” Ganna, który jak pamiêtamy, przewidywa³ wyst±pienie bessy po trzecim wierzcho³ku. W ksi±¿ce „Outermost House” autorstwa Henry Bestona znale¼æ mo¿na fragment opisuj±cy potrójny rytm fal uderzaj±cych o brzeg. Cytuj±c za Johnem Murphym, autorem „Analizy technicznej”: „Trzy ogromne fale, potem mniejsze, niewyra¼ne ruchy a potem znowu trzy ogromne fale”. Ponoæ rytm ten jest znany stra¿y przybrze¿nej i rybakom, którzy wykorzystuj± go przy wypuszczaniu siê ³odziami w morze. Wydaje mi siê, ¿e równie¿ w filmie „Poza ¶wiatem” z Tomem Hanksem mamy do czynienia z trzema du¿ymi falami, z których trzecia przewraca ponton naszego bohatera. Mówi siê równie¿, do trzech razy sztuka. Có¿..
Podstawowe prawo 5-3 Elliotta wystêpuje we wszystkich skalach obserwacji – ka¿d± falê impuls-korekta roz³o¿yæ mo¿na wed³ug schemat 5-3, w efekcie czego otrzymujemy postrzêpiony i realistyczny wykres. W dalszej kolejno¶ci zaprezentujê trzy regu³y obowi±zuj±ce dla fal impulsu (str.152 Plummer): 1. Fala czwarta nie schodzi nigdy poni¿ej fali pierwszej 2. fala trzecia jest czêsto najd³u¿sza, ale nigdy najkrótsza spo¶ród piêciu fal 3. dwie fale impulsu s± sobie równe pod wzglêdem d³ugo¶ci. Odno¶nie fal koryguj±cych wymieniæ mo¿emy nastêpuj±ce regu³y: 1. ¿adna formacja A-B-C nigdy nie znosi ca³kowicie poprzedniej formacji piêciofalowej tego samego stopnia 2. ka¿da korekta bêdzie co najmniej równa pod wzglêdem wielko¶ci i czasu trwania wszystkim poprzedzaj±cym j± korektom ni¿szego rzêdu 3. ka¿da korekta wraca na ogó³ do zakresu cen fali koryguj±cej ni¿szego stopnia – konkretnie fali drugiej lub czwartej. Liczby, które do tej pory wymieni³em to 3 i 5, daj±ce w sumie 8 fal, nieprzypadkowo przypominaj± pocz±tkowe warto¶ci ci±gu Fibonacciego.
Regu³a 5-3 jest podstawowa dla modelu, stosuje siê w wielu przypadkach, lecz istniej± równie¿ odchylenia, szczegó³owo opisane przez Elliotta. Po uwzglêdnieniu odchyleñ, teoria Elliotta jest wg. Plummera kompletna – tzn. opisuje wszystkie znane formacje cenowe. Mimo to wielu analityków s±dzi, ¿e opis zachowania gie³dy proponowany przez Elliotta jest niewystarczaj±cy: autor nie t³umaczy pochodzenia „prawa natury”. Jedynym racjonalnym wyja¶nieniem jest zwi±zek schematu 3 5 8 z ci±giem Fibonacciego.
W ten sposób ko³o zamyka siê, a podró¿ przez ¶wiat flory i fauny, grecki Panteon i gie³dê papierów warto¶ciowych zatacza pe³ny cykl. Za miesi±c kolejne spotkanie z nauk±.
Piotr Lasoñ
http://www.open-mind.pl/Ideas/LiczbyM1.php
Inny ¶wiat z innym czasem, wszelkie formy ¿ycia na tej planecie wykorzystuje zasady ¶wiêtej geometrii, z³otego podzia³u czy ci±gu Fibonacciego,w tym filmie mo¿emy siê przyjrzeæ ro¶lin± ,istot± ¿yj±cym w innym wolniejszym strumieniu czasu.
Film dokumentalny z 1977 roku przedstawiaj±cy kontrowersyjne badania prowadzone nad ro¶linami.
Czy ro¶liny widz± i s³ysz±? Czy posiadaj± uczucia i czy potrafi± je wyra¿aæ?
Jak wykaza³y eksperymenty naukowe Cleve Baxtera, Marcela Vogle i wielu innych ro¶liny percepuj± ¶wiat w sposób dla nas niepojêty, a co wiêcej - potrafi± komunikowaæ siê ze sob± i to na du¿e odleg³o¶ci. Reaguj± ¿ywo na d¼wiêki obecne w otoczeniu, a nawet na ból i emocje innych istot znajduj±cych siê w pobli¿u.
Niektórzy naukowcy wzi±wszy pod uwagê wszystkie dane, jakimi dysponuje nauka o ro¶linach zmuszeni byli przyznaæ, ¿e ro¶liny s± jakby "powolniejsz±" odmian± zwierz±t. Zwierz±t, które nie potrafi± uciekaæ...
http://www.youtube.com/v/Q9bYau5kUWo&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/Q9bYau5kUWo&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="480" height="385"></embed></object>
http://www.youtube.com/v/dxzf-MzJ3fk&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/dxzf-MzJ3fk&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="480" height="385"></embed></object>
«
Ostatnia zmiana: Czerwiec 25, 2010, 20:11:53 wys³ane przez Micha³-Anio³
»
Zapisane
Wierzê w sens eksploracji i poznawania ¿ycia, kolekcjonowania wra¿eñ, wiedzy i do¶wiadczeñ. Tylko otwarty i swobodny umys³ jest w stanie odnowiæ ¶wiat
Micha³-Anio³
Moderator Globalny
Ekspert
Wiadomo¶ci: 669
Nauka jest tworem mistycznym i irracjonalnym
Odp: Kluczem do zrozumienia jest wiedza
«
Odpowiedz #2 :
Sierpieñ 14, 2010, 19:26:52 »
Jaki jest otaczaj±cy nas ¶wiat? Jak powsta³a Ziemia? Sk±d siê na niej wziêli¶my? I jak w ogóle powsta³o ¿ycie? Te i podobne pytania pojawiaj± siê nie tylko w przypadkowych rozmy¶laniach nad rzeczywisto¶ci±, lecz równie¿ wyznaczaj± obszar poszukiwañ naukowych i badawczych. Rozwój naukowy i technologiczny pozwoli³ na zweryfikowanie wielu hipotez. Nauki przyrodnicze dostarczy³y danych, z których mo¿emy zbudowaæ obraz Wszech¶wiata, uwzglêdniaj±cy historiê powstania Ziemi i organizmów ¿ywych. Z ka¿dym dniem tych danych przybywa, a obraz ¶wiata wydaje siê coraz bardziej szczegó³owy.
"Jakkolwiek przyrost informacji, postêpuj±ca unifikacja teorii naukowych oraz sprawdzalno¶æ i u¿yteczno¶æ wiedzy naukowej pokazuj±, ¿e nauka jest raczej niekwestionowanym wyrazem mocy cz³owieka, to jednak w¶ród naukowców pojawiaj± siê opinie, ¿e ludzko¶æ osi±ga kres poznania i wiedzy naukowej - mówi profesor Marek Hetmañski z Uniwersytetu Marii Curie-Sk³odowskiej.
"Co wiêcej, nadmiar szczegó³ów i informacji naukowych wydaje siê w rzeczywisto¶ci bardziej zaciemniaæ obraz ¶wiata ni¿ go wyja¶niaæ! Czêsto ju¿ nie tylko zwykli ludzie, ale tak¿e sami naukowcy nie potrafi± ogarn±æ ca³ej wiedzy ze swojej dziedziny a nawet specjalizacji. Nauka wie ju¿ bowiem +za du¿o+".
"Co ciekawe, nauka jest ubocznym produktem ewolucji - zauwa¿a profesor Hetmañski. - Bo przecie¿ celem ewolucji przyrodniczej nie by³o wytworzenie koncepcji naukowych, lecz dostarczenie cz³owiekowi ¶rodków iánarzêdzi poznawczych niezbêdnych do prze¿ycia".
A jednak, jak dodaje naukowiec, jest to bardzo udany "produkt uboczny". Twierdzi on, ¿e w obszarze wiedzy naukowej wyj±tkowo interesuj±ce s± nauki humanistyczne, tak bardzo odmienne od nauk przyrodniczych.
Na pytanie, jaka jest ich rola i znaczenie oraz czy to w³a¶nie one pozwol± stworzyæ jednolity obraz Wszech¶wiata odpowiada: "Tak my¶lê. A szczególn± rolê wyznaczy³bym filozofii z przypisanym jej umi³owaniem m±dro¶ci. Byæ mo¿e to w³a¶nie ona jest w stanie daæ jednolit±, spójn± i niekwestionowan± wizjê Wszech¶wiata i umiejscowionego w nim cz³owieka. Zatem naukowy obraz ¶wiata bêdzie bardziej filozoficzny ni¿ mo¿na siê spodziewaæ w dzisiejszym stechnologizowanym ¶wiecie".
Magdalena Weker
http://www.eduskrypt.pl/naukowy_czy_filozoficzny_obraz_swiata-info-7533.html
Zapisane
Wierzê w sens eksploracji i poznawania ¿ycia, kolekcjonowania wra¿eñ, wiedzy i do¶wiadczeñ. Tylko otwarty i swobodny umys³ jest w stanie odnowiæ ¶wiat
Micha³-Anio³
Moderator Globalny
Ekspert
Wiadomo¶ci: 669
Nauka jest tworem mistycznym i irracjonalnym
Jakim cudem tu jeste¶my?
«
Odpowiedz #3 :
Sierpieñ 15, 2010, 14:29:00 »
Czêsto mawiamy, ¿e '¿ycie cudem jest'. Rzadko jednak zastanawiamy siê co zosta³o ukryte pod wy¶wiechtanym frazesem. Prawdê powiedziawszy jestem niemal pewien, i¿ to stwierdzenie w wiêkszo¶ci wypadków jest rzucane jako semantyczny och³ap, kompletnie pozbawiony znaczenia lub ewentualnie odsy³aj±cy do obszaru osobistych, subiektywnych i najczê¶ciej antropocentrycznych odczuæ. A szkoda. Bo ¿ycie w rzeczy samej zdaje siê cudem byæ i to obiektywnym.
Aby¶ móg³ to czytaæ, a ja napisaæ, musia³o doj¶æ do bardzo d³ugiego szeregu szczê¶liwych zbiegów okoliczno¶ci, przy czym okre¶lenie to wydaje siê eufemizmem, tak du¿e jest nieprawdopodobieñstwo odpowiedniej konfiguracji zdarzeñ. Chc±c zachowaæ porz±dek pos³u¿ê siê kryterium skali i zacznê od tego, ¿e Uk³ad S³oneczny jest doskonale po³o¿ony w obrêbie galaktyki. Kr±¿y sobie w miarê stabilnie wokó³ jej j±dra od milionów lat, w odleg³o¶ci w sam raz tak od centrum, jak i od ramion Mlecznej Drogi. W tym uprzywilejowanym obszarze znajduje siê tylko 5% gwiazd. Du¿o? Wiêc zmniejszmy nieco skalê i spójrzmy na S³oñce. Okazuje siê, i¿ tak¿e ono jest akurat, aby zapewniæ na Ziemi warunki sprzyjaj±ce ¿yciu. Gdyby by³o wiêksze omiata³oby nasz± planetê silnym, ¶mierciono¶nym promieniowaniem ultrafioletowym, a poza tym szybko by siê wypali³o. Z kolei gdyby by³o za ma³e, dostarcza³oby planecie niedostateczn± ilo¶æ energii. Dwa przyk³adowe warunki i zaistnienie ¿ycia ju¿ siê robi ma³o prawdopodobne. Chodzi za¶ o to, ¿e jest nieprawdopodobne. Wiêc wyliczajmy dalej.
Mieli¶my farta i wêdrujemy sobie poprzez w sam raz obszar galaktyki, kr±¿±c wokó³ w sam raz gwiazdy. Wystarczy³oby niewielkie, jak na skalê kosmiczn±, przesuniêcie orbity Ziemi, aby zniwelowaæ obiecuj±cy zbieg okoliczno¶ci. Zbyt odleg³a orbita spowodowa³aby zamarzniêcie ca³ej wody, a zbyt bliska – jej wyparowanie. Na to co by siê sta³o w drugim przypadku dobrym przyk³adem jest Wenus. Zajmuje ona nieco cia¶niejsz± orbitê ni¿ nasza planeta. Jej zasoby wody wyparowa³y inicjuj±c bardzo silny efekt cieplarniany. Pod gêst± warstw± wenusjañskich chmur spodziewano siê odkryæ têtni±ce ¿yciem lasy deszczowe, lecz zamiast domniemanego raju znajduje siê tam piek³o. Temperatura na powierzchni siêga 470 stopni Celsjusza.
Warty wzmianki jest te¿ kr±¿±cy po odleglejszej orbicie Jowisz. Wk³ad gazowego kolosa w nasz dobrostan jest nie do przecenienia. Jego potê¿ne pole grawitacyjne jest tarcz± chroni±c± nas przed kosmicznymi obiektami. Skoro za¶ piszemy o dobrym s±siedztwie, brakiem kultury by³oby pomin±æ Ksiê¿yc. Powszechnie uznawany za naszego satelitê ze wzglêdu na rozmiary powinien byæ raczej postrzegany jako partner w podwójnym uk³adzie. Jest ¶ci¶le spokrewniony z Ziemi±, gdy¿ powsta³ wskutek uderzenia w nasz± planetê obiektu wielko¶ci Marsa. Impakt wyrzuci³ w przestrzeñ tyle materia³u, ¿e uformowa³a siê z niego nowa planeta. Mia³o to miejsce oko³o 4,5 miliarda lat temu. Od tego czasu Ksiê¿yc i Ziemia wiruj± wokó³ S³oñca we wspólnym tañcu. Wp³yw grawitacji satelity stabilizuje o¶ obrotu naszej planety. Bez niego miota³aby siê w przestrzeni niczym nakrêcony b±k, co powodowa³oby klimatyczny chaos. Fajnie i bezpiecznie w objêciach Ksiê¿yca, co nie? Niestety jeste¶my niechcian± pann±, bo satelita ucieka od nas w tempie oko³o 4 cm rocznie.
Mam wra¿enie, ¿e ju¿ jest dosyæ nieprawdopodobnie. Na tyle, ¿e gdyby opowiedzieæ komu¶ tê historiê przy piwie, to by nie uwierzy³. A to nie koniec wyrywkowej, powierzchownej wyliczanki. Skupmy siê teraz na samej Ziemi. Istnieje interesuj±ca hipoteza, ¿e w zamierzch³ej, kosmicznej przesz³o¶ci Gaja mia³a siostrê, Tejê. Dziewczyny zderzy³y siê i Teja zosta³a rozbita w proch. Siostra wch³onê³a du¿± czê¶æ jej pozosta³o¶ci, zwiêkszaj±c masê, a tym samym przyci±ganie. To umo¿liwi³o utrzymanie atmosfery, która miêdzy innymi chroni nas przed ci±g³ym bombardowaniem kosmicznymi bolidami. Si³± tarcia spala je zanim uderz± w powierzchniê planety. Je¿eli zastanawiacie siê na ile jest to istotne, przypomnijcie sobie jak wygl±da oblicze pozbawionego atmosfery Ksiê¿yca. Mocno przechodzona tarcza strzelecka, czy to wystarczaj±co dosadne porównanie?
Id±c dalej, je¿eli swoj± uwagê przeniesiemy pod powierzchniê, odkryjemy kolejny niezbêdny warunek cudu ¿ycia. Ziemia posiada p³ynne wnêtrze, które oprócz burzliwej i gro¼nej tektoniki zapewni³o wycieki gazów przyczyniaj±cych siê do powstania atmosfery. Poza tym ruchliwe serce planety jest swego rodzaju gargantuicznym dynamem, które nieustannie wiruj±c wytwarza pole magnetyczne chroni±ce nas przed promieniowaniem kosmicznym.
Wymieniaj±c powy¿sze warunki dokonujemy te¿ pobie¿nej rekonstrukcji dziejów Ziemi. ¯ycie jest efektem d³ugiego ³añcucha zdarzeñ, które nastêpowa³y po sobie w odpowiedniej kolejno¶ci, w odpowiednich odstêpach czasu i z odpowiednim nasileniem. Kataklizmy by³y na tyle potê¿ne by przeobra¿aæ oblicze planety i stymulowaæ ewolucjê, a jednocze¶nie na tyle s³abe, by nie wybiæ wszystkich organizmów. Po ka¿dej kosmicznej hekatombie pozostawa³y wyj±tkowo wytrwa³e i kreatywne niedobitki, które odzyskiwa³y utracone tereny.
Jak widaæ kosmos nie wydaje siê miejscem zbyt przyjaznym dla ¿ycia. Nêka³ nas i gnêbi³ ile wlezie. To, ¿e istniej± tak skomplikowane i z³o¿one organizmy jak chocia¿by my jest fartem du¿o wiêkszym ni¿ wizyta u szalonego chirurga, podczas której chlastany na o¶lep po twarzy pacjent przeobrazi³by siê w wiern± kopiê Seana Connery.
W po³owie XX wieku s±dzono, ¿e wystarczy zmieszaæ odpowiednie sk³adniki, a powstanie ¿ycie. Przyczyni³ siê do tego eksperyment Stanleya Millera z 1953 roku. Naukowiec po³±czy³ dwa pojemniki: jeden zawieraj±cy odpowiednik pierwotnego oceanu, a drugi odpowiednik pierwotnej atmosfery. Potraktowa³ to wy³adowaniami elektrycznymi imituj±cymi b³yskawice i – voilà! – otrzyma³ gêst± zupê aminokwasów.
Aminokwasy nazywa siê 'klockami do budowy ¿ycia'. Z nich skonstruowane s± bia³ka. Lecz tu w³a¶nie le¿y pies pogrzebany, gdy¿ bia³ko to ³añcuch okre¶lonych aminokwasów u³o¿onych w okre¶lonej kolejno¶ci. Dla przyk³adu: hemoglobina, która w rankingu z³o¿ono¶ci zajmuje dosyæ nisk± pozycjê, sk³ada siê ze 146 aminokwasów. Oznacza to, ¿e szansa na jej przypadkowe powstanie wynosi 1:10260. Dziwna cyferka obok jest wyk³adniczym zapisem jedynki z 260 zerami. To trochê za du¿o, by wypisywaæ je tutaj po kolei. Jak dla mnie jest to te¿ trochê za du¿o, by warto¶æ ta mówi³a mi co¶ precyzyjnego. Nie chwytam jej intuicyjnie. Rozumiem z tego tyle – rzecz jest nieprawdopodobna poza granice zdrowego rozs±dku. Liczyæ na to, ¿e co¶ takiego jak bia³ko powstanie samoistnie, cudownym zbiegiem okoliczno¶ci, to jak s³ynne ju¿ oczekiwanie, i¿ wal±ca w klawiaturê ma³pa przez przypadek napisze które¶ z dzie³ Szekspira. Astronom Fred Hoyle u¿y³ innej barwnej paraleli – szansa na to, ¿e przypadkowy proces wyprodukuje proteinê jest tak ma³a jak to, ¿e po przej¶ciu huraganu przez z³omowisko znajdziemy tam gotowego do lotu Boeninga 747. Od osza³amiaj±co du¿ych liczb rzucanych przez naukowców jeszcze bardziej lubiê ich zaskakuj±ce porównania.
Mimo i¿ ju¿ dawno przekroczyli¶my granicê tego co mo¿liwe, w celu zbadania warunków powstania ¿ycia musimy zapu¶ciæ siê dalej w g³±b obszaru nieprawdopodobieñstwa. Za³ó¿my, ¿e aminokwasom uda³o siê po³±czyæ w uporz±dkowany ³añcuch. Teraz ca³a struktura musi jeszcze powyginaæ siê tak by przyj±æ odpowiedni kszta³t. Na koniec za¶ dorzuæmy jeszcze jedno absurdalnie niewykonalne wymaganie – bia³ko musi byæ zdolne do odtwarzania siê. Pozwala mu na to nierozerwalne partnerstwo z dziwnym zwi±zkiem chemicznym nazywanym kwasem dezoksyrybonukleinowym. Mowa tu o s³ynnym DNA, od jakiego¶ czasu bêd±cego wziêt± gwiazd± popkultury.
Cz±steczki DNA to swego rodzaju ksiêgi, w których zapisano wszystko, co do skonstruowania ¿ycia potrzebne. ¯eby by³o ciekawiej, bo w jakim innym celu?, DNA jest kompletnie pasywne. Jest instrukcj±, w³adz± ustawodawcz±, wykonanie poleceñ pozostawia innym. Nie do¶æ tego – DNA przemawia jêzykiem niezrozumia³ym dla bia³ka! Swoj± drog± jest to dosyæ interesuj±cy jêzyk, bo z³o¿ony tylko z czterech 'liter'. W ka¿dej komórce naszego cia³a znajduje siê 2 metrowej d³ugo¶ci zapis wydukany w czteroliterowym alfabecie. Gdyby wyci±gn±æ go na zewn±trz, starczy³oby tego na ozdobienie wszystkich choinek na Bo¿e Narodzenie. I jeszcze by zosta³o, bo mamy w sobie jakie¶ 20 milionów kilometrów DNA. Z tego punktu widzenia ka¿dy z nas, nawet najwiêkszy ignorant, jest chodz±c± bibliotek±.
Okazuje siê wiêc, ¿e dwa podstawowe elementy materii o¿ywionej nie rozumiej± siê nawzajem. W takim razie jakim cudem wspó³pracuj± ze sob± od 4 miliardów lat? Umo¿liwia im to kolejny zadziwiaj±cy wynalazek, RNA. To chemiczny t³umacz, który przek³ada wszystko z dezoksyrybonukleinowego na bia³kowy. Zgrany trójk±t odmiennych cz±steczek musimy jeszcze umie¶ciæ w swego rodzaju b³onie ochronnej i otrzymujemy komórkê. W jej wnêtrzu, i tylko tam, dochodzi do owocnej wspó³pracy zespo³u DNA-RNA-bia³ko. Kooperacjê tê nazywamy ¿yciem.
Wed³ug szacunków prawdopodobieñstwa bia³ka nie powinny istnieæ. Jednak istniej± i to w du¿ej liczbie rodzajów. W ludzkim ciele jest ich oko³o miliona typów. Ka¿dy z nich to precyzyjny, wysoce wyspecjalizowany mechanizm. Twierdzenie, ¿e powsta³y samoistnie wydaje siê absurdem. Co w takim razie pocz±æ ze zdrowym rozs±dkiem, gdy spogl±damy na kolejne stopnie komplikacji: komórki, mikroorganizmy, zwierzêta... cz³owiek? Wydaje siê, ¿e za skonstruowanie tego majstersztyku musi byæ odpowiedzialny jaki¶ in¿ynier. Narzuca siê pytanie: czy by³ to rezolutny Absolut, z nieokie³znan± pasj± tworzenia, czy mo¿e postulowany przez Dawkinsa ¶lepy zegarmistrz, czyli bezpodmiotowy proces selekcji zdeterminowany obowi±zuj±cymi we wszech¶wiecie prawami?
Je¿eli przyjrzeæ siê astrofizycznym, geologicznym i chemicznym zbiegom okoliczno¶ci, powstanie ¿ycia jawi siê jako proces równie fascynuj±cy, co nieprawdopodobny. Jednak jeste¶my, tu i teraz, ¿yj±c w obrêbie bardzo z³o¿onego ekosystemu. Z tego faktu ¶mia³o mo¿emy wywnioskowaæ, i¿ nieprawdopodobne cia³em siê sta³o. Co wiêcej – osi±gnêli¶my taki poziom rozwoju i ekspansji, ¿e wielu naukowców jest sk³onnych og³osiæ now± erê w dziejach B³êkitnej Planety. Era ta mia³aby siê zwaæ antropozoikiem, dla podkre¶lenia globalnej skali naszych oddzia³ywañ.
¯ycie, mimo i¿ z pozoru tak w±t³e i kruche, okazuje siê niezwykle ekspansywne. Zanim rozczulimy siê nad tym procesem i nad nami samymi, jako nad efemerycznym cudem, zerknijmy na mieszkañców ziemskiej ekosfery. Imiê ich legion, ka¿dy to wie, bo wystarczy rozejrzeæ siê dooko³a, by dostrzec, i¿ wszystko na tej planecie têtni nieujarzmion± élan vital. Samych ludzi jest niemal 7 miliardów. Trzeba pamiêtaæ za¶, i¿ stanowimy nik³y promil biocenozy. Ziemia to teren zajmowany przez 5 królestw organizmów: bakterie, protisty, grzyby, ro¶liny i zwierzêta. Obecnie opisano oko³o 2 miliony gatunków, a ich ca³kowit± liczbê szacuje siê na 100 milionów. Niewiele wiemy o swoim domu. Czê¶æ naukowców twierdzi, i¿ znamy zaledwie 1% fauny i flory g³êbi oceanów. To tym bardziej interesuj±ce, gdy siê uwzglêdni, i¿ ponad 70% powierzchni naszej planety stanowi± zbiorniki wody. Swoj± drog± bardzo czêsto niefrasobliwie traktowane jako pojemny magazyn na wszelkie nieczysto¶ci, z toksycznymi i radioaktywnymi odpadami w³±cznie.
Przytoczone liczby s± dosyæ imponuj±ce. A to jedynie czubek góry lodowej, choæ w kontek¶cie ¿ycia zamiast góry lodowej lepiej by³oby u¿yæ innej figury, np. gnij±cego kopca. Wielu z nas przywyk³o do postrzegania siebie jako panów ¶wiata. Je¶li ju¿ mieliby¶my komu¶ ust±piæ tego honorowego stanowiska, na pewno by³oby to jakie¶ zwierz±tko z m±drze patrz±cymi oczkami, najlepiej miêkkim futerkiem i koñczynami zdolnymi do pracy. Okazuje siê jednak, ¿e tak naprawdê ¶wiat nale¿y do bardzo ma³ych istot. Zosta³ on opanowany przez bakterie. B³êdem jest my¶leæ, i¿ taka bakteria to ma³e nieistotne co¶, co tylko dybie na nasze zdrowie i stosuje siê do tego zasada 'dobra bakteria to martwa bakteria'. Te mikroorganizmy s± wszêdzie i to w ilo¶ciach przyprawiaj±cych o zawrót g³owy. Nie powinno siê do nich mieæ zbyt osobistego, emocjonalnego podej¶cia. Niektórym z nas mo¿e byæ ciê¿ko ¿yæ ze ¶wiadomo¶ci±, ¿e nasze cia³a s± domem dla 100 biliardów bakterii. To ca³kiem zaskakuj±ce, ale jest ich 10 razy wiêcej ni¿ komórek. Bior±c wiêc rzecz demokratycznie, twoje cia³o nale¿y do bakterii. Zreszt± - nie tylko cia³o. W jednym gramie gleby rezyduje 40 miliardów tych organizmów. To jest ich planeta. One s± tu gospodarzami, one nawo¿± ziemiê, oczyszczaj± wodê i produkuj± znaczn± czê¶æ tlenu, ¿eby wymieniæ tylko kilka z ich zas³ug. Mo¿emy ¿yæ jedynie dziêki wytrwa³ej, nieustannej pracy wszechobecnych mikroorganizmów.
Królestwo bakterii jest nie tylko najliczniejsze, ale te¿ najbardziej nobliwe. W³a¶nie ono zosta³o ustanowione na Ziemi jako pierwsze. Powierzchnia planety zestali³a siê oko³o 3,9 miliardów lat temu, a ju¿ pó³ miliarda lat pó¼niej ¿y³y na niej pierwsze mikroorganizmy. Atmosfera tego archaicznego ¶wiata by³a uboga w tlen, bogata w ¿r±ce wyziewy, przepuszcza³a niewiele s³onecznego ¶wiat³a. Piekieln± sceneriê rozja¶nia³y czêste b³yskawice. W tym tyglu ¶mierci pojawi³o siê ¿ycie. Je¶li masz ochotê na spotkanie z pra-pra-pra-pra... dzadkami mo¿esz udaæ siê np. do Shark Bay w Australii, gdzie z p³ytkich wód wynurzaj± siê plackowate formacje skalne zwane stromatolitami. S± one efektem ubocznym ¿ycia sinic, a jednocze¶nie - chronologicznie pierwszym przedsiêwziêciem kooperacyjnym na naszej planecie. Spacer po¶ród dziwacznych '¿ywych ska³' to jedyny sposób na odbycie wycieczki do ¼róde³ ¿ycia.
Nakre¶lony w poprzednim akapicie landszaft z infernalnego ¶wiata nasuwa pytanie: jak to mo¿liwe, i¿ powsta³o tam ¿ycie? Okazuje siê, ¿e jednak nie jest ono tak wybredne i delikatne. W 1969 roku za³oga ksiê¿ycowej wyprawy Apollo 12 z kosmicznego woja¿u przywioz³a miêdzy innymi fragmenty l±downika poprzedniej misji - Surveyor 3. Ku sporemu zaskoczeniu naukowców w kamerze próbnika odkryto bakterie! Przesz³o 2,5-letni pobyt na Ksiê¿ycu nie wywar³ na nich wielkiego wra¿enia.
Wyczyn tych mikropionierów bêdzie mniej szokuj±cy, je¶li przyjrzymy siê dosyæ licznej grupie organizmów zwanych ekstremofilami. Jak sugeruje nazwa – lubuj± siê one w warunkach postrzeganych przez nas jako ekstremalne. Znajdujemy je wszêdzie tam, gdzie wed³ug zdroworozs±dkowych prze¶wiadczeñ nie powinno byæ ¿ycia. Radz± sobie z wysokimi i niskimi temperaturami, wytrzymuj± ogromne ci¶nienie, niektóre z nich dobrze siê czuj± w obszarze intensywnego promieniowania. Znaleziono je w szybach naftowych, zadomowione 600 metrów pod powierzchni± ziemi, na g³êboko¶ci 3 tysiêcy metrów w lodzie Grenlandii, w s±siedztwie kominów hydrotermalnych, gdzie najbardziej ciep³olubne ultratermofile gustuj± w temperaturach przekraczaj±cych 150 °C . Ich metabolizm opiera siê na substancjach, które ciê¿ko by³oby nam uznaæ za przysmaki: ¿elazo, siarka, chrom, kobalt czy nawet uran nale¿± do ich codziennego jad³ospisu. Oprócz tego bakterie w razie potrzeby potrafi± wy³±czyæ siê i czekaæ na lepsze czasy. Zdolne s± hibernowaæ zaskakuj±co d³ugo. W tym momencie rekord nale¿y chyba do mikroorganizmów przywróconych ¿yciu po 3 milionach lat drzemki w syberyjskim lodzie.
Zapewne czujesz siê dosyæ zainspirowany powy¿szymi informacjami, pewnie te¿ nie bierzesz ich zbytnio do siebie. Zak³adasz, i¿ nie maj± z Tob± zbyt wiele wspólnego? Powiniene¶ u¶wiadomiæ sobie, ¿e drzewo ¿ycia ma jeden, wspólny korzeñ. Mo¿e nie bêdzie zaskoczeniem stwierdzenie niemal¿e stuprocentowej identyczno¶ci genów wszystkich ludzi. W który zak±tek ¶wiata by¶ nie zawêdrowa³, napotkawszy cz³owieka musisz wiedzieæ, i¿ oto stoi przed tob± istota, która dzieli z tob± 99,9% kodu genetycznego. To jeszcze mo¿e wydawaæ siê oczywiste i akceptowalne. Pomy¶l wiêc, ¿e 90% twoich genów koreluje z genami myszy, a 60% jest identyczne z zapisem w DNA muszki owocowej. Zapewne uwa¿asz siê za istotê nieporównywalnie atrakcyjniejsz± od paczki dro¿d¿y, jednak 24% genów tego grzyba pochodzi od wspólnego nam przodka. Przechodz±c obok w sklepie spo¿ywczym, mów im 'bracia', albo przynajmniej 'kuzyni'. ¯ycie w swej najg³êbszej strukturze stanowi jedno¶æ. Wszystkie organizmy s± ekstrapolacj± udanego projektu sprzed miliardów lat.
Krótko podsumowuj±c dotychczas powiedziane – nie powinno nas tu byæ. Przynajmniej tak siê wydaje, je¶li przy³o¿yæ do zagadnienia miarê zdrowego rozs±dku. Ka¿d± napotkan± ¿ywa istotê powinni¶my witaæ okrzykiem zdumienia, gdy¿ jest ona zwieñczeniem niesamowitego zbiegu okoliczno¶ci. Jednak wypada siê zastanowiæ czy nasze zdziwienie nie jest wynikiem antropocentrycznego, czy bardziej – biocentrycznego sposobu patrzenia na ¶wiat. Mo¿e równie zachwycaj±ca powinna byæ dla nas plama z kawy? Wodz±c wzrokiem nad rozlanym napojem mogliby¶my zadumaæ siê nad tym jakim cudem akurat ten niepowtarzalny kszta³t wydarzy³ siê akurat na skromnym blacie naszego biurka. To¿ to cud! Spróbujcie go powtórzyæ.
Przyjmijmy jednak, ¿e samoorganizuj±cy siê i zdolny do samoodtwarzania proces zwany ¿yciem jest wyj±tkowy. Wraca wiêc problem nieprawdopodobieñstwa jego powstania. To o czym pisa³em w poprzednich odcinkach cyklu jest tylko niewielk± czê¶ci± niesamowitych zbiegów okoliczno¶ci. Wyliczanie ich mo¿na by ¶mia³o ci±gn±æ dalej, je¶li chodzi o chronologiê. Wykazywaæ, ¿e katastrofy, które wybi³y dinozaury, jednocze¶nie zrobi³y miejsce ekspansji ssaków, ¿e ewolucja dostawa³a inne kopniaki przyspieszaj±ce jej marsz, takie jak wybuchy supernowych czy rozb³yski gamma, ¿e wypiêtrzenie Panamy maj±ce miejsce jakie¶ 5 milionów lat temu, zablokowa³o ruch ciep³ych pr±dów morskich, czego jednym ze skutków by³o wysychanie Afryki zmuszaj±ce naszych przodków do szukania szczê¶cia na powiêkszaj±cych siê sawannach, gdzie korzystnie by³o przyj±æ dwuno¿n±, pionow± postawê.
Wydaje mi siê, ¿e postrzeganie konkretnych form w jakich przejawia siê ¿ycie jako rzecz nieprawdopodobn± jest wynikiem b³êdu w my¶leniu. Odwo³uj±c siê do przyk³adu z plam± kawy – nie powinni¶my wnioskowaæ o nieprawdopodobieñstwie zdarzenia po fakcie i to stosuj±c do tego zdrowy rozs±dek. Z punktu widzenia matematyki, prawdopodobieñstwo zaistnienia istoty dwuno¿nej, nieopierzonej – jak zdefiniowa³ nas Platon - jest zapewne bardzo ma³e, ale nie jest zerowe. Mog³o siê wiêc przydarzyæ. My za¶ patrzymy na to jako na fakt zdeterminowany, bo ju¿ zaistnia³y. Zapewne wcale tak nie musia³o byæ. Mogliby¶my wygl±daæ inaczej i wtedy z kolei dumaliby¶my nad tym jakim to cudem dzieje ¿ycia doprowadzi³y do powstania nas w³a¶nie w takiej formie np. jako zielonkawych prosiaków z dodatkow± par± chwytnych r±czek wyrastaj±cych na grzbiecie. Oczywi¶cie forma w jakiej mo¿e siê przejawiaæ ¿ycie jest ograniczona wzglêdami praktycznymi, pragmatyczn± zasad±, która w przypadku materii o¿ywionej nazywa siê prawem ewolucji. Je¶li w alternatywnej rzeczywisto¶ci byliby¶my zielonkawymi prosiakami, sta³oby siê tak tylko dlatego, ¿e zielonkawy prosiak by³by organizmem zdolnym do przetrwania i konkurowania z innymi organizmami.
Du¿o bardziej problematyczne jest zagadnienie powstania samego ¿ycia jako procesu. Niezale¿nie od tego jakie przyjmuje ono formy, wydaje siê zjawiskiem niesamowitym. Nawet podstawowe sta³e fizyczne naszego wszech¶wiata s± dok³adnie takie jakie powinny byæ, by ¿ycie mog³o powstaæ. Wystarczy³oby ma³e przesuniêcie np. w prêdko¶ci ¶wiat³a i kosmos sta³by siê miejscem, gdzie ¿aden biolog nie znalaz³by pracy w zawodzie. Prawdê mówi±c, to nie by³oby ¿adnego biologa, który móg³by pracy szukaæ, bo nie by³oby ¿adnego ¿ywego organizmu, z biologami w³±cznie. W kosmologii koncepcj± organizuj±c± tê problematykê jest zasada antropiczna, która w wersji 's³abej' jest zwyk³ym truizmem stwierdzaj±cym, ¿e w³a¶nie dziêki temu, i¿ sta³e fizyczne s± takie jakie s± mo¿emy zastanawiaæ siê nad nimi, bo inaczej by nas nie by³o.
W wersji 'silnej' zasada stwierdza, ¿e wszech¶wiat musi mieæ takie w³a¶ciwo¶ci, by mog³o w nim powstaæ ¿ycie. Jest wiêc tworem celowym. Wniosek ten niemal nieuchronnie prowadzi do stanowisk teistycznych, zak³adaj±cych istnienie takiego lub owakiego demiurga. Interesuj±c± prób± unikniêcia tej konsekwencji jest koncepcja kosmologicznego doboru naturalnego stworzona przez fizyka Lee Smolina. Zgodnie z ni± istnieje multiversum, czyli uniwersum, w którym nasz ¶wiat jest tylko jednym z wielu. W multiversum wszech¶wiaty generuj±ce wiêcej czarnych dziur namna¿aj± siê, poniewa¿ zapadanie siê czarnej dziury prowadzi do powstania osobliwo¶ci bêd±cej pocz±tkiem nowego wszech¶wiata o pokrewnych w³a¶ciwo¶ciach. Upraszczaj±c – czarne dziury s± zarodkami Wielkich Wybuchów kreuj±cych nowe kosmosy. Tak siê sk³ada, i¿ nasze sta³e fizyczne sprzyjaj± powstawaniu czarnych dziur, st±d wniosek, i¿ wszech¶wiaty, w których mo¿e powstaæ ¿ycie s± jednocze¶nie tymi, które najszybciej siê mno¿±.
Stwierdzenie tego, ¿e nasz wszech¶wiat jest przyjazny ¿yciu i ¿e byæ mo¿e nie jest to cecha przypadkowa, nie pomaga nam rozwik³aæ samego problemu nieprawdopodobieñstwa zorganizowania siê materii nieo¿ywionej w o¿ywion±. Przecie¿ ewidentnie wykazali¶my, i¿ przypadkowe z³o¿enie siê chemii w ¿ycie graniczy z niemo¿liwo¶ci±. My¶lê, ¿e kluczem do uporania siê z t± zagadk± jest u¶wiadomienie sobie skali czasu i przestrzeni w jakiej dokonywa³y siê biogenne procesy. Nie mówimy tu o setkach, tysi±cach czy nawet milionach lat, ale o ich miliardach. To naprawdê szmat czasu i sporo mog³o siê wydarzyæ. Tym bardziej, ¿e ¿ycie dla zaistnienia mia³o na naszej planecie mnóstwo miejsca w ogromnym praoceanie, zwanym, w kulinarnej manierze, zup± pierwotn± lub pierwotnym bulionem. Co wiêcej - nie jest wykluczone, i¿ nie powsta³o ono tutaj, lecz, zgodnie z teori± panspermii, przywêdrowa³o do nas z kosmosu, przywleczone z innego globu przez meteoroid. Je¿eli przyjmiemy to za³o¿enie, szanse na jego powstanie by³y jeszcze wiêksze, bo oprócz Ziemi potencjaln± kolebk± mog³y byæ inne sprzyjaj±ce ¿yciu planety.
Pozostaje nam postawiæ sobie jeszcze jedno pytanie: skoro ¿ycie, choæ tak nieprawdopodobne, okazuje siê tak prawdopodobne, czemu nie trafiamy na ¶lady jego istnienia poza nasz± planet±? Czemu z bezkresnej przestrzeni kosmosu nigdy nie dotar³o do nas uporz±dkowane 'bip-bip', dobitnie ¶wiadcz±ce o racjonalnym charakterze nadawcy? Wszech¶wiat uporczywie milczy. Od Wielkiego Wybuchu minê³o tyle czasu, dooko³a nas jest tyle galaktyk, gwiazd, planet – ogrom skali sugeruje, ¿e ¿ycie musia³o zaistnieæ tak¿e gdzie¶ poza Ziemi±, ¿e nawet powinno byæ zjawiskiem dosyæ pospolitym. Fizyk Enrico Fermi zada³ pytanie 'Gdzie oni s±?', co by³o sformu³owaniem zagadnienia wystarczaj±co klarownym by nadaæ mu miano paradoksu Fermiego.
Próby rozwi±zania tego problemu przyjmuj± ró¿n± postaæ. Hipoteza jedynej Ziemi (rare Earht hypothesis) zak³ada, ¿e warunki zaistnienia wielokomórkowego ¿ycia s± tak nieprawdopodobne, i¿ byæ mo¿e jeste¶my ewenementem na skalê galaktyki lub nawet wszech¶wiata. To ostateczne, nie daj±ce nadziei rozstrzygniêcie paradoksu. Istnieje mnóstwo innych propozycji, z których wiele brzmi dosyæ niesamowicie. Chocia¿by hipoteza ZOO, zak³adaj±ca ¿e obcy obserwuj± nas z ukrycia i nie s± zainteresowani nawi±zaniem kontaktu, poniewa¿ albo nie chc± póki co zak³ócaæ naszego rozwoju, albo jeste¶my ich eksperymentem, albo po prostu jeszcze nie doro¶li¶my etycznie do tego, by siê z nimi dogadaæ.
Frapuj±ca jest te¿ koncepcja radykalnie znosz±ca mo¿liwo¶æ komunikacji – rozwiniête cywilizacje osi±gaj± poziom technologicznej osobliwo¶ci, ich racjonalno¶æ jest daleko poza tym, co mo¿emy poj±æ, my za¶ nie reprezentujemy sob± nic, co by ich interesowa³o. Jeste¶my co najwy¿ej przyk³adem dosyæ prymitywnego, inteligentnego ¿ycia na bardzo wczesnym etapie rozwoju. Obcy nie maj± ¿adnego dobrego powodu, by do nas zagadaæ. My za¶ nie trafiamy na ¶lady ich bytno¶ci, poniewa¿ nie potrafimy odró¿niæ ich wytworów od naturalnych obiektów. W obrêbie tej hipotezy mo¿na by umie¶ciæ eksperyment my¶lowy Dysona, który zak³ada, i¿ rosn±ce zapotrzebowanie na energiê zmusza zaawansowane cywilizacje do otoczenia macierzystej gwiazdy absorbuj±c± promieniowanie sfer±, czym¶ w rodzaju gigantycznego kolektora s³onecznego, utworzonego z rozproszonej w przestrzeni chmury urz±dzeñ. Promieniowanie przenikaj±ce przez tê barierê jest tak niewielkie, ¿e nie potrafimy go odró¿niæ od promieniowania t³a.
Porzuæmy ju¿ te dywagacje i wróæmy na Ziemiê, do tu i teraz. Jeste¶my wiêc, dzie³o albo m±drego stwórcy, albo szczê¶liwego przypadku. Przetrwali¶my, rozwinêli¶my siê i wszystko przed nami. Na ten optymistyczny obrazek pada jednak z³owrogi cieñ. Kosmiczne katastrofy nie s± tylko pie¶niami przesz³o¶ci. We wszech¶wiecie niewiele siê zmieni³o: wszystko nadal pêdzi, zderza siê, kruszy i p³onie. Szacuje siê, ¿e orbitê Ziemi przecinaj± trajektorie 100 milionów obiektów o ¶rednicy wiêkszej ni¿ 10 metrów. Du¿a czê¶æ z nich jest zdolna do wyrz±dzenia sporych szkód, np. zniszczenia miasta i przy okazji zachwiania klimatem ca³ego globu. Po¶ród tych bolidów oko³o 2000 ma rozmiary wystarczaj±ce do tego, by unicestwiæ nasz± cywilizacjê.
Straszenie ¶mierciono¶nymi pociskami, które mog± bez ostrze¿enia wychyn±æ z kosmicznego bezkresu nie jest bynajmniej holywoodzkim zagraniem obliczonym na zabawienie publiczno¶ci. Dla przyk³adu: w 1991 roku ju¿ po fakcie zauwa¿ono asteroidê, która minê³a nas w odleg³o¶ci 170 tysiêcy kilometrów. Dystans ten mo¿e wydawaæ siê spor± odleg³o¶ci±, lecz w skali kosmicznej jest to tak zwany 'rzut beretem'. U¿ywa siê niepokoj±cego porównania - po zmniejszeniu rozmiarów wydarzenie to odpowiada³oby strza³owi z karabinu, po którym kula przeszy³a rêkaw, ale nie dotknê³a rêki. Ma³o krzepi±ce wiadomo¶ci, nieprawda¿? Taka ju¿ pod³a dola ¿ywego organizmu - wci±¿ zatroskany o swoje przetrwanie.
http://absurdonomikon.blogspot.com/2009/11/jakim-cudem-tu-jestesmy-cz-iv.html
Zapisane
Wierzê w sens eksploracji i poznawania ¿ycia, kolekcjonowania wra¿eñ, wiedzy i do¶wiadczeñ. Tylko otwarty i swobodny umys³ jest w stanie odnowiæ ¶wiat
Strony:
1
Do góry
Drukuj
« poprzedni
nastêpny »
Skocz do:
Wybierz cel:
-----------------------------
¦WIÊTA GEOMETRIA
-----------------------------
=> W TEORII
=> W PRAKTYCE
=> Artyku³y, ksi±¿ki, filmy, LINKI
-----------------------------
Dan Winter i jego ¦wiêty Graal
-----------------------------
=> Twórczo¶æ Dana Wintera [PL, ENG]
===> Odkrycia innych osób "wspieraj±ce" niektóre aspekty pracy Dana Wintera
=> WYK£AD: Implozja - sekretna nauka ekstazy i nie¶miertelno¶ci
=> PREZENTACJA: Wyja¶niaj±c grawitacjê
=> WYK£AD Purpose of DNA [PL]
=> WYK£AD The EggX Files: Galaktyczna historia DNA [PL]
=> WYK£AD Bliss Practice: Duchowy u¿ytek z energii seksualnej [PL]
=> WYK£AD Fraktalna teoria ¦wiadomo¶ci, Grawitacji, Jêzyka, DNA i Udanej ¦mierci... [PL]
=> WYWIAD: Sekret ¿ycia i architektura biologiczna
=> WYK£AD: Udana ¶mieræ i prawdziwa fizyka ¦wiêtego Graala
-----------------------------
Nassim Haramein, 2012 i... zagadka "obcych"
-----------------------------
=> Nassim Haramein - Przekroczyæ Horyzont Zdarzeñ
=> S³oñce, Uk³ad S³oneczny i rok 2012
=> Staro¿ytne cywilizacje i zagadka "obcych"
-----------------------------
Kluczem do zrozumienia jest wiedza
-----------------------------
=> Kluczem do zrozumienia jest wiedza
=> Fizyka
=> Metafizyka
=> Filozofia
-----------------------------
Ró¿ne koncepcje ¶wiata i cz³owieka
-----------------------------
=> Ró¿ne koncepcje cz³owieka i ¶wiata
=> ¦wiadomo¶æ, percepcja, rozwój wewnêtrzny, tradycje "duchowe"
=> Szmaragdowe Tablice Thota
=> CZYTELNIA - teksty ró¿ne
=> Kreacjonizm i ewolucjonizm
-----------------------------
Medycyna komórkowa, Codex Alimentarius, GMO
-----------------------------
=> Medycyna komórkowa, Codex Alimentarius, GMO
-----------------------------
SOCJOTECHNIKA
-----------------------------
=> Socjotechnika
===> Cenzura, Dezinformacja, Agentura w Internecie
-----------------------------
Multimedia
-----------------------------
=> Multimedia
-----------------------------
"Tajne" stowarzyszenia i "teorie spiskowe"
-----------------------------
=> "Tajne" stowarzyszenia
=> "Teorie spiskowe"
===> Filmy DAVIDA ICKE'A by Redmuluc - http://davidicke.pl/
=> Nowy Porz±dek ¦wiata w codziennych wiadomo¶ciach
=> Globalne ocieplenie - najwiêkszy szwindel?
-----------------------------
Powitania, Kawiarenka i Hyde Park
-----------------------------
=> Kawiarenka "Pod Gwiazdami" i Powitania :-)
=> K±cik muzyczny
=> Hyde Park - inne
-----------------------------
Sprawy administracyjne, OG£OSZENIA i INICJATYWY SPO£ECZNE
-----------------------------
=> Sprawy administracyjne - pytania i odpowiedzi
=> INICJATYWY SPO£ECZNE
=> OG£OSZENIA
£adowanie...
Polityka cookies
Darmowe Fora
|
Darmowe Forum
cybersteam
rekogrupastettin
ganggob
wyscigi-smierci
vfirma